Maria Naryszkin z domu Światopełk-Czetwertyńska
Żonaty car Aleksander I na nieoficjalnych przyjęciach pojawiał się w towarzystwie Polki i przedstawiał ją jako swoją żonę, „toteż kochankę honorowano, jakby była cesarzową”
Żonaty car Aleksander I na nieoficjalnych przyjęciach pojawiał się w towarzystwie Polki i przedstawiał ją jako swoją żonę, „toteż kochankę honorowano, jakby była cesarzową”
Zaręczyny Aleksandra i Elizy urządzono z wielkim przepychem. Mistrzem całej ceremonii była Katarzyna. Ale najpierw odbyła się konwersja Elizy na prawosławie, i wówczas Niemka stała się wielką księżną Elżbietą Aleksiejewną. Księżniczka podczas tej ceremonii miała na sobie białoróżową haftowaną kwiatami suknię. Wszyscy zachwycali się eterycznością i subtelnością młodziutkiej dziewczyny. „Przecież to istny anioł” – dało się zewsząd słyszeć.
Czy Eliza-Elżbieta jest szczęśliwa? Jako przedstawicielka domu panującego rozpatruje swoje małżeństwo w kategoriach obowiązku, „pobytu na służbie [państwowej – V.W.]”. To określenie będzie pojawiało się przez kilkadziesiąt lat w jej korespondencji z matką. Jednocześnie młodziutka narzeczona odczuwa niepokój w związku ze zbliżającym się zamążpójściem. „Wyobraź sobie, mamo– czytamy w jej liście – do ślubu zostały tylko dwa miesiące. […] Nie mogę wyobrazić sobie, że będę już zamężna. O Boże! Ja przecież mam tylko czternaście lat!”.Niewinny pocałunek, który Aleksander złożył na jej policzku, wprawił Elżbietę w konsternację, o czym świadczy kolejny list do matki: „Nawet nie wyobrażasz sobie, jakie to dziwne uczucie całować mężczyznę, który nie jest mi ani ojcem, ani bratem. Jeszcze dziwniej było nie odczuwać drapania brody, jak przy pocałunku taty”.
Odtrącona żona-dziecko
i pierwsze kochanki cara
Ceremonia ślubna sprawiła ogromną radość Katarzynie. Paweł zaś chciał zrezygnować z obecności na tej uroczystości, wiedząc, jakie intencje kierowały jego matką. W końcu dał się przekonać żonie i zaszczycił swoją obecnością ślub syna, ale „posępny wyraz jego twarzy kontrastował z wesołością pozostałych gości”.
Młodzi małżonkowie próbowali budować rodzinę, ale okazało się, że eteryczna żona-dziecko nie wzbudziła prawdziwego pożądania w bardziej doświadczonym i seksualnie rozbudzonym Aleksandrze. Eliza jest „czarująca”, ale jak na jego gust „nieco zimna”. Być może powodem braku miłości męża do Elżbiety była jej „idealna uroda”? Czy to chór pochwał w jej kierunku zniechęcił młodego człowieka? Sytuację małżonków pogarszało to, że przez kilka lat wielka księżna nie zachodziła w ciążę; rozczarowani tym czuli się zarówno mąż, jak i pozostali Romanowowie.
Aleksander zaczął romansować z innymi kobietami. Zraniona i upokorzona cesarzowa rzuciła się w ramiona zakochanego w niej Adama Czartoryskiego, który, podobno, był ojcem Marii, zmarłej w niemowlęctwie córki Elżbiety. Car jednak postanowił uznać to dziecko i rozgrzeszył żonę, ale sam wciąż zmieniał kochanki jak rękawiczki. Aż wreszcie w jego życiu pojawiła się piękna Maria Naryszkina, z domu Światopełk-Czetwertyńska, w Rosji bardziej znana jako Maria Antonowna. Jej ojcem był Antoni, poseł na sejm rozbiorowy, marszałek konfederacji targowickiej, stronnik tzw. opcji rosyjskiej.
Ślub Marii z Naryszkinem
Maria, jej siostra Żaneta i brat Borys pojawili się w Petersburgu po insurekcji kościuszkowskiej, podczas której ich ojciec został bez sądu powieszony przez warszawski tłum. Za lojalność wobec Katarzyny osierocone córki Antoniego mianowano damami dworu, a brata umieszczono w najbardziej prestiżowej wojskowej uczelni Rosji – Korpusie Paziów. Caryca zadbała również o matrymonialną przyszłość Marii, wydając ją za mąż za Dymitra Naryszkina, swojego urzędnika, wywodzącego się ze starego bojarskiego rodu. Naryszkin był bardzo majętny, miał aż 25 tys. chłopów pańszczyźnianych. Panna młoda miała piętnaście lat, a narzeczony trzydzieści jeden. Naryszkin stanowił świetna partię, wśród jego przodków było bowiem wiele wybitnych osobistości. Co więcej, w żyłach Romanowów płynęła też krew Naryszkinów, gdyż matka Piotra I, Natalia, pochodziła właśnie z tego zacnego rodu.
Zapewne nikt nie pytał Marii, czy kocha Dymitra i chce zostać jego żoną. Jej obowiązkiem była akceptacja wyboru cesarzowej, aby odmową nie okazać niewdzięczności za przychylność rosyjskiej władczyni. Ślub tej pary był dużym wydarzeniem towarzyskim, nawet najwybitniejszy poeta epoki oświecenia Gawriił Dierżawin napisał okolicznościowy wiersz. W utworze wyrażał nadzieję, że młoda para dozna niczym niezmąconego szczęścia w przepięknym pałacu, dokąd Maria i Dymitr przeprowadzili się tuż po ceremonii zaślubin.
Dom ten, na Fontance, w samym sercu Petersburga, od razu stał się ośrodkiem życia towarzyskiego stolicy. W salonie Naryszkinów bywali najznaczniejsi urzędnicy dworscy, dyplomaci i ministrowie. Małżonkowie potrafili zabawiać stołeczne towarzystwo inteligentną rozmową, częstować najlepszymi trunkami i najwykwintniejszymi potrawami. W okresie letnim Dymitr Naryszkin zapraszał przyjaciół i znajomych do swojej daczy na Wyspie Kamiennej, gdzie gościom przygrywali muzycy na pozłacanych harfach. Z biegiem czasu „petersburska socjeta znalazła się we władzy tej wspaniałej pary” – ten, kogo przyjmowano u Naryszkinów, był mile widziany w każdym rosyjskim domu.
Największą ozdobą i atutem tego salonu była jego gospodyni, Maria Antonowna, którą „natura szczodrze obdarzyła urodą”. Swoją posągową sylwetkę podkreślała prostymi sukienkami z krótkimi rękawami, które obnażały jej kształtne przedramiona. Głębokie dekolty eksponowały piękny biust, a świeżości dodawały wpięte we włosy polne kwiaty.
Współcześni Marii nie szczędzili pochwał dla jej pięknej powierzchowności i kobiecego powabu. Michał Kutuzow mawiał, że kobiety należy kochać ze względu na to, że wśród nich jest pani Naryszkin. Pamiętnikarz Filip Wigel był jeszcze bardziej wylewny w wyrażaniu swojego zachwytu: „Kto w Rosji nie słyszał o Marii Antonownie? Pamiętam, jak [podczas pierwszego spotkania z nią ] stałem z otwartą buzią przed jej lożą i podziwiałem jej urodę – tak nieskazitelną, że aż nierzeczywistą […].W Petersburgu, słynącym z pięknych kobiet, nikt nie dorównywał pani Naryszkin”. Już wkrótce Wigel miał okazję poznać Marię, która wówczas wydała się mu „niemal carycą”, choć jednocześnie „serdeczną” i „przystępną”.
Jedyną osobą obojętną na wdzięki słynnej piękności był… jej własny mąż. Tolerował on liczne romanse swojej żony. A w roku 1898 uznał córkę spłodzoną przez kochanka Marii za swoją.
Faworyta Aleksandra Romanowa
O przychylność Polki rywalizowało wielu mężczyzn z petersburskiej elity. Na początku 1801 r. w ich gronie znalazł nie kto inny jak wielki książę Aleksander, który wkrótce miał założyć koronę Imperium Rosyjskiego. Dwudziestoczteroletni Romanow zaczął zalecać się do Marii, lecz okazało się, że w szranki z nim stanął były faworyt jego nieżyjącej już babki Katarzyny – trzydziestoczteroletni Płaton Zubow. Wówczas panowie podjęli zaskakującą decyzję: postanowili kontynuować zaloty, a ten, który uzyska więcej dowodów sympatii ze strony Marii, zostanie uznany za zwycięzcę tego swoistego pojedynku. Ku zaskoczeniu Aleksandra, już po kilku dniach Zubow pokazał mu miłosne liściki od Polki. Romanow uznał swoją porażkę i wycofał się z rywalizacji. Jednak po kilku miesiącach pani Naryszkina niespodziewanie zostawiła Płatona i zaoferowała swoje wdzięki Aleksandrowi, który w wyniku przewrotu pałacowego zdążył już zostać imperatorem.
Pojawienie się nowej kobiety w życiu cesarza zostało szybko zauważone. Nie wiadomo, kiedy dowiedziała się o niej caryca Elżbieta, ale pierwsza wzmianka o Marii pojawiła się w korespondencji carycy z matką w grudniu 1801 r. Maria Naryszkin nie ukrywała swojej relacji z Aleksandrem, który pojawiał się w jej domu niemal codziennie, by posłuchać gry na klawesynie i łowić spojrzenie zakochanych oczu kobiety. „Pobłażliwy” Dymitr Naryszkin przymykał oko na ten romans, w zamian otrzymując posiadłości ziemskie i tytuły dworskie. Co więcej, mąż rogacz romans żony traktował jako „wielkie wyróżnienie” i był „dumny” z tego, że spośród wszystkich piękności Petersburga cesarz wybrał właśnie ją.
Z powodu romansu cara i Polki mieszkający w Petersburgu Polacy zaczęli się łudzić, że ich rodaczka będzie sprzyjała odrodzeniu niepodległej Rzeczypospolitej z nadania Romanowa. Czekało ich jednak gorzkie rozczarowanie, bo pani Naryszkin nie mieszała się do polityki. Miała oczywiście ogromny wpływ na Aleksandra, lecz używała go wyłącznie w kwestii protekcji dla poszczególnych członków petersburskiej elity. Monarcha zawsze liczył się z jej opinią m.in. przy nominacjach ministrów czy innych wysoko postawionych urzędników.
A jak na niewierność męża reagowała Elżbieta? Pozornie życie pary cesarskiej było bez zarzutu: Elżbieta i Aleksander często jadali razem posiłki, korespondowali ze sobą podczas podróży cesarza i uczestniczyli w oficjalnych dworskich ceremoniach. Ale noce imperator spędzał w domu Polki, o czym caryca poinformowała swoją matkę. Niemiecka teściowa Aleksandra I ubolewała nad brakiem intymnej więzi pomiędzy małżonkami: „Skąd w takim razie u was pojawią się dzieci?!”.A przecież urodzenie syna było podstawowym obowiązkiem Elżbiety jako żony panującego władcy. Matka w listach do córki opisywała sposoby i sztuczki, które miały jej pomóc w odzyskaniu męża i zwabieniu go do małżeńskiej sypialni. Ale przeszkodą w realizacji tych pomysłów była „wstydliwość”, „skrępowanie” i „duma” Elżbiety, która „nie mogła, nie chciała, nie potrafiła narzucać się mężowi”. Nawet teściowa carycy – cesarzowa wdowa Maria Fiodorowna – wyrażała niezadowolenie ze zbyt dumnej, jej zdaniem, postawy synowej, która uniemożliwia ponowne połączenie się małżonków.
A tymczasem dzieci rodziła cesarzowi Maria Antonowna (w latach 1803 i 1804 na świecie pojawiły się dwie córki, w roku 1808 kolejna dziewczynka – Zofia, a w 1811 r. – Zinaida, ale dorosłości dożyła jedynie Zofia). Polka dumnie obnosiła się ze swoim odmiennym stanem. W czerwcu 1804 r., podczas balu, Elżbieta Aleksiejewna kurtuazyjnie zapytała rywalkę o zdrowie. Ta zuchwale odparła, że czuje się kiepsko, bo jest brzemienna. „Kochana mamo, nie wiem, czy już Ci mówiłam – pisała cesarzowa – o tym, że ona (madame Naryszkin) miała czelność poinformować mnie o swojej ciąży jako pierwszą, chociaż jej stan był jeszcze niezauważalny i ja mogłabym nawet nie dostrzec tego? Myślę, że taki postępek wymaga zuchwałości, której ja nie posiadam.[…] Czy nie uważasz to za niewyobrażalną bezczelność? Przecież ona wie, że ja domyślam się, jak do tego doszło”.
Wpływowa madame Naryszkin
Uczucie pochłaniało cesarza bez reszty. Wystarczyło podejrzenie o nieuprzejme zachowanie wobec kochanki, by zasłużyć na surową karę. Monarcha wybaczał Marii nawet zdrady, jej „bujny temperament”, który „wprawiał w zdumienie nawet te kręgi, w których lubieżność była normą”. Jednym z jej kochanków był adiutant cara, polski hrabia Adam Ożarowski, syn powieszonego w 1794 r. targowiczanina. Ten arystokrata ponoć dostarczał pani Naryszkin „specjalnych bodźców”. Pewnego razu cesarz niespodziewanie odwiedził pałac Naryszkinów w Peterhofie i zastał Marię w niedwuznacznej sytuacji ze swoim adiutantem, który pośpiesznie ukrył się w szafie. Aleksander wyciągnął Ożarowskiego za ucho, mówiąc: „Twój wstyd jest moja zemstą”. Niewierna kochanka natomiast nie usłyszała żadnego wyrzutu.
Wiadomości o romansie rosyjskiego władcy i roli madame Naryszkin w jego życiu dotarły również za granicę. Jak donosiły zagraniczne gazety, gdy monarcha zdruzgotany porażką pod Austerlitz wrócił do Petersburga, pierwsze kroki skierował nie do żony, lecz do kochanki, aby znaleźć w jej ramionach spokój i pocieszenie. Oto jak ujął tę sytuację w swojej historycznej powieści „Aleksander I” Dymitr Mereżkowski: „Pani Naryszkin pokonała wszystkie swoje rywalki. Cesarz był u niej w pierwszym dniu po powrocie z armii. Do tego momentu ta relacja pozostawała tajemnicą. Obecnie Naryszkina chwali się swoim związkiem i wszyscy padają przed nią na kolan. Ten nowy romans męczy cesarzową”.
Zagraniczni dyplomaci usiłowali wciągnąć Marię do swoich politycznych intryg, mieli nadzieję wpływać na Aleksandra I za pośrednictwem jego ukochanej. Takie próby podejmował Napoleon po podpisaniu pokoju w Tylży, gdy wysyłał do Petersburga swojego adiutanta w charakterze ambasadora i rozkazał mu znaleźć dojście do domu Marii. Częstym gościem w pałacu Naryszkinów był też poseł austriacki książę Karol Filip von Schwarzenberg, któremu udało się nakłonić Marię do poparcia sojuszu Rosji z Austrią.
Z biegiem czasu w kręgach dworskich i towarzyskich Petersburga Polkę zaczęto postrzegać jako najważniejszą kobietę w życiu cesarza Wszechrusi. W zadedykowanym Marii wierszu wyżej wspomniany Gawriił Dierżawin porównał ją do Aspazji, słynącej z urody, inteligencji i zdolności politycznych nieformalnej żony Peryklesa. Dworscy malarze tworzyli obrazy alegoryczne, które przedstawiały Marię i Aleksandra. Na wszystkich nieoficjalnych przyjęciach władca pojawiał się w towarzystwie Polki, przedstawiał ją jako swoją żonę, „toteż kochankę honorowano, jakby była cesarzową”.
Idylla skończyła się w 1814 r., tuż przed wyjazdem cara na kongres wiedeński. Pani Naryszkina niespodziewana rzuciła Aleksandra i udała się za granicę w towarzystwie nowego kochanka. Powody zerwania nie są znane, choć współcześni naszych bohaterów wysuwali różne przypuszczenia, np. niejaka hrabina Edeling mówiła, że Polka „nie potrafiła docenić” relacji z cesarzem. Inna osoba twierdziła, że ten związek stał się dla niej „ciężarem”. Niektórzy twierdzili, że przeszkadzała jej fascynacja Aleksandra mistycyzmem.
Jakiekolwiek były powody rozstania, stało się ono źródłem cierpienia Aleksandra. Choć pobyt w Wiedniu był triumfem rosyjskiego władcy, nie potrafił cieszyć się z hołdów okazywanych mu przez uczestników kongresu. Był bardzo nieszczęśliwy i przybity, „bo rzuciła go Maria Naryszkina. Jego, człowieka, od jednego słowa którego zależą losy milionów!”. Arystokratki obecne na kongresie zabiegały o jego względy, ale rana zadana przez wiarołomną kochankę nie chciała się zagoić.
Rozstanie z Polką sprawiło, że Aleksander zaczął powoli zbliżać się do żony, która, pomimo jego licznych zdrad, pozostała jego najlepszą przyjaciółką. Monarcha zmarł jesienią 1825 r., a Elżbieta wiosną następnego roku. Ich małżeństwo było bezdzietne. Maria Naryszkina przeżyła dawnego kochanka o prawie trzydzieści lat.
Fragmnet książki Violetty Wiernickiej „Polki, które rządziły Kremlem”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona. Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Skomentuj