Wojna światowa druga i „pół”
Dlaczego Hitler, pomimo paktu Ribbentrop-Mołotow, 22 czerwca 1941 r. wydał rozkaz napaści na ZSRR? I czy rzeczywiście Stalin nie przewidział tego ataku?
Dlaczego Hitler, pomimo paktu Ribbentrop-Mołotow, 22 czerwca 1941 r. wydał rozkaz napaści na ZSRR? I czy rzeczywiście Stalin nie przewidział tego ataku?
Dla ludzi myślących, jest to jedna z największych zagadek XX wieku. Jak to możliwe – pytają, by Stalin, który od wczesnej wiosny do połowy czerwca 1941 r. otrzymał, jak wyliczyła mu wielka historia, 76 poważnych ostrzeżeń przed zbliżającym się atakiem hitlerowskich Niemiec na Rosję Sowiecką, ten podejrzliwy, nieufny, przewidujący, wręcz histerycznie nieufający nikomu dyktator ZSRR, na co dzień mający oczy „z tyłu głowy”, wszystkie te ostrzeżenia, przestrogi i informacje potraktował jako wrogie prowokacje i nakazał całość wyrzucić do kosza.
Ten sam Stalin, który wszędzie wietrzył spiski i zamachy na jego władzę, który profilaktycznie tysiące i dziesiątki tysięcy uczciwych ludzi rzekomo zagrażających jego panowaniu skazał na tortury, śmierć lub katorgę, przechodził do porządku dziennego nad raportami wywiadowczymi, także swoich wypróbowanych agentów, zapowiadającymi niemiecki atak na Rosję, wojenną klęskę i najpewniej koniec Rosji Stalina.
Czytaj także: Truciciele z Łubianki
Jak to możliwe? – pytają ludzie myślący. Sam stworzył najlepszy, najsprawniejszy wywiad na świecie, wcisnął swoich agentów w każdą szczelinę ówczesnego świata, w każde ważne miejsce i teraz, gdy owe asy szpiegostwa ostrzegały go przed nieuchronną wojną, on nie robił nic. Nie ogłaszał mobilizacji, nie zarządził dyslokacji wielkich jednostek, by stworzyły pasy obrony, by zbudowały choćby prowizoryczne fortyfikacje. Nie odbudował koniecznych zapasów sprzętu wojskowego, magazynów żywnościowych itd. Po prostu nie uczynił nic.
Listy Hitlera do Stalina
Przez ostatnie blisko 80 lat specjaliści „od Stalina” wiodą spór na temat treści 40-minutowego przemówienia Stalina z 5 maja 1941 r. wygłoszonego do absolwentów akademii wojskowych. Według raportu ambasadora Rzeszy w Moskwie Friedricha Schulenburga, który trafił na biurko Hitlera 4 czerwca 1941 r., w przemówieniu tym kierownictwo sowieckie przygotowywało grunt dla nowego kompromisu z Rzeszą. Wersja brytyjskiego dziennikarza Alexandra Wertha, który pracował w Moskwie w latach 1941–19 45, w zasadniczych punktach pokrywa się z wersją niemiecką. Tyle że Stalin uprzedza w niej akademików, iż Rzesza może w niedalekiej przyszłości napaść na ZSRR. A więc jednak nie oszalał.
W końcu lat 90. w tej tajemniczej sprawie pojawiła się jednak wersja sporządzona na podstawie przesłuchań rosyjskich oficerów akademików, którzy owego 5 maja osobiście słuchali Stalina, a po kilku miesiącach znaleźli się w niemieckiej niewoli. Tu przesłuchiwani twierdzili, że tego dnia Stalin zaapelował, by skończyć z hasłami obronnymi i polityką pokoju. Miał podobno powiedzieć, że nadszedł czas, ażeby zbrojnie rozszerzyć front socjalizmu. „Jest to zadanie dla Armii Czerwonej, która winna przygotowywać się do wojny zaczepnej przeciwko Trzeciej Rzeszy”. Lecz wszystko wskazuje na to, że Stalin nie planował żadnej wojny prewencyjnej, a co więcej, że w swoich pokrętnych scenariuszach historii owa niemiecka i zdradziecka napaść na Rosję Sowiecką z jakichś powodów była mu na rękę.
Czytaj także: Spisek Muszkieterów
Nikt i nigdy nie zdołał potwierdzić autentyczności i wiarygodności dwóch listów Hitlera do Stalina. Tym niemniej w literaturze przedmiotu często się pojawiają i jak się zdaje, przy próbie odpowiedzi na pytanie, o co w tej historii naprawdę chodziło, naprowadzają nas na odpowiedź. Oto fragment pierwszego z nich:
„14 maja 1941roku, Szanowny Panie Stalin!
(…) Z pewnością wie Pan, iż jeden z moich zastępców, pan Hess – jak sądzę – w stanie niepoczytalności – poleciał do Wielkiej Brytanii, chcąc się dogadać z Anglikami. Według posiadanych przeze mnie informacji chciałoby tego również kilku naszych generałów. Zaistniała sytuacja budzi mój coraz większy niepokój. Aby przeorganizować wojsko do inwazji z dala od oczu angielskiego przeciwnika oraz w związku z niedawnymi operacjami na Bałkanach, duża liczba moich żołnierzy, w sile około 80 dywizji, została umieszczona nad granicą ze Związkiem Radzieckim. Prawdopodobnie to dało powód do plotek o możliwym konflikcie między nami.
Daję Panu moje słowo honoru jako szefa państwa, że nic takiego nie ma miejsca. Ze swej strony przyjmuję ze zrozumieniem fakt, iż nie mogąc całkowicie zignorować tych pogłosek, również Pan przesunął stosowną liczbę wojska na granicę (…). W związku z tym proszę, by nie dał się Pan wciągnąć w żadne prowokacje.
Z poważaniem,
Adolf Hitler”.
Również treść kolejnego listu, który niektórzy historycy uważają za autentyczny, możemy przeczytać:
„Szanowny Panie Stalin!
(…) Przede wszystkim chcę Pana ostrzec przed jedną rzeczą… Anglicy fabrykują rozmaite pogłoski… Są to plotki o planowanej inwazji ZSRR na Niemcy i inwazji Niemiec na ZSRR. Nie zamierzam rozwodzić się nad absurdalnością takich pomysłów. Jednak na podstawie posiadanych przeze mnie informacji, przewiduję, że w miarę zbliżania się naszej inwazji na Wyspy Brytyjskie intensywność takich pogłosek będzie wzrastać… Będę z Panem całkowicie szczery. Niektóre z tych pogłosek są rozpowszechniane przez odpowiednie niemieckie urzędy. Sukces naszej operacji na Wyspach Brytyjskich zależy w dużej mierze od taktycznego zaskoczenia. Dlatego wskazane jest utrzymywanie Churchilla w niewiedzy, co do naszych dokładnych planów. Pogorszenie stosunków między nami, tak aby doprowadzić do konfliktu zbrojnego, to jedyny sposób, w jaki Anglicy mogą się uratować… Będą nadal kontynuować wysiłki w tym kierunku…. Proponuję spotkać się na przełomie czerwca i lipca 1941 roku. Będę szczęśliwy, jeśli uzyskam na to Pańską zgodę.
Z poważaniem,
Adolf Hitler”.
Mołotow nie pozostawia złudzeń
List ten napisany został przez Hitlera zaledwie dwa tygodnie po podpisaniu przez niego tzw. „dyrektywy 21”, czyli dokumentów związanych z planem ataku na Związek Sowiecki. Według wielu historyków Hitler zdecydował się uruchomić plan Barbarossa wobec rozczarowującej wizyty ministra Mołotowa w Berlinie w listopadzie 1940 r. Oto Rosjanie, którzy formalnie nie brali udziału w wojnie, zdołali zaanektować pół Polski, republiki bałtyckie, część Finlandii, Besarabię i Bukowinę, teraz zaś przyjeżdżali do Berlina, by poznać dalsze niemieckie plany wobec Rumunii i Bułgarii oraz aby zapytać o niemieckie plany względem okupowanej przez nich zachodniej Polski i co robią niemieckie wojska w Finlandii.
Czytaj także: Arabski terroryzm pod szyldem KGB
Mołotow jedynie pytał. Sam niczego nie deklarował, choć Niemcy chcieli wiedzieć, co myśli Stalin na temat przystąpienia ZSRR do Osi. Był niemiły, arogancki, wręcz niegrzeczny i trudno było w nim dostrzec niedawnego sojusznika. Powodem była, jak domyślają się historycy, przedwczesna klęska Francji. Stalin, który paktem Ribbentrop- Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. w gruncie rzeczy umożliwił Niemcom rozpoczęcie tej wojny, sam nie biorąc w niej udziału, liczył, że Europa wykrwawi się w długotrwałej walce z Niemcami. A wówczas na arenę dziejów z wiecznie żywą ideologią socjalizmu wkroczy Związek Sowiecki.
Rzeczywistość okazywała się inna. Francja nie podjęła walki. Anglia walczyła, ale dla Stalina to nie była żadna poważna wojna. Tym samym jego pośpiech we wrześniu 1939 r. ze zbrojnym wkroczeniem do Polski, jego wcześniejsza ogromna pomoc surowcowa dla Rzeszy, wreszcie, jego wynegocjowana 28 września – po wykreśleniu Polski z mapy świata – wspólna i długa granica z III Rzeszą okazywały się elementarnym błędem politycznym i strategicznym.
Czytaj także: Człowiek, lktóry mógł zniszczyć Koreę Północną
I oto w tej nowej sytuacji, co wynika z wielu przekazów, od połowy 1940 r. Stalin zaczął się jak najpoważniej liczyć z niemieckim atakiem na Rosję. Teraz więc – wysyłając Mołotowa do Berlina – zażądał Finlandii, Bułgarii i Rumunii, baz wojskowych w cieśninach tureckich i przekształcenia Bałtyku w wewnętrzne morze rosyjskie. Co do Polski proponował utworzenie państwa w granicach dawnego królestwa kongresowego, oczywiście pod zwierzchnictwem Rosji.
Sowiecka prowokacja
Wszystko, co się działo podczas tej berlińskiej wizyty Mołotowa, nosiło cechy bezwzględnej prowokacji Stalina zmierzającej wprost do wywołania awantury. Dla nikogo nie mogło ulegać wątpliwości, że takie cyniczne odsłonięcie przed Hitlerem dalekosiężnych planów Stalina jednoznacznie zagrażało bezpieczeństwu Rzeszy i zabrzmiało jak ultimatum. Wojna zdawała się wisieć na włosku.
Dlaczego więc Stalin nie reagował na płynące zewsząd, także z polskiej strony, ostrzeżenia? Dlaczego w historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej pojawił się wódz załamany, oszukany, zagubiony, ukryty na ponad tydzień w swojej podmoskiewskiej daczy, niezdolny niczym dowodzić, zdający się niczego nie rozumieć z tego, co się dzieje dookoła?
Czemu przybity, znajdujący się gdzieś na dnie rozpaczy opowiadał wszystkim, których spotykał, że „Lenin dał nam państwo, a myśmy z niego g… zrobili”? Publicznie pojawił się jednak zupełnie inny Stalin. Dopiero 3 lipca wygłosił znakomite, porywające radiowe wystąpienie wzywające swoich rodaków do obrony ojczyzny. I tak jak kiedyś Kutuzow, postanowił wezwać Rosjan do „zostawiania za sobą Niemcom jedynie spalonej ziemi”. Dlaczego więc wcześniej nie reagował?
Dzisiaj wydaje się, że nie reagował, bo na tym właśnie polegała gra, do której sam wcześniej napisał scenariusz. Te pierwsze dni i pierwsze tygodnie tej wojny to dla Rosji miał być obraz apokalipsy. Niemcy posuwali się bowiem z szybkością ok. 300 km dziennie. Naloty niemieckiego lotnictwa już pierwszego dnia wojny zniszczyły ponad 1200 stojących na lotniskach rosyjskich samolotów, zanim te zdołały wzbić się w powietrze. To wreszcie niewyobrażalne straty w rannych, poległych i wziętych do niewoli. Niektóre szacunki oceniają straty tych pierwszych dni wojny niemiecko-sowieckiej aż na 3 miliony żołnierzy radzieckich. To niewyobrażalnie dramatyczna wojna przebiegająca bez dowódców, bez jakiegokolwiek wsparcia, wreszcie bez rozkazów.
Czerwiec 1941 r. – sowiecka katastrofa
22 czerwca 1941 r. o godzinie 21.15 wysłano z Moskwy do rad wojennych frontów północno-zachodniego, południowo-zachodniego i południowego dyrektywę nr 3 podpisaną przez Timoszenkę, Malenkowa i Żukowa. Zalecano, aby przez koncentryczne uderzenia siłami 5. i 6. Armii, w ogólnym kierunku na Lublin, okrążyć i zlikwidować atakujące zgrupowanie przeciwnika i do północy 24 czerwca opanować rejon Lublina, zabezpieczając się na kierunku krakowskim.
Czytaj także: Pokój fryderycjański
Jedynym uczciwym i odważnym wobec takich rozkazów okazał się szef sztabu Rady Wojennej Sztabu Frontu Południowo-Zachodniego, generał-lejtnant Maksim Purkajew, który nakazał odpowiedzieć Moskwie: „postawione zadanie bojowe nie jest wykonalne”. Jego przyjaciel, komisarz Korpusu, generał Nikołaj Waszugin niczego już Moskwie nie odpowiedział, a nie mogąc znieść haniebnego odwrotu z pola bitwy 28 czerwca odebrał sobie życie. Lecz dzisiaj, po 77 latach, ich nazwisk nikt już nie znajdzie w żadnej encyklopedii II wojny światowej.
Co więc się stało? Przyjęło się w historii ów apokaliptyczny obraz tłumaczyć przede wszystkim zaskoczeniem Rosji zdradzieckim niemieckim atakiem, niedawnymi masowymi czystkami w Armii Czerwonej i pozbawieniem wojska doświadczonej kadry dowódczej. Pojawiła się także hipoteza o planowanym przez Stalina ataku wyprzedzającym Niemców i skupieniu nad granicami wojsk o wyraźnie ofensywnym charakterze i uzbrojeniu, niezdolnych do skutecznej obrony. Lecz także ta hipoteza w świetle faktów zdaje się nie zawierać odpowiedzi na pytanie, dlaczego Stalin, rzekomo nie wierząc do ostatniej chwili w niemiecki atak, praktycznie uczynił Rosję bezbronną.
Ten rzekomo zwiedziony i oszukany przez Hitlera Stalin, jeśli uważnie prześledzić fakty, nie dając w maju 1941 r. swej zgody generałom na tzw. atak uprzedzający, jednocześnie zezwolił w tymże samym maju 1941 r. na przeniesienie z Dalekiego Wschodu 28 dywizji, dziewięciu Korpusów i czterech armii do Kijowskiego i Specjalnego Okręgu Wojskowego. Faktem jest, że zmobilizowano prawie milion dodatkowego wojska.
Faktem jest także, że miejscowi lokalni dowódcy jednostek znajdujących się na granicy w pełni świadomi tego, co się wokół dzieje, wydawali rozkazy podległym oddziałom „do zajęcia pozycji obronnych”. Lecz odwoływali je wobec argumentacji najwyższego dowództwa, że „takie działania mogą sprowokować Niemców do rozpoczęcia zbrojnej konfrontacji z całymi tego konsekwencjami…”. Wszystkie te fakty i obrazy poprzedzające Wielką Wojnę Ojczyźnianą wskazują na chaos, nieporządek i brak jakiejkolwiek przejrzystej koncepcji, co robić dalej.
Genialny plan Stalina
Czy więc w tych pierwszych dniach i tygodniach wojny niemiecko-sowieckiej historia miała do czynienia z genialnym niemieckim blefem, na który dał się nabrać naiwny Stalin i czy Sowieci, mając 230 dywizji, rzeczywiście okazali się bezbronni wobec 140 niemieckich dywizji? Można było w to wierzyć do niedawna. Lecz dzisiaj trudno nie zapytać, dlaczego w rosyjskich archiwach, z rozkazu prezydenta Putina nie ma dostępu do dokumentów poprzedzających wybuch tej wojny?
Skoro wszystkiemu winien był Stalin, skoro to on przeżył załamanie, skoro to on i tylko on ponosił całą winę, to co tu jeszcze pozostało do ukrycia? Otóż być może pozostał do ukrycia pomysł, jak najprościej ze zbrodniarza uczynić ofiarę. Rosja, która we wrześniu 1939 r. wraz z Hitlerem dokonała unicestwienia Polski; Rosja, która kilka miesięcy później z milionową armią wtargnęła do Finlandii; Rosja, którą jako bandyckie państwo Europa zdecydowała się wykluczyć z Ligi Narodów i państw cywilizowanych, nagle tego 22 czerwca, nieledwie z dnia na dzień, sama stawała się rozpaczliwą ofiarą nieopisanych niemieckich zbrodni i hitlerowskiego okrucieństwa. Sama nagle znalazła się na skraju historycznej przepaści. Takiej Rosji – zadecydowała przejęta tą tragedią Europa – można już było, a nawet trzeba już było pomóc. Za tą Rosją opowiadały się wszędzie miliony ludzi.
To w tych dniach dojmującej klęski przebiegły Stalin odnosił swoje największe zwycięstwo. Okazywał się genialnym psychostrategiem, który odwrócił dotychczasową niechęć Europy na sympatię wobec krwawiącej Rosji i jej wodza. Lecz ten sprytny plan – jak sądzę – niewielu ludzi na świecie wówczas dostrzegło i niewielu rozumiało. I nikt w Europie nie zadawał sobie wówczas pytań: dlaczego ta biedna, zdradziecko napadnięta Rosja nie użyła do obrony swoich granic znakomitych, najnowocześniejszych na świecie czołgów KW-1 i T-34, których miała już podobno 1500?
Pytanie o Polskę
W tej sprawie zadawali pytania także Polacy, którzy zasiedli w Londynie do stołu obrad ze swym wczorajszym okupantem. Już 5 lipca dowiedzieli się od ambasadora Iwana Majskiego, że Stalin „wycofuje się z koncepcji uczynienia z Polski kolejnej republiki radzieckiej”, lecz nie może być mowy o oddaniu Polsce ziem przyłączonych do Rosji we wrześniu 1939 r. Jak bowiem wyjaśniał ambasador Majski instrukcję Stalina: „Moskwa gotowa jest uznać państwo polskie jedynie w granicach narodowych”. Moskwa, na pytanie o polskich więźniów i jeńców – których liczbę rząd na uchodźctwie oceniał na kilka milionów ludzi – przyznała się do ledwie 20 tys. jeńców, którzy niebawem zostaną objęci amnestią. Na pytanie, wobec jakich to przewin mieliby być amnestionowani, ambasador Majski nie udzielił jednak odpowiedzi.
Podobnie mimo pytań zupełnie pominął sprawę odszkodowań za zagrabioną przez ZSRR państwową i prywatną własność. Przywołuję te dane na temat polsko-sowieckich pertraktacji za źródłem brytyjskim („Kronika II wojny światowej” Donalda Sommerville’a), jak wiadomo bowiem, wobec braku postępu w rozmowach z Rosjanami, Polacy odeszli od stołu obrad, a dalsze negocjacje z ambasadorem Majskim poprowadził od 11 lipca 1941 r. brytyjski minister spraw zagranicznych Anthony Eden.
Zastanawiające w tych polsko-sowieckich, czy ściślej brytyjsko-sowieckich rozmowach na tematy polskie jest to, że oto ZSRR rzekomo zagrożony w ogóle w swym istnieniu, otwarty i bezbronny wobec niemieckiej wojny błyskawicznej, stawiał i mnożył warunki co do swego udziału w tej wojnie. Sowieci żądali uznania przez ewentualnych sojuszników swych wszystkich „wojennych” zdobyczy terytorialnych. Żądali natychmiast utworzenia „drugiego frontu” w Europie oraz wszelkiej pomocy technicznej, materiałowej i finansowej.
To wówczas w lipcu 1941 r., w Londynie, padnie po raz pierwszy ze strony sowieckiej groźba zawarcia przez ZSRR pokoju separatystycznego z Niemcami. Tajemnicę tej sowieckiej gry 50 lat później ujawnił światu Paweł Sudopłatow, zaufany człowiek Berii: „25 lipca 1941 r. Beria kazał mi skontaktować się z naszym agentem Iwanem Stamenowem, bułgarskim ambasadorem w Moskwie, i namówić go do rozsiewania plotek wśród dyplomatów kontaktujących się z Niemcami, że Moskwa gotowa jest do zawarcia układu pokojowego z Rzeszą.
Plotki miały na celu osłabienie niemieckiego zdecydowania. Głosiły, że założenia blitzkriegu przewidującego zajęcie w ciągu miesiąca Moskwy, Leningradu i Kijowa nie sprawdziły się i zapowiada się dłuższa wojna (…). Beria ostrzegł mnie, że to zadanie o najwyższym stopniu tajności (…)”.
Pół wojny tajnej
12 lipca spadły pierwsze niemieckie bomby na Moskwę. Lecz dla Stalina ważniejsze było, kiedy spadnie pierwszy śnieg. Spadł 12 września, co zapowiadało wczesną i surową rosyjską zimę. I dopiero teraz, choć Rosja Sowiecka miała przeżyć jeszcze wiele trudnych, czasami dramatycznych, czy wręcz tragicznych chwil – ewakuację Moskwy, klęski frontowe, głodową śmierć Leningradu – dopiero teraz zaczynała się nieznana światu rosyjska wojna z Niemcami, wojna nieustającego szantażu i niekończącej się prowokacji. II wojna światowa, którą prowadziły narody sprzymierzone, i jeszcze „pół wojny” tajnej, nieznanej do dzisiaj, prowadzonej wyłącznie przez ZSRR.
Wystarczy sięgnąć do wspomnień głównych postaci tej wojny, po wszystkich zresztą stronach frontów, by usłyszeć o faktach i zdarzeniach nieobecnych w jakimkolwiek opracowaniu historycznym: „Wchodząc do Stalina Żukow usłyszał urywek rozmowy, w której Stalin kazał Berii użyć agentów w celu wybadania Niemców odnośnie do ewentualnego zawieszenia broni, za które gotów był zapłacić znacznymi ustępstwami terytorialnymi (…).
W tamtych dniach odbyła się kolejna próba rozmów z Niemcami. Beria i Malenkow szepnęli mi o tym do ucha” –zapisał w swych wspomnieniach Nikita Chruszczow. Jeśli już jednak śledzić różne inicjatywy różnych prób zmiany aliansów, czy w ogóle wycofania się z wojny w tym pierwszym, dramatycznym roku wojny niemiecko-radzieckiej, to trudno pominąć milczeniem dokumenty dotyczące Polski.
Oto w liście do premiera Churchilla z dnia 17 grudnia 1941 r. generał Sikorski zapisał: „Delegat z Polski, który przybył, aby spotkać się ze mną tu, w Teheranie, poinformował mnie, że Niemcy próbują utworzyć nominalny rząd – oparty na rzekomej zdradzie przez W. Brytanię obietnic danych Polsce. Niemcy, utraciwszy wiarę w ich miażdżące zwycięstwo, nie wierzą jeszcze w pełne nasze zwycięstwo. Liczą oni jeszcze na kompromisowy pokój i próbują odzyskać swoją pozycję w Polsce. Dlatego też potrzebuję każdej pomocy i każdego argumentu dla zwalczania tego usiłowania”.
Drugi dokument brzmi jeszcze bardziej sensacyjnie i jest fragmentem notatki z rozmowy generała Sikorskiego z prezydentem Rooseveltem przeprowadzonej 24 marca 1942 r. w Waszyngtonie: „Tak niedawno, bo zaledwie 20 stycznia, wszystkie polityczne partie Polski zadeklarowały swoją jednomyślną decyzję nieulegania sugestiom niemieckim i nieuczestniczenia Polski w jakiejkolwiek bądź formie w kampanii antyrosyjskiej, w zamian za co Polacy mieli obiecane (przez Niemców) przywrócenie normalnych warunków na terytorium Polski.
Trudno byłoby oczekiwać dalszego utrzymywania niezłomnego ducha oporu – powiedział Rooseveltowi Sikorski – w obliczu monstrualnych i stale wzmagających się represji niemieckich, o ile opinia publiczna w Polsce miałaby się dowiedzieć o zamierzonych koncesjach na rzecz sowieckiego imperializmu, kosztem terytorium polskiego (…)”. Oba te dokumenty dotyczą polskiego świętego tabu: sprawy powrotu do Polski i planów politycznych marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza i tzw. „Drugiej Kadrowej”.
Tajne rokowania Mołotowa z Ribbentropem?
35 lat temu za delikatną próbę opowiedzenia prawdziwie tej niezwykłej historii wytoczono mi proces w Instytucie Historii PAN. Gdyby chociaż pozwolono mi się bronić, może przekonałbym najlepszych polskich historyków, że mam rację i że nie dość, iż potrafię podać prawdziwą datę i prawdziwe okoliczności śmierci tego tragicznego marszałka, to jeszcze skłonny byłem ujawnić prawdziwe miejsce pochówku Śmigłego.
No, ale skoro postanowiono mnie sądzić i skazać za dochodzenie prawdy, to co mnie to wszystko może dzisiaj obchodzić? Niech sobie dalej składają kwiaty i hołdy na warszawskich starych Powązkach, w kwaterze 139. Tyle że – o czym sami już wiedzą – Śmigły nigdy tam nie leżał. W Polsce prawda historyczna nie ma – tak kiedyś, jak i dzisiaj – żadnego znaczenia. Zastępuje ją, zobaczymy czy skutecznie, tzw. wiara historyczna. Jeśli już w coś uwierzymy, znaczy to, że tak musiało być.
Inaczej na świecie, gdzie zastępy młodych, znakomicie wykształconych historyków tropią każde kłamstwo, każdą nieprawdę i każde odstępstwo od prawdy. To stąd wiemy o najbardziej tajnych do wczoraj próbach porozumienia niemiecko-rosyjskiego czy rosyjsko-niemieckiego.
Pierwszej bardzo poważnej próby podjęcia rozmów na temat pokoju separatystycznego dopuszczono się w Mceńsku, w dniach 20–27 lutego 1942 r., gdzie na rozkaz Stalina z 19 lutego 1942 r. Wsiewołod Mierkułow, ówczesny komisarz bezpieczeństwa państwowego, przekazał SS-Obergruppenführerowi Karlowi Wolffowi radziecką propozycję zawieszenia broni między Rosją a Niemcami na pół roku, aż do sierpnia 1942 r., a następnie wspólnych działań wojennych przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym.
Najciekawszy i bez wątpienia wręcz niewiarogodny fakt z obszaru owej tajnej wojny ujawnił brytyjski historyk, sir Basil Liddell Hart, który, opierając się na relacjach wysokich niemieckich oficerów, w swej „Historii II wojny światowej” napisał, że w czerwcu 1943 r. w Kirowogradzie, na Wyżynie Naddnieprzańskiej, 380 km od Moskwy, doszło do spotkania Ribbentrop- Mołotow. Było całkowicie tajne. Nikt więc nie znał żadnych szczegółów rozmów, które prowadzono przez cztery dni.
Podobno wszystkie protokoły i stenogramy zostały zniszczone. Trudno zatem dzisiaj ustalić, z czyjej inicjatywy doszło do rozmów. Można się domyślać, że najpewniej jednak ze strony niemieckiej, skoro Kirowograd pozostawał w obszarze niemieckiej okupacji. Wiadomo tyle, że 20-osobowa sowiecka delegacja powitana została na lotnisku z wszelkimi honorami. Wiadomo, że dyskutowano na temat ewentualnych warunków zakończenia wojny na wschodzie. W świetle relacji oficerów niemieckich, na których powołuje się brytyjski historyk, Ribbentrop miał podobno zaproponować granicę wzdłuż Dniepru, na co nie zgodził się Mołotow, żądając przywrócenia stanu przedwojennego, czyli granicy wytyczonej 28 września 1939 r. Wobec takiej różnicy zdań dalsze rozmowy zawieszono.
Wojna, którą bez wątpienia przegraliśmy
Czy rzeczywiście do spotkania w Kirowogradzie doszło? Nie sposób to dzisiaj rozstrzygnąć. Jeden z wielkich autorytetów brytyjskich John Keegan, autor m.in. „Who’s Who in World War II”, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Nie ulega też kwestii, iż po klęsce stalingradzkiej i wobec zadecydowanej przez Sprzymierzonych perspektywy bezwarunkowej kapitulacji dla Niemiec, mogli oni szukać rozwiązań politycznych, które stwarzałyby perspektywy jakiegoś rozwiązania pokojowego, zbliżonego do rozstrzygnięć w I wojnie światowej.
Nie ulega wątpliwości, że rok 1943 dla historii tej wojny jest czasem decydujących rozstrzygnięć. Jeśli nawet zakwestionować rozmowy Ribbentropa z Mołotowem, to już na pewno w tym samym czerwcu 1943 r. toczą się niemiecko-rosyjskie rozmowy w Sztokholmie. Co dla nas Polaków wydaje się niezwykle ważne, w kwietniu 1943 r. ambasada sowiecka w Ankarze poprzez tureckie MSZ zaproponowała rozmowy pokojowe ambasadorowi niemieckiemu Franzowi von Papenowi. W świetle jego świadectwa składanego przed Trybunałem w Norymberdze, a więc znanego całemu światu, Rosjanie obawiali się, że aliancka inwazja na kontynent europejski nastąpi poprzez Bałkany, co w zasadniczy sposób godziło w ich plany podporządkowania sobie całej Europy Środkowo-Wschodniej.
Gotowi byli w podobnej sytuacji zawrzeć separatystyczny pokój z Niemcami i w ogóle wycofać się z wojny. Jak wiadomo, ich kolejny szantaż się powiódł i Sprzymierzeni, w tym przede wszystkim premier Churchill, zrezygnowali z planów uderzenia przez Bałkany. W tej sytuacji Czechosłowację, Węgry, Bułgarię, Rumunię czy Polskę wyzwalali nie Amerykanie lub Anglicy, a „bohaterska” Armia Czerwona, która w tych dniach decydowała o losie Polski na najbliższe 50 lat. I dzisiaj chyba już nikt nie ma wątpliwości, że myśmy tę wojnę przegrali, tak jak przegraliśmy wszystkie inne wojny, które w jej ramach wyraźnie się toczyły.
Komentarze
Marco n Monday, July 9, 2018, 3:45 PM
Do mnie jakoś nie przemawia to, że Stalin uczynił ZSRR słabe przed atakiem Niemców by uczynic z siebie i kraju, pokrzywdzonych i krwawiących. Stalin mial to gdzieś przed i po wojnie. No ale historykiem nie jestem, więc to tylko moje zdanie
Anarchol'68 Tuesday, July 10, 2018, 1:41 PM
Churchill cisnąc na atak sprzymierzonych przez Bałkany dał kolejny przykład swojej ignorancji w kwestiach wojskowych, dokładnie takiej samej jaka doprowadziła do hekatomby żołnierzy ANZAC na Gallipoli...
Rafal Wednesday, July 11, 2018, 10:55 AM
Zbyt wydumane. Wolę jednak hipoteze że olbrzymia superarmia Czerwona miala atakować Noemcow i rozminęli sie o dni. Stalin wierzył że ma potęgę a Niemcy liczyli że się rozsypie ta armia jak domek z kart po Finlandii. I tak się stalo. Tylko Adolf nie ocenił w pełni że nie wydusi z 80 mln Niemców tyle uzupełnień ile miał Stalin. Poza tym traktowaniem pierwszego roku wojny sowieckich żołnierzy jeńców Niemcy sprawili że przestali się oni masowo poddawać do niewoli jak na początku. A Sowietom zaginęlo w tym czasie 7 mln karabinów mosin ze stanów ( tyle zabitych, jeńców i dezerterów) .Potem już nie. Gdyby nie fatalna postawa i przygitowanie żołnierzy to już w 1941 Stalin zdobyłby Berlin.