W poszukiwaniu grobowca Aleksandra Wielkiego
Kiedy umierał w Babilonie 10 czerwca 323 roku przed Chrystusem, był panem świata, wcielonym bogiem, wodzem, którego sukcesu nie powtórzył nikt przed nim ani po nim.
Kiedy umierał w Babilonie 10 czerwca 323 roku przed Chrystusem, był panem świata, wcielonym bogiem, wodzem, którego sukcesu nie powtórzył nikt przed nim ani po nim.
Miał ledwie 33 lata i niedawno powrócił z wyprawy, która przestawiła koleje cywilizacji. W ciągu dziesięciu lat niekończących się pochodów i wojen podbił niemal wszystkie znane ówczesnej geografii państwa i narody, ale jego zamysły sięgały jeszcze dalej. Ze swojej stolicy – Babilonu – snuł plany podboju Arabii, zachodniej części basenu Morza Śródziemnego i kraju Scytów. Niestety, pierwsza przyszła śmierć. Do dziś nie wiadomo, co było jej przyczyną. Atak malarii, ostre zapalenie trzustki (Aleksander sławny był z pijaństwa), czy trucizna podana przez bojących się kolejnych czystek macedońskich oficerów? Nigdy się tego nie dowiemy. Podobnie jak nie dowiemy się, jakie byłyby losy imperium, gdyby dożył wieku swojego ojca Filipa i pozostawił godnego dziedzica; niestety, jego jedyny syn, też Aleksand,er urodził się jako pogrobowiec, zaś nieszczęśliwie wypowiedziane przez umierającego króla formuła, że imperium należy się „najdzielniejszemu”, spowodowała wojny macedońskich generałów i podział państwa na wiecznie wojujące z sobą hellenistyczne królestwa Ptolemeuszy, Seleucydów i Antygonidów, by wspomnieć tylko najgłośniejsze.
W 321 roku przed Chrystusem. niepochowane dotąd zwłoki króla są jeszcze w Babilonie i mają rozpocząć objazd imperium. Po co? Przede wszystkim, by zbudować kult wielkiego króla, na którym ma się oprzeć siła i legitymacja dynastii. Kondukt ma trafić docelowo do Ajgaj, w rodzinnej Macedonii, w której są już grobowce poprzedników Aleksandra z rodu Argeadów, m.in. jego ojca Filipa. Jak wyglądał ów kondukt wszech czasów? „Z Babilonu wyruszył orszak wielkiego króla” – pisze Anna Świderkówna w „Helladzie królów”. – „Blisko dwa lata zajęły przygotowania, ale pogrzeb miał być godny zdobywcy świata. Na wozie zaprzężonym w sześćdziesiąt cztery muły wznosił się złoty baldachim, wsparty na jońskich kolumnach z litego złota. Pod baldachimem spoczywała również złota trumna Aleksandra przykryta purpurą haftowaną złotem. Obok złożono broń zmarłego króla. Między kolumnami na złotych sznurach wisiały cztery wielkie obrazy. Pierwszy z nich przestawiał Aleksandra siedzącego na wozie wojennym, z berłem w dłoni, w otoczeniu żołnierzy macedońskich i perskiej straży przybocznej. Na drugim – słonie bojowe kroczyły ze strażą przyboczną, dźwigając na karkach indyjskich poganiaczy; za nimi szły oddziały macedońskie w swym zwykłym uzbrojeniu. Na trzecim obrazie konnica szykowała się do bitwy. Na czwartym – płynęły statki w szyku bojowym. Trumny królewskiej strzegły lwy rzeźbione w złocie. Na czterech rogach baldachimu stały cztery złote posągi bogini zwycięstwa Nike. Dach pokrywała złota łuska, nabijana drogimi kamieniami, a nad nim wiatr rozwiewał purpurowy sztandar z wielkim złotym wieńcem oliwnym pośrodku, w którym słońce zapalało z daleka widoczne błyskawice. Z dala także było słychać dźwięk dzwonów zawieszonych na wozie żałobnym i głos małych dzwoneczków zdobiących głowy ciągnących go mułów.
Orszakowi towarzyszył tłum rzemieślników i specjalistów, którzy mieli czuwać nad drogą, a także honorowa eskorta wojskowa. A gdy tylko zbliżali się do jakiegoś miasta, wielkie rzesze ciekawych wylegały im na spotkanie. I tak posuwał się ten niezwykły pochód pogrzebowy, wśród dźwięku dzwonów, lśniąc złotem i purpurą, otoczony tłumami pełnymi nabożnego zachwytu. Kondukt prowadził niejaki Arridajos.(…) Perdikkas powierzył mu przewiezienie ciała Aleksandra do grobu królewskiego w ojczystej Macedonii. Ale Arridajosa potajemnie pozyskał dla swoich planów Ptolemeusz, który wyszedł uroczyście z wojskiem na spotkanie orszaku pogrzebowego do Syrii.”
Z historii wiemy, że zabalsamowane zwłoki (niektórzy twierdzą, że w celu zapobieżenia rozkładowi umieszczono je w beczce z miodem,) nigdy do Macedonii nie dotarły. Ptolemeusz, syn Lagosa, władca Egiptu okazał się sprytniejszy od kolegów. Kondukt pogrzebowy Aleksandra odprowadzono z fanfarami do granic egipskich i tam już pozostał. Do dziś nie wiadomo, co kierowało Ptolemeuszem, ale można się domyślać, że, zawłaszczając ciało boga wojny, chciał na jego sławie zbudować chwałę własnej dynastii. Mniejsza zresztą o to, motywy są sprawą drugorzędną. Liczą się fakty, a w tej kwestii nie ma między historykami większych sporów (choć od czasu do czasu greccy archeologowie odnajdują u siebie kolejne „grobowce Aleksandra”): wielki przodek Kleopatry VII (tej od Cezara i Antoniusza) wykazał się konsekwencją i mimo protestów pozostałych towarzyszy ciała Aleksandra nigdy nie wydał. Najpierw pochowano je w dawnej stolicy faraonów Memfis, a potem, po kilkudziesięciu latach, już za następców Ptolemeusza I Sotera zostało przewiezione do Aleksandrii, miasta, które Macedończyk ukochał i projektował osobiście, z cyrklem w ręku. I wszystko by było jasne i logiczne, gdyby nie fakt, że właśnie w tym miejscu i tym momencie dziejów, mimo licznych śladów istnienia urywa się wszelka pewna wiedza o lokalizacji grobowca Aleksandra.
Skomentuj