Na kolacji u Stalina
5 marca 1953 r. zmarł Józef Stalin – radziecki dyktator i jeden z największych zbrodniarzy w dziejach świata.
5 marca 1953 r. zmarł Józef Stalin – radziecki dyktator i jeden z największych zbrodniarzy w dziejach świata.
Po swoich 70. urodzinach Stalin wyraźnie zaczął odczuwać zmiany zdrowotne. Zapewne za namową córki Swietłany postanowił nieco zwolnić tempo pracy. Dlatego w październiku 1952 r. zaproponował na XIX zjeździe WKP(b) utworzenie specjalnych komisji, które częściowo przejęłyby jego obowiązki urzędnicze. Zjazd jednogłośnie zaakceptował jego życzenie, ale utworzone komisje okazały się niewypałem. Ich członkowie bali się samodzielnie podejmować jakiekolwiek decyzje bez wyraźnych dyrektyw wodza.
Tymczasem on zaczął się w szybkim tempie starzeć. Długo spał za dnia, zjawiał się w swoim gabinecie na Kremlu dopiero późnym popołudniem, a czasem nawet po ósmej wieczorem. Pobieżnie czytał akta, coraz częściej przy tym ziewając. Dopiero bardzo późnym wieczorem odzyskiwał wigor i zwoływał na nocne seanse filmowe (do przerobionej na kino sali teatralnej Kremla) członków Biura Politycznego, prezydium Komitetu Centralnego, ministrów i wyższych rangą wojskowych. W czasie tych projekcji nie mówiono o polityce. „Stalin zwłaszcza cenił westerny – wspominał po latach Nikita Chruszczow. – Kiedy film się kończył, Stalin przeważnie proponował: »Teraz coś zjemy, nieprawdaż?«. My jednak wcale nie byliśmy głodni. Była już pierwsza lub druga w nocy – pora, by kłaść się spać, następnego dnia przecież musieliśmy pracować. On jednak w ogóle na to nie zwracał uwagi. Każdy z nas kłamał i mówił, że jest głodny”.
Wszyscy zaproszeni musieli jeść i pić ze Stalinem do białego rana. Kto odmawiał wypicia alkoholu, ten wzbudzał jego podejrzenia. Wódz lubił przy tym wyśmiewać swoich podwładnych. Chruszczow zawsze tańczył hopaka, a czasami nawet dreptał na czworaka, udając świnię, a nękany przez problemy gastryczne Mikojan musiał obficie próbować każdej potrawy, aż ku uciesze Stalina wszystko zwracał pod stół.
Tylko najsilniejsi psychicznie potrafili siedzieć u boku Stalina. Każdy się bał, czy pod pływem alkoholu nie palnie jakiejś głupoty. Po takiej libacji niektórzy już nie wracali do domów, lecz trafiali do katowni NKWD. „W tamtych dniach każdemu z nas mogło przytrafić się wszystko – wspominał Chruszczow. – Zależało to od tego, co Stalinowi przyszło akurat na myśl, kiedy spojrzał w kierunku siedzącego. Czasem Stalin przyjrzał się komuś uważnie i nagle pytał: »Dlaczego nie patrzycie mi dzisiaj w oczy?«”. Bywało, że nagle wulgarnie kogoś beształ. Jeżeli ta osoba nie została zaproszona na kolejną projekcję filmu, mogła się już żegnać z rodziną.
Jego oceny ludzi były jednak zazwyczaj błędne. Nigdy nie dostrzegł, że tym, który go najbardziej nienawidził był karnie wykonujący wszystkie jego rozkazy, bezlitosny szef NKWD. Lawrenti Pawles dze Beria, bo tak brzmiało jego gruzińskie imię i nazwisko, jest do dzisiaj wielką zagadką dla historyków.
Początkowo zapewne wierzył, że Stalin będzie wspierał proces budowania silnego i niezależnego od Rosji państwa gruzińskiego. Po bliższym poznaniu Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwilego bardzo się nim rozczarował. Pod koniec lat 40. XX w. zrozumiał, że musi tak umocnić swoją pozycję w aparacie władzy, żeby uzyskać natychmiastową kontrolę nad państwem w przypadku nagłej śmierci wodza. Beria wiedział, że Stalin po wojnie wyznaczył Andrieja Żdanowa na swojego następcę. Wódz był pod wrażeniem, kiedy Żdanow kilkakrotnie dowiódł wobec niego swojej lojalności, a w szczególności podczas przeprowadzonej wśród artystów akcji oczyszczeni sztuki radzieckiej z kosmopolityzmu.
Formalnie drugą osobą w państwie po Stalinie był przewodniczący XIX Zjazdu WKP(b) Gieorgij Malenkow, który w 1949 r. przeprowadził czystkę w leningradzkim aparacie partyjnym. Kolejnymi w linii sukcesyjnej byli młodzi aktywiści: sekretarz KC Aleksiej Kuzniecow i kierownik Wydziału Planowania Nikołaj Wozniesienski. Dopiero na końcu tej listy był ponury, ale bardzo uważny, ostrożny i podejrzliwy Beria, który postanowił utorować sobie drogę do tronu po trupach wspomnianych działaczy.
Z listy półoficjalnych następców Stalina pierwszy odpadł Żdanow, który – jak się podejrzewa – umarł po prostu z powodu zatrucia alkoholowego. I sekretarz Komitetu Miejskiego WKP(b) w Leningradzie od lat zmagał się z poważnymi problemami kardiologicznymi. Stalin nie uwierzył jednak, że Żdanow mógł umrzeć na delirium tremens. Alkohol w każdej postaci uważał jedynie za lekarstwo i przyjaciela ludzkości. Niespodziewana śmierć Żdanowa w 1948 r. stała się zatem powodem do przeprowadzenia czystki w Leningradzie.
Kolejni na liście sukcesji Kuzniecow i Wozniesienski mieli wspólną poważną wadę. Za dużo i zbyt otwarcie wyrażali swoje poglądy. Kiedyś palnęli publicznie, że wszystkie republiki radzieckie powinny mieć swoje własne, autonomiczne partie komunistyczne, niezależne od Moskwy. Beria natychmiast wykorzystał okazję i przedstawił Stalinowi tę wypowiedź jako dowód ich zdrady. Ostatni raz publicznie widziano obu działaczy na naradzie u Stalina 7 kwietnia 1949 r. W sierpniu zostali uznani za angielskich szpiegów i aresztowani. Kuzniecow zawisł na haku 1 października 1950 r., a Wozniesienski tego samego dnia został rozstrzelany.
Teraz na drodze Berii do władzy stał już tylko sam Stalin...
Skomentuj