Dla bawarskich górali i chłopów król Ludwik II przemierzający nocą w saniach lub karetą alpejskie niziny zdawał się postacią fantastyczną. Nazywali go królem nocy. Dla premiera i ministrów był przez długi czas nieszkodliwym dziwakiem, który potrafił przyjąć ich na audiencji oddzielony parawanem. Jednak kiedy państwu, na skutek finansowych żądań króla, zagroziło widmo bankructwa, rząd postanawił działać. Monarcha wciąż żądał nowych milionów na budowę swoich zamków, zmuszając ministra finansów do zaciągania pożyczek. Diagnoza była jedna – król jest chory, oszalał! Czyż objawem utraty równowagi psychicznej nie była bowiem zapowiedź sprzedania Bawarii i wysyłanie doradcy, aby poszukał kraju, w którym władca mógłby zamieszkać? Kiedy wierzyciele nieustannie żądali zwrotu pieniędzy, władca ostrzegał: „Jeśli nie znajdzie się niezbędna suma pieniędzy dla uniknięcia konfiskaty mojego mienia, uznam to za tak oburzające, że pozostanie mi tylko odebrać sobie życie lub opuścić natychmiast i na zawsze nędzny kraj, w którym coś podobnego może się zdarzyć”. Po czym wpadał we wściekłość i groził, że powoła nowy gabinet ze swoim fryzjerem Hopem na czele, a w jego składzie znajdą się kucharze, służący i forysie.
Chcą mnie zamknąć jak Ottona
Dowodów jego szaleństwa jest więcej, choćby polecenia zawarte w listach: „Gdy wrócę z mszy, butelka szampana, pasztet z gęsich wątróbek i 500 marek. Gdy tylko wyjadę, zamknąć Brüllera na półtorej godziny”. Nie uchodzi też uwadze zainteresowanych, że król lubi towarzystwo podejrzanych lokajów. Coraz mniej zajmują go sprawy państwa, nie czyta dokumentów, nie wie, co się dzieje w jego królestwie.
Rząd musiał działać szybko. Lekarz Bernhard von Gudden, dyrektor przytułku dla obłąkanych w Monachium, który zna Ludwika od dzieciństwa, na zlecenie premiera ma udowodnić jego chorobę umysłową. Bez rozmowy z królem powstaje raport oparty na plotkach i pomówieniach stwierdzający, że cierpi on na nieuleczalną paranoję. „Grzebano w śmietnikach i ubikacjach króla!” – powie o tym raporcie kanclerz Prus Bismarck, znawca fałszywych dokumentów. Komisja rządowa, która przybyła do zamku Hohenschwangau, nie spodziewa się jednak, że król będzie się bronił, a już na pewno, że z pomocą przyjdzie mu miejscowa ludność. Spiskowcy, przy okrzykach wrogiego tłumu, zostają wtrąceni do lochu, gdzie najedzą się strachu. Bismarck próbuje ratować króla, chce, aby ten udał się do Monachium i pokazał się swojemu ludowi. Na nic się jednak zdają prośby wszechwładnego kanclerza, otyły władca bez zębów, przywiązujący przez całe życie tak dużą wagę do wyglądu, unika ludzi. Pełen rezygnacji prosi o truciznę. Najbardziej przeraża go, że może spotkać go taki sam los, co Ottona, jego młodszego brata, od wielu lat zamkniętego w zakładzie dla umysłowo chorych. W końcu spiskowcom udaje się pojmać króla i zawieźć do zamku Berg nad jeziorem Starnberger, gdzie ma być więźniem co najmniej rok. Król wydaje się zupełnie spokojny, pogodzony z losem, zadowolony von Gudden notuje, że jest jak dziecko.
13 czerwca 1886 r. nad jeziorem zbierają się ciemne chmury, ale Ludwik ma ochotę na spacer. Wychodzą z doktorem o 18, bez eskorty, mają być z powrotem za dwie godziny. W tym czasie rozpętuje się burza, pada ulewny deszcz. Po godz. 20 w zamku zaczyna się panika. Kilka godzin później, nad brzegiem jeziora, służący spostrzegają widoczne ślady walki, a w płytkiej wodzie odkrywają straszny widok: ciało króla w samej koszuli i nieco dalej ciało doktora ze śladami przyduszenia i siniakami. Prawdopodobnie Ludwik chciał się utopić lub uciec, przepływając jezioro (był świetnym pływakiem), a psychiatra próbował go powstrzymać. Monarcha nie miał więc innego wyjścia, jak udusić lekarza, sam zaś doznał szoku termicznego, który doprowadził go do zawału.
Wagner w roli głównej
Kiedy Ludwik w wieku 18 lat zostaje królem Bawarii, nic nie zwiastuje tak tragicznego końca, choć pewne oznaki przyszłych nieszczęść są wyczuwalne. Wittelsbach po ojcu Maksymilianie, Hohenzollern po matce Marii, pruskiej księżniczce. Po Wittelsbachach odziedziczył niezrównoważony charakter, brak umiaru, po matce miłość do gór i kwiatów (to ona wylansowała modę na alpinizm). Ludwik jako młody mężczyzna prezentuje się wspaniale, szczególnie w mundurze. Nie idzie to jednak w parze z miłością do wojska, którego serdecznie nie znosi. Mimo szczerych chęci nie uda mu się jednak uniknąć wojen, w tle jego panowania rozgrywać się będzie batalia o zjednoczenie księstw niemieckich pod wodzą pruskiego wilkołaka, jak zwykł mawiać o Prusach. Z Żelaznym Kanclerzem spotka się tylko raz, jeszcze zanim zostanie królem, ale ich losy niejednokrotnie będą się później przecinały. „Miałem wrażenie, że jego myśli błądziły daleko od stołu, a tylko od czasu do czasu przypominał sobie, że ma ze mną rozmawiać – Bismarck zauważył to samo, co otoczenie Ludwika, które niepokoiło się jego nostalgiczną naturą i upodobaniem do samotności.
Bawarczycy byli jednak pod wrażeniem czaru, jaki emanuje z postaci młodego króla. Jeden z jego przyszłych ministrów z sympatiami pruskimi, książę von Hohenlohe, w liście do królowej Wiktorii tak opisuje monarchę: „To natura z gruntu szlachetna i poetycka. Jego osoba porywa swoim nadzwyczajnym urokiem, wyczuwa się, że jego polityka jest wyrazem życzliwego serca. Przy tym nie brak mu ani inteligencji, ani charakteru”. Sam Ludwik tuż po koronacji pisze do swojej dawnej guwernantki: „U stóp tronu składam całe swoje serce, które bije dla mojego ludu i pragnie jedynie jego dobra. Bawarczycy mogą być tego pewni. Zrobię wszystko, co leży w mojej mocy, aby byli szczęśliwi”.
Już wtedy jednak wrażliwy umysł króla, od dzieciństwa podsycany średniowiecznymi legendami i fantastycznymi opowieściami, pochłaniają nie sprawy państwa, lecz... Ryszard Wagner, 50-letni kompozytor z nienajlepszą sławą. Ludwik nie może przestać o nim myśleć, od kiedy jako piętnastoletni młodzieniec obejrzał jego operę „Lohengrin” o legendarnym Rycerzu Łabędzia. Szef kancelarii dostaje polecenie odnalezienia Wagnera. Kiedy znajduje go w Szwajcarii, wręcza mu rubin w złotym pierścieniu i prosi, aby wraz z nim udał się do króla. Kompozytor jest oszołomiony, nie może uwierzyć w swoje szczęście. Przez 20 lat tych dwoje połączy niezwykły związek, czego dowodem jest słynna korespondencja, pełna burzliwych i emocjonalnych zwrotów. 4 maja 1864 r. król przyjmuje Wagnera na prywatnej audiencji, spotkanie to uważane jest za historyczne, tak wielkie miało znaczenie dla życia i twórczości kompozytora. Pierwsze swoje wrażenia zawarł on w liście do przyjaciółki: „Jest on, niestety, tak urodziwy i tak interesujący, że lękam się, by jego życie, niczym ulotny sen jakichś bogów, nie zwiędło w tym pospolitym świecie. [...] A jak cudowne ma oczy, tego Pani sobie nie wyobraża”. Ludwik uwielbia Wagnera bezgranicznie i nieraz daje tego wyraz: „Wszystko, co Pan tworzy, jest mi tak bliskie, tak intymnie pokrewne, tak mi trafia do serca, że odczuwam niebiańską wprost rozkosz. [...] Otrzymałem od Pana najpiękniejsze chwile życia”. Wagner szybko staje się motorem działań władcy, natchniony legendami z jego oper stworzy jeden z najpiękniejszych zamków na świecie.
Z czasem Wagner zaczyna się panoszyć, wydaje się wszechwładny, tak wielki ma wpływ na króla, w dodatku wciąż domaga się, aby ten spłacał jego długi. Z tego powodu nie przepada za nim premier. Na domiar wszystkiego zarzuca mu się, że ma kochankę, żonę swojego dyrygenta, a córkę Franciszka Liszta, Cosimę, co zresztą jest prawdą. Zaczynają się ataki w prasie, Wagner zyskuje przydomek heretyka, cudzołóżcy, pijawki. Król, naciskany przez ministrów, prosi przyjaciela, aby ten przez pół roku trzymał się z dala od Bawarii. Wagner tak wspominał to wydarzenie: „Teraz trzeba zostawić młodemu królowi trochę czasu, aby nauczył się poniekąd rządzić i być panem. Obecne cierpienia posłużą mu za dobrą lekcję. Jego zbyt wielka miłość do mnie czyniła go ślepym na wszystko wokół i nie tylko”.
Po wyjeździe Wagnera okazuje się, że są rzeczy znacznie ważniejsze dla losów Bawarii niż muzyka. Zbliża się wojna między Prusami a Austrią. Ludwik staje po stronie mniej agresywnej Austrii, ale wizja wojny go przeraża. Resztką sił podpisuje dekret o mobilizacji, jednak za żadne skarby nie chce stanąć na czele wojska. Szefowi swojej kancelarii przebąkuje o chęci abdykacji pod pretekstem, że nie jest całkiem zdrów na umyśle. Osaczony Ludwik zwraca się o pomoc do swojego największego przyjaciela Ryszarda i w tajemnicy odwiedza go w Szwajcarii. Przez dwa dni Wagner użyje całej siły perswazji, aby przekonać króla do powrotu do Monachium. Ludwik usłucha przyjaciela, ale tuż po wygłoszeniu słynnej mowy, w której mówi o nadchodzącej wojnie domowej, opuści Monachium i schroni się w Bergu. Tam, na jeziorze Starnberger, jest Wyspa Róż, gdzie król Bawarii przebiera się w stroje średniowiecznych rycerzy z opery Wagnera. Ponownie to kompozytor, a nie ministrowie ani premier, przekonuje go listownie o konieczności wizytacji wojsk na froncie w Bambergu. Mimo olbrzymiej niechęci do tego zadania, Ludwik wywiązuje się z niego znakomicie. Jego pojawienie się w błękitno-srebrnym mundurze na białym koniu galopującym między stanowiskami artyleryjskimi wywiera na żołnierzach niezatarte wrażenie.
Zwycięskie Prusy anektują północne księstwa i tworzą Związek Północnoniemiecki, Bawaria unika surowych represji. Zasługa w tym Ludwika, który przez ociąganie i pozorowanie walki nie ściąga na siebie gniewu Bismarcka, choć świetnie zdaje sobie sprawę z losu, jaki niebawem czeka jego kraj: „Pan Bismarck chce uczynić z mego królestwa pruską prowincję. Uda mu się to, niestety, pomału, i nie będę mógł mu w tym przeszkodzić”.
Fobia króla
Król potrzebuje królowej – zdaje się krzyczeć cała Bawaria. Księżniczka Zofia, córka księżnej bawarskiej, ciotki Ludwika, wydaje się świetnym wyborem: piękna, pełna wdzięku, no i jest siostrą cesarzowej Austrii, żony Franciszka Józefa, Elżbiety, zwanej Sissi. Zofia i Wagner to dwie najbliższe osoby w życiu Ludwika, rozumiejące jego skomplikowaną naturę, wierne i kochające go do śmierci. Do ślubu jednak, po długim i dziwacznym okresie narzeczeństwa, nigdy nie dochodzi. Historycy przypisują to homoseksualnym skłonnościom Ludwika. Przez całe życie władca siłuje się ze swoją naturą i chęć zawarcia małżeństwa jest częścią tej walki. Nadskakuje Zofii, ale nie żywi do niej prawdziwego uczucia. Jeszcze w trakcie narzeczeństwa zwierza się przyjacielowi, że wolałby się rzucić w wody Alpsee niż się ożenić. Po zerwaniu zaręczyn w swoim sekretnym dzienniku pisze: „Zofia jest odsunięta. Ponura perspektywa znika. Potrzebowałem wolności, byłem spragniony wolności, musiałem się obudzić z tego okropnego koszmaru”. Wydarzenie to sprawia, że jego kochana przyjaciółka Sissi zerwie z nim kontakt na wiele lat. Odnajdą się na nowo po śmierci Wagnera, kiedy Sissi zrozumie, jak samotny i nieszczęśliwy jest jej kuzyn.
Niebawem na Ludwika spadają kolejne ciosy. Jako ostatni w całym królestwie odkryje romans Cosimy i Wagnera, co przyczyni się do rozłąki króla i kompozytora na osiem lat. Zbliża się także kolejna wojna, tym razem między Prusami a Francją, w której Bawaria jest zobowiązana stanąć po stronie tych pierwszych. Ludwik sercem jest z Francją, ale wie, że wojnę prawdopodobnie wygrają Prusy, więc neutralność czy pozorowanie walk tym razem są wykluczone i mogłyby się bardzo źle skończyć dla Bawarii. 25-letni władca żyjący z głową w chmurach po raz drugi wykazuje się zmysłem politycznym. Bawarczycy biją się naprawdę, stanowią jedną trzecią wojsk niemieckich. Kiedy po wygranej Prusaków Ludwik nie chce świętować zwycięstwa i odmawia przyjazdu do Wersalu, gdzie mają się toczyć rokowania pokojowe, przychylny mu Bismarck jest oburzony. Jego poseł wysłany do króla tak relacjonował spotkanie z nim: „Wywarł na mnie wrażenie osoby nadzwyczaj zdolnej i ujmującej. Nie mogłem znaleźć klucza do zagadki, jaką był dla mnie ten władca, który obdarzony tyloma zaletami, unikał trwożnie wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym”. Tę niechęć Ludwika do przebywania wśród ludzi przypisuje się dzisiaj fobii społecznej, na którą prawdopodobnie cierpiał.
Bismarck godzi się na zachowanie dla Bawarii znacznych przywilejów. Już w owym czasie w charakterze i wyglądzie Ludwika, mimo młodego wieku, zachodzą niepokojące zmiany. Odnotowuje je Fryderyk, następca pruskiego tronu: „Uważam, że król zmienił się w sposób zaskakujący. Stracił całą swoją urodę i brakuje mu przednich zębów. Jest blady, mówi nerwowo, bez przerwy, nie czeka odpowiedzi na zadane pytanie”. Uzębienie króla, przez jego słabość do słodyczy, jest faktycznie w złym stanie, ale znacznie poważniejsze są objawy świadczące o zaburzeniach psychicznych.
Zamek z bajki
Ludwik, pozbawiony obcowania ze swoim bóstwem Wagnerem, pragnie osiągnąć w architekturze to, czego przyjaciel dokonał w muzyce. Zaczyna się najbardziej niezwykły okres w życiu króla związany z budową trzech bawarskich zamków. Najsłynniejszy z nich – Neuschwanstein – stanął na skalnej ostrodze sterczącej na wysokości tysiąca metrów, u podnóża Alp Bawarskich, skąd rozciąga się rozległy widok na szczyty Tyrolu. Jest więcej niż piękny. To bajeczne, fantastyczne dzieło jest jedyne w swoim rodzaju, bo całkowicie stworzone przez króla. Bliski był mu styl średniowiecznych zamków, chciał zbudować siedzibę godną bohaterów oper Wagnera – Parsifala, Lohengrina, Tannhäusera. Wiele lat później Walt Disney wykorzystał sylwetkę Neuschwanstein do stworzenia zamków w „Kopciuszku” i „Śpiącej Królewnie”, także logo jego firmy odzwierciedla tę budowlę. Amerykański wizjoner docenił innego wizjonera.
Z kolei niewielki Linderhof zachwyca przede wszystkim salą luster, bardzo modną w niemieckich XVIII-wiecznych pałacach. Wnętrza odbijają się w kolejnych lustrach, robiąc wrażenie nieskończonej amfilady pokoi. W ogrodach zbudowano grotę z ogromnych kamieni, do której wchodzi się przez obrotowe drzwi. W środku jest jezioro i królewski tron w kształcie muszli, a elektryczne oświetlenie mieni się kilkoma kolorami. Herrenchiemsee jest najdroższym i najmniej oryginalnym zamkiem Ludwika. To kopia Wersalu usytuowana na wyspie otoczonej wodami Chiemsee, największego jeziora Bawarii. Zamki zaskakują nowoczesnymi wynalazkami. W Neuschwanstein dzwonek elektryczny na baterię pozwala wezwać służbę z jakiegokolwiek miejsca w zamku, z kuchni, zaopatrzonej w ciepłą i zimną bieżącą wodę, półmiski przewożone są towarowym wyciągiem, a całe wnętrze ogrzewa się ciepłym powietrzem. W Linderhof w pokoju jadalnym stół z pozłacanego drzewa z marmurowym blatem jest właściwie windą. Za pomocą mechanizmu podłoga otwiera się i stół wjeżdża do góry cały nakryty uprzednio w kuchni.
Niestety, to właśnie wydatki na te cuda architektury pogrążyły króla. Jego ministrowie nie mogli zrozumieć, jak można wydać 20 mln marek na Herrenchiemsee i spędzić tam zaledwie jedną noc. Ludwik z kolei nie rozumiał, jak można przebywać w Monachium i zajmować się „państwowymi bagatelkami”, jak nazywał oficjalne obowiązki. Dla niego nie było nic piękniejszego od podróżowania nocą w saniach po zaśnieżonych bawarskich górach. Po jego śmierci rząd w Monachium za wszelką cenę próbował udowodnić, że król był obłąkany. Bawarczycy, przez trzy dni tysiącami defilujący przed trumną, zdawali się mówić zupełnie co innego.
Magdalena Szczepaniak
Korzystałam z: Jean des Cars, „Ludwik II Bawarski”
Skomentuj