Mennice książęce i królewskie
Bicie własnej monety przez władcę świadczyło o jego potędze i zamożności, nie dziwi więc, że już pierwsi Piastowie zadbali o posiadanie mennic. Ale do „złotego” droga była jeszcze daleka
Bicie własnej monety przez władcę świadczyło o jego potędze i zamożności, nie dziwi więc, że już pierwsi Piastowie zadbali o posiadanie mennic. Ale do „złotego” droga była jeszcze daleka
W czasach pogańskich na terenach dzisiejszej Polski pieniądze nie stanowiły podstawowego środka płatniczego. W transakcjach handlowych wykorzystywano m.in. srebrne blaszki, biżuterię, a nawet sztabki z żelaza i brązu. Tzw. płacidła miały wówczas wartość umowną, a w ramach zapłaty oferowano także zboże, miód, tkaniny, skóry zwierzęce (stąd np. „1 kuna” jako określenie jednostki płatniczej do dziś obowiązuje w Chorwacji). W Polsce, nim władzę objął Mieszko I, za sprawą prężnie rozwijającego się handlu w obiegu znajdowało się wiele monet, ale były to pieniądze spoza naszych granic. Do niedawna historycy przyjmowali, że Mieszko I bił własne denary. Tak pisał jeszcze Zygmunt Gloger w „Encyklopedii staropolskiej” (Warszawa, 1900–1903): „Pierwsze pieniądze polskie zaczął bić ze srebra Mieszko I, po przyjęciu z narodem wiary chrześcijańskiej”. Obecnie naukowcy skłaniają się ku przypuszczeniu, że monety z inskrypcją „MISICO” pochodzą z czasów Mieszka II, a zatem są o kilkadziesiąt lat późniejsze.
Polityka mennicza Piastów
Nie ma wątpliwości, że własne denary nakazał bić Bolesław Chrobry. Wykorzystywał do tego mennice w Gnieźnie, Krakowie, Poznaniu, a nawet w czeskiej Pradze (po zdobyciu tego kraju w 1002 r.). Wybitny polski historyk i numizmatyk Marian Gumowski w „Monetach polskich” (Warszawa, 1924) podkreślał, że w czasach „Bolesława Chrobrego zasadniczą w mennicach wagą był funt karoliński (libra, talentum) wagi 367,2 grama, który dzielił się na 20 szelągów (solidi) i na 240 denarów”. Niekiedy bito też półdenary, tzw. obole, zawsze ze srebra, wtedy bowiem innych metali nie stosowano. Za Chrobrego monety wytwarzano nie tyle „dla zaspokojenia obrotu wewnętrznego i potrzeb handlu, ale dla upamiętnienia jakiegoś wydarzenia, choćby dla zaznaczenia swego panowania i suwerenności” (M. Gumowski, op. cit.). Przykładem tego jest moneta z napisem „REX BOLISLAVS” na pamiątkę koronacji Chrobrego w 1025 r.
Wzorem niemieckich władców pierwsi Piastowie udzielali prawa menniczego także biskupom polskim, np. biskup kruszwicki i arcybiskup gnieźnieński uzyskali zgodę od Chrobrego, a biskup wrocławski – od Kazimierza Odnowiciela (bito np. „krzyżówki” o wysoko wywiniętych brzegach, z symbolami kościelnymi – krzyżem, pastorałem czy pierścieniem; biskupi prawo to utracili w czasach Władysława Hermana na rzecz palatyna małopolskiego Sieciecha, jednego z najbardziej zaufanych ludzi Hermana).
Dopiero Bolesław III Krzywousty (panujący w latach 1102–1138) obok monet pamiątkowych nakazał wyrób cienkich, jednostronnie bitych denarków nazywanych brakteatami, które do krajowego obiegu trafiły jako środek płatniczy. Zmniejszenie wagi denara i zawartości w nim srebra służyło zwiększeniu dochodów panującego, ale nieuchronnie prowadziło do tzw. psucia pieniądza. Większość monet z czasów Krzywoustego powstała w mennicy gnieźnieńskiej.
Polskie mennice niezwykle ciekawie rozwijały swoją działalność w okresie rozbicia dzielnicowego. Oto bowiem „każdy Piast, posiadający własne księstwo, miał prawo do emitowania własnej monety. Z prawa tego książęta korzystali nader chętnie. (…) Nowym zjawiskiem było pojawienie się na ziemiach polskich przywilejów menniczych, czyli udzielenie zgody władcy na produkcję monety przez emitentów prywatnych. Taki przywilej otrzymał m.in. biskup poznański (w 1314 r.) oraz miasta: Sandomierz (1286 r.) i Nowy Sącz (1292 r.)” (Wojciech Kalwat, „Piastowskie pieniądze”, www.wilanow-palac.pl). Chude lata polskiego mennictwa nastały zwłaszcza za panowania Mieszka III Starego, księcia zwierzchniego podzielonego kraju. Odrodzenie zaś nastąpiło wraz z koronacją na króla Polski Władysława Łokietka (1320 r.). Władca nakazał podległym mu mennicom bicie denarów, ale także nowej monety – florena wytwarzanego ze złota, zwanego także dukatem.
Syn Łokietka, Kazimierz Wielki – ostatni z Piastów na tronie Polski – przeprowadził reformę systemu monetarnego i wydał ustawę obowiązującą wszystkich mincerzy, w której czytamy: „Jak jeden jest monarcha i jedno prawo, tak powinna być jedna mennica wieczysta i dobra pod względem wartości”. A Zygmunt Gloger w „Encyklopedii staropolskiej” dodawał: „Wszystkie monety uregulował Kazimierz do grzywny krakowskiej, czyli polskiej, która równą była 48 groszom, 96 półgroszkom, 192 kwartnikom i 864 denarom”. Kazimierz wprowadził więc do obiegu płatniczego grosze krakowskie, a także kwartniki (by włączyć do systemu Wielkopolskę) i miedziane denary, tzw. puły, na potrzeby Rusi Halickiej prowadzącej ożywiony handel z Grecją, gdzie srebrne monety zastąpiono miedzianymi.
Od Jagiellonów po Stanisława Augusta
Koronowany na króla Polski 4 marca 1386 r. Władysław II Jagiełło zachował system menniczy swoich poprzedników. W kraju Jagiellonów podstawową monetą były półgrosze i denary o znikomej zawartości srebra. Bito je w ogromnych ilościach (np. mincerze Władysława Warneńczyka wyprodukowali ok. 40 milionów tego „zepsutego pieniądza”), w efekcie zagraniczni kupcy nierzadko nie chcieli przyjmować tych monet, zwłaszcza że nieustannie zmieniał się kurs denara.
Wznowiono więc produkcję złotych florenów, a na sejmach piotrkowskich w latach 1493 i 1496 uchwalono, że „po wsze czasy” 1 floren = 30 groszom srebrnym – ale ta stała wartość pełniła jedynie funkcję obrachunkową, ponieważ realną wartość i tak ustalał rynek (np. sejm w roku 1505 podniósł ją do 32 groszy). Za panowania Zygmunta I Starego technikę bicia „czerwonych złotych” udoskonalono, wprowadzono datę (jako pierwszy widnieje rok 1507) i popiersie władcy. Ich wartość rosła – w 1548 r., po śmierci Zygmunta I Starego, za jednego „czerwonego złotego” płacono aż 51 groszy polskich.
Za panowania ostatniego z Jagiellonów, a następnie królów elekcyjnych produkcja mennicza była obfita. W „Encyklopedii staropolskiej” Glogera czytamy: „Zygmunt August bił wykwintną monetę wyłącznie w mennicach królewskich w Wilnie i Tykocinie. Gdy zaś przyjął Inflanty pod swoje berło, przybyła moneta inflancka, kurlandzka i od r. 1581 zastosowana do stopy polskiej moneta miasta Rygi, ze znakami królów polskich. Stefan Batory urządził mennicę w Olkuszu do wybijania pieniędzy koronnych z miejscowej kopalni srebra, a za jego panowania i pierwszych lat Zygmunta III wychodziły w Polsce najlepsze co do stopy i wagi pieniądze. Napływ atoli srebra do Europy z Ameryki obniżał jego cenę i w Polsce. Za korzec żyta w Krakowie płacono 8 groszy, pszenicy – 16 groszy, za kurę – 1 ½ grosza, za parę butów – 19 groszy; cieśla pobierał dziennie 4 i pół gr.”.
Z kolei w mennicach Zygmunta III Wazy bito talary podwójne oraz pamiątkowe 10-dukatowe portugały i 5-dukatowe portugały. W 1621 r. ukazał się nowy gatunek monety produkowanej w Bydgoszczy – „ort, czyli czwarta część talara, wybijany w ilości 28 sztuk z grzywny krakowskiej, o 11 łutach srebra na 5 domieszki. Władysław IV na sejmie koronacyjnym roku 1633 zrzekł się zarządu mennicy, która już od r. 1627 nie wypuszczała wcale monety drobnej, tylko dukaty, talary i portugały i to w ilości niedostatecznej, co spowodowało ogromny napływ drobnej, lichej monety zagranicznej” (cyt. jak wyżej). By ratować skarbiec, świecący pustkami po szwedzkim potopie, król Jan Kazimierz w 1663 r. upoważnił dzierżawcę, Andrzeja Tümpe, czyli Tympfa, do wybijania złotówek po 30 sztuk z grzywny, pół na pół z miedzią. Była to pierwsza moneta zwana „złotówką” polską. W mennicach: lwowskiej, krakowskiej i bydgoskiej przez 3 lata wybito tych „złotówek”, zwanych tymfami – od nazwiska dzierżawcy – aż 6 mln sztuk. Z kolei August II Sas nie otwierał mennic w Polsce, ale podskarbi litewski Ludwik Pociej wybił w Grodnie w latach 1706–1707 nieco lichych szóstaków nazwanych przez ówczesnych Polaków „ludzkim płaczem” (od inicjałów dzierżawcy: LP).
Za panowania Augusta III doszło do fałszerstwa na ogromną skalę. Jak czytamy u Glogera, „w czasie wojny siedmiomioletniej, Fryderyk II, król pruski, znalazłszy w Dreźnie mennicę polską, osadził w niej Żyda berlińskiego Efraima i kazał mu bić monetę fałszywą polską z popiersiem Augusta III. Cała Polska wtedy została zalana powodzią dwuzłotówek, które, nazywane »efraimkami« lub bąkami, w wielkiej ilości napływały w latach 1757–1763 do Rzplitej. (…) Skuteczną reformę wykonał dopiero Stanisław August, gdy otrzymał od sejmu 1764 r. odjęte królowi przed 137 laty prawo bicia monety na jego zysk i rachunek”. Wszystkie „tymfy” i „bąki” wycofano z obiegu, naprawiono finanse państwa. Nie uchroniło to jednak I Rzeczypospolitej przed ostateczną klęską – zaborami.
Materiał powstał we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim
Skomentuj