Ryszard J. Czarnowski, Eugeniusz Wojdecki
Wilno. Dzieje i obraz miasta
Jedność
*
Ryszard J. Czarnowski, Eugeniusz Wojdecki
Lwów. Dzieje miasta
Jedność
*
Foto Retro
Warszawa. Lata 20.
BOSZ
***
Władimir Toporow pisał niegdyś o Petersburgu i tekstach mu poświęconych, że należą „do szczególnie nasyconych realności, które są nie do pomyślenia bez istniejącej poza nimi całości i które nie dają się oddzielić od mitu i sfery symbolicznej”. Słowa rosyjskiego uczonego, choć dedykowane były konkretnej metropolii, stanowić mogą uniwersalną wskazówkę, pomocną w zrozumieniu popularności i charakteru opowieści o miastach, których losy są głęboko i brzemiennie osadzone w historii i kulturze. Opowieści te są tworzywem tożsamości regionalnej lub narodowej, dlatego popyt na nie nigdy nie wygasa, a od ich kolejnych wersji nie wymaga się oryginalności. Rodzą się z potrzeby propagowania wiedzy, ale i z chęci podzielenia się własnym doświadczeniem, łączą więc w sobie obiektywność faktu historycznego i subiektywność osobistej opinii, powołują się na świadectwa z przeszłości, ale równocześnie interpretują je z wybranej perspektywy. Sięgają przy tym chętnie po wizję „utraconego raju” i gloryfikują dzieje minione, gloryfikację tę podnosząc do rangi relacji prawdziwej, zapomnianej kiedyś lub zniekształconej przez dziejowe zawirowania. Gdy urzeczywistniają się w postaci książki, mają często formę albumu, gdzie zdjęcie lub reprodukcja nie tylko uwiarygadnia zapis, ale też silniej oddziałuje na emocje odbiorców. Do tej kategorii wydawnictw zaliczyć można trzy nowe pozycje albumowe, których bohaterami są miasta nieustannie, chociaż w różny sposób, obecne w polskiej wyobraźni zbiorowej: Wilno, Lwów i Warszawa.
Prace o Wilnie i Lwowie to swoisty dyptyk kresowy Ryszarda Jana Czarnowskiego i Eugeniusza Wojdeckiego, pisarzy, fotografików, miłośników historii i popularyzatorów wiedzy o na poły mitycznej krainie zwanej od drugiej połowy XIX stulecia Kresami. Choć podtytuł „Dzieje miasta” mógłby zwiastować rozprawę naukową, w obu książkach dominuje ton gawędy, wzbogaconej anegdotą historyczną oraz cytatami z dokumentów i dzieł literackich, pełnej ekspresyjnych ozdobników, które zwolennicy neutralnego akademickiego stylu uznają zapewne za nieco przesadne. Całość spaja dobitnie formułowana, regularnie przywoływana teza – wspierana nierzadko mocnymi ocenami wydarzeń i postaci – o kumulującej się przez wieki polskości obu przedstawianych miast, a wyprawy w dzieje sąsiadów, którzy dzisiaj są ich gospodarzami, mają tę konkluzję wzmacniać. Taki profil wywodu autorzy deklarują sami, tak jak w tomie „wileńskim”, gdy już na początku podkreślają: „Nie mamy zamiaru pisać tu dziejów Litwy, ale nie sposób pominąć uwarunkowań, w których powstał litewski gród, a potem miasto o polskiej twarzy, umyśle, a przede wszystkim duszy”. Ich opowieść ma więc wymiar w pierwszym rzędzie sentymentalny, uruchamia uniwersum pamięci i uczuć. Dobrze służy temu zamierzeniu utkanie opowieści z dwóch materii: słowa i obrazu. Każdy z tomów przynosi kilkaset ilustracji, które nie są ani formalnie, ani tematycznie jednorodne. Znajdujemy tu więc fotografie architektury, w tym obiektów sakralnych i nekropolii, zdjęcia osób, które związały swe biografie z miastami, reprodukcje dzieł malarskich, fotograficzne kopie dokumentów i druków. Z tej mozaikowej kolekcji wyłania się obraz Wilna i Lwowa, który nie zaskoczy odbiorców znających dobrze kresowe „stolice”, ale ożywi wspomnienia, a zarazem adekwatnie oddaje niezwykły splot „nasyconej realności”, mitu i symbolu, który decyduje o wyjątkowości tych miejsc.
Inne ujęcie proponuje album poświęcony Warszawie, kolejna odsłona cyklu „Foto Retro”, w ramach którego wydawnictwo BOSZ udostępnia czytelnikom fragmenty zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego. Tym razem otrzymujemy wizerunek Warszawy lat 20. XX w., zbudowany wyłącznie z fotografii z epoki. Komentarz varsavianisty Jerzego S. Majewskiego, utrzymany w eseistycznym, potoczystym stylu, pełni jedynie funkcję wprowadzenia i nie narzuca odbiorcy kierunku interpretacji zebranego materiału fotograficznego. Zdjęcia przemawiają same. Warszawa jawi się na nich jako proces: miasto po ponad stuleciu dramatu rozbiorów i latach wojny światowej odbudowujące swą pozycję stolicy w sensie instytucjonalnym, ale i architektonicznym, przestrzeń jest tu uchwycona w ruchu, w działaniu. A także w różnych przejawach jej codzienności, po części wielkomiejskiej, a po części prowincjonalnej, gdzie motocykl pocztowy marki Harley-Davidson sąsiaduje z furmankami kupców z przedmieścia; wielokulturowej na różnych płaszczyznachw, bo i narodowościowej, i religijnej, i społeczno-ekonomicznej. Ale i tutaj zastygłe w sepii obrazy odsyłają do sfery symbolicznej, mają bowiem wartość nie tylko dokumentalną – są znakiem żywotności miasta-feniksa, którego wichry historii nie zdołały pokonać. MN
Skomentuj