H.P. Lovecraft
„W górach szaleństwa”
i inne opowieści
Zysk i S-ka
Lovecraft kanoniczny
Marcin Niemojewski
***
Red. Wiesna Mond-Kozłowska
Maska. Zakrywanie i odkrywanie pomiędzy Wschodem i Zachodem
Słowo/obraz terytoria
Opowieści masek
Marcin Niemojewski
***
Rūta Vanagaitė, Efraim Zuroff
Nasi. Podróżując z wrogiem
Czarna Owca
Nasi sąsiedzi
|
W latach 1941–1944 na Litwie zamordowano ponad 90 procent z przeszło 200 tys. litewskich Żydów. Niemców aktywnie wspierali kolaboranci ze specjalnej litewskiej formacji wojskowej, a także okoliczni mieszkańcy. To były masowe egzekucje według list wcześniej przygotowanych przez Litwinów. Takie listy sporządzał m.in. dziadek autorki, Rūty Vanagaitė. Książka „Nasi. Podróżując z wrogiem” jest więc także osobistym rozliczeniem się z przeszłością. Na Litwie wojenne pogromy na Żydach do dziś pozostają tematem tabu. Wiadomo o co najmniej 5 tys. Litwinów, którzy brali udział w mordach, ale listę nazwisk, opracowaną przez Centrum Holokaustu w Izraelu, rząd litewski utajnił. Książka Rūty Vanagaitė ukazała się na Litwie w ubiegłym roku i wywołała tam medialną burzę, autorkę określono mianem zdrajczyni. Tym bardziej że w poszukiwaniu żyjących świadków zbrodni po kraju „podróżowała z wrogiem”, czyli Efraimem Zuroffem (ur. w 1948 r.), izraelskim historykiem zwanym „ostatnim łowcą nazistów” i… znienawidzonym na Litwie. Tą publikacją Rūta Vanagaitė chciała wywołać narodową dyskusję, a spotkał ją powszechny ostracyzm – nawet posądzenia o „pisanie na zamówienie Putina”. W tej nagonce na autorkę próbowano jednak zakrzyczeć bolesne fakty – w czasie wojny Litwini współuczestniczyli w mordowaniu swoich żydowskich sąsiadów i czerpali z tego niemałe korzyści. Gdy zgładzono 200 tys. Żydów, pozostało po nich 50 tys. domów i miliony „fantów” – okoliczni Litwini tworzyli specjalne listy rzeczy, które rozdzielali między sobą. Niewielu świadków zbrodni zgodziło się na rozmowy o masowych egzekucjach, ale ich świadectwa są wstrząsające. Agnieszka Niemojewska
***
Julia Navarro
W przyszłym roku w Jerozolimie
Albatros
Nierozwiązywalny konflikt
Julia Navarro, wielokrotnie nagradzana za swe książki hiszpańska pisarka, o jakże trudnej i krwawej ewolucji stosunków palestyńsko-izraelskich napisała powieść. „W przyszłym roku w Jerozolimie” to epicka opowieść o losach dwóch rodzin obejmująca swym zasięgiem wiek XX oraz współczesność. W tę sagę rodów Żyda Samuela Zukera i Palestyńczyka Ahmeda Ziada autorka wpisała dramatyczne wydarzenia z historii obu narodów i ich ojczyzn. Całość Navarro ujęła w ciekawą formę literacką: to w zasadzie dwugłos – dzieje Zukerów poznajemy dzięki wspomnieniom syna Samuela, Ezekiela, natomiast o tych samych zdarzeniach, ale widzianych oczami Palestyńczyków, opowiada Marian Miller, która z ramienia organizacji „Uchodźcy” przyjeżdża do Izraela, żeby przygotować raport na temat współczesnej rozbudowy osiedli mieszkaniowych dla Izraelczyków na terenach oficjalnie należących do Palestyńczyków. Trudno nie zauważyć, że sympatia Marian Miller leży po stronie tych drugich. Dlaczego? Tego dowiadujemy się pod koniec tej 800-stronicowej powieści. Historie obu rodów naprawdę wciągają, a autorce udało się stworzyć wielowymiarowe portrety głównych bohaterów oraz kolejnych pokoleń. Navarro nakreśliła wiarygodny obraz rodzących się przyjaźni między Palestyńczykami a pierwszymi żydowskimi osadnikami, a następnie nieuchronnych animozji w kolejnych latach, które doprowadziły do pierwszych krwawych konfliktów między sąsiadami. Politycy po obu stronach barykady wywołali wojnę, w efekcie której dawni przyjaciele zostali śmiertelnymi wrogami. Autorka rzuca światło na to, jak powstawało Państwo Izrael i jak głęboko zakorzenione są przyczyny obecnej wzajemnej niechęci obu narodów. Agnieszka Niemojewska
***
Marta Panas-Goworska, Andrzej Goworski
Grażdanin N.N. Życie codzienne w ZSRR
PWN
Człowiek radziecki
|
Ubiegłoroczna książka dziennikarsko-małżeńskiego duetu Goworskich, „Naukowcy spod czerwonej gwiazdy”, przedstawiająca kilkunastu uczonych ZSRR, ikony sowieckiej nauki – ich życie, dokonania, porażki i sposoby radzenia sobie z opresyjnym systemem – mogła się podobać. Ale „Grażdanin N.N. Życie codzienne w ZSRR” po prostu mnie zachwycił. Autorzy podzielili całość na rozdziały odpowiadające poszczególnym etapom ludzkiego życia – dzieciństwo, młodość, dojrzałość, staroś. Do tego każdy z nich poprzedzili krótkimi, acz bardzo trafionymi opowiadaniami, doskonale pokazującymi mentalność „człowieka radzieckiego”. W rozdziałach zaś odnajdziemy doskonałą reportersko-dziennikarską pracę: kiedy Goworscy piszą o kształtowaniu dziecięcej wrażliwości poprzez bajki nadawane w telewizji, to nie idą na łatwiznę i obszernie omawiają fenomen „Spokuszki”, czyli dobranocki, której głównymi bohaterami były dwie pacynki – prosiaczek Chriusza i zajączek Stiepaszka. Pokazali także, jak skuteczna w tamtych latach była sowiecka propaganda: zarówno na poziomie pionierskiego „Arteku”, jak i donieckich szachciorek (kobiet pracujących w kopalniach). Gdy zaś poruszają kwestię starości, to pokazują, jak zakłamany był system komunistyczny, który teoretycznie miał dbać o najsłabsze jednostki w społeczeństwie. Inwalidów (nawet bohaterów wojennych!), bezdomnych i zniedołężniałych starców upychano w pospiesznie tworzonych „domach opieki”, które często powstawały w odebranych zakonom monastyrach. W jeszcze gorszych warunkach przebywali na odwyku w psychiatrykach tzw. ałkasze, czyli radzieccy alkoholicy – Goworscy przy okazji pokazują także mechanizm rozpijania całego narodu. Lektura obowiązkowa. Agnieszka Niemojewska
***
Naval
Ostatnich gryzą psy
Bellona
GROM dla zuchwałych
|
O czym marzył chłopak z prowincji na początku lat 90., tuż po ustrojowej transformacji? Taki, który nie miał wykształcenia i „ustawionych” rodziców, a praca w fabryce w ogóle go „nie kręciła”? Chciał iść do wojska – najchętniej do komandosów. To bowiem była szansa, by się wyrwać za granicę (na misje) i „coś” w życiu osiągnąć. Właśnie jednym z takich chłopaków był wtedy autor: zanim został operatorem GROM – elitarnej jednostki wojskowej, której żołnierze biorą udział w najtrudniejszych misjach – był dekarzem, ślusarzem, spawaczem, kelnerem, a nawet drobnym przemytnikiem. W książce „Ostatnich gryzą psy” opisał całą tę drogę ku służbie – językiem prostym i często „mięsistym”, niczym z „Krolla” (1991 r.) Władysława Pasikowskiego. Dla mnie jednak najciekawsze okazały się początkowe rozdziały, gdzie Naval wspomina swoje dzieciństwo: to świadectwo ważne z historycznego punktu widzenia. Opisał lata 70. na polskiej prowincji – dzieciaki biegające po okolicy do późnego wieczora, wspinające się po pobliskich drzewach, ale też często ciężko pracujące (autor pierwszą „wypłatę” dostał w wieku czterech lat – za pracę przy truskawkach cioci) – to ich hartowało. Naval ze szczegółami opowiedział o swojej zasadniczej służbie wojskowej w Lublińcu i morderczych treningach, dzięki którym przeszedł ostrą selekcję do jednostki GROM, gdzie służył przez 14 lat. W kolejnych rozdziałach „Ostatnich gryzą psy” dowodzi, że życie chłopaka z prowincji „wcale nie musi być nudne, wystarczy mieć cel i do niego dobry plan”. Za swoją służbę był wielokrotnie odznaczany, w tym m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego (przyznawanym za czyn wybitnego męstwa połączony z narażeniem życia) i Złotą Odznaką GROM. Agnieszka Niemojewska
***
Charlotte Krüger
Mój dziadek fałszerz
Prószyński i S-ka
Bolesna prawda
|
W dzisiejszym niemieckim społeczeństwie zapewne nie brakuje potomków zbrodniarzy wojennych. Nieliczni jednak chcą poznawać prawdę o swych dziadkach. Charlotte Krüger (rocznik 1979) postanowiła zmierzyć się z demonami przeszłości. Kiedy była dzieckiem, uważała dziadka za dobrotliwego starszego pana, który kolekcjonuje znaczki pocztowe. Dopiero po jego śmierci (a zmarł nie niepokojony przez nikogo w 1989 r. w Hamburgu) Charlotte Krüger dowiedziała się, że życie jej ukochanego „Opy” miało także mroczną stronę. SS-Sturmbannführer Bernhard Krüger kierował warsztatem fałszerskim założonym w połowie 1942 r. w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen i działającym niemal do końca wojny (obóz wyzwolono 22 kwietnia 1945 r.). Pracowali w nim żydowscy więźniowie, którzy mieli za zadanie podrabianie brytyjskich funtów. Akcja przeszła do historii pod nazwą Operacja Bernhard (od imienia Krügera) i stanowiła bez wątpienia największe tego rodzaju przedsięwzięcie w historii. W sumie przygotowano doskonałej jakości fałszywki o łącznej ówczesnej wartości blisko 135 mln funtów – miały zdestabilizować brytyjską gospodarkę. Czy Bernhard Krüger starał się chronić swoich „pracowników”, czy też z zimną krwią wysyłał ich na śmierć? W toku pasjonującego śledztwa, podczas którego autorka spotykała się z naocznymi świadkami i przeszukiwała archiwa, Charlotte Krüger zrekonstruowała podwójne życie swojego dziadka, by znaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania. Tu warto jeszcze dodać, że na kanwie historii Operacji Bernhard w 2007 r. powstał austriacko-niemiecki film „Fałszerze”, który otrzymał Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. Dorota Nowacka
***
Michał Wójcik
Zofia Posmysz. Królestwo za mgłą
Znak
Świadectwo ocalałej
|
Kiedy ma się niespełna 19 lat, chce się żyć pełnią szczęścia, marzy się o wielkiej miłości. Zofia Posmysz była właśnie w tym wieku, gdy niemieccy okupanci odebrali jej młodość. Z końcem maja 1942 r. trafiła do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Wytatuowano jej numer 7566. Przeżyła. Jakim cudem? O tym, a także o warunkach i stosunkach międzyludzkich panujących w obozie ze szczegółami opowiedziała w wywiadzie-rzece Michałowi Wójcikowi. To wyjątkowe świadectwo – kobiety spełnionej (po wojnie była dziennikarką Polskiego Radia, autorką słuchowiska „W Jezioranach”. Swoje obozowe doświadczenie zamieniła w literaturę najwyższej próby: jej szokującą „Pasażerkę” sfilmował Andrzej Munk). Miała szczęście – choć sama nazywa to „ręką Pana Boga” – udało jej się przetrwać obozowe piekło. Tak to wspomina: „Żeby przeżyć, trzeba przestrzegać reguł obozowej gry. Nie można dać się uderzyć – bo nie przestaną bić. Trzeba wyglądać w miarę zdrowo – inaczej wezmą na rewir. I przede wszystkim należy wiedzieć, jak rozmawiać z oprawcami. Bo nawet kat ma słabości. A ofiara nie zawsze jest bezbronna. (…)Trzeba było nauczyć się pewnych rzeczy nie dostrzegać. Na tym polegała forma samoobrony. Taktyka przetrwania. Należało ograniczyć współczucie. Z drugiej strony, trzeba było mieć jakieś inne źródło energii. Siły potrzebnej do przetrwania. Mnie ją dawała wiara, że tutaj nie umrę”. Przeżyła nie tylko Auschwitz, ale też Ravensbrück i Neustadt-Glewe, eksperymenty medyczne i marsz śmierci. Po wojnie właściwie uciekła z Krakowa do Warszawy – dusiła się w pięknej, niezniszczonej dawnej stolicy, wolała zamieszkać w tej zburzonej i spalonej, równie zrujnowanej jak ona sama. I rozkwitła, tak jak i Warszawa Dorota Nowacka
***
Jarosław Wróblewski
Gryf. Pałacyk Michla, Żytnia, Wola
Fronda
Hołd dla bohatera
|
Janusz „Gryf” Brochwicz-Lewiński zmarł 5 stycznia tego roku. Jarosław Wróblewski właśnie skończył pisać jego biografię. Ponad 96-letnie życie „Gryfa” obfitowało w wydarzenia godne miana bohatera. Urodził się w 1920 r. w Wołkowysku niedaleko Grodna. Od dziecka wojskowość go fascynowała i dlatego zaraz po maturze wstąpił do szkoły podchorążych. Po napaści ZSRR na Polskę jeszcze w 1939 r. został aresztowany przez bolszewików. Szczęśliwie udało mu się uciec z niewoli. Był partyzantem „Zapory”, a do szkolenia żołnierzy z „Parasola” powołał go gen. Emil Fieldorf. Ciężko ranny podczas powstańczych walk na Woli trafił do obozu jenieckiego w Murnau. Z polecenia gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego zacignął się do 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Tak znalazł się w wojsku w Wielkiej Brytanii. Po wojnie służył w gwardii przybocznej Jerzego VI, a następnie jako oficer wywiadu brytyjskiego i Armii Renu brał udział w operacjach m.in. na terenie Niemiec i Palestyny. W 2002 r., gdy miał 82 lata, wrócił na stałe do Polski. Prezydent Lech Kaczyński awansował go do stopnia generała brygady. W latach 2009–2014 był członkiem Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari, a w 2014 r. zasiadł w Komitecie Honorowym Fundacji „Łączka”. 11 listopada 2015 r. Prezydent Andrzej Duda odznaczył go Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za „wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność na rzecz środowisk kombatanckich, za pielęgnowanie pamięci o najnowszej historii”. Niewątpliwym walorem polecanej publikacji jest sposób jej wydania: wspomnienia „Gryfa” przepleciono mnóstwem zdjęć, fragmentami kronik i reprodukcjami ważnych dokumentów. Dorota Nowacka
Skomentuj