|
Kiedy w maju tego roku dowiedziałem się, że Marek Sierocki i Maciej Orłoś napisali książkę wspomnieniową o 30 latach historii „Teleexpressu”, postanowiłem przeprowadzić z nimi wywiad. Zacząłem się także rozpytywać wśród znajomych, czy pamiętają ten piękny dzień 30 lat temu, jak na ekranach naszych telewizorów pojawił się ten jedyny w swoim rodzaju program informacyjny. Pamiętam do dziś, jak ja i moi koledzy spieszyliśmy się po szkole, żeby zdążyć na 17.15 do domu.
Te 30 lat „Teleexpressu” to historia życia każdego z nas. Przecież program ten gościł niemal w każdym polskim domu. Towarzyszył nam przez burzliwy okres zmian ustrojowych, wyrywał z szarości i marazmu PRL i był pierwszym publicznym przejawem nadchodzącej wolności.
Dla dzisiejszej młodzieży „Teleexpress” jest tylko jednym z bardzo wielu programów informacyjnych, ale dla pokolenia nastolatków wchodzących w dorosłość pod koniec lat 80. był prawdziwym przełomem. Po raz pierwszy na ekranie naszych telewizorów pojawili się swobodnie zachowujący się prezenterzy, którzy nie mówili do nas językiem propagandowego bełkotu. Wojciech Reszczyński jako pierwszy przełamał pewien sztywny konwenans, zwracając się podczas programu do Marka Sierockiego owym słynnym „cześć”, które dla starszego pokolenia widzów musiało być trudne do zaakceptowania, ale bardzo cieszyło ludzi młodych. Nareszcie po latach komunistycznej sztampy mogliśmy oglądać młodych dziennikarzy, którzy potrafili się śmiać, dowcipkować i czytać wiadomości bez maniery, jaką prezentowali ich koledzy z powszechnie znienawidzonego „Dziennika Telewizyjnego”.
Choć „Teleexpress” był wyraźnie skierowany do młodszego odbiorcy, cieszył się, i cieszy nadal, sympatią ludzi w każdym wieku. Program ten był wspólnym dziełem niezwykle zdolnych ludzi, którzy mieli wielkie szczęście dobrać sobie najlepszych prezenterów, jacy przewinęli się przed kamerami Telewizji Polskiej. Niektórzy, ubrani w charakterystyczne sweterki z tamtych czasów, niczym nie różnili się od tysięcy licealistów czy studentów w całej Polsce. Przez „Teleexpress” przewinęło się wielu dziennikarzy i prezenterów, ale niezmiennie od pierwszego wydania był z tym programem związany Marek Sierocki. Zapewniam, że jest on prawdziwą kopalnią wiedzy o tym zespole. „Teleexpress” bez Marka Sierockiego byłby niczym rock’n’roll bez Elvisa Presleya. Pamiętam, że na zapowiadany przez Sierockiego teledysk czekało się w napięciu. W drugiej połowie lat 80. to był jeden z nielicznych programów, w którym można było zobaczyć kolejny hit podbijający listy szlagierów na Zachodzie. Marek Sierocki nie musiał silić się na sztuczną przebojowość, jak to czynią współcześni prezenterzy muzycznych stacji telewizyjnych. Jego zapowiedź była pozbawiona przesadnej egzaltacji, przez co Sierocki wzbudzał zaufanie i sympatię widza w każdym wieku. Choć telewizja się zmieniała, on nie zmienił się od lat, zachował swój styl i nikt nie może się z nim równać w tym, co robi.
O wiele trudniejszą sytuację miał Maciej Orłoś, który dołączył do teleexpressowej rodziny pięć lat po pierwszym wydaniu tego programu. Jego poprzednicy postawili poprzeczkę bardzo wysoko. Uwielbiany przez widzów Wojciech Reszczyński, stoicko spokojny Piotr Gembarowski, tryskający humorem Wojciech Nowakowski czy promieniejące urodą Jolanta Fajkowska i Magdalena Mikołajczak oraz wielu innych prezenterów stworzyło niezapomniany klimat „Teleexpressu”. Maciej Orłoś nie tylko im dorównał, ale wykreował jedyną w swoim rodzaju, niezwykle ciekawą osobowość telewizyjną. Znakomicie przemycana ironia, dowcip, inteligencja i wzorcowa wręcz kultura osobista stały się znakiem firmowym tego prezentera. Jest on bez wątpienia wzorem dla wszystkich dziennikarzy telewizyjnych. Mogę też zapewnić, że owe słynne docinki, jakie Maciej Orłoś przemycał przez ostatnie 25 lat pod adresem Marka Sierockiego, nie były niczym innym jak tylko dowodem żarliwej przyjaźni, jaką obaj panowie się darzą.
„Teleexpress” zawsze pozostanie programem kultowym, który zmienił polski przekaz medialny. Naśladowców jest wielu, ale „Teleexpress” jest tylko jeden i oby nigdy nie zniknął z ekranu.
Skomentuj