Spektakularna katastrofa
20 marca 1945 r. w ogrodach Kancelarii Rzeszy odbyła się groteskowa ceremonia, którą utrwaliły dla potomności kamery kroniki filmowej „Die Deutsche Wochenschau”.
20 marca 1945 r. w ogrodach Kancelarii Rzeszy odbyła się groteskowa ceremonia, którą utrwaliły dla potomności kamery kroniki filmowej „Die Deutsche Wochenschau”.
Hitler tego dnia przyjmował 20 chłopców z organizacji Hitlerjugend odznaczonych za waleczność w obronie ojczyzny przed „bolszewickimi hordami”. Wszystkich przedstawiał wodzowi Reichsjugendführer Artur Axmann. Co dyktator mógł wówczas powiedzieć tym chłopcom? Czy ten gwałtownie starzejący się zbrodniarz miał na tyle odwagi, żeby powiedzieć tym chłopcom, że są bez przyszłości, ponieważ dzień wcześniej wydał ekonomiczny i cywilizacyjny wyrok śmierci na Niemcy? Oficjalnie ten barbarzyński dekret Hitlera z 19 marca 1945 r. został nazwany „Rozkazem dotyczącym wyburzeń na terytorium Rzeszy” („Befehl betreffend Zerstörungsmaßnahmen im Reichsgebiet”), ale niemal natychmiast przylgnęła do niego nazwa „Rozkazu Nerona”, którą bez skrępowania używali w rozmowach nawet najwyżsi dowódcy armii i członkowie NSDAP.
Skąd ta nazwa? Nawiązywała ona do rzekomego rozkazu cesarza Nerona spalenia Rzymu w 64 r. Wielki pożar Wiecznego Miasta trwał zaledwie pięć i pół dnia, ale zmienił stolicę imperium na kolejne pół tysiąca lat. Dziesięć z czternastu dzielnic spłonęło niemal doszczętnie. Wydawało się, że Rzym właśnie kończy swoją historię. Jednak kataklizm okazał się asumptem do wielkiej odbudowy. Wystarczy prześledzić ewolucję Forum Romanum od Forum Cezara do Forum Trajana, aby zrozumieć, jak istotnym czynnikiem rozwoju okazał się pożar z 64 r. i następujące po nim dwie kolejne takie katastrofy: w 69 r. za panowania cesarza Witeliusza i w 80 r. za Tytusa. Dekret Hitlera nakazujący zniszczenie wszelkiej infrastruktury przemysłowej, komunikacyjnej i militarnej w III Rzeszy miał być spektakularnym końcem hitlerowskiego imperium. Kiedy minister do spraw uzbrojenia i szef Organizacji Todta Albert Speer dowiedział się, że Hitler szykuje taki rozkaz, odważnie oświadczył ministrowi propagandy Josephowi Goebbelsowi, że „nie poprowadzi narodu ku heroicznej zagładzie”.
W nocy z 18 na 19 marca 1945 r. Speer przybył do bunkra wodza w ogrodach Kancelarii Rzeszy, żeby złożyć memorandum zawierające prośbę o złagodzenie stanowiska Hitlera. Obawiając się, że zostanie uznany za defetystę, zaproponował „wdrożenie drastycznych działań służących obronie Rzeszy nad Odrą i Renem”. Naiwnie zaproponował szybkie ściągnięcie z Norwegii i północnych Włoch wszystkich rezerw Wehrmachtu i Volkssturmu do obrony brzegów Odry i Renu. „Jeżeli wytrwamy kilka tygodni w zaciętej obronie na obecnej linii frontu, to wzbudzimy respekt u przeciwnika i być może zapewnimy sobie jeszcze korzystne zakończenie wojny”. Nie jest zatem prawdą, że Speer należał do grona zwolenników szybkiego dogadania się z aliantami. Wszystko wskazywało, że należał do tych, którzy chcieli wydłużenia operacji obronnych, ale z zachowaniem całej infrastruktury cywilizacyjnej Niemiec.
Hitler miał inne plany. Zmęczony chorobą i rozgoryczony klęską wojenną chciał zejść ze sceny historii w sposób spektakularny. Marzyła mu się heroiczna katastrofa niczym upadek Troi. Chciał być drugim Priamem, choć tak naprawdę miał tylko prymitywną duszę Herostratesa. Niemcy już go nie interesowały. Z dnia na dzień rósł jego podziw dla Stalina. Tacy ludzie jak Speer jedynie przeszkadzali mu w odegraniu ostatniego aktu tragedii, którą napisał sam dla siebie i Niemiec. Zatem po przeczytaniu memorandum chłodno rzucił Speerowi, że jeśli upadnie narodowy socjalizm, „przegrany będzie też naród”. Taki naród był dla niego bez wartości: „po walce zostaje jedynie element pośledni, bo przecież wartościowy poległ w boju”. Na pożegnanie rzucił jeszcze wściekle Speerowi, że nie ma potrzeby, aby troszczyć się o dalszą egzystencję narodu na najprymitywniejszym poziomie, skoro w walce okazał się słabszy.
Nie bez kozery wracamy właśnie teraz do złowrogiego „Rozkazu Nerona”. Ludzie o mentalności Hitlera nie odczuwają najmniejszej empatii dla cierpienia ludności cywilnej. Żołnierze zaś są w ich opinii stworzeni jedynie do tego, aby umierać na froncie. Ci, którym udaje się przeżyć, muszą mieć ku temu ważne powody. Na uwagę swojej sekretarki Christy Schroeder, czy nie odczuwa żalu, że młodzi Niemcy giną masowo na froncie, Hitler odpowiedział ze zdumieniem w głosie: „Czy oni nie żyją właśnie w tym celu?”. W jego opinii życie tych milionów młodych mężczyzn i kobiet miało służyć jedynie realizacji jego ambicji politycznych i ideologicznych. Poza tym byli jedynie mięsem armatnim bez żadnego znaczenia.
Dzisiaj w Ukrainie giną młodzi Rosjanie. Wysłał ich tam człowiek, który posługuje się taką samą logiką. Statystyki nie robią na nim żadnego wrażenia. Liczy się zwycięstwo. A co będzie w razie przegranej? Czy ten dyktator też ma już przygotowany swój „Rozkaz Nerona”?
Skomentuj