Witold Urbanowicz
As. Wspomnienia legendarnego dowódcy Dywizjonu 303
Znak Horyzont
Żywot myśliwca
Nawet na tle formacji legend, jaką był bez wątpienia Dywizjon 303, Witold Urbanowicz zajmuje miejsce szczególne. Biografia asa polskiego lotnictwa myśliwskiego mogłaby bowiem zainspirować powieściopisarzy. By ograniczyć się tylko do tych jej fragmentów, które przypadają na lata II wojny światowej i okres po jej zakończeniu: najpierw bronił polskiego nieba w kampanii wrześniowej na przeznaczonym tylko do zadań szkoleniowych P-7. Potem, po długiej wędrówce przez pół Europy, która była udziałem wielu „wrześniowych” weteranów, kontynuował walkę z Niemcami nad wyspami brytyjskimi, najpierw w jednostce angielskiej, a w czasie bitwy o Anglię jako dowódca najsłynniejszego polskiego dywizjonu. Tym razem za sterami hurricane’a, który w jego ocenie „w porównaniu z messerschmittem był po prostu samolotem antycznym”. Choć jednak uważał maszynę za przestarzałą, to na niej odniósł najwięcej zwycięstw powietrznych i znalazł się w gronie najskuteczniejszych myśliwców. Ale o jego dalszych losach decydowały zarówno bitewne zasługi, jak i niepokorny, rzec by się chciało, rogaty polski charakter. Gdy więc zdarzyło mu się już awansować na dowódcę całego Polskiego Skrzydła Myśliwskiego, po kilku miesiącach jego polscy przełożeni uznali, że wolą go widzieć w roli attaché lotniczego w składzie personelu ambasady polskiej w Stanach Zjednoczonych. Ten zaskakujący zwrot w karierze nie zniechęcił jednak Urbanowicza do latania. Już w 1943 r. siedział ponownie w kokpicie, tym razem amerykańskiego P-40 należącego do słynnego dywizjonu „Latających Tygrysów”, ochotniczej jednostki amerykańskiej zwalczającej lotnictwo japońskie nad Chinami. Był jedynym polskim pilotem, któremu przyszło zmierzyć się z latającymi wojownikami Cesarstwa. Po wojnie zaś, jako przymusowy emigrant, bo, jak pisał: „w tamtym czasie zabrakło dla mnie miejsca w Polsce”, odkrył w sobie jeszcze jedno powołanie – literackie. I to tej właśnie pasji zawdzięczamy autobiograficzną relację, opowiadającą o wszystkich powyższych epizodach z perspektywy ich bohatera. Potężny tom wspomnień Urbanowicza, który trafia teraz do czytelników, to ich kolejna polska edycja. Pierwszy raz zapiski te, jako trzy osobne książki, ukazały się w Polsce nakładem wydawnictwa „Znak” w latach 60. i 70. Zebrane tym razem w jednej edycji, są wciąż lekturą fascynującą. Nie zestarzały się w najmniejszym stopniu barwnie, treściwie i z humorem skreślone przez Urbanowicza obrazy typów ludzkich. Reaktualizują się w obliczu powtarzalności historii próby naszkicowania panoramy zdarzeń, procesów politycznych, modeli mentalnych, potęgi i iluzoryczności stereotypów i uprzedzeń. A przy tym to po prostu świetnie zapisana opowieść niespokojnego ducha, która chwilami pozwala zapomnieć, jak tragiczne i jak prawdziwe były okoliczności dziejowe jego doświadczeń.
Marcin Niemojewski
* * *
Piotr Zychowicz
Sowieci. Opowieści niepoprawne politycznie II
Rebis
Sowieci według Zychowicza
Piotra Zychowicza czytelnikom przedstawiać nie trzeba. Kontestator uładzonej wizji historii, autor tez i analiz kontrowersyjnych, a przynajmniej nieszablonowych, jak choćby tych wyrażonych w szeroko komentowanych książkach „Obłęd ‘44” i „Pakt Ribbentrop-Beck”, powraca z kolejną odsłoną swojego nowego cyklu poszukiwań i interpretacji, opatrzonego tytułem „Opowieści niepoprawne politycznie”. Drugi tom cyklu, poświęcony totalitaryzmowi sowieckiemu, w sensie konstrukcyjnym nie stanowi niespodzianki. Składają się nań, tak jak wcześniej w „Żydach”, rozmowy prowadzone przez Zychowicza ze znawcami tematu oraz jego własne artykuły i eseje, przygotowane z myślą o tym wydaniu lub publikowane wcześniej w prasie. Całość zaś otwiera wstęp z mocno wyeksponowaną tezą: „(…) komunizm był znacznie gorszym, bardziej diabolicznym systemem niż stworzony przez Hitlera narodowy socjalizm”. Część skomponowana z wywiadów ma sporą wartość poznawczą sama w sobie, przede wszystkim ze względu na osoby rozmówców i reprezentowane przez nich stanowiska. Wśród zaprezentowanych tu interlokutorów znaleźli się bowiem Wiktor Suworow, Władimir Bukowski, Anne Applebaum, Mark Sołonin, Paweł Wieczorkiewicz czy Zbigniew Siemaszko. Istotniejsza jednak wydaje się druga składowa tej edycji, a mianowicie ujęte w sprofilowanych tematycznie rozdziałach teksty samego autora. Przedstawia w nich Zychowicz na ogół epizody i zjawiska historyczne, które z różnych względów rzadko stawały się centralnymi przedmiotami historycznych studiów o charakterze naukowym. Ale znaczenie tej kompilacji powstałych w różnych latach artykułów wyrasta w większym stopniu nie z tego, o czym Zychowicz pisze, lecz z możliwości przyjrzenia się i zastanowienia nad tym, jak pisze. Otóż autorowi zarzucano niejednokrotnie, że stawiając radykalne tezy, nie korzysta przy tym w satysfakcjonujący sposób z narzędzi naukowych. To prawda, bo nie uprawia historii akademickiej, lecz publicystykę historyczną i to wedle pewnej strategii. Fabularyzuje ją i w pewnym zakresie mitologizuje, zapis historii przekształca w intencjonalnie nieobiektywny zapis wizji historii, neutralną rekonstrukcję przeszłości w wyobrażenie o niej – w tym uproszczonym sensie tworzy ją więc w duchu teorii historiograficznych Haydena White’a, głoszącego, że „historia nie jest nauką”. Gdy zatem pisze Zychowicz o „antysowietach”, takich jak Feliks Jaworski i Stanisław Bułak-Bałachowicz, kreśli za każdym razem portret „zagończyka”, który „był jakby żywcem wycięty z kart Trylogii Henryka Sienkiewicza”. Gdy pisze o działaniach sowieckiego aparatu terroru, balansuje między znanymi faktami a hipotezami zupełnie literackimi. W rezultacie zamieszczone teksty, zależnie od tego, co chcemy w nich znaleźć, mogą owocować fascynacją, akceptacją bądź irytacją, ale zawsze spełniają jedno zadanie – prowokują do refleksji i weryfikacji własnych osądów historii. Marcin Niemojewski
* * *
Peter Stanford
Judasz. Biografia kulturowa
Wydawnictwo UJ
Biografia zdrajcy
Dla chrześcijan Judasz stanowi personifikację zdrady w jej najczystszej postaci. W naszej kulturze nie ma chyba postaci bardziej obłożonej tak silnym piętnem wiarołomstwa jak ten tajemniczy uczeń Jezusa, o którym nadal tak niewiele wiemy. W swojej najnowszej książce „Judasz. Biografia kulturowa” Peter Stanford, były wydawca brytyjskiej gazety „The Catholic Herald”, próbuje rozszyfrować zagadkę pochodzenia dwunastego apostoła i przekonań, które skierowały go ku haniebnej zdradzie Jezusa. Stanford nie usprawiedliwia Iskarioty, ale odrzuca jego miażdżące potępienie, które kształtowało się przez ostatnie dwa tysiące lat. Pisarz pragnie poznać prawdziwe motywy, jakie kierowały wyklętym apostołem. Przeprowadza niezwykle wnikliwe śledztwo oparte na zachowanych źródłach historycznych, w tym zarówno na ewangeliach synoptycznych, jak i na apokryfach, które Kościół uważa za nienatchnione. Niektóre z apokryfów ukazują bowiem zupełnie inny wizerunek Judasza, jako ucznia, który był szczególnie zasłużony dla boskiego planu zbawienia. Nie mógłby on bowiem zostać zrealizowany, gdyby dwunasty apostoł nie wydał pocałunkiem swojego Mistrza straży świątynnej. I to właśnie ten pocałunek jest dla większości z nas symbolem największej ludzkiej obłudy, choć został przecież przepowiedziany wcześniej przez Zbawiciela. Poprzez wnikliwą analizę lingwistyczną Peter Stanford dochodzi do wniosków, które mogą zaskoczyć nawet wytrawnych znawców Biblii. Autor odnajduje źródła naszych lęków przed Judaszem, którego miażdżąco potępiamy za sprzeniewierzenie się filozofii miłości głoszonej przez Jezusa z Nazaretu, i jednocześnie ostrzega, że niektóre wnioski w świetle analiz historycznych mogą być całkowicie błędne. Paweł Łepkowski
* * *
Aleksandra Wójcik, Maciej Zdziarski
Dobranoc, Auschwitz
Znak Horyzont
Świadectwa ocalonych
Gdy 27 stycznia 1945 r. żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej wyzwalali Auschwitz I oraz Auschwitz II-Birkenau, w niemieckich obozach koncentracyjnych znaleźli jedynie ok. 9 tys. skrajnie wycieńczonych więźniów – ponad 50 tys. wycofujący się hitlerowcy popędzili w stronę Dolnego Śląska (tego marszu śmierci wielu nie przeżyło), a wcześniej najsłabszych czy schorowanych po prostu mordowali. Odchodząc, wyburzyli krematoria i podpalili tzw. Kanadę II, kompleks baraków – magazynów z mieniem pozostałym po ofiarach eksterminacji. Oprawcy zacierali ślady swej zbrodni. Nie zdążyli. Wśród ocalałych więźniów znalazła się grupa dzieci – jednym z nich była 5-letnia wówczas Luda Boczarowa (o swych dramatycznych przeżyciach opowiada w opublikowanym przez nas fragmencie książki na s. 50). W „Dobranoc, Auschwitz” Aleksandra Wójcik i Maciej Zdziarski zamieścili także wspomnienia Józefa Paczyńskiego, rocznik 1920: „Więzień numer 121 – z pierwszego transportu, fryzjer komendanta Rudolfa Hössa. Na pytanie, czemu nie poderżnął mu gardła, będzie musiał odpowiadać przez całe życie”. To także opowieść o Marcelim Godlewskim, rocznik 1921, akowcu i egzekutorze Kedywu. Po wielu miesiącach przesłuchań trafił do obozu, skąd uciekł przy pierwszej okazji. Są tu też wspomnienia Karola Tendera, więźnia numer 100 430. Nigdy nie pogodzi się z tym, że można bezkarnie mówić o „polskich obozach zagłady” – ostatnio, mimo sędziwego wieku, wygrał proces z niemiecką stacją telewizyjną ZDF. I jeszcze Stefan Lipniak, rocznik 1924: za drutami obozu spędził 44 miesiące, całą młodość. To ostatni moment, by wysłuchać tych, którzy przeżyli Auschwitz. Ich pamięć jest bezcenna. Agnieszka Niemojewska
* * *
Henryk Mąka
Bałtyckie wraki Führera
Bellona
Wojna na Bałtyku
Henryk Mąka, pisarz, reportażysta i publicysta, specjalizujący się w tematyce morskiej i marynistycznej, o jednostkach pływających po wodach świata na przestrzeni dziejów wiedział wszystko. Opublikował ok. 5 tys. artykułów i ponad 60 książek na ten temat, w łącznym nakładzie 1,4 mln egzemplarzy (także w językach obcych i jako książki mówione – na kasetach, dla niewidomych, obecnie jako e-booki). Zmarł 26 września ub. roku w wieku 86 lat. Zdążył jeszcze przygotować do druku kolejną ze swych książek, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona. W „Bałtyckich wrakach Führera” przypomniał m.in. zagładę hitlerowskiej floty transportowej na Bałtyku na przełomie 1944 i 1945 roku. Pod względem liczby ofiar były to największe tragedie morskie w dziejach świata. Podjął też trud wyjaśnienia prawdziwych przyczyn i okoliczności tych zdarzeń. Autor przypomniał także i obszernie opisał najstraszniejszą tragedię morską II wojny, jaką było zatopienie na wodach Zatoki Lubeckiej statków i barek wypełnionych więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Jak podkreślał we wstępie, „powszechnie znana, wielokrotnie opisana w książkach i sfilmowana katastrofa brytyjskiego transatlantyku »Titanic« pochłonęła 1503 ofiary, lecz zatopienie statku »Wilhelm Gustloff« spowodowało ich trzykrotnie więcej, statku »Steuben« trzy i pół razy więcej, a wskutek tragedii statku »Goya« życie straciło aż 6800 [ludzi]”. Autor opisał też mało znaną historię jednostki „Bremerhaven”, która w czasie wojny została przekształcona przez Niemców w obóz jeniecki, a następnie w jedyny w III Rzeszy pływający obóz karny. Ostatnia książka Henryka Mąki jest niezwykle ważnym podsumowaniem jego wieloletnich badań. Agnieszka Niemojewska
* * *
Marek Łuszczyna
Mała zbrodnia
Znak Horyzont
Powojenne obozy
Marek Łuszczyna, choć pisze książki przesiąknięte historią i faktami, to jego reportaże historyczne coraz silniej osadzone są w dziennikarstwie śledczym. Wyspecjalizował się w podejmowaniu tematów trudnych, mało znanych czy wręcz wypieranych ze świadomości publicznej. Tak było w przypadku jego wcześniejszej książki, „Zimne. Polki, które nazwano zbrodniarkami” (PWN 2014), jeszcze bardziej widać to w przypadku „Małej zbrodni”. Już sam podtytuł polecanej publikacji – „Polskie obozy koncentracyjne” – wywoła falę krytyki (zwłaszcza wśród tych, którzy nawet nie zajrzą do książki). Na pewno ma szokować, przede wszystkim jednak zwrócić uwagę opinii publicznej na tragedię tysięcy ludzi, przemilczaną od lat. Tuż po zakończeniu II wojny światowej w poniemieckich obozach koncentracyjnych w nieludzkich warunkach pracowali i umierali Ślązacy, Niemcy, żołnierze wyklęci oraz więźniowie polityczni niewygodni dla nowej władzy. Mimo że sam autor skłania się, by nazywać te łagry „polskimi obozami koncentracyjnymi”, to trzeba zauważyć, że w jego reportażach wyraźnie widać, kto zarządzał przejętymi po hitlerowcach obozami – czerwonoarmiści (jak w przypadku Auschwitz, gdzie Rosjanie przetrzymywali jeńców niemieckich wywiezionych następnie transportami w głąb ZSRR), i komuniści, wśród których ważna była nie tyle narodowość, co ideologiczne zaangażowanie. To oni z sadystyczną zawziętością głodzili, poniżali i torturowali „wrogów władzy ludowej”, czyli złapanych przez UB akowców, ale też np. ludność cywilną Śląska. Łuszczyna nie tylko powołuje się na zachowane i dostępne archiwalia, ale oddaje też głos świadkom i ocalałym ofiarom tych zbrodni. To niewątpliwy walor tej książki. Agnieszka Niemojewska
* * *
Nancy Goldstone
Królowe rywalki. Katarzyna Medycejska i królowa Margot
Prószyński i S-ka
Królewski konflikt
Jeśli ktoś widział „Królową Margot” (1994 r.) i zachwycił się filmem Patrice’a Chereau, z niezapomnianymi rolami m.in. Isabelle Adjani (Małgorzata de Valois), Daniela Auteuila (Henryk Burbon, król Nawarry) czy Virny Lisi jako Katarzyny Medycejskiej, powinien sięgnąć po książkę Nancy Goldstone. To jednak, co w filmie zostało jedynie zasygnalizowane, czyli potęga i intrygi rodu Walezjuszy, Goldstone szczegółowo i ciekawie opisała. Sytuację geopolityczną XVI-wiecznej Francji pokazała z perspektywy dwóch kobiet: matki i córki. „Pochodząca z możnego florentyńskiego rodu Medyceuszy Katarzyna słynęła z makiawelicznej polityki i bezwzględnych ambicji. Dominowała na tronie Francji przez 30 lat, podczas których królestwo było rozdzierane przez starcia polityczne i religijne. Jej najmłodsza córka Małgorzata, powszechnie podziwiana jako jedna z najpiękniejszych kobiet Europy, była upartym, wolnym duchem i jedyną przeciwniczką, której matce nie udało się zastraszyć ani ujarzmić. Pod pretekstem pojednania Katarzyna zaaranżowała małżeństwo żarliwej katoliczki Małgorzaty i jej kuzyna Henryka z Nawarry, przywódcy stronnictwa protestantów”. Ślub, który obserwowały tłumy paryżan, odbył się 18 sierpnia 1572 r. pod katedrą Notre Dame (Henryk i jego protestancka świta odmówili uczestnictwa w ceremonii w murach katolickiej katedry). Małżeństwo miało podłoże czysto polityczne i było pretekstem dla niewyobrażalnej zbrodni: zaledwie pięć dni po ślubie królowa Katarzyna zainicjowała brutalną rzeź (znaną jako Noc św. Bartłomieja), „podczas której stracili życie wszyscy goście weselni pana młodego oraz przeszło pięć tysięcy protestantów w całej Francji. Małgorzata stanęła w obliczu przejmującej decyzji, od której zależał los całego królestwa”. Agnieszka Niemojewska
* * *
Nezar AlSayyad
Kair. Historie miasta
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Nieznane oblicza Kairu
Urbanistyczne oblicze miasta jest zapisem jego historii. Z takiego założenia wyszedł Nezar AlSayyad, który postanowił napisać o Kairze. Wyznaczył sobie 12 istotnych miejsc na mapie stolicy Egiptu i przez ich pryzmat opowiedział czytelnikom o jakże bogatej i burzliwej historii zarówno samego Kairu, jak i całego państwa. Jego urbanistyczno-kulturowa monografia obejmuje swym zasięgiem 25 wieków. Jak sam pisze: „przekształcenie małej osady na zachodnim brzegu Nilu w gigantyczną metropolię, jaką jest dziś, wiązało się z wysiłkiem wielu wyjątkowych postaci”, a tym samym autor skupia się na tych, którzy projektowali poszczególne budowle, oraz tych, którzy je finansowali. Jego książka to także historia geopolityki Egiptu na przestrzeni wieków. „Nezar AlSayyad zabiera nas w podróż po dwunastu najważniejszych miejscach w Kairze, który niegdyś był małą osadą w cieniu piramid w Gizie, a teraz jest największym miastem w Afryce. To wciągająca opowieść o różnych obliczach stolicy Egiptu, analiza jej architektury i formy urbanistycznej. To również opowieść o ludziach – podróżnikach i mieszkańcach. Obraz Kairu, jaki wyłania się z książki, jest niezwykle barwny i daleki od przedstawionego w standardowych przewodnikach turystycznych. Nawet czytelnik, który nigdy nie był w opisywanych miejscach, będzie miał wrażenie, że dobrze je zna”. Wartością dodaną publikacji są liczne zdjęcia (szkoda, że czarno-białe) oraz mapy pozwalające umiejscowić omawianą przez autora budowlę w urbanistycznej przestrzeni stolicy Egiptu. Rzecz niezwykle wnikliwie napisana, zarówno z geopolitycznego, jak i historycznego punktu widzenia. Agnieszka Niemojewska
* * *
Praca zbiorowa
Nowa historia Meksyku
PWN
Panorama dziejów Meksyku
Profesor Tadeusz Łepkowski, specjalizujący się m.in. w dziejach Ameryki Łacińskiej, w 1986 r. wydał monograficzną „Historię Meksyku”. 30 lat później do rąk polskich czytelników trafia książka o tej samej tematyce, ale przygotowana przez zespół meksykańskich naukowców i publicystów. Jak zapewnia wydawnictwo PWN, „autorami syntezy są meksykańscy historycy, od lat znani i cenieni w polskich ośrodkach naukowych. Pisząc o dziejach swojego państwa i narodu, prezentują meksykański punkt widzenia na historię tej części Ameryki, ale potrafią jednocześnie zachować godny uznania obiektywizm w formułowaniu ocen i sądów, wystrzegając się uproszczeń”. I rzeczywiście taką monografię otrzymujemy. Co nie mniej ważne, książka ukazała się pod auspicjami El Colegio de México. Ta powstała w 1940 r. placówka jest jedną z najbardziej prestiżowych i skupiających najwybitniejszych badaczy instytucji naukowych Meksyku w zakresie nauk społecznych i humanistyki. „Nowa historia Meksyku” to publikacja z pewnością skierowana do polskich wykładowców i studentów specjalizujących się w tej tematyce, ale także – dzięki panoramicznemu ujęciu dziejów tego regionu – może okazać się pasjonująca dla miłośników historii. Pokazuje bowiem Meksyk „od narodzin świata Majów i Azteków poprzez epokę kolonialną i uzyskanie niepodległości aż po współczesność, prezentując przy tym ewolucję meksykańskiej wspólnoty narodowej i analizę zmian warunków bytowania całych warstw i klas społecznych”. Autorzy starali się przedstawić specyfikę Meksyku jako kraju pogranicza kulturowego, podlegającego zarówno wpływom tradycji indiańskiej, jak i hiszpańskiej. Przeanalizowali także stosunki między państwem a Kościołem katolickim, partiami politycznymi i związkami zawodowymi. Agnieszka Niemojewska
* * *
Stefania Krzysztofowicz--Kozakowska
Sztuka w czasach PRL
BOSZ
Nie tylko socrealizm
Kiedy ktoś pyta nas o polską sztukę powojenną, a sprzed 1989 r., w pierwszej kolejności rzucamy hasło: „socrealizm”, mając na myśli siermiężną, utrwalającą władzę ludową i przewodnią rolę PZPR twórczość. Choć rzeczywiście, jak pisze autorka we wstępie, był to „dla sztuki i twórców okres wyjątkowo trudny i skomplikowany z powodu bezwzględnego podporządkowania wszystkich dziedzin kultury wszechobecnej polityce i agresywnej ideologizacji”, choć wielu artystów uległo tej ideologii bądź „flirtowało” z władzą, to warto wiedzieć, że w owych latach powstawały prace wybitne, a nawet konstytuowały się nowe wartościowe nurty w polskiej sztuce. Polecany album, zawierający reprodukcje najbardziej reprezentatywnych ówczesnych prac (pochodzących z prywatnych zbiorów artystów, kolekcjonerów i galerii), to „książka poświęcona fundamentalnym zagadnieniom sztuki polskiej okresu 1945–1989”. Została podzielona na kilkanaście rozdziałów poświęconych najważniejszym zjawiskom artystycznym oraz najbardziej znanym realizacjom, m.in. są to: sztuka okresu wojennego, architektura okresu socrealizmu, „krakowska szkoła grafiki”, „szkoła polskiego plakatu”, rzeźba pomnikowa, murale i neony, sztuka użytkowa i design, „polska szkoła tkaniny”. Stefania Krzysztofowicz-Kozakowska do każdego z tych rozdziałów napisała syntetyzujące wprowadzenia, objaśniające zarówno dany wycinek z dziejów polskiej sztuki, jak i prezentujące jej najważniejszych twórców. Ale obcowanie z tą publikacją to przede wszystkim szansa na poznanie (bądź przypomnienie sobie) najciekawszych prac polskich artystów tworzących w jakże trudnych czasach PRL. Agnieszka Niemojewska
Skomentuj