A. Scott Berg
Geniusz
Czwarta Strona
Geniusz i jego biograf
|
Biografia, uchodząca w potocznym odbiorze za popularny, ale najmniej wyrafinowany gatunek literatury faktu, pod piórem mistrza narracji potrafi urosnąć do rangi lektury magicznej. Z udokumentowanych wydarzeń, wiarygodnych relacji i odważnych, lecz rzetelnych szkiców psychologicznych wybitni biografowie potrafią skomponować opowieść równie zajmującą jak wytrawna fikcja literacka. Berg, za opowieść o życiu Charlesa Lindbergha nagrodzony Pulitzerem, ma ten dar. Dar, który ujawnił się już w pierwszej książce Berga, wydanej w 1978 r. – a był to właśnie „Geniusz”. Bohater debiutanckiej pracy Berga zaintrygować może polskich czytelników zapewne w równym stopniu, jak zaintrygował niegdyś odbiorców amerykańskich. Maxwell Evarts Perkins nie był i wciąż nie jest postacią znaną. I nic dziwnego. O ile bowiem nazwiska wybitnych pisarzy stają się powszechnie rozpoznawalnym sygnałem literackiej jakości i obrastają w znaczenia, o tyle na nazwiska redaktorów ich dzieł czytelnicy na ogół nie zwracają uwagi, nawet jeśli chodzi o tych przedstawicieli tej profesji, którzy cieszą się zasłużonym prestiżem w środowisku branżowym. Ale Max Perkins nie był tylko jednym z wybitnych redaktorów. Jego biografia to portret „najbardziej szanowanego i najbardziej wpływowego redaktora w Stanach Zjednoczonych”, który, jak dalej pisze Berg, „przyczynił się do zrewolucjonizowania literatury amerykańskiej”. Niepozorny, wieloletni pracownik renomowanej oficyny wydawniczej Charles Scribner’s Sons wypromował i wspierał w karierze pisarskiej takich twórców jak Francis Scott Fitzgerald, Ernest Hemingway, Thomas Wolfe, J.P. Marquand, Sherwood Anderson czy James Jones. Gdy instynkt zawodowy podpowiadał mu, że ma do czynienia z niezwykłym talentem literackim, był gotów podjąć walkę i ze swoimi przełożonymi, i z utrwalonymi gustami czytelników, by zaprezentować światu kolejnego kandydata na wielkiego – jego zdaniem – pisarza. Tę „postać z cienia” Berg przedstawia wielowymiarowo, z pasją, można by rzec, z emocjonalnym zaangażowaniem, a przy tym z rozmachem i w stylu powieściowej sagi. I na taką miarę kreśli przy okazji panoramę amerykańskiego życia literackiego w najistotniejszych dla jego rozwoju dekadach minionego stulecia. Tę książkę warto przeczytać i dla jej bohatera, i dla jej autora. Marcin Niemojewski
***
Urszula Świderska-Włodarczyk
Homo nobilis. Wzorzec szlachcica w Rzeczypospolitej
XVI i XVII w.
PWN
Jegomość szlachcic
|
Szlachcic polski, jako figura z wyobrażeń zbiorowych, pozostaje w rodzimej kulturze istotnym wzorcem osobowym i punktem odniesienia dla modeli naszej tożsamości. Wyidealizowanego wizerunku reprezentanta stanu szlacheckiego, ukształtowanego w kanonicznych dziełach literatury polskiej XIX w., nie zdołały wykorzenić z polskiej świadomości ani wyczerpujące weryfikacje naukowe, przedstawiające prawdziwe dzieje tej warstwy, ani zrodzone w bliższej lub dalszej przeszłości negatywne stereotypy. W Polsce początku XXI stulecia rycerz Rzeczypospolitej ma się więc wciąż znakomicie w roli symbolu cnót kardynalnych. Ale czy taki obraz szlachcica wykreowali dopiero jego potomni, czy też ma on swoje źródło w epoce mu współczesnej? Odpowiedzi na to pytanie szuka autorka książki. Analizując tę część piśmiennictwa staropolskiego, której treścią i celem było wskazywanie wzorców moralnych, badaczka rekonstruuje spektrum oczekiwań, jakie miało społeczeństwo doby szlacheckiej wobec jego uprzywilejowanych przedstawicieli. Ukazuje dobitnie, że wysoka pozycja w hierarchii społecznej miała równie wysoką cenę, bo ojczyzna, przemawiająca głosem pisarzy politycznych i religijnych, wymagała od szlachcica, by był zarazem: „(…) efektywnym zarządcą folwarku, profesjonalnym urzędnikiem i dyplomatą, skutecznym działaczem politycznym na arenie sejmikowej i sejmowej, żołnierzem gotowym w każdej chwili do walki, a do tego jeszcze dworzaninem z krwi i kości”. Co było, rzecz jasna, postulatem niewykonalnym. Ta wyrażona na wstępie konstatacja otwiera jeden z najciekawszych wątków pracy, regularnie powracający: rozważania na temat rozbieżności między dominującym dzisiaj, zmitologizowanym wyobrażeniem szlachcica a jego „typem idealnym” postulowanym w staropolskim świecie szlacheckim. Z przedstawionej tu interpretacji uwarunkowań genealogicznych, osobowościowych, profesjonalnych i społecznych tego wzorca – które składają się na wywód spójny i bardzo zajmujący – wolno bowiem wywnioskować, że wzorcowi temu nie odpowiada ani niepokorna i awanturnicza natura Kmicica, ani irracjonalny imperatyw honoru Wołodyjowskiego. Nasi antenaci wyobrażali sobie szlachcica zgoła inaczej, w ujęciu bardziej złożonym, pełnym niuansów i sprzeczności. I równocześnie bardziej współczesnym, niż skłonni bylibyśmy przypuszczać. Marcin Niemojewski
***
Lidia Sadkowska-Mokkas
Warszawa Skamandrytów
Bellona
Między miastem a wierszem
|
Bez Skamandrytów nie byłoby przedwojennej Warszawy. A na pewno byłaby inna, mniej malownicza, uboższa. Czy mówiąc to samo, ale tym razem słowami autorki: „Jedno jest pewne: w literaturze polskiej nigdy nie było tak »pięknej plejady«, a w Warszawie tak silnie związanej z miastem grupy poetyckiej”. Zgodnie z tą konstatacją, książka Lidii Sadkowskiej-Mokkas, dziennikarki i licencjonowanej przewodniczki po Warszawie, opowiada i o ludziach, i o miejscach. A precyzyjniej: o wyjątkowych, niemal magicznych relacjach, jakie połączyły twórców jednej z najważniejszych grup w dziejach XX-wiecznej literatury polskiej i miasto, które przekształcało się właśnie w rozkwitającą metropolię o zachodnich ambicjach. Tuwima, Słonimskiego, Lechonia, Wierzyńskiego i Iwaszkiewicza przedstawia nam więc autorka nie w pełnej panoramie ich losów, ale wpisanych w konkretny krajobraz miejski, uchwyconych w tym fragmencie ich biografii, w którym formowała się ich ranga artystyczna, ale i szczególna rola animatorów życia kulturalnego i towarzyskiego odzyskanej stolicy. Czytelnik podgląda piątkę Skamandrytów w kawiarence „Pod Pikadorem”, w „Ziemiańskiej”, w trakcie wydarzeń istotnych globalnie i lokalnie, w końcu, jak brzmi nazwa jednego z rozdziałów: „na ulicy i w przestrzeni prywatnej”. W tle akademicko wnikliwej, a czasem aforystycznej opowieści o zawodowych, sercowych, a nawet politycznych perypetiach poetów nieustannie powraca Warszawa. I mimo zapewnień autorki, że miasto stanowi tu tylko scenografię, że nie ono jest przedmiotem opisu, przedwojenne i w mniejszym stopniu powojenne oblicze Paryża Północy przekrada się nierzadko na plan pierwszy, kusi mozaiką adresów, lokali, instytucji, dzielnic lepszych i gorszych, zatrzymaną w tekstach Skamandrytów atmosferą. Jakby dawno temu przeżyte emocje bohaterów udzielały się jakimś mistycznym sposobem samej snującej tę opowieść. Wybrana przez nią eseistyczna formuła sprzyja zresztą takim interludiom, a do tego bezkonfliktowo mieści w sobie publicystyczną relację, pogłębioną analizę, anegdotę i solidnie zagęszczoną cytatami ze źródeł narrację biograficzną. Całość uzupełnia kalendarium i szczegółowy katalog miejsc powiązanych z losami Skamandrytów. I to jest jeszcze jeden powód, by sięgnąć po tę pozycję. Marcin Niemojewski
***
Magdalena Niedźwiedzka
Maria Skłodowska--Curie
Prószyński i S-ka
Namiętności noblistki
|
Wybitna uczona, jedyna, która została dwukrotnie – w dziedzinie fizyki oraz chemii – nagrodzona Nagrodą Nobla, targana namiętnościami? A jednak taki obraz Marii Skłodowskiej-Curie przynosi film Marie Noelle, z Karoliną Gruszką w tytułowej roli. I nie przypadkiem na okładce książki Magdaleny Niedźwiedzkiej widnieje nie sama uczona, tylko grająca ją aktorka. Osią opowieści jest bowiem romans noblistki z żonatym Paulem Langevinem, co prowadzi do skandalu obyczajowego. Rzecz rozpoczyna się 30 października 1911 r. na konferencji naukowej w Brukseli, ale próżno tu szukać błyskotliwych rozważań wybitnych uczonych. Autorka skupia się na ich postawie wobec jedynej kobiety w ich towarzystwie – starają się umniejszyć naukowe osiągnięcia Skłodowskiej-Curie, widzą w niej jedynie niezwykłej urody kobietę. Tego dnia Maria dostaje wiadomość o przyznaniu jej drugiego Nobla, wtedy też w prasie pojawiają się oskarżenia o uwiedzenie męża i ojca czwórki dzieci. Zamiast więc uczonej ze spiżu otrzymujemy obraz rozchwianej emocjonalnie kokietki, targanej namiętnościami, gotowej rzucić wszystko dla ukochanego mężczyzny, a jednocześnie będącej nieustannie na skraju załamania nerwowego. Nie wiem, jak w filmie, ale w książce znajduje to uzasadnienie – w licznych retrospekcjach z traumatycznych przeżyć w dzieciństwie (śmierć matki) i młodości (nieszczęśliwa miłość, studia na Sorbonie). Fascynująca biografia wybitnej uczonej stała się dla Niedźwieckiej punktem wyjścia do napisania wciągającej powieść obyczajowej, do stworzenia portretu kobiety ambitnej, zdeterminowanej, oddanej nauce i spragnionej miłości – a wszystko to na tle niełatwej sytuacji kobiety na początku XX w. Agnieszka Niemojewska
***
Daisy Goodwin
Wiktoria
Marginesy
Nastolatka na tronie
|
Cieszący się powodzeniem serial „Wiktoria” (ruszyły prace nad 2. sezonem) to produkcja brytyjskiej stacji ITV skupiająca się na początkowych latach panowania królowej Wiktorii. Za scenariusz odpowiada Daisy Goodwin, która napisała także jego powieściową wersję. W książce autorka położyła nacisk na połączenie romansu i powieści historycznej ze świetnie zarysowanym tłem epoki. Skupiła się jednak na emocjach, jakie towarzyszą dorastającym dziewczętom, i – jak sądzę – głównie do takich czytelniczek adresowała swą powieść. Trzeba jednak dodać, że „Wiktoria” napisana została z narracyjną werwą i literackim polotem. Oto w „1837 r. 18-letnia Aleksandryna Wiktoria obejmuje panowanie. W ciągu zaledwie kilku dni zostaje przedstawiona parlamentowi i przeniesiona do pałacu Buckingham. Trafia w wir dworskich intryg, polityki, zdrad, miłostek i płomiennych romansów. Czy młoda królowa sprosta pokładanym w niej oczekiwaniom? Czy stanie się marionetką w rękach doradców? I czy uda jej się mądrze rządzić targaną konfliktami Wielką Brytanią? Matka Wiktorii oraz sir John Conroy pragną, by królowa poślubiła kuzyna, księcia Alberta. Ona jednak nie zamierza się z nikim wiązać. Wyjątek mogłaby uczynić jedynie dla lorda Melbourne, imponująco mądrego premiera rządu. Tylko on wierzy, że Wiktoria stanie się kiedyś wybitną monarchinią” – zapewnia polski wydawca. Kiedy jednak czyta się tę powieść, warto pamiętać, że brytyjska królowa – nawet jako nastolatka – niechętnie okazywała uczucia, w książce Goodwin znajdziemy natomiast rozemocjonowaną młodą kobietę zakochaną w dojrzałym mężczyźnie, która czuje się zmuszana do poślubienia kuzyna… Agnieszka Niemojewska
***
Grzegorz Rogowski
Skazane na zapomnienie. Polskie aktorki filmowe na emigracji
Muza
Zapomniane gwiazdy
|
Tytuł najnowszej książki Rogowskiego może być nieco mylący, autor bowiem nie ogranicza się jedynie do przedstawienia czytelnikowi wojennych i powojennych losów aktorek dwudziestolecia. Pierwszych kilkadziesiąt stron poświęca na prezentację świata filmu w II Rzeczypospolitej. W rozdziale „Hollywood nad Wisłą” ciekawie pisze o gwałtownym rozkwicie polskiej kinematografii, niezwykłej popularności największych gwiazd ekranu, przede wszystkim zaś o tętniącej życiem towarzyskim Warszawie – z rosnącą liczbą kin, teatrów, kawiarni, dancingów, kabaretów i rewii. Wszystko skończyło się wraz z wybuchem wojny. W 2015 r. Grzegorz Rogowski podjął się niebywałego zadania: w poszukiwaniu śladów życia bohaterek przemierzył ponad 12 tys. km, odwiedzając Nowy Jork, Rochester, San Francisco i San Jose. Dotarł do rodzin aktorek, spisał ich wspomnienia i zebrał bezcenne zdjęcia dokumentujące prywatne życie gwiazd polskiego ekranu – tych „skazanych na zapomnienie”. W książce mamy więc portrety siedmiu niezwykłych kobiet: Zofii Nakonecznej (niestety, zaginęły wszystkie filmy z jej udziałem), Nory Ney (zagrała m.in. „Głosie pustyni”, zmarła w 2003 r. w Encinitas w Kalifornii), Renaty Radojewskiej (wystąpiła m.in. w „Niedorajdzie”, zmarła w 1985 r. Nowym Jorku), Jadwigi Smosarskiej (królowej przedwojennego kina polskiego), a także Janiny Wilczówny, Tamary Wiszniewskiej i Leny Żelichowskiej. Zaproszony przez autora do współpracy filmograf Michał Pieńkowski w końcowej części książki opowiada o dorobku polskiego kina międzywojennego, pracach nad jego dokumentacją i cyfryzacją ocalałych taśm filmowych. Bardzo polecam. Agnieszka Niemojewska
***
Peter Ackroyd
Alfred Hitchcock
Zysk i S-ka
Mistrz filmów grozy
|
Nie byłoby „Okna na podwórze”, „Ptaków” czy „Psychozy” – dziś klasyki światowego kina – bez filmowego geniuszu Alfreda Hitchcocka. Jeśli zastanawiacie się, skąd tyle grozy w reżyserowanych przez Hitchcocka filmach, koniecznie sięgnijcie po jego biografię napisaną przez Petera Ackroyda. W książce co prawda przewijają się wielkie gwiazdy kina, jak Grace Kelly, James Stewart, Cary Grant czy Tippi Hedren, występujące w jego kolejnych filmach (poznajemy też kulisy ich powstawania), wszystko to jednak przywoływane jest po to, by lepiej poznać i zrozumieć złożoną osobowość Hitchcocka. W ciągu ponad pięćdziesięciu lat nakręcił ponad 50 filmów, z których wiele portretuje psychotycznych morderców. Ackroyd – w poszukiwaniu prawdy o Hitchcocku – sięga do wczesnego dzieciństwa reżysera: „Jego strach przed życiem mogła zmniejszyć tylko wyobraźnia. (…) Dziecięce trwogi i obsesje pozostały z nim aż do końca. Pod pewnymi względami na zawsze pozostał dzieckiem. To, jak pochłaniała go akcja filmów, jak wyobrażał sobie sekwencję potężnych scen, ma swoje paralele w fantazjach ataku i osobistej katastrofy, którymi obsesyjnie się karmił, i stanowi niebagatelną część opowieści o nim”. Tyle o wyobraźni – a realizacja? Hitchcock pracował szybko, wszystko jednak miał wcześniej perfekcyjnie przemyślane, jakby każdy kadr – łącznie ze światłocieniami – miał rozrysowany w głowie. Aktorzy zaś musieli się mu bezwzględnie podporządkować, mimo że był apodyktyczny, a nierzadko krytyczny, stwierdził nawet, że „aktorów trzeba traktować jak bydło”. Czy oznacza to jednak, że był potworem? Obszerną odpowiedź odnajdziecie w książce Ackroyda. Agnieszka Niemojewska
***
Sławomir Leśniewski
Potop. Czas hańby i sławy 1655–1660
Wydawnictwo Literackie
Krwawe gry o tron
|
Władysław IV Waza zmarł 20 maja 1648 r. Nikt wtedy nie przypuszczał, że w ciągu kilku lat Rzeczypospolitej przyjdzie się zmierzyć z powstaniem Chmielnickiego, kozacko-tatarską nawałnicą, wielkim najazdem cara Aleksego, inwazją Szwedów, buntem Radziwiłłów i napadem okrutnych wojsk siedmiogrodzkich. Potop szwedzki i wymienione wyżej wydarzenia to jeden z najbardziej krwawych okresów w historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Znamy go z „Trylogii” Henryka Sienkiewicza i filmów powstałych na jej podstawie, a wyreżyserowanych przez Jerzego Hoffmana. Ponieważ owe filmy nieustannie są powtarzane w telewizji, a po powieści Sienkiewicza sięgają kolejne pokolenia, wśród Polaków pokutuje nie do końca prawdziwy, a w każdym razie niepełny obraz tamtych lat. Sławomir Leśniewski, specjalizujący się w publikacjach popularno-naukowych, opisał ten pasjonujący okres historii Polski od nowa, ze swadą i rozmachem, bazując na faktach i kreśląc wyraziste sylwetki uczestników dramatu – od młodszego brata zmarłego Władysława, króla Jana Kazimierza Wazy, zwanego Initium Calamitatis Regni (Początek Klęski Królestwa), którego wybujałe ambicje i konflikty z rodzimymi magnatami ściągnęły na Rzeczpospolitą szwedzką nawałnicę, przez Hieronima Radziejowskiego, który – wygnany przez króla – wrócił ze Szwedami, aż po bohaterów tego okresu: Stefana Czarnieckiego czy Gabriela Wojniłłowicza (sienkiewiczowskiego Kmicica). Leśniewski, powołując się na zachowaną korespondencję i inne archiwalia, łagodnie ocenia postawę księcia Janusza Radziwiłła, a nawet rozważa ewentualne korzyści, jakie mogłyby wyniknąć z wygranej Karola Gustawa. Agnieszka Niemojewska
***
Piotr Świątkowski
Polakom i psom wstęp wzbroniony. Niemiecka okupacja w Kraju Warty
Rebis
Kraj Warty w III Rzeszy
|
Jak słusznie podkreśla wydawca, „w większości książek związanych z okupacją niemiecką autorzy przedstawiają życie codzienne Polaków w Generalnym Gubernatorstwie”. Piotr Świątkowski, dziennikarz Radia Merkury, w 20 reportażach historycznych zebranych w jeden tom nakreślił obraz niemieckiej okupacji w Kraju Warty (polskie ziemie zachodnie nazywane tak od 29 stycznia 1940 r., a włączone do III Rzeszy dekretem Hitlera już w październiku 1939 r.). Świątkowski wykonał tytaniczną pracę – zbierał relacje świadków zbrodni i skonfrontował je z dostępnymi dokumentami oraz opiniami historyków. Spotkał się m.in. z Polakiem, który pomagał Niemcom mordować Żydów w obozie w Chełmnie nad Nerem. Obalił mit doktora–truciciela Franciszka Witaszka (chodzi o lekarza, który był w czasie okupacji członkiem Związku Odwetu, i który m.in. ratował mieszkańców wielkopolskich wiosek, pozorując epidemię tyfusu w regionie). Osobny rozdział poświęcił dzieciom, które odebrano polskim rodzinom, by poddać je pełnej germanizacji. Ponadto: „wysłuchuje volksdeutscha, który nie czuje się winny; jedzie do niewielkiej wioski nad Prosną szukać ostatniego żyjącego świadka śmierci Żydów. W historiach tych przewija się też i spina książkę swoistą klamrą postać prof. Edwarda Serwańskiego, działacza konspiracyjnej niepodległościowej organizacji Ojczyzna, który za swoją niezłomną postawę był więziony we Wronkach, a później inwigilowany do 1989 r. przez SB” – zresztą od dokonań Serwańskiego książka się rozpoczyna. To niezwykle ważna publikacja, Świątkowski bowiem wypełnia białe plamy nieodległej historii. Agnieszka Niemojewska
***
Katherine Zoeof
Sekretne życie arabskich kobiet
Wydawnictwo Poznańskie
Uniform zamiast burki
|
Mimo że w ostatnich latach temat praw muzułmanek w świecie arabskim przewija się w wielu mediach, to tak naprawdę wiemy niewiele. Na Zachodzie jedynie na potrzeby bieżącej polityki albo podkreśla się kwestię przymusu noszenia burek i hidżabów, albo niewolniczą zależność kobiet od mężczyzn. Ma to świadczyć o głębokim ubezwłasnowolnieniu muzułmanek – oczywiście, z punktu widzenia wartości obowiązujących w Europie. Jest to jednak obraz niepełny, czego dowodzi choćby książka Katherine Zoeof. Autorka, amerykańska dziennikarka, przez wiele lat mieszkała w Syrii i Libanie. W swojej książce opisuje postępującą emancypację muzułmanek, które dzięki swojemu uporowi i woli walki osiągają upragnioną wolność w życiu i pracy. Zoeof pokazuje jednak, że różnice kulturowe i prawne między chociażby Arabią Saudyjską a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi są większe, niż się nam wydaje. Dorosłe Saudyjki „nie mogą pracować, uczyć się i podróżować bez zgody opiekunów płci męskiej. Ich zeznania w sądzie oficjalnie liczą się tylko w połowie, ważniejsze są zeznania mężczyzn”, a to tylko „wierzchołek góry lodowej”. Ale szansą na wolność dla młodych muzułmanek okazały się np. prężnie rozwijające się emirackie linie lotnicze. Praca w charakterze stewardesy to spełnienie ich marzeń: „Wiele młodych Arabek pracujących w Zatoce nie ukrywa, iż podoba im się ten status pionierek, wzorów do naśladowania dla przyjaciółek i młodszych krewnych”. Warto jednak podkreślić, że owe pionierki nierzadko spotykają się z ostracyzmem ze strony rodziny, nawet kobiet. Agnieszka Niemojewska
***
Federico Mastrogiovanni
Żywi czy martwi? Porwania ludzi w Meksyku jako narzędzie terroru
Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego
Przemoc w Meksyku
|
Federico Mastrogiovanni, włoski dziennikarz od lat mieszkający w Meksyku, opublikował niezmiernie ważną książkę, która właśnie ukazała się w Polsce. „Żywi czy martwi?” to efekt wieloletniego dziennikarskiego śledztwa ujawniającego przerażający proceder. Ponad dwadzieścia tysięcy osób w Meksyku uznaje się dziś za zaginione: „Ni żywi, ni martwi, bez tożsamości, bez ochrony prawnej, bez nadziei na odnalezienie. Ofiary zaginięć, w które uwikłany jest aparat władzy”. Autor nie tylko przedstawia problem, ale też szuka przyczyn zjawiska i łączy pozornie niezwiązane ze sobą fakty. To wszystko pozwala mu odkryć przerażającą prawdę – wymuszone zaginięcia to narzędzie terroru państwa, z którego zyski czerpią zarówno przestępczość zorganizowana, jak i międzynarodowe koncerny. Na podstawie rozległych badań w terenie, rozmów z ocalałymi ofiarami uprowadzeń i rodzinami zaginionych, wywiadów z politologami, działaczami i funkcjonariuszami państwowymi Federico Mastrogiovanni kreśli ponurą panoramę współczesnego Meksyku. Poznajemy historie pojedynczych osób, a każda z nich dotyka innego problemu – zaginięć nielegalnych imigrantów, przypadkowych zaginięć niewinnych ludzi w trakcie operacji policyjnych, walk między grupami przestępczymi czy chęci kontrolowania terenów bogatych w zasoby naturalne. Taki rodzaj terroru, stosowany wobec własnego społeczeństwa, nie jest zjawiskiem nowym – charakteryzuje wszystkie dyktatury. Ale dzięki Mastrogiovanniemu poznajemy mechanizmy, jakie nim rządzą, oraz najbardziej prawdopodobne powody do dziś niewyjaśnionych „zaginięć” tysięcy Meksykanów. Agnieszka Niemojewska
Skomentuj