Bohaterowie naszej wyobraźni
Wyprodukowany przez platformę streamingową Netflix serial „Wikingowie: Walhalla” wykonuje naprawdę dobrą pracę edukacyjną.
Wyprodukowany przez platformę streamingową Netflix serial „Wikingowie: Walhalla” wykonuje naprawdę dobrą pracę edukacyjną.
Kontynuacja znakomitej serii „Wikingowie” produkowanej wcześniej przez History Channel nie jest wiernym odzwierciedleniem przeszłości. W tym serialu znajdziemy wiele błędów faktograficznych, przeoczeń, półprawd i nadinterpretacji. Ale najważniejsze – serial ten przyciąga przed ekrany młodsze pokolenia widzów i wzbudza w nich zainteresowanie naszą historią. Specjalnie piszę „naszą”, ponieważ uważam, że nasi przodkowie także należeli w jakimś stopniu do kręgu kultury wikińskiej. Ktoś powie, że nie posługiwali się przecież językiem nordyckim, który oderwał się z grupy języków germańskich; nie czcili Odyna i nie wierzyli, że śmierć w bitwie otworzy im drogę do pałacu Odyna w Asgarcie. To prawda, ale nie zapominajmy, że wikingowie dość szybko asymilowali się ze społecznościami, które podbijali lub do których dołączali w pokojowy sposób. Jeżeli więc do nas dotarli, łatwo mogli wtopić się w lokalne otoczenie społeczne.
Liczne znaleziska archeologiczne wskazują, że wikingowie nie tylko byli wśród nas, ale być może wszyscy jesteśmy wikingami, którzy zasymilowali się językowo z kulturą słowiańską. W zeszłym roku z ekscytacją śledziłem doniesienia o odkryciu w Wiejkowie (w gminie Wolin) domniemanego grobowca króla Danii i Norwegii Haralda Sinozębego (ok. 911–987). Legenda głosi, że ten sławny władca zmarł w Jomsborgu, który niemiecki kronikarz Adam z Bremy nazywał blisko sto lat później Jumną. Sławny duński historyk Saxo Grammaticus uważał, że osadę tę założył sam król Harald Sinozęby, który namiestnikiem osady mianował Szweda Styrbjörna.
Gdzie ów legendarny gród się znajdował? Już w latach 30. ubiegłego stulecia niemieccy archeolodzy poszukiwali go na wyspie Wolin. Powojenne odkrycia polskich archeologów potwierdziły istnienie tam miejskich zabudowań. Zlokalizowano przystań portową i miejsce bezcenne dla każdego archeologa, czyli cmentarz, na którym odnaleziono m.in. naczynia, amulety z pismem runicznym oraz fragmenty uzbrojenia.
Ktoś przytomnie zwróci uwagę, że Wolin, którego mieszkańcy toczyli wojny z Mieszkiem I, nie jest najlepszym przykładem pokojowej koegzystencji kultury słowiańskiej i wikińskiej. Ale takich miejsc w Polsce jest więcej. Odkryte w 2007 r. w Bodzi cmentarzysko z czasów Bolesława Chrobrego z grobami komorowymi 14 mężczyzn, 21 kobiet i 14 dzieci może wskazywać na obecność skandynawskich przybyszów na naszych ziemiach. Kim byli pochowani tam zmarli? Wikińskimi czy słowiańskimi wojownikami? A może samo to rozróżnienie jest już błędne, bo nigdy nie dowiemy się, jakim posługiwali się językiem.
Wszystkie archeologiczne ślady bytności wikingów w naszym kraju wzbudzają wielkie zainteresowanie. Czy równie gorąco fascynują nas ślady po przedstawicielach innych kultur? Nie, ponieważ wikingowie są wpisani w naszą młodzieńczą fantazję. Byli silni, nieustraszeni, żyli w symbiozie z przyrodą i rzekomo nie odczuwali lęku przed gniewem natury. Wierzymy, że płynąc na swoich langskipach po wzburzonych falach oceanu naprawdę się śmiali, widząc w piorunach pozdrowienia od gromowładnego Odyna. Bylibyśmy gotowi porzucić nasze nudne, ułożone, cywilizowane życie i przyłączyć się do ich szalonych wyzwań, których nie krępowały żadne zasady moralne kultury judeochrześcijańskiej. Ich sposób życia, postrzeganie otaczającego świata i rozumienie praw przyrody miało w sobie jakąś pierwotną, niezwykle pociągającą, nieskażoną konformizmem, dziewiczo dziką, ale i piękną atawistyczną czystość, za którą obłędnie dzisiaj tęsknimy. Pytanie tylko, czy wikingowie rzeczywiście tacy byli naprawdę? Ile jest prawdy w sagach, a ile w kronikach? A może ci serialowi wikingowie są jedynie naszym wyobrażeniem? Niemal komiksową projekcją naszych własnych marzeń, pragnienia powrotu do nieskrępowanej żeglugi po nieznanych morzach i oceanach, zdobywania dziewiczej ziemi, gdzie jeszcze nikt wcześniej nie dotarł.
Historyk musi sobie jednak zadać pytanie: gdzie kończy się filmowa wyobraźnia, a zaczyna chłodna ocena przeszłości?
Do wikingów będziemy jeszcze wiele razy powracać na łamach miesięcznika „Uważam Rze Historia”. Tym razem jednak spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ci „wojownicy Północy” nigdy nie stworzyli jednolitego imperium? I co sprawiło, że w ciągu zaledwie jednego stulecia przeistoczyli się z odkrywców, piratów i niezrównanych żeglarzy w stateczne narody skandynawskie?
Skomentuj