Dobry dyktator
By uniknąć oskarżeń o autorytarne zapędy, w wypadku Duce, Franco lub Salazara nikt nie pochwaliłby nawet krawatów. Tymczasem mocą rezolucji ONZ i UNESCO rok 1981 ogłoszono światowym rokiem Atatürka – jako chorążego praw człowieka
By uniknąć oskarżeń o autorytarne zapędy, w wypadku Duce, Franco lub Salazara nikt nie pochwaliłby nawet krawatów. Tymczasem mocą rezolucji ONZ i UNESCO rok 1981 ogłoszono światowym rokiem Atatürka – jako chorążego praw człowieka
Jeżeli sprawę ująć w nawias felietonu, Turcja jest skutkiem błędu ostatniego sułtana. Gdyby Mehmed VI nie był władcą z przypadku, znałby osmańską praktykę polityczną, by największego wroga nie spuszczać z oka pod żadnym pozorem. Nie było wątpliwości, że Mustafa Kemal Pasza jest groźny dla władz osmańskich i okupantów. Jeszcze w młodości siedział w więzieniu za antyrządowe spiski i konspirował jako oficer – co jakoś nie szkodziło w błyskotliwej karierze. Przed końcem wojny rozdał cywilom broń z magazynów wojskowych, co nie wróżyło spokoju.
Jednak bohatera z Gallipoli, który uczynił z Churchilla osła dardanelskiego, nie można było otwarcie usunąć. Toteż Mehmed VI był dumny z własnej przebiegłości, gdy znalazł pretekst do pozbycia się generała.
Francuzi i Brytyjczycy okupowali wszystko, co im się opłacało. Ochłapy trafiły do Grecji i Włoch jako nagroda za przystąpienie do wojny. Reszta kraju pogrążona była w chaotycznej anarchii, z którą sułtan musiał sobie radzić własnymi siłami. Mehmed VI żadnych sił nie posiadał, za to miał okazję pozbyć się Mustafy Kemala, każąc mu zaprowadzić ład na prowincji. Co sułtan traktował jak zesłanie, generał uznał za szansę. Tkwienie pod lufami brytyjskich dział okrętowych w okupowanym Konstantynopolu i fikcyjnym Ministerstwie Wojny, tylko wiązało mu ręce.
Władze okupacyjne pojęły błąd, gdy 19 maja 1919 r. Mustafa Kemal dopłynął starym parowcem do Samsunu na wybrzeżu Morza Czarnego. Nie było tam wojsk okupacyjnych, istniała za to łączność telegraficzna z garnizonami i linia kolejowa – a kolej była królową wojny.
Armia, od dawna wroga Osmanom, pragnęła odreagować klęskę i tchórzliwą uległość sułtana, a Mustafa Kemal oferował mit generała, który nigdy nie przegrał bitwy. Miał też wsparcie w złocie i karabinach od bolszewickiej Rosji, na poczet wspólnej walki z imperializmem.
Fundamentem rebelii był nacjonalizm etnicznych Turków, obudzony przez ruch młodoturecki – co pozwoliło zwieńczyć dzieło rozpoczęte w 1915 r. Rzeź po rozbiciu Legionu Armeńskiego francuskiej armii praktycznie położyła kres mniejszości ormiańskiej.
Klęskę Greków sprzymierzeni oglądali już całkiem biernie, uznając, że Turcja może być jeszcze przydatna – Francuzom do ograniczenia brytyjskich wpływów, Brytyjczykom do trzymania w ryzach Kurdów na pograniczu Iraku.
Rodził się naród, którego jedyną tożsamością miał być kemalizm, bo zmiana alfabetu odcinała Turków od przeszłości, zmieniając historyczne dziedzictwo w niezrozumiałe znaki. Dotyczyło to nawet Koranu, tłumaczonego od nowa w duchu kemalizmu.
Wskutek wymuszonej laicyzacji pod butem państwa znalazły się wszystkie religie, kończąc erę tolerancji, za co dopiero Erdoğan wypłacił odszkodowania po znacjonalizowanym majątku chrześcijan i żydów. Gdy Mussolini potwierdzał suwerenność Stolicy Apostolskiej, Atatürk likwidował kalifat, czyli muzułmańskie „papiestwo”. Chcąc cokolwiek uzgodnić z Kościołem katolickim, wystarczy pojechać do Watykanu. Porozumieć się z całym islamem nie sposób, gdyż nie ma jednej reprezentacji.
Ponieważ poprzednia europeizacja skończyła się katastrofą, wprowadzenie nowej wymagało dyktatorskiego terroru. Powstał system jednopartyjny, w którym nawet wewnętrzna dyskusja kończyła się brutalnymi czystkami. Zresztą parlament nie musiał debatować nad prawem, bo Atatürk przepisał je literalnie z zagranicznych kodeksów. Westernizował kraj, nie znając Zachodu, widział go bowiem tylko podczas jednej wizyty w Berlinie. Europeizował Turcję metodą Piotra Wielkiego, przez wciskanie urzędników w garnitury i kapelusze, z równie powierzchownymi skutkami. Lawirował między komunizmem, faszyzmem i wolnym rynkiem, to nacjonalizując cały przemysł i rolnictwo, to popuszczając śrubę, by ściągnąć zachodni kapitał.
System wyrodził się w biurokratyczną oligarchię kasty zawodowych kemalistów, dziedziczących pozycję i przywileje, a wojskowy parasol pozwalał lekceważyć pogrążoną w nędzy i zacofaniu prowincję. Generałowie przypominali czasem o sobie, wieszając to ministrów, to opozycję.
Reżim przetrwał śmierć założyciela najdłużej ze wszystkich przedwojennych dyktatur, a na państwowy kult Atatürka nie poważył się podnieść ręki nawet Erdoğan. W Turcji wciąż nie przyznaje się orderów, ponieważ wszystkimi odznaczono już Atatürka – a przecież nikt nie zdoła dorównać jego zasługom – zaś podważanie jego świeckiej świętości nadal grozi więzieniem.
Skomentuj