Co pewien czas media donoszą o kolejnym psychopatycznym mordercy. Czy zwrócili państwo uwagę, że znajomi i sąsiedzi przestępcy zazwyczaj komentują jego zatrzymanie w następujący sposób: „nic nie wskazywało, że może zrobić coś tak strasznego, to przecież dobry chłopak był”. Z jednym z największych zbrodniarzy w historii ludzkości było podobnie. Młody Himmler był nieco antypatycznym typem, ale raczej nikt nie przepuszczał, że w przyszłości stanie się współodpowiedzialny za masowe ludobójstwo. „Nic z dzieciństwa i młodości Himmlera – spędzonych w bezpiecznym, konserwatywnym, katolickim domu, typowym dla wykształconej burżuazji wilhelmińskich Niemiec – nie sugeruje, czemu z Heinricha wyrósł ktoś o jawnie anomalnym charakterze” – pisze Peter Longerich, autor pierwszej tak obszernej i szczegółowej biografii Heinricha Himmlera (książka już samą objętością – 960 stron – robi duże wrażenie, ale nie powinno nas to zniechęcać, czyta się ją znakomicie). W wieku dorastania Himmler nie wykazywał żadnych widocznych skłonności do okrucieństwa czy agresji. Zresztą w dorosłym Heinrichu tej agresji także nie było zbyt wiele. Nie robił karczemnych awantur, starał się unikać konfliktów i nie rozstrzeliwał własnoręcznie tych, których zdegradował do miana podludzi. On po prostu precyzyjnie wszystko planował, dlatego podtytuł książki, w którym nazwano go buchalterem śmierci, jest bardzo trafny. Wykazy i wykresy, plany jak zdobyć przestrzeń życiową dla narodu germańskiego na Wschodzie, plany jak i gdzie wybudować komory gazowe, aby były wydajne, rejestry wymordowanych narodów i ras. Tym żył na co dzień. Himmler nawet w listach miłosnych do swojej narzeczonej potrafił formułować myśli w podpunktach. Nie był jednak typowym mordercą zza biurka, jak na przykład Eichmann, był w ciągłym ruchu, lubił sprawdzać czy jego „dzieło” dobrze funkcjonuje. Niejednokrotnie niezapowiedziany wpadał z „gospodarską wizytą” do obozów zagłady.
Historia Heinricha Himmlera to kolejny przykład znanej tezy Hannah Arendt o banalności zła. Goebbels po pierwszym zetknięciu z nim zanotował w pamiętniku, że Himmler „nie jest szczególnie bystry”. Inny nazistowski zbrodniarz, Albert Forster, stwierdził kiedyś: „Gdybym wyglądał tak jak Himmler, nie powiedziałbym ani słowa o rasie”. Fizycznie słaby i chorowity, był emocjonalnie niezdolny do nawiązywania więzi z innymi ludźmi. Był zakompleksiony, nie wierzył we własne siły, ale z drugiej strony cechował go żelazna konsekwencja w czynach i rozwinięty zmysł samokontroli. Z sześciogodzinnej podróży pociągiem, którą odbył z Himmlerem Albert Krebs, funkcjonariusz nazistowski z Hamburga, wyniósł obraz człowieka, który nieustannie próbuje za pomocą autoprezentacji skompensować sobie to, czego – jak czuł – mu brakowało. Według Krebsa wypowiedzi Himmlera stanowiły „osobliwą mieszaninę wojowniczej pompatyczności, knajpianych poglądów drobnomieszczanina i entuzjastycznych proroctw sekciarskiego kaznodziei”. Himmler, który sam nigdy nie był na froncie i nie wziął udziału w żadnych walkach, lubił odgrywać pozę idealnego żołnierza. Między innymi dlatego tak dobrze czuł się w stworzonym przez siebie czarnym zakonie czyli SS. Silnie zhierarchizowana struktura idealnie odpowiadała jego uporządkowanemu charakterowi. Dzięki SS mógł nie tylko sprawnie realizować swoje ludobójcze plany, ale również wprowadzić w życie nawet najdziwniejsze pomysły i wizje. A tych, co skrupulatnie opisuje Longerich, miał niemało.
W latach 1923–1924 Himmler rozwinął w sobie spójną volkistowską wizję świata, co łączyło się z odrzuceniem katolicyzmu. „Do zasadniczych elementów tej ideologii – antysemityzmu, skrajnego nacjonalizmu, rasizmu, odrzucenia nowoczesności – dodał okultyzm i germanofilski zapał. Z tych źródeł wzięła się ideologia będąca mieszanką politycznej utopii, romantycznych urojeń i substytutu religii” – uważa autor jego biografii.
Himmler był owładnięty obsesją na punkcie mitycznej przeszłości germańskiej, dlatego wszelkimi siłami starał się odbudować pogański świat dawnych plemion. Wkładał wiele wysiłku w szukanie miejsc i śladów teutońskiej przeszłości. Pomagał mu w tym osobisty mag, Karl Mari Wiligut, którego nazywano „Rasputinem Himmlera”. Teutońska mitologia w umyśle Himmlera w przedziwny sposób łączyła się z mitem o Atlantydzie czy zagubionej cywilizacji tybetańskiej. Światy te, za pomocą teorii lodu kosmicznego, łączył z kolei z historią Kosmosu.
Osobowość Himmlera miała decydujący wpływ na powstanie i sprawne funkcjonowanie niemal do samego końca ludobójczego imperium SS i policji nazistowskiej. Według Petera Longericha, gdyby w latach 30. Himmlera zastąpiono kimś innym, ta niebezpieczna sieć instrumentów władzy i narzędzi zagłady mogłaby wcale nie powstać. Podobnie gdyby owe różne obszary odpowiedzialności rozdzielono pomiędzy kilku nazistowskich polityków, być może skutki działania systemu nie byłyby tak straszne.
Peter Longerich wcielił się w rolę Wergiliusza oprowadzającego Dantego po kolejnych kręgach piekła. Lektura biografii Himmlera jest bowiem przerażającym spotkaniem ze złem absolutnym. Opowieść zaczyna się niemal niewinnie, a główny bohater razi banalnością, ale z każdą kolejną przeczytaną stroną „Buchaltera śmierci” rośnie nasz niepokój i przerażenie. Skondensowanie zbrodni w osobie niepozornego Reichsführera-SS jest przytłaczjące. Peter Longerich nad biografią Himmlera pracował przez wiele lat, zbierając nawet najdrobniejsze świadectwa i relacje dotyczące jego osoby, o czym świadczy rozbudowana baza źródłowa. Znakomity warsztat historyka połączony z talentem pisarskim dał efekt w postaci niezwykle ciekawej i wyczerpującej historii życia jednego z największych zbrodniarzy wszech czasów.
Peter Longerich
Himmler Buchalter śmierci
Prószyński i S-ka
Skomentuj