Nie ma w najnowszej historii Polski postaci tak wzorcowo oddanej służbie ojczyźnie i dobru publicznemu jak prezydent Warszawy Stefan Starzyński. Już w wieku 21 lat wstąpił w szeregi Legionów Polskich z nadzieją, że służba ta przyniesie Polsce wolność i niepodległość. Wierzył w przywódczą misję Józefa Piłsudskiego i budowę wielkiej, wieloetnicznej Rzeczypospolitej, której stał się w ostatnich miesiącach życia ostatnim niezapomnianym obrońcą.
Z drugiej strony serce się trwoży na myśl, że ta nieugięta, bojowa postawa prezydenta Starzyńskiego we wrześniu 1939 r. mogła stać się przyczyną tak wielu cierpień ludności cywilnej polskiej stolicy w czasie, kiedy dramatyczna obrona mogła z różnych powodów stracić już wszelki sens. Tak uważa Dariusz Baliszewski, który bardzo przekonująco zwraca uwagę na fakt, że Niemcy – z charakterystycznym dla siebie cynizmem – wykorzystali obronę wojskową polskiej stolicy do stworzenia fałszywego pojęcia „warszawskiej twierdzy” (Festung Warschau). To dawało im uzasadnienie do przeprowadzenia pierwszych w tej wojnie, zbrodniczych nalotów dywanowych na europejską metropolię.
Zastanawiać może w tym przypadku postawa prezydenta Starzyńskiego, który zachowywał się jak dowódca wojskowy, a nie przywódca cywilny milionowego miasta. Jak w każdym swoim artykule Dariusz Baliszewski zadaje bardzo trudne, bolesne, ale i niezwykle trafne pytania. Ukazuje obronę Warszawy w 1939 r. z zupełnie innego punktu widzenia, niż czynią to podręczniki. Zadaje podobne pytania do tych, które pojawiają się także przy każdej kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Czy można narażać ludność cywilną miasta w imię najszczytniejszych nawet celów wojskowych czy politycznych na cierpienie i śmierć? Zapewne nigdy nie rozstrzygniemy tego dylematu. Każdy z nas ma własne zdanie i każda strona sporu ma zapewne jakąś część racji.
Pisząc o Stefanie Starzyńskim, nie sposób uniknąć porównania jego odmiennej postawy we wrześniu 1939 r. do zachowania tych, których tak wielu Polaków w owym czasie nazwało tchórzami i zdrajcami z 17 września 1939 r. Prezydent, rząd i Wódz Naczelny mieli konstytucyjny obowiązek obrony suwerena, jakim jest naród. Tymczasem – jak uważała większość porzuconych w krwawiącej Polsce obywateli – bronili jedynie własną skórę. Stefan Starzyński, nie będąc do tego zobligowanym, przyjął na siebie obowiązki przewodniczącego Komitetu Obrony Stolicy i mimo prowizorycznych warunków pracy zorganizował w błyskawicznym czasie Stołeczny Komitet Samopomocy Społecznej, Straż Obywatelską, Ochotnicze Bataliony Obrony Warszawy, Robotnicze Bataliony Obrony Stolicy, bataliony Pracy i Radę Obrony Stolicy. Kiedy prezydent Mościcki, ku zdumieniu swojego otoczenia, ratował się szwajcarskim paszportem przed rumuńskim internowaniem, a Edward Śmigły-Rydz zastanawiał się nad tematem swojej kolejnej akwareli, Starzyński nadludzkim wysiłkiem znajdował czas i siłę, aby podtrzymać ducha warszawiaków, wygłaszając płomienne przemówienia radiowe. W tych dniach strasznego września 1939 r. to on był ojcem ojczyzny, to on był Polską i pomazańcem tego narodu. Jedno z zachowanych jego nagrań poraża swoim dramatyzmem. We wrześniu tego roku minie 80 lat od dnia, kiedy Polacy usłyszeli, jak głosem schrypniętym od nieustannego wydawania rozkazów mówił przez radio: „Chciałem, by Warszawa była wielka (…) I dziś widzę ją wielką…”. Bez wątpienia czuł się wtedy wodzem tego miasta, takim warszawskim Priamem, który – choć nie miał siły uratować swojej Troi przed naporem niszczycielskich najeźdźców – to nadal śnił swój sen o wielkiej Warszawie.
I podobnie jak król Priam… nie został oszczędzony przez agresora. Badania prof. Tomasza Szaroty wskazują, że Niemcy zachowali się w sposób haniebny, mordując cywilnego obrońcę polskiej stolicy w przeddzień najsmutniejszych w historii Polski świąt Bożego Narodzenia 1939 r. To dowodzi, jak bardzo bali się jego charyzmy. Zabijając go, stworzyli jednak legendę jednego z największych polskich męczenników, symbol oporu narodowego. O, jakże szkoda, że Stefan Starzyński nie może dzisiaj zobaczyć Warszawy – miasta, które jest pomnikiem polskiego oporu i świadectwem klęski niemieckiej buty.
Skomentuj