Wojny Justyniana
Gdy Justynian w 527 roku obejmował tron, na siły zbrojne cesarstwa wschodniorzymskiego składało się pięć mobilnych armii polowych oraz wielka liczba mniejszych regionalnych formacji rozmieszczonych wzdłuż granic imperium
Gdy Justynian w 527 roku obejmował tron, na siły zbrojne cesarstwa wschodniorzymskiego składało się pięć mobilnych armii polowych oraz wielka liczba mniejszych regionalnych formacji rozmieszczonych wzdłuż granic imperium
Jednostki armii polowych określano comitatenses, a każdą z nich dowodził magister militum. W skład pięciu armii wchodziły armie Wschodu (rozległego regionu obejmującego fronty: armeński i mezopotamski na granicy z Persją, a także pustynny front egipski), Tracji, Ilirii oraz dwie comitatenses praesentales (dosłownie: „w obecności” cesarza) stacjonujące w północno-zachodniej Azji Mniejszej i Tracji dla obrony Konstantynopola. Gdy cesarze osobiście dowodzili w polu, to właśnie były ich jednostki. W czasach Justyniana ta tradycja osobistego dowodzenia poszła nieco w zapomnienie, choć została wskrzeszona za panowania Herakliusza podczas wojny z Persami (622–629). Wojska tworzące oddziały i stałe garnizony graniczne nazywano limitanei. Składały się one w większości z dawnych legionów i jednostek posiłkowych, wspieranych przez mieszane korpusy jazdy legionowej oraz posiłkowej, stanowiąc miejscowe rezerwy.
Rozwiązania strategiczne
Justynian zreformował ten system, wprowadzając nowe stanowiska magistri militum dla Afryki i Italii po odzyskaniu tych ziem oraz wydzielając dowództwo Armenii z dotychczasowej armii polowej Wschodu. Pod koniec jego rządów przeszło dwadzieścia pięć dowództw regionalnych na granicach oraz w głębi kraju pełniło funkcję zarówno wojska, jak i sił policyjnych w razie problemów wewnętrznych; operowały one na terenach od Scytii w północno-zachodniej części Bałkanów, przez Bliski Wschód i Egipt, po Mauretanię w północno-zachodniej Afryce. Faktyczne różnice między armiami polowymi a jednostkami garnizonowymi nie zawsze były całkiem jasne, głównie z powodu przenoszenia żołnierzy z jednego typu wojsk do drugiego, a także dlatego, że wiele jednostek polowych miało mniej lub bardziej stałe bazy w miastach garnizonowych i ich okolicach.
Justynian utworzył strategicznie bardzo ważne nowe dowództwo polowe, nazwane quaestura exercitus (co można przetłumaczyć jako „regiony przydzielone siłom zbrojnym”), o randze podobnej do tej, jaką posiadał magister militum, z tym że sprawujący je nosił tytuł quaestor. Podlegały mu wojska stacjonujące w strefie granicznej nad Dunajem (prowincje: Scytia Mniejsza i Mezja II), ale oprócz nich także nadbrzeżna prowincja Karia w Azji Mniejszej i Wyspy Egejskie. Chodziło o zaopatrywanie naddunajskich oddziałów drogą morską z egejskiego zaplecza, a tym samym uwolnienie uciemiężonej lokalnej populacji przygranicznych terenów od ciężaru prowiantowania wielkich mas żołnierzy. Oprócz regularnych wojsk cesarstwo utrzymywało pokaźną liczbę sił sprzymierzonych: główną rolę w bizantyńskiej strategii na Wschodzie odgrywały klany i plemiona arabskie, a ich wynagrodzenie stanowiły żywność, pieniądze, odzież, tytuły państwowe i broń.
Cesarze dysponowali także kilkoma jednostkami gwardii stacjonującymi w pałacu cesarskim lub w jego pobliżu, a także w rozmaitych dzielnicach Konstantynopola. Najważniejszymi z nich były scholae palatinae (siedem pięciusetosobowych oddziałów ciężkiej jazdy) i excubitores. Pierwotnie elitarne jednostki uderzeniowe rekrutowane głównie spośród ludów germańskich w połowie V wieku stały się niczym więcej niż wojskami paradnymi. Zamiast nich jako aktywną straż przyboczną cesarz Leon I (457–474) powołał znacznie mniejszą elitarną jednostkę w sile zaledwie trzystu ludzi. Choć pozostawała ona czynna przez cały VI wiek, w następnym stuleciu, jak się wydaje, również nabrała charakteru głównie reprezentacyjnego, jak scholae.
Siły morskie cesarstwa były stosunkowo skromne – kilka małych flotylli utrzymywanych wzdłuż Dunaju, flota stacjonująca w Rawennie i pojedyncza eskadra w Konstantynopolu.
Strategia cesarstwa opierała się na pierwszej linii obrony, którą stanowiła linearna granica osłaniana przez ufortyfikowane posterunki, większe twierdze oraz łączącą je sieć pomniejszych umocnionych pozycji. Wspierała ją druga linia utworzona z rezerwy mobilnych jednostek polowych rozsianych po miastach garnizonowych i twierdzach na terenie przygranicznych prowincji. Pod koniec rządów Justyniana ze wspomnianych powodów różnice między funkcjami armii „granicznych” i „polowych” się zatarły, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych VI wieku zaś jednostki garnizonowe, jak się wydaje, zostały wzmocnione i walczyły ramię w ramię z oddziałami armii polowych. W rezultacie późnorzymskie siły zbrojne były stosunkowo kosztownym wojskiem o bardzo nierównej jakości, które co roku pochłaniało znaczną część fiskalnych dochodów państwa, zarówno w formie wypłat pieniężnych, jak i ekwipunku oraz wyżywienia żołnierzy podczas kampanii.
Taktyka
Jeszcze w IV wieku rzymskie armie składały się głównie z piechoty. Rzymska taktyka kładła nacisk na ciężką piechotę, która tworzyła zasadniczy szyk bojowy, z wojskami posiłkowymi – procarzami, łucznikami i oszczepnikami – jako piechotą lekkozbrojną. Jazda funkcjonowała jako formacja pomocnicza, wykorzystywana głównie w roli zwiadowców, flankierów oraz straży tylnej, a także tam, gdzie chodziło o wyzyskanie słabości lub odwrotu wroga.
Począwszy od końca IV stulecia, a zwłaszcza w V wieku nastąpił względny wzrost znaczenia konnicy, choć nie stała się ona jeszcze elementem dominującym, a proporcjonalny udział jednostek jazdy i piechoty pozostawał co najmniej do końca VI wieku na poziomie około 1:3 (był oczywiście niższy, jeśli wziąć pod uwagę bezwzględną liczbę żołnierzy, gdyż jednostki jazdy były znacznie mniejsze). Spośród wszystkich jednostek konnych około 15 procent tych wchodzących w skład armii polowych reprezentowało jazdę typu superciężkiego (cataphracti i clibanarii).
Pod koniec III i w IV wieku panoplia rzymskiej ciężkiej piechoty (obejmujące lorica segmentata i hełm z osłoną karku) zastępowano stopniowo lżejszym opancerzeniem, takim jak kolczuga lub zbroja łuskowa. Odzwierciedlało to zmianę w szkoleniu i taktyce piechoty, odkąd piechur zaczął być traktowany jako część masy, której skuteczność zależała nie tyle od jego indywidualnych umiejętności, ile od spójności oddziału, w przeciwieństwie do świetnie wyszkolonego żołnierza walczącego w ramach odrębnej podjednostki taktycznej, typowego dla I i II stulecia. Archeologicznie zmianę tę powiązać można z upowszechnieniem się germańskiego długiego miecza, zwanego spatha, który wyparł starszy krótki miecz do pchnięć – gladius. Zwiększyła się też różnorodność broni używanej w poszczególnych jednostkach. Główną cechą rzymskich armii pozostała ich dyscyplina oraz przygotowanie do walki w szyku zwartym i manewrów taktycznych. W połączeniu z cięższym uzbrojeniem ochronnym wydawanym żołnierzom, którzy stali w pierwszych szeregach szyku bojowego, cechy te dawały rzymskiej piechocie trwałą przewagę nad barbarzyńskimi przeciwnikami na europejskim, zwłaszcza bałkańskim obszarze teatru wojny.
Powolny wzrost znaczenia jazdy począwszy od lat pięćdziesiątych III wieku odzwierciedla zmiany w uzbrojeniu i taktyce głównych wrogów Rzymu, szczególnie na Wschodzie – konne oddziały szturmowe wywarły znaczny wpływ na rzymską sztukę wojenną, zwłaszcza w następstwie klęsk doznanych w owym czasie z rąk sasanidzkiej Persji. Standardowe formacje jazdy uzupełniała odtąd ciężkozbrojna konnica, mająca wzmocnić główny szyk bojowy rzymskiej armii oraz działać jako przeciwwaga dla podobnych jednostek po stronie nieprzyjaciela. Pozostawała ona jednak (bardzo kosztowną) mniejszością – zdyscyplinowane formacje rzymskiej piechoty, odpowiednio kierowane, zwykle potrafiły dotrzymać pola nawet ciężkiej jeździe Sasanidów.
Nadal najważniejsza była dobrze wyszkolona i zdyscyplinowana piechota. Jednak dyscyplina budziła coraz większe obawy; marny żołd i ciężkie warunki służby były przyczyną kilku buntów za rządów Justyniana oraz jego bezpośrednich następców. Próbując wzmocnić dyscyplinę i ducha walki, dowódcy, jak często wspominają kronikarze, podkreślali świetne tradycje rzymskiej sprawności bojowej. Belizariusz przy niejednej okazji niepokoił się o postawę swych piechurów, a w mowach włożonych w usta zarówno tego wodza, jak i perskiego dowódcy Firuza pod Darą w 530 roku są aluzje do słabości i nieładu cechujących rzymską piechotę. Mogło to być konsekwencją, ale też przyczyną tego, że na przestrzeni VI wieku punkt ciężkości przesunął się w stronę konnicy. Jednak w wielu bitwach z tego okresu, zrelacjonowanych przez współczesnych, takich jak Prokopiusz z Cezarei (w wielu wypadkach był naocznym świadkiem) i Agatiasz Scholastyk, piechota w dalszym ciągu odgrywała główną rolę: pod Tadinae (Busta Gallorum) w roku 551–552 piechurzy tworzyli centrum głównej linii rzymskiej, a Prokopiusz podkreśla ich karność i zdyscyplinowanie. Podobne uwagi pojawiają się w odniesieniu do bitwy pod Mons Lactarius z następnego roku, w opisie bitwy nad rzeką Casilinus zaś Agatiasz przedstawia klasyczny szyk bojowy okresu późnorzymskiego, z piechotą tworzącą główną linię frontu i z przednim szeregiem uzbrojonym ciężej niż tylne. Podobnie wyglądają opisy późniejszych starć na innych terenach – na przykład pewnej potyczki w ramach wojen na Wschodzie z lat 556–557, podczas której solidnie opancerzeni żołnierze rzymscy nacierali ze sczepionymi tarczami, aby odepchnąć nieprzyjacielskie centrum.
Jasne jest jednak, że rzymskie tradycje i style walki konnej zaczynały się zmieniać na skutek kontaktów z nowymi wrogami, zwłaszcza ze stepowymi koczownikami z centralnej Azji. Aby walczyć z tak sprawnymi konnymi łucznikami, Rzymianie potrzebowali wojsk wyszkolonych w tej dziedzinie, co osiągano po części przez werbowanie najemników lub sojuszników z takich ludów, a po części przez szkolenie w tych kunsztach własnych żołnierzy. Do czasu, kiedy Prokopiusz pisał o kampaniach Belizariusza, utworzono pewną liczbę jednostek łuczników-włóczników i choć byli oni prawdopodobnie stosunkowo nieliczni, odegrali istotną rolę w kilku bitwach opisanych przez Prokopiusza i Agatiasza. Rzymskie łucznictwo, oparte na modelu huńskim, było, jak się wydaje, bardziej skuteczne niż perskie, a przynajmniej tak właśnie utrzymuje Prokopiusz, choć nie ulega wątpliwości, że zmasowani łucznicy perscy zawsze pozostawali ważnym problemem taktycznym dla rzymskich sił.
Prawdopodobnie zwiększenie nacisku na konnicę stymulował charakter sporej części wojen z połowy i końca VI wieku, gdyż cesarstwo utworzyło w owym czasie pokaźną liczbę nowych jednostek jazdy. W wojnach w Italii i Afryce Północnej piechota nadal była najważniejsza, jednak partyzancki charakter, jakiego nabrały walki, był szczególnie odpowiedni dla szybko przemieszczającej się konnicy. Choć piechota często występuje jako trzon rzymskiej linii, jazda również w coraz większym stopniu obsadzana jest w głównej roli, zarówno jako siła taranująca, jak i strzelcy. Przy kilku okazjach konne oddziały walczyły przy znikomym wsparciu piechoty lub zupełnie bez niego, jednostki piechoty zaś służyły niekiedy tylko jako rezerwa albo tworzyły ochronny czworobok lub mur dla wycofującej się konnicy. Znaczenie operującej niezależnie jazdy staje się szczególnie widoczne w serii zwycięstw odniesionych przez wodza Priskosa nad Dunajem w roku 600 oraz w kampaniach cesarza Herakliusza przeciwko Persom z lat 622–626. Mimo to piechota pozostała istotnym elementem późnorzymskich armii z VI i pierwszej połowy VII wieku. W wojnach z Persami – których własne piesze oddziały były często całkiem liczne, nawet jeśli gorzej wyszkolone niż wojska rzymskie – jak również na Bałkanach piechota była w niektórych sytuacjach nieodzowna. Tylko jednostki piechoty nadawały się do służby garnizonowej, obsadzały ważne instalacje obronne, a także pomniejsze posterunki i forty; w gęsto zalesionym, nierównym i górzystym terenie części Bałkanów piechota była niezastąpiona, zwłaszcza przeciwko słowiańskim plemionom, które masowo zapuszczały się na drugą stronę Dunaju. Jak się wydaje, ogólna tendencja w początkach VII wieku wyglądała tak, że piechota stawała się coraz bardziej defensywna, służąc jako rezerwa po odparciu wroga lub też jako osłona dla pokonanych albo wycofujących się oddziałów rzymskiej jazdy.
Struktury taktyczne
Jednostki z połowy VI wieku były mocno zróżnicowane pod względem swej organizacji wewnętrznej. Wciąż jeszcze formowano legiony i wojska posiłkowe starszego typu, podzielone na alae jazdy i cohortes piechoty, nominalnie liczące 500 i 1000 ludzi, aczkolwiek za panowania Konstantyna I kohorty te zastępowały często nowe jednostki piechoty zwane auxilia. Na przestrzeni II i III wieku tworzono również legiony nowszego typu, liczące 1000–1500 żołnierzy, i wydaje się, że w IV wieku taka sama była też liczebność pierwotnych legionów. Oprócz nich vexillationes, pierwotnie oddziały wydzielone z rozmaitych legionów, tworzone z konkretnych powodów w okresie ok. 150–250, przekształciły się w stałe, samodzielne jednostki. Ów termin, vexillatio, stosowany był w IV wieku w odniesieniu do większości formowanych w owym czasie nowych jednostek jazdy. Choć niektóre z tych technicznych różnic przetrwały do VI wieku, ogólnym określeniem dla większości jednostek było w owym czasie słowo numerus albo jego grecki odpowiednik, arithmos lub tagma, co oznaczało po prostu „jednostkę” lub „liczbę” (żołnierzy).
Istniało jednak parę ważnych różnic, zwłaszcza między jednostkami werbowanymi jako „federaci” a tymi, które tworzyli regularni „żołnierze”. Pierwsze wywodziły się z kontyngentów sprzymierzonych ludów osiedlonych na terytorium imperium rzymskiego, ale w VI wieku były już czymś w rodzaju legii cudzoziemskiej. Federatami mogli być cudzoziemcy lub rodowici Rzymianie i choć pierwotnie rozproszeni byli po całych siłach zbrojnych, pod koniec VI wieku zostali, jak się wydaje, skupieni w specjalny elitarny korpus. Za rządów Justyniana ich wartość bojową oceniano nieco wyżej niż regularnych żołnierzy. Każdy dowódca miał także prywatną, osobiście zwerbowaną straż przyboczną zwaną bucellarii, którą opłacał z własnej kieszeni. Niekiedy były to całkiem pokaźne oddziały – bucellarii Belizarusza na przykład liczyli przeszło 1000 ludzi. I znów, jak się wydaje, pod koniec VI wieku wojska te zostały przejęte i były odtąd opłacane przez państwo, stanowiąc elitarną formację specjalną.
Fragment książki Johna Haldona „Wojny Bizancjum. Strategia, taktyka, kampanie”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.
Skomentuj