Andrzej Mencwel
Toast na progu
Wydawnictwo Literackie
W jednym z sierpniowych wydań internetowej edycji pisma „The Guardian” znaleźć można wypowiedź Rebecki Solnit, amerykańskiej pisarki i działaczki społecznej, na temat kondycji współczesnego eseju. Autorka cenionych przykładów tej formy stwierdza z przekonaniem, że gatunek, niedawno jeszcze pełniący na mapie literackiej rolę dekoracyjną, w obliczu narastających w ostatnich latach kryzysów politycznych i kulturowych odzyskuje swą wagę, moc oddziaływania na odbiorców i wkracza w złoty wiek.
Najnowsza książka Andrzeja Mencwela, kolejna, w której historyk literatury i kultury sięga po refleksję eseistyczną, nie opisuje globalnych kryzysów, żywi się treścią rodzimą, lokalną, domową. A mimo to, a może właśnie dlatego już po kilku stronach angażuje czytelnika intelektualnie i emocjonalnie z siłą ustnego zwierzenia i dowodzi, że uprawianie eseistyki nie wymaga poddania się publicystycznej doraźności. Ten tom przynosi przekaz istotny w zupełnie innej aranżacji myśli. Wyrasta z zapisu doświadczenia osobistego, by rozwinąć się w studium nieuchronnego zmierzchu polskiej kultury ludowej, fundamentalnego składnika naszej tożsamości. Nie oznacza to jednak, że wątek indywidualny stanowi jedynie pretekst do właściwych analiz akademickich. Wprost przeciwnie.
To jest przede wszystkich opowieść o ludziach, o rolnikach z kurpiowskiej wsi, która przez długie lata była też letnim domem autora i jego rodziny, o ich codzienności i odświętności, o prawdziwych perypetiach, widzianych z perspektywy nieco „przyszywanego” sąsiada. O ich świadomym i nieuświadamianym zakorzenieniu w wielowiekowym chłopskim dziedzictwie, o realnej więzi wspólnotowej, która przetrwała liczne zawirowania dziejowe, aby rozpaść się w konfrontacji z uładzoną i ujednoliconą rzeczywistością nowego, młodego jeszcze tysiąclecia.
Dopiero na marginesie tych szkiców biograficznych i relacji z wiejskiego bytowania Mencwel snuje rozważania historyczne, antropologiczne i etnograficzne. Przyznaje co prawda, że niektóre portrety i epizody literacko ubarwił, szczegóły pozmieniał lub wymyślił dla spójności wywodu i zaakcentowania zjawisk, konsekwentnie jednak wszelkie uogólnienia wyprowadza z życiorysów swoich bohaterów, zgodnie z wyrażonym na początku książki przeświadczeniem, że „pisarz nie może już niczego więcej zrobić, jak tylko pozostawić po sobie wiarygodne świadectwo ludzkie”. To twarde usadowienie narracji w konkrecie biograficznym, w pierwiastku ludzkim, pozwala autorowi na swobodną wędrówkę po epokach, które odcisnęły widoczne do dzisiaj piętno na przedstawianym krajobrazie wiejskim: od Rzeczypospolitej szlacheckiej i rozbiorowej, przez totalitarny wiek XX po totalną nowoczesność. Ale na czytelniku przyzwyczajonym dziś do powierzchowności komunikatów największe wrażenie wywrzeć może konstytuujący cały tekst splot szczerości, nostalgii, wnikliwości i empatii, dzięki którego całość emanuje – i tu ponownie cytat – „mocą leczniczą słowa pisanego”.
Marcin Niemojewski
Red. Beata Halicka
Mój dom nad Odrą. Pamiętniki osadników Ziem Zachodnich po 1945 r.
Universitas
Zebrane w zbiorze świadectwa Polaków, których po 1945 r. w różnych okolicznościach osiedlono na ziemiach zwanych wówczas „odzyskanymi”, ma swoją historię. Teksty te nie są nowe i nie powstały spontanicznie, ale jako odpowiedź na konkurs, ogłoszony w połowie lat 50. przez Instytut Zachodni w Poznaniu. Część nadesłanych wówczas wspomnień została staraniem pracowników Instytutu opublikowana w 1963 r., rzecz jasna po ingerencji cenzury, natomiast większość z nich, niezgodna z partyjną propagandą, trafiła do archiwum Instytutu. I właśnie po odrzucone teksty sięgnęli twórcy książki w pierwszej kolejności. Uzupełniono je najcenniejszymi materiałami już publikowanymi, tym razem przedstawionymi w wersjach oryginalnych. Nie oznacza to jednak, że omawiany wybór odddaje w pełni przeżycia i opinie autorów pamiętników. Należy pamiętać, że ludzie decydujący się w owym czasie na upublicznienie swojej oceny rzeczywistości na ogół umiejętnie już posługiwali się narzędziami autocenzury. Niektórzy zaś po prostu przyjęli oficjalną wersję uzasadnienia procesu osiedleńczego za swoją. Z tego powodu ta prezentacja jest podwójnie cenna poznawczo: ujawnia mechanizmy tworzenia tekstów ezopowych, a więc takich, w których prawda musi być zakamuflowana, a zarazem przedstawia relacje z „powrotu na pradawne ziemie piastowskie” na tyle autentyczne, na ile to było wtedy możliwe. MN
Piotr Zychowicz
Niemcy
Rebis
Trzecia odsłona cyklu „Opowieści nieoprawne politycznie” podąża śladem poprzednich, co znaczy tutaj, że pozostawia czytelnika z uczuciami mieszanymi. Zgodnie z koncepcją projektu Zychowicz ponownie konstruuje całość z dwóch części: w pierwszej znajdują się rozmowy, głównie z zachodnimi historykami wojskowości, których prace znane są polskim czytelnikom. Część druga natomiast, złożona z tekstów autorskich, okraszona rozmową z Davidem Irvingiem, negacjonistą Holokaustu, to tradycyjny już ukłon Zychowicza w stronę tych odbiorców, którzy oczekują od niego w pierwszym rzędzie mocnych tez i kontrowersyjnych wywodów. I nie chodzi o to, że autor poświęca treści istotne na rzecz prowokacji. Przeciwnie, porusza tematy aktualne i wymagające dyskusji: uzasadnia, dlaczego zatytułował swe dzieło „Niemcy”, a nie „naziści”, poszukuje lewicowych korzeni hitlerowskiego systemu, sięga po postacie i epizody zapomniane lub rozpoznane niedostatecznie, jak generał Własow czy niemiecko-rosyjskie negocjacje w kwestii przesiedlenia europejskich Żydów w głąb Rosji, prowadzone w 1940 r. Rzecz w tym, że z wątłych nieraz przesłanek, skromnych materiałów i niejednoznacznych faktów wyprowadza kategoryczne wnioski, sformułowane z publicystyczną emfazą i przesadą (losy generała Własowa i jego armii jako „jedna z najbardziej tragicznych epopei
II wojny światowej”). Książka zasługuje więc na lekturę uważną, ale i krytyczną.
MN
Anna Brzezińska
Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach
Wydawnictwo Literackie
Dotychczasową twórczość Anny Brzezińskiej świetnie znają miłośnicy literatury fantasy. Pisarka ma na swym koncie zarówno powieści (np. cykl o Twardokęsku), jak i zbiory opowiadań. Z wykształcenia jest mediewistką, co doskonale wykorzystała w swej najnowszej książce. W „Córkach Wawelu…” połączyła talent literacki z gruntowną wiedzą. W efekcie wymagający czytelnik może się nasycić podwójnie: z jednej strony znajdzie tu opartą na faktach powieść o burzliwych losach karlicy Dosi oraz córek Zygmunta Starego, z drugiej – antropologiczno-historyczny esej o życiu kobiet nie tylko w czasach ostatnich Jagiellonów, ale też na długo przed panowaniem tej dynastii. Brzezińska, tkając swą opowieść, sięga do wielu źródeł: europejskich mitów, kronik, baśni czy ludowych podań. Wiedzie czytelnika drogą życia ówczesnych kobiet – od ich narodzin, poprzez trudy i cierpienia dnia codziennego, aż do śmierci. Wszystko to staje się punktem wyjścia do pokazania m.in. panujących ówcześnie zwyczajów, zarówno na dworze królewskim, jak i w najpodlejszych zaułkach Krakowa. „Córki Wawelu…” to jednak przede wszystkim opowieść o ówczesnych kobietach – arystokratkach, mieszczkach i służących – i ich sytuacji w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Wielowymiarowa, dojrzała i świetnie napisana książka. Bardzo polecam.
Agnieszka Niemojewska
Joanna Czeczott
Petersburg. Miasto snu
Czarne
Każde miasto ma swoją historię. Ale nad Zatoką Fińską, w delcie rzeki Newy leży gród niezwykły – ponad 300 lat temu wyśniony przez cara Piotra I. Jego marzenie o własnym porcie będącym bramą otwierającą dostęp Rosji do mórz, stało się koszmarem dla tysięcy robotników (najemników, ale też więźniów i zesłańców), którym przyszło budować miasto na terenie zupełnie się do tego nienadającym (dziś kilkadziesiąt wysp i wysepek „spina” blisko 400 mostów!). Od 1703 do 2011 r., gdy oddano do użytku ochronną tamę, właściwie niemal co roku Newa i wody zatoki zalewały miasto. W książce Czeczott mamy więc opowieść o mieście niepokonanym – zarówno przez żywioły natury, jak i ludzi. Bo gdy już stało się okazałym Sankt Petersburgiem , z pięknymi kamienicami, pałacami i Ermitażem, przyciągającym cudzoziemców, wolnomyślicieli i artystów, bolszewicy nazwali go Leningradem: nastał „wielki terror”, który pochłonął tysiące petersburżan. W czasie II wojny światowej i 900-dniowej niemieckiej blokady życie straciło milion mieszkańców. Miasto przetrwało też opresyjny czas komunizmu i chaos pieriestrojki w latach 90. Na „Petersburg…” Czeczott składa się 13 reportaży obejmujących ponad 300-letnią historię miasta, o której opowiadają autorce m.in. ostatni potomkowie petersburskiej arystokracji. Pochłaniająca lektura.
Agnieszka Niemojewska
Ks. Aleksander Posacki SJ
Apostoł Kazachstanu i świadek Ewangelii. Błogosławiony ks. Władysław Bukowiński
Monumen
We wrześniu ubiegłego roku w Katedrze w Karagardzie (Kazachstan) odbyła się uroczysta beatyfikacja ks. Władysława Bukowińskiego. Teraz, za sprawą wybitnego teologa – księdza Aleksandra Posackiego – do rąk czytelników trafia wyjątkowa publikacja. Biografia księdza Bukowińskiego skupia w sobie dramatyczny los Polaków na Kresach, jest też drogowskazem dla podążających ścieżką Boga. Nawet ateiści dostrzegą w postawie błogosławionego humanizm najwyższej próby. Bukowiński, urodzony w 1904 r. w Berdyczowie, święcenia kapłańskie otrzymał w 1931 r. z rąk metropolity krakowskiego arcybiskupa Adama Sapiehy. Na własną prośbę został skierowany do Łucka – tam przetrwał II wojnę światową, niosąc pomoc potrzebującym (ratował dzieci żydowskie, opiekował się uciekającymi przed UPA Polakami, dożywiał Rosjan umierających z głodu w niemieckim obozie jenieckim). Po wojnie dziewięć lat spędził w radzieckich łagrach, a następnie został zesłany na roboty do Karagardy, gdzie – z narażeniem życia – skrycie odprawiał msze święte w prywatnych domach. Od drugiej połowy lat 50. jeździł na duszpasterskie misje m.in. w okolice Ałma-Aty i Odessy. Zmarł 3 grudnia 1974 r. w Karagardzie. Z polecanej publikacji wyłania się obraz sługi bożego, ale też człowieka wykształconego, o szerokich zainteresowaniach naukowych, historycznych i literackich.
Agnieszka Niemojewska
Red. Zdzisław Najder, Roman Kuźniar
Piłsudski do czytania
Znak
W ubiegłym roku umknęła mojej uwadze książka niezwykła – zbiór tekstów Józefa Piłsudskiego. Choć więc nie jest to nowość wydawnicza, bardzo zachęcam do poszukania w księgarniach tego tytułu. O Piłsudskim powstało wiele publikacji, w których różnie go oceniano, warto więc sięgnąć do źródeł, by poznać myśli, poglądy i uczucia jednego z najwybitniejszych Polaków. Redaktorzy tegoż wydania – Zdzisław Najder i Roman Kuźniar – poprzedzili całość własnymi esejami (kolejno: „Słowo jako czyn” i „Słowo w poszukiwaniu wielkości”), w których ocenili i docenili walory tekstów pisanych przez Marszałka na przestrzeni ponad 30 lat. Antologia obejmuje publikacje „od konspiracyjnych odezw, poprzez rozkazy komendanta Legionów, mowy naczelnika państwa, po listy miłosne. Ukazują one Piłsudskiego nie tylko jako posągowego męża stanu, ale też w roli zapalczywego rewolucjonisty lub romantycznego kochanka. Wiele wypowiedzi Marszałka pozostaje zadziwiająco aktualnych do dziś”. Miał wielki szacunek zarówno dla uczestników powstania styczniowego, jak i żołnierzy Legionów. Jak podkreśla Roman Kuźniar, „Dla Piłsudskiego słowo – pisane i mówione – było przede wszystkim poszukiwaniem wielkości. (…) Wielkość miała być drogą do niepodległości, a potem fundamentem wolnej Polski”.
Agnieszka Niemojewska
Edward Keble Chatterton
Dunkierka. Sukces operacji „Dynamo”
Replika
Kiedy w lipcu do kin trafił najnowszy film Christophera Nolana, zatytułowany „Dunkierka”, polski wydawca zaproponował miłośnikom historii relację, która powstała „na gorąco”, zaraz po zakończonej sukcesem operacji „Dynamo”. Edward K. Chatterton (1878–1944), zapalony żeglarz i uznany pisarz marynistyczny z Sheffield, postanowił opisać cud Dunkierki. Jego książka to połączenie rzetelnego obrazu zdarzeń i emocjonującej opowieści. Gdy pod koniec maja 1940 r. było jasne, że Francja wkrótce skapituluje, zdecydowano o przeprowadzeniu jednej z największych operacji wojskowych II wojny światowej: ewakuacji wojsk spod Dunkierki. „Przez kolejne dziewięć dni sformowana naprędce armada najrozmaitszych statków i okrętów ocaliła blisko 340 tys. żołnierzy sił sprzymierzonych. Przewiozła ich przez kanał La Manche i sprowadziła bezpiecznie z powrotem do Anglii. Jednak przy całym zaangażowaniu Królewskiej Marynarki Wojennej, marynarki handlowej oraz innych armatorów z Wysp Brytyjskich, wkład pozostałych zaangażowanych nacji – Francuzów, Holendrów czy Belgów – pozostaje niedoceniony. Podobnie zresztą jak znaczenie działań obronnych w Calais, Lille czy Amiens, które skutecznie odciągnęły uwagę Niemców od Dunkierki”. Po obejrzeniu filmu naprawdę warto sięgnąć do źródeł.
Dorota Nowacka
Wiktor Krajewski
Pocztówki z powstania
Edipresse Książki
O powstaniu warszawskim opublikowano setki książek. Na pewno niezmiernie ważne są naukowe opracowania, w których szczegółowo przeanalizowano każdy dzień walk powstańców, zwłaszcza z militarnego punktu widzenia. Ale do współczesnego czytelnika znacznie silniej przemawiają wspomnienia tych, którzy przetrwali te 63 dni 1944 r. Krajewski, autor m.in. książki „Łączniczki. Wspomnienia z Powstania Warszawskiego”, napisał „Pocztówki…” nie po to, by oceniać sensowność tego zrywu pokolenia Kolumbów. Skupił się na wspomnieniach ludzi, którzy współtworzyli tę historię, a także ich dzieciach i wnukach. Bo dla potomków uczestników powstania ta historia jest ciągle żywa. Tytułowe „pocztówki” to opowieści ośmiu rodzin, na których wojna odcisnęła swe piętno – stała się „częścią ich życia, nie pytając, czy są na nią gotowi… W godzinie »W« musieli sprostać zadaniu i ruszyli do walki o wyzwolenie Warszawy niejednokrotnie narażając swoje bezpieczeństwo”. Wśród owych „pocztówek z powstania” znalazły się wspomnienia m.in. Zofii Czerwińskiej, Cezarego Harasimowicza, Anny Oberc i Adama Fidusiewicza. Jak przekonuje Harasimowicz, ówcześni młodzi „oprócz pracy w podziemiu potrafili się bawić, kochać, żyć młodością. Przygoda mieszała się z niebezpieczeństwem. Te dwie sfery przenikały się, choć trwała okrutna wojna”.
Dorota Nowacka
Iwona Kienzler
Ignacy Paderewski. Ulubieniec kobiet
Bellona
Iwona Kienzler w swoich książkach skupia się na kobietach, nawet jeśli to nie one są głównymi bohaterkami jej kolejnych publikacji. Nie inaczej jest w przypadku „Ignacego Paderewskiego…” – o tym wybitnym Polaku, wirtuozie fortepianu, wytrawnym dyplomacie i premierze, pisze z perspektywy otaczających go kobiet. Przekonuje, że „choć miał wyjątkową łatwość zdobywania sympatii innych, swoją oszałamiającą karierę zawdzięczał w głównej mierze… kolejnym muzom i kochankom – praktycznie go stworzyły. One uczyniły z niego gwiazdę międzynarodowego formatu. One stały za nim murem w chwilach dobrych i trudnych”. A kobiet było w jego życiu wiele. Nie bez powodu: „ten niewysoki mężczyzna z burzą rudych włosów na głowie, jak magnez przyciągał przedstawicielki płci pięknej i to nie tylko te urodziwe, ale także te wpływowe, ale przede wszystkim obdarzone niebanalną osobowością. Dla niego zdradzały i porzucały mężów. Dla niego wykorzystywały znajomości, by ułatwić mu karierę. Kobiety szalały na jego widok. Po sukcesie pierwszego tournée po Ameryce w sprzedaży pojawiły się wina Paderewskiego, perfumy Paderewskiego, wszelkiego rodzaju gadżety jego imienia – jednym słowem Paderewski był celebrytą”. Jego biografię autorka udanie wplotła w burzliwą historię świata, którą współtworzył.
Dorota Nowacka
Przemysław Gasztold
Zabójcze układy. Służby PRL i międzynarodowy terroryzm
PWN
Zamachy terrorystyczne, które odbierają życie przypadkowym ludziom, a pozostałym mieszkańcom zaatakowanych miast odbierają poczucie bezpieczeństwa, to nie jest wymysł bojowników ISIS. Gasztold swą najnowszą publikacją przypomina nam, że „w latach 70. i 80. XX wieku międzynarodowy terroryzm paraliżował społeczeństwa i rządy Europy Zachodniej. Wybuchy, porwania samolotów stały się codzienną, brutalną rzeczywistością. Ekstremistyczne organizacje z Bliskiego Wschodu, terroryści lewaccy i skrajnie prawicowi, mordując niewinnych ludzi, dążyli do zdestabilizowania sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej”. Co jednak najważniejsze, w „Zabójczych układach...” – powołując się na archiwa z czasów PRL – Gasztold dowodzi bliskiej współpracy komunistycznych służb z międzynarodowymi ugrupowaniami terrorystycznymi: „Ożywione stosunki polityczne i gospodarcze PRL z krajami arabskimi przyczyniły się do szczególnej roli Polski jako miejsca, gdzie międzynarodowi ekstremiści znajdowali azyl w przerwach między popełnianymi aktami terroru. Radykałowie z Bliskiego Wschodu oraz skrajnie lewicowi ekstremiści z Europy Zachodniej traktowali Polskę jako sprawdzonego sojusznika i bezpieczną przystań (…), otrzymywali stypendia, otwierali własne firmy, handlowali bronią”. Pamiętacie słynnego „Szakala”? On też bywał w Warszawie…
Dorota Nowacka
Skomentuj