Polsko-szwedzki sojusz
Zygmunt III Waza, syn króla szwedzkiego Jana III Wazy i polskiej królewny Katarzyny Jagiellonki, wnuk Zygmunta Starego i Bony Sforzy, w grudniu 1587 r. w wieku 21 lat został koronowany na władcę Rzeczypospolitej.
Zygmunt III Waza, syn króla szwedzkiego Jana III Wazy i polskiej królewny Katarzyny Jagiellonki, wnuk Zygmunta Starego i Bony Sforzy, w grudniu 1587 r. w wieku 21 lat został koronowany na władcę Rzeczypospolitej.
Zygmunt miał 17 lat, gdy zmarła jego matka, a 18, gdy jego ojciec ożenił się z Gunillą Bielke. Zygmunt urodził się, gdy rodziców więziono na zamku Gripsholm, a kiedy skończył rok, rodzina przeniosła się do zamku w Eskilstunie. Choć sam nie mógł nic pamiętać z czasów Gripsholmu, to jednak strach i niepokój matki związane z ryzykiem wydania jej rosyjskiemu carowi mogły wpłynąć na dziecko. Ojciec też nie emanował spokojem i harmonią. Przeciwnie, zawsze był bojaźliwy, labilny i przerażony wiszącą nad nim karą śmierci.
Jasnowłosego i niebieskookiego chłopczyka nazywano w rodzinie „Zyś”. Pierwszą osobą spoza rodziny, która się nim opiekowała i najbardziej mu pomagała, była polska karlica Dorota, zwana Dosieczką, która w orszaku Katarzyny przyjechała z Polski do zamku w Åbo. Listy Dosieczki do mieszkającej w Polsce Anny, siostry Katarzyny, zawierają wiele szczegółów z życia rodziny, najpierw w Åbo, a potem w Gripsholmie. Dosieczka i Katarzyna rozmawiały z Zygmuntem po polsku, pozostali domownicy po szwedzku, dzięki czemu nauczył się obu języków już jako dziecko. Żeby jego polszczyzna brzmiała bez zarzutu, zatrudniono jezuitę, który odpowiadał za szlifowanie z chłopcem ojczystego języka jego matki. Można więc powiedzieć, że Zygmunt to pierwszy w historii Szwecji uczeń, któremu zapewniono naukę języka kraju pochodzenia.
Życie rodzinne, wyznanie i wykształcenie
Zygmunt był mocno związany z młodszą siostrą Anną. Los sprawił, że różne Anny odgrywały w jego życiu ważne role. Młodsza siostra Anna, ciotka – królowa Anna Jagiellonka, pierwsza żona Anna Austriaczka, nawet jego teściowa nazywała się Maria Anna, a jego pierworodna ukochana córka Anna Maria.
Królowa Katarzyna, podobnie jak jej matka Bona Sforza, lubiła polowania i jazdę konną. Trzymała w dworskiej stajni pięćdziesiąt dwa własne konie, a mały Zygmunt cztery swoje. Król Jan miał ich „zaledwie” 40. Zygmunt zaczął jeździć konno jako dziecko, ale chyba nigdy nie czuł się dobrze w siodle, ponieważ Polacy krytykowali później jego złą postawę jeździecką.
Pierwszym nauczycielem Zygmunta został belgijski katolik. W siódmym roku życia Zyś rozpoczął lekcje ze szwedzkim nauczycielem Niklasem Raskiem, a dwa lata później zatrudniono nauczyciela historii, bałtyckiego Niemca Arnolda Grothusena. Zainteresowanie historią wykazywał Zygmunt przez całe życie. On także przeczytał historię Szwecji pióra Johannesa Magnusa i odczuwał dumę, że jego dziadek to Gustaw Waza.
Od szóstych urodzin Zygmunta wskazywano go jako potencjalnego króla Polski. Miał wielkie szanse na tron, ponieważ ze strony matki był ostatnim męskim potomkiem rodu Jagiellonów. Ówczesna Polska nie należała wprawdzie do monarchii dziedzicznych, tylko elekcyjnych, ale kandydatów zakorzenionych w polskiej historii uznawano za silniejszych niż tych bez takiego rodowodu. (...)
Młody Zygmunt mówił biegle po szwedzku, polsku, niemiecku, włosku i łacinie. Jan chciał wychować go w duchu obydwu religii, ale Zygmunt już jako nastolatek wybrał katolicyzm. Ponieważ był szwedzkim następcą tronu, musiał, wbrew swojej woli, uczestniczyć w luterańskich nabożeństwach. Gdy miał 12 lat, zaczął się przeciw temu buntować, więc ojciec wymuszał na nim posłuszeństwo. Zygmunt się opierał, co doprowadzało do awantur, a te kończyły się policzkowaniem syna przez Jana. W końcu Katarzyna przekonała Zygmunta do kompromisu i do chodzenia do kościoła.
Nie wykazywał większego zainteresowania studiami. Nie zajmowały go też typowo męskie rozrywki jak polowanie, jazda konna czy fechtunek. Był bladym, cichym młodzieńcem, który nad ćwiczenia fizyczne przedkładał malowanie albo złotnictwo. Uwielbiał muzykę. Potrafił czytać partytury i grał na wielu instrumentach. W szwedzkich dokumentach źródłowych można przeczytać, że miał piękną, podłużną twarz i wysokie czoło. Cechowało go silne poczucie godności osobistej.
Cesarski dyplomata zobaczył Zygmunta z bliska, gdy ten skończył 20 lat. Z uwagi na to, że Habsburgowie wystawili na tę elekcję swojego kontrkandydata, raport tego cesarskiego dyplomaty to niezwykle szczegółowy opis. Szpieg cesarza pisał tak: „Szwed jest podobno młodzieńcem pobożnym, ale dość cherlawym, o anemicznej cerze i w ogóle o takiej posturze, że lekarze przepowiedzieli mu krótkie życie. [Dożył 65 lat i był najdłużej panującym królem Polski – przyp. autora]. Gdy chodzi o rozum, niczego ponoć mu nie brakuje, ale ma skromne doświadczenie i dlatego będzie zależny od innych. Jest nad wyraz bogobojny, chodzi do spowiedzi i przyjmuje komunię co osiem dni”.
Polska: zupelnie inny kraj
Zygmunt musiał od dziecka wiele słyszeć o Polsce. Matka i Dosieczka na pewno często mu opowiadały o tym osobliwym kraju po drugiej stronie Bałtyku. Może Polska wydawała mu się krainą z bajki, bo wszystko tam wyglądało inaczej. Była dużo większa od Szwecji i szanowana w Europie. Zamki budowano tam wspanialsze, konie zdały się piękniejsze i jeźdźcy też. W Polsce posługiwano się wieloma językami: polskim, niemieckim, białoruskim, ormiańskim i hebrajskim, wykształceni ludzie używali łaciny. Panowała swoboda wyznania, żyli więc tam zgodnie luteranie, kalwini, katolicy, prawosławni ortodoksi, muzułmańscy Tatarzy, żydzi, a nawet karaimi, jak sąsiad z sąsiadem.
Do dzisiaj są w Polsce i na Litwie miejsca, gdzie żyją Tatarzy i karaimi. W żadnym innym europejskim kraju nie doświadczano takiej tolerancji religijnej i intelektualnej jak w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nic dziwnego, że właśnie pracując na tej ziemi, Mikołaj Kopernik bez ryzyka spalenia na stosie mógł już w 1543 roku udowodnić, że Ziemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie. Żaden szwedzki naukowiec nie odważył się tego powiedzieć aż do 1690 roku. To nie w Polsce, tylko w Szwecji płonęły stosy, na których palono czarownice.
Rzeczpospolita Obojga Narodów była po Rusi drugim co do wielkości państwem w Europie, trzykrotnie większym niż dzisiejsze terytorium Polski i dwukrotnie większym od dzisiejszej Szwecji. Mieszkało w niej prawie dziesięć milionów ludzi, czyli dwa razy więcej niż w ówczesnej Anglii. Rozciągała się od Bałtyku do Morza Czarnego i obejmowała terytorium dzisiejszej Litwy, Polski, Białorusi, Ukrainy, część współczesnej Rosji i Czech. Polacy nazywali swój kraj Rzeczpospolitą.
Rozumiano to słowo w pierwotnym rzymskim znaczeniu res publica –„rzecz stworzona pospołu” albo „rzecz wspólna”. Tworzącą ją wspólnotę stanowiła w tym kontekście polska szlachta. To ona wybierała króla, była to więc republika szlachecka. Państwo obejmowało Polskę właściwą, którą nazywano często Koroną, oraz Wielkie Księstwo Litewskie, a ponadto ziemie lenne: Prusy Książęce i księstwo Kurlandii. Tętniący życiem hanzeatycki Gdańsk ze swoimi siedemdziesięcioma tysiącami mieszkańców wybijał się na największe miasto w państwie i cieszył dużą autonomią.
Cała władza należała do szlachty stanowiącej około dziesięciu procent ludności. Stan chłopski, którego przedstawicieli nazywano w Polsce chłopami pańszczyźnianymi, miał zasadniczo status niewolników. Mieszczanie stanowili grupę uciskaną, obciążoną podatkami, przepisami i restrykcjami, które mocno ograniczały możliwości prowadzenia handlu. Niektórzy zbijali fortuny na eksporcie zboża, którego cena wzrosła za życia kilku generacji ponad czterysta procent.
Do czołowych rodów szlacheckich – niezwykle bogatych – należały całe miasta, liczne zamki, twierdze i wsie. Rody te posiadały tysiące poddanych. Najbogatsza grupa około stu rodzin magnackich to właściciele terenów wielkości niemieckich księstw, dysponujący prywatnymi wojskami, które liczyły do czterech tysięcy barwnie wystrojonych żołnierzy. Legitymujący się dyplomami zagranicznych uniwersytetów magnaci gromadzili wokół siebie dwór z muzykami, pieśniarzami i poetami włącznie. Wielu z nich zakładało akademie nauk z okazałymi bibliotekami. Jedna z najbogatszych rodzin magnackich – Radziwiłłowie – skupiała w swoich rękach 23 pałace, 436 najróżniejszej wielkości miast, 2023 majątki i 10 053 wsie. W porównaniu z nimi nawet najbogatszy szwedzki ród szlachecki musiał się jawić jak biedni kuzyni ze wsi. (...)
Pierwszy sejm elekcyjny zebrał się w 1573 roku na błoniach pod Warszawą. Przyjechało ponad 40 tys. polskiej i litewskiej szlachty ze zbrojną obstawą, sługami i pomocnikami. Formalnie cała szlachta była sobie równa i wszyscy do niej zaliczani mieli tak samo ważny głos, ale w rzeczywistości istniała różnica między najbogatszymi magnatami a najbiedniejszymi ze szlachty, którzy posiadali jeden skromny dom na swoich włościach. Jednak nad drzwiami takiego domku zawsze wisiał herb rodu.
Oporny monarcha
Trzeba było długo przekonywać Jana III, żeby wysłał Zygmunta na sejm elekcyjny zwołany po śmierci Stefana Batorego. Jan do końca się wahał. W końcu uznał, że może to przynieść korzyści, może udałoby mu się wreszcie wyciągnąć od Polski zwrot pożyczki albo nawet uzyskać spadek po Katarzynie. Nie zdawał sobie sprawy, z jakimi problemami boryka się Polska i na jakie wyzwania będzie narażony jego syn.
Pod koniec czerwca 1587 roku tysiące polskiej i litewskiej szlachty ciągnęło w stronę Warszawy. Stawiali namioty, budowali szałasy i formowali fortece z wozów. Najpotężniejsi i najbogatsi magnaci, Jan Zamoyski i bracia Zborowscy, polecili wykopać wokół swoich obozów szerokie fosy chronione przez prywatne armie liczące po trzy, a nawet cztery tysiące żołnierzy. Wjazd Zamoyskiego na sejm elekcyjny imponował. (…) Przyjechali przedstawiciele papieża i sułtana z Konstantynopola. Cesarz habsburski przysłał wielką delegację, podobnie jak książęta czescy i król hiszpański. Przyjechała okazała reprezentacja z Moskwy oraz grupa Tatarów z Krymu.
Szwedzka ambasada pod przewodnictwem Erika Brahe i Erika Sparre dotarła na miejsce 22 czerwca. Szwedzi musieli wpaść w osłupienie, gdy zobaczyli zgromadzone tłumy szlachty, magnatów i senatorów. Prawdopodobnie nikt z nich nie widział wcześniej 40 tys. ludzi zebranych w jednym miejscu. Przedstawiono kilku kandydatów na króla. Najbardziej niezwykły z nich to chan tatarski – jego zwolennicy uważali, że osadzenie go na polskim tronie zakończy wojny na południu, a Polska zyska bezpłatną armię. Poważnymi kandydatami byli przyszły car Rosji Borys Godunow car moskiewski Fiodor oraz brat cesarza habsburskiego Maksymilian.
Zygmunta prezentował Erik Sparre. Podenerwowany powagą sytuacji i stawką gry prawdopodobnie lekko przesadził i obiecał trochę za dużo. Zaczął exposé od zarysowania prastarych polsko-szwedzkich relacji zapoczątkowanych już w latach dziewięćdziesiątych X wieku, gdy książę Mieszko wydał swoją córkę za Erika Segersälla. Chwalił urodę Zygmunta, znajomość języków obcych – w tym języka polskiego, którego nie znali ani ostatnio wybierani królowie, ani obecnie przedstawiani kandydaci. Ponadto wskazywał, że Zygmunt to katolik, na dodatek bardzo tolerancyjny, akceptujący inne religie.
Delegaci usłyszeli, jak Erik Sparre obiecał całkowite umorzenie wszystkich roszczeń finansowych szwedzkiego dworu wobec Polski. Szwecja obiecała zbudować polską marynarkę wojenną i stworzyć silną obronę granic z Rosją i Tatarami. Polska żądała cały czas władzy nad szwedzką Estonią, ale Jan III i Karol kategorycznie się temu sprzeciwiali. Teraz jednak Erik Sparre przedstawił mgliste zapewnienia rozwiązania tej kwestii z korzyścią dla Polski. Gdyby Jan III słyszał choć połowę obietnic wygłoszonych przez swojego posła w Warszawie, rzuciłby w niego czymś twardym i ostro zakończonym.
19 sierpnia 1587 roku większość sejmowa wybrała na króla 21-letniego Zygmunta. Trzy dni później zwolennicy Habsburgów dokonali elekcji 28-letniego wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego, arcyksięcia Maksymiliana z rodu Habsburgów. A zatem Polska miała teraz dwóch monarchów, przy czym żaden z nich nie dotarł jeszcze na miejsce.
Gra o tron
Między obydwoma obozami wybuchły gwałtowne dyskusje, które później przerodziły się w otwartą wojnę. Maksymilian wtargnął do Polski od południa z kilkoma tysiącami żołnierzy i dział, po czym ruszył na stolicę. Stronnicy Zygmunta, z Janem Zamoyskim na czele, zdążyli dotrzeć do Krakowa wcześniej i przygotowali się na odparcie ataku.
W tym samym czasie do Szwecji wysłano posłańca z wieścią, że Zygmunt został wybrany na króla, i informacją o złożonych przez delegację obietnicach. Jan III przeżył szok. Oddanie Estonii nie wchodziło w grę w żadnym wypadku. Po krótkich przygotowaniach Zygmunt wyruszył jednak w drogę, zabierając ze sobą liczną świtę, w tym 19-letnią siostrę Annę. Eskorta składała się z dużej grupy szwedzkiej szlachty oraz ośmiuset żołnierzy piechoty, osiemdziesięciu kawalerzystów, grupy pracowników kancelarii, knechtów, wójtów, doradców prawnych i sekretarzy. Admirał Klas Fleming stał na czele eskadry siedemnastu okrętów. Żegluga do Gdańska trwała tydzień i 19 września znaleźli się na miejscu. Na ląd zeszli wszyscy z wyjątkiem Zygmunta. Powiedział, że nie opuści okrętu, dopóki Polacy żądają od niego Estonii. Minęło kilka dni.
Cały czas trwały ostre walki pod murami Krakowa. Armia Maksymiliana została pokonana, a na polu bitwy zostało tysiąc pięćset ciał poległych żołnierzy. Maksymilian uciekł w głąb kraju i wysłał trzystu ludzi na północ z misją porwania Zygmunta. Ale Zygmuntowi nic nie groziło, bo cały czas pozostawał na szwedzkim okręcie. W końcu udało się osiągnąć kompromis. Jakąkolwiek decyzję na temat Estonii będzie można podjąć dopiero wtedy, gdy Zygmunt zostanie jednocześnie królem Szwecji. 27 września podpisał pacta conventa w kościele w Oliwie. Zobowiązał się tym samym szanować i gwarantować wszystkie wolności i prawa polskiej szlachty, ich „złota wolność” nie mogła zostać naruszona.
Następnie król Zygmunt, jego siostra i cała delegacja mogli ruszyć na południe, do Krakowa. Po drodze doszło do pierwszego spotkania z ciotką, Anną Jagiellonką, która wzięła ze sobą posiłki, co umożliwiło im kontynuowanie podróży. 30 października nowo wybrany król Zygmunt uroczyście wjechał do miasta stołecznego. Wzniesiono okazałe łuki triumfalne, na których chwalono się bohaterskimi czynami Jagiellonów, powieszono trofea z wojny z Maksymilianem, między innymi niemieckich jeńców wojennych, chorągwie i wiele innych rzeczy. Maksymilian został ostatecznie pokonany dopiero kilka miesięcy później, gdy go złapano i wtrącono na półtora roku do więzienia.
Laudacja Zamoyskiego na cześć Zygmunta
W katedrze wygłaszano po łacinie pełne pochwał mowy na cześć Zygmunta, który nigdy jeszcze nie widział tak wyśmienitego grona możnowładców i polskiej szlachty. Niektórzy nosili stroje zachodnioeuropejskie, wzorowane na obowiązującej hiszpańskiej modzie dworskiej, większość jednak nie. Najbogatsi i najznamienitsi magnaci założyli czerwone, przypominające kaftany płaszcze, po polsku zwane kontuszami, a niższa szlachta nosiła się na niebiesko. Wszystkie stroje uszyto z jedwabiu i aksamitu, wyhaftowano złotem i ozdobiono guzikami z kamieni szlachetnych. Kontusze i inne części garderoby mogły być podszyte skórami soboli, królików, lisów i rysiów. Na kontuszach szlachta nosiła kilkakrotnie owinięte kolorowe, szerokie pasy z jedwabiu ozdobionego złotymi nićmi, które związywano fantazyjnie z przodu. Rękawy kontuszy rozcinano podłużnie, dzięki czemu zamiast je podwijać, można było ramiona wyciągnąć na zewnątrz, a rękawy przerzucić na plecy. Trzeba było przy tym zachować ostrożność. Uderzenie powiewającym rękawem w twarz osoby stojącej z tyłu stanowiło zniewagę i prowadziło prostą drogą do pojedynku. Szlachta nosiła włosy podgolone na okrągło nad uszami i z tyłu głowy jak niektórzy dzisiejsi młodzi ludzie. Większość z nich miała gęste, sumiaste wąsy.
Tak wyglądał Jan Zamoyski, czyli mężczyzna, który z ogromną odwagą i ryzykując życie, doprowadził do wyboru Zygmunta na króla, najpotężniejszy wówczas człowiek, przez rodaków nazwany „najwybitniejszym Polakiem tamtego stulecia”. To on wygłosił laudację na cześć króla.
Zygmunt jej wysłuchał. A następnie powiedział cicho i niewyraźnie kilka słów. Żadnego podziękowania. Żadnej pochwały Zamoyskiego. Żadnego z tych słów, których kanclerz Zamoyski, a wraz z nim wszyscy Polacy się spodziewali. Wówczas kanclerz wypowiedział chętnie cytowane zdanie, które później wielokrotnie powtarzał: „Jaką żeście nam niemą zmorę ze Szwecji przywieźli?”.
Może Zygmunt po prostu czuł się onieśmielony? Na pewno był oszołomiony i osłupiały. Nigdy nie widział tylu ludzi, tak wielkiego przepychu, nie słyszał, żeby tak głośno wypowiadano się w tylu językach.
Jego małomówność mogło spowodować dorastanie w środowisku luterańskiego dworu o modelu prowadzenia się kontrastującym z naukami odbieranymi od jezuickich nauczycieli. Przedstawiciele tych dwóch niechętnych sobie grup uważali się wzajemnie za sługi Antychrysta. Zygmunt uczestniczył w nabożeństwach ewangelickich i katolickich. Musiał więc często skrywać swoje myśli.
Doszło do krewkich dyskusji na temat Estonii. Zygmunt nie ustąpił ani o milimetr, Szwecja nie mogła zrezygnować z tych terenów. Polacy grozili, że w takim razie nie koronują go na króla Polski. Szwed sprawiał wrażenie, jakby go to nie wzruszało. Może chciał już wracać do domu? W końcu ponownie ustalono, że sprawa wróci pod dyskusję, gdy Zygmunt zostanie również królem Szwecji. Ceremonia koronacyjna nowego króla Polski odbyła się 17 grudnia 1587 roku.
Fragment książki Hermana Lindqvista „Wazowie. Historia burzliwa i brutalna”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy.
Skomentuj