Wielki miłośnik swej Ojczyzny
Maciej z Miechowa, zwany Miechowitą, wpisał się dynamicznie w dzieje ojczyste zarówno pod względem obyczajowym, jak i naukowym, czego jednym z przykładów jest nowe wydanie jego „Kroniki Polaków”.
Maciej z Miechowa, zwany Miechowitą, wpisał się dynamicznie w dzieje ojczyste zarówno pod względem obyczajowym, jak i naukowym, czego jednym z przykładów jest nowe wydanie jego „Kroniki Polaków”.
Urodzony w 1457 roku Maciej z Miechowa (Mathias de Miechow, Mathias Miechoviensis) był prawdopodobnie jedynym dzieckiem (choć niektóre źródła wspominają jeszcze jego siostrę) średniozamożnego mieszczanina miechowskiego Stanisława Karpigi. Nauki początkowe pobierał zapewne w szkole klasztornej prowadzonej przez bożogrobców w rodzinnym Miechowie lub w którejś ze szkół parafialnych w Krakowie, gdzie znalazł się już około 1470 r. W półroczu zimowym 1473/1474 immatrykulował się w Akademii Krakowskiej, gdzie w 1476 roku uzyskał bakalaureat, a z końcem 1479 roku mistrzostwo sztuk wyzwolonych. Tam zdobył gruntowne wykształcenie w zakresie filozofii i astronomii, które będzie stale kultywował i z którego będzie korzystał potem przez całe życie. Następnie podjął studia na Wydziale Lekarskim Akademii Krakowskiej, kierując równocześnie, od połowy 1482 roku, szkołą katedralną na Wawelu.
W 1483 roku wyjechał na dalsze studia do Włoch, gdzie na przełomie lat 1484–1485 przebywał w Rzymie. Powiązania z Bolonią, które kontynuował Miechowita, zdają się wskazywać, że na tamtejszym uniwersytecie, w 1846 lub 1847 roku, uzyskał stopień doktora medycyny. Po powrocie do kraju nostryfikował dyplom doktorski przed czerwcem 1488 r. w Akademii Krakowskiej i być może już wtedy rozpoczął wykłady na Wydziale Lekarskim. Jak więc możemy z łatwością się przekonać, uzyskał on gruntowne i wszechstronne wykształcenie, a także nabył liczne doświadczenia związane z nowoczesnym funkcjonowaniem uniwersytetów, z których będzie potem owocnie korzystał w czasie swojej pracy w Krakowie.
Wczesną jesienią 1499 roku wyruszył w drugą podróż do Rzymu z okazji Roku Świętego. Powróciwszy do kraju, przed marcem 1500 r. daje się poznać jako pedagog, uczony, angażuje się w działalność dobroczynną, staje się szczególnie sławny jako lekarz. Wkrótce po podjęciu wykładów w letnim półroczu 1501 r., na półrocze zimowe 1501/1502, powierzono mu urząd rektora Akademii Krakowskiej, który potem pełnił jeszcze siedmiokrotnie (1505/1506, 1507/1508, 1511/1512, 1512, 1518, 1518/1519, 1519). Sprawując urząd rektora, zyskał wymowne przydomki: „kolumny Uniwersytetu” (Mikołaj z Wieliczki) i „największego dobroczyńcy Uniwersytetu” (Mikołaj z Szadka). W latach 1506–1508 zajmował ponadto stanowisko podkanclerzego Akademii Krakowskiej.
Wybitna postać polskiej nauki
Wypełniając z oddaniem, solidnie i nowocześnie powierzone mu funkcje, Miechowita pracował usilnie nad podniesieniem poziomu naukowego i organizacyjnego uczelni, usprawnił pracę dydaktyczną oraz wpłynął na poprawę dyscypliny wewnętrznej, zarówno po stronie profesorów, jak i studentów. Ograniczył między innymi nadmiar wystąpień przedstawicieli Akademii na zewnątrz przy okazji rozmaitych świąt i obchodów, których w stołecznym mieście nigdy nie brakowało. Zdyscyplinował profesorów, ograniczając absencje i zaniedbywanie wykładów, a także ustawicznie mobilizując do pracy studiującą młodzież. Zyskując powszechny szacunek zarówno na uczelni, jak i w środowisku krakowskim, z przekonaniem bronił pozycji Akademii, blokując dwukrotnie, w 1505 i 1507 roku, projekty założenia uniwersytetu we Wrocławiu. Porządkował zwłaszcza sprawy Wydziału Lekarskiego, którego dziekanem był w 1514 roku, widząc jego ważną rolę nie tylko w ramach Akademii, ale także w wymiarze społecznym. Medycyna bowiem nie tylko jest dziedziną wiedzy akademickiej, ale jest przede wszystkim sposobem służby na rzecz potrzebujących.
Miechowita był całkowicie oddany Akademii Krakowskiej i służył jej aktywności naukowej, a tym samym także jej prestiżowi, zapisując się ponadto jako jej dobroczyńca przez jałmużny, przez opiekę nad studiującą ubogą młodzieżą, czego wyrazem była troska o bursy. Działalność charytatywna Miechowity nie miała właściwie sobie równych, przy czym trzeba pamiętać, że stanowiła ona niewątpliwie znak rozpoznawczy tamtej epoki. Pokaźny majątek, którym dysponował, wielkodusznie niemal w całości przeznaczył na dzieła dobroczynne, zwłaszcza w dziedzinie nauki i oświaty. Z tej racji Mikołaj z Szadka nazwał go „wielkim jałmużnikiem” (elemosinarius inexhaustus).
Prawdziwym uznaniem cieszyła się rozległa praktyka lekarska i astrologiczna Miechowity, nawet jeśli ta druga może nas dzisiaj mocno dziwić. W tamtym czasie na niektórych uniwersytetach uznawano astrologię za dziedzinę nauki i była ona przedmiotem wykładów, a Kraków był w tej dziedzinie ośrodkiem wiodącym. Bardzo szybko zauważono jednak, że ociera się ona o zabobon, w związku z czym została poddana procesowi „oczyszczenia”, a w konsekwencji usunięta ze listy dziedzin akademickich, zostawiając miejsce głównie astronomii, a także naukom ścisłym, które w tym czasie zaczęły coraz bardziej zyskiwać na znaczeniu.
Spośród wielu fundacji, zapisów i legatów dokonanych przez Miechowitę w latach 1501–1523 na rzecz Akademii, szkół, szpitali, kościołów i osób prywatnych największe znaczenie zyskało utworzenie i uposażenie drugiej katedry medycyny, co miało miejsce w latach 1503–1505, kosztem 600 dukatów węgierskich. Jej ordynariusz, zgodnie z wolą ofiarodawcy, miał jednocześnie pełnić obowiązki lekarza miejskiego. Widać w tych działaniach odzwierciedlanie się przekonania o społecznym znaczeniu medycyny i pracy lekarskiej, którego ślady znajdujemy także w pismach medycznych Miechowity.
W latach 1508–1522 Maciej z Miechowa zreformował katedrę astrologii, podnosząc jej dochody i wypracowując nową ordynację, a przy tym kładąc nacisk na odpowiednio wykwalifikowanych kandydatów. Przedmiotem jego wielkiej troski było unowocześnienie i zaopatrywanie bibliotek w nowe publikacje oraz otwieranie do nich dostępu, do czego jeszcze nawiążemy.
Szczególną opieką Miechowita otaczał ubogą młodzież, na pierwszym miejscu stawiając dofinansowywanie licznych szkół parafialnych. Nie skąpił środków na kościoły, kaplice i szpitale krakowskie. Pamiętał zarazem o rodzinnym Miechowie, a zwłaszcza o tamtejszej szkole i klasztorze bożogrobców. Pod koniec życia swoją przychylnością otoczył konwent paulinów na Skałce w Krakowie. Być może dla upamiętnienia Jana Długosza, którego spotkał osobiście i który cieszył się jego szczególnym uznaniem, ufundował tam między innymi chór kościelny, a także wsparł tamtejszą bibliotekę. Troska o Skałkę była zapewne podyktowana również znaczeniem politycznym, które stopniowo zyskała ona jako miejsce męczeństwa świętego Stanisława, a tym samym miejsce przypominania o podporządkowaniu władców prawu Bożemu. Patronatowi św. Stanisława Miechowita powierzył swoją Kronikę, co może świadczyć, że otaczał go osobistą czcią i nim się inspirował w podejmowanych pracach.
Miechowita wstąpił do stanu duchownego w późnym wieku, to znaczy mając około pięćdziesięciu lat. Wspomina o tym zapiska Mikołaja z Szadka. Pierwsza oficjalna wzmianka o urzędzie kościelnym Miechowity pochodzi z 15 czerwca 1507 roku. Podaje ona, że otrzymał altarię św. Bartłomieja w katedrze krakowskiej po doktorze Klemensie z Piotrkowa. Kanonię katedralną krakowską otrzymał w grudniu 1509 roku.
Maciej z Miechowa zmarł 8 września 1523 roku, otoczony szacunkiem i niemałym rozgłosem jako „lekarz nie tylko ciała, lecz i duszy”, jak już zapisał o nim Leonard Cox w pochwale Akademii Krakowskiej. W dniu 11 września został złożony do grobu w jednej z kaplic na Wawelu. Henryk Barycz, który dobrze przysłużył się utrwalaniu pamięci o Miechowicie, pisał w podsumowaniu rozprawy na temat jego życia: „Gdy przed niecałym półwiekiem, w roku 1480 Miechowita jako młodzieniec wchodzący dopiero w życie oglądał imponujący pochód żałobny ze zwłokami Jana Długosza, najwybitniejszej umysłowości polskiej XV wieku, w którym uczestniczyli jego wychowankowie-królewicze, dostojnicy państwowi i kościelni, cały Uniwersytet i wszystkie szkoły, wreszcie tłumy pospolitego ludu, nie przypuszczał pewnie, że w podobny sposób żegnać go będzie Kraków i cała Polska. Pogrzeb Miechowity stał się istotnie imponującą manifestacją żałobną. Współzawodniczyli w niej w wyrażeniu żalu za tą niezwykłą, zasłużoną postacią na równi biedni i opuszczeni, dla których zmarły był opiekunem, z możnymi tego świata, mistrzowie i scholarzy z mieszczaństwem i patrycjatem krakowskim”.
Liczne zapiski kronikarskie świadczą, że zgon Miechowity odbił się szerokim echem w całym kraju, co świadczy o jego popularności i powszechnym docenianiu jego wielorakich zasług.
Twórczość pisarska
Dorobek pisarski Miechowity nie jest zbyt obszerny pod względem ilościowym, ale stał się niezwykle ważny i wpływowy, na co złożyły się zarówno jego nowatorstwo w dziedzinie treści, jak i sposób ujęcia podejmowanych zagadnień. Na czoło wysuwają się pisma o charakterze historycznym i geograficzno-etnograficznym. Zyskały mu one zasłużoną sławę zarówno w Polsce, jak i w całej ówczesnej Europie. Najlepiej świadczy o tym, odwołując się do dzisiejszych kategorii, ilość cytowań i liczne tłumaczenia pisanych po łacinie dzieł na główne języki nowożytne, co w tamtym czasie, gdy łacina była językiem powszechnie znanym i używanym, mogłoby wydawać się nawet niekonieczne. Na popularność pism Miechowity miał niewątpliwie wpływ ogólny klimat kulturowy epoki Renesansu, który sprawił, że wielkim uznaniem cieszyły się wówczas pisma o charakterze historyczno-geograficznym umożliwiające poznawanie świata. Wacław Aleksander Maciejowski (1792–1883) pisał w 1849 roku: „Dziejopisarstwo stanowiło odwiecznie najznakomitszą część historii literatury narodu polskiego”. Owszem, jest to zdanie prawdziwe w odniesieniu do literatury polskiej, ale jest równie prawdziwe w odniesieniu do literatury innych narodów, wystarczy wspomnieć Włochów, Francuzów czy Niemców.
Na popularność literatury historycznej w okresie Renesansu wpływ miały głównie dwa czynniki. Pierwszym był charakter pedagogiczny tego typu literatury, na co zwrócili uwagę już pisarze i historycy starożytni ze swoim programowym hasłem: „Historia magistra vitae est – Historia jest nauczycielką życia”, do którego odwołujemy się zresztą do dzisiaj. Renesansowy powrót do ich pism poniekąd musiał odzwierciedlić się w ówczesnych zainteresowaniach historią i w jej zastosowaniu „praktycznym”. Była ona przede wszystkim traktowana jako nauczycielka cnót, wśród których podkreślano zwłaszcza wielkie znaczenie męstwa w obronie wzniosłych wartości i ojczyzny. Była to zatem w najwyższym stopniu literatura dydaktyczna i formacyjna. Jan Karol Chodkiewicz, ukształtowany w duchu tego klimatu w ciągu XVI wieku, zachęcając syna Hieronima do pilniejszego „zabawiania się w humanioribus”, aby nie być w nich błaznem, „nie psując jednak serca”, podkreślał: „Historyków nie zaniechaj czytać, a nie wadziłoby Kromera”.
Drugim czynnikiem wpływającym na twórczość historyczną począwszy od starożytności, ale zachowującym znaczenie do dnia dzisiejszego, było jej odniesienie „polityczne”, czyli jej więź z tym, co – mówiąc dzisiejszym językiem – można by zakwalifikować jako politykę historyczną. Ukazywanie dziejów miało służyć budowaniu prestiżu własnego narodu i własnej ojczyzny, podkreślając wielkość jej władców i obywateli, a także jej rozmaite osiągnięcia. Ten czynnik, podobnie jak czynnik pedagogiczny, był zawsze obecny w literaturze historycznej począwszy od starożytności. W Polsce taki charakter posiadały już kroniki Galla Anonima czy Wincentego Kadłubka, w których wątki patriotyczne są bardzo wyraźnie i szeroko obecne. Szymon Starowolski widział potrzebę podkreślania „cnót swojej ojczyzny” i przekazywania „godnych naśladowania czynów znakomitych mężów”, pamiętając przy tym także o tych, którzy stali się ich piewcami.
W czasach Miechowity zarówno jeden, jak i drugi czynnik zaczął być na nowo odkrywany w polskiej świadomości, kształtując ducha narodowego i patriotycznego, czego wiele śladów możemy znaleźć w rozwijającej się wówczas literaturze, ale także w inspirowanych nią szerszych działaniach politycznych, zarówno wewnętrznych, jak i na polu międzynarodowym. W znacznym stopniu przyczyniło się do tego negatywne postrzeganie Polski w Europie w drugiej połowie XV wieku – pod wpływem kłamliwej propagandy Zakonu Krzyżackiego – wyrażające się w kształtowaniu pewnych stereotypów i negatywnych opinii, które można na Zachodzie spotkać do dnia dzisiejszego. Szczególny wpływ miał na to włoski humanista Eneasz Sylwiusz Piccolomini (1405–1464), od 1458 roku papież Pius II, którego traktaty historyczno-geograficzne i listy były wówczas powszechnie czytane. Wprawdzie modyfikował on swoje poglądy, zależnie od środowisk, w których żył, i osób, które spotykał, ale ogólne przesłanie jego pism zostało wyraźnie utrwalone w świadomości europejskiej. Na pewną ewolucję i korektę przynajmniej niektórych poglądów Piccolominiego miał niewątpliwie wpływ kard. Zbigniew Oleśnicki, który z nim korespondował. Kształtująca się jednak wówczas właściwie odczytywana sytuacja duchowa tamtego czasu przyczyniła się do wzbudzenia potrzeby napisania w duchu prawdy historii Polski odpowiadającej kryteriom humanistycznym.
Pierwszym orędownikiem opracowania i rozpowszechnienia takiego dzieła był biskup kujawski Piotr z Bnina Moszyński (ok. 1430–1494). Decydującą rolę w dostrzeżeniu potrzeby napisania „nowych” i „oficjalnych” dziejów Polski odegrał jednak Jan Łaski, arcybiskup gnieźnieński, prymas Polski, kanclerz wielki koronny (1456–1531), którego znaczenie dla całych dziejów kościelnych i politycznych Polski pozostaje bardzo zasadnicze. Zasługą Łaskiego było między innymi zwrócenie uwagi na potrzebę odpowiedniego dbania o dobre relacje międzynarodowe w polityce państwa dotyczące nie tylko bezpośrednich sąsiadów, ale także sięgania w tych relacjach możliwie najdalej. Temu celowi miała służyć także odpowiednia historiografia, pokazująca specyfikę dziejów Polski i ich wielkość, ale także zawarte w nich szersze przesłanie polityczne i duchowe. Taką potrzebę mocno utwierdził w Łaskim pobyt na V Soborze Laterańskim (1512–1517), gdzie naocznie przekonał się o tym, co o Polsce i Polakach sądzi się w Europie – nie był to bynajmniej sąd przychylny. Prymasowi Łaskiemu ostatecznie nie całkiem udał się jednak zamiar stworzenia dziejów Polski dla zagranicy, ale sformułowanie takiej potrzeby okazało się bardzo wpływowe w całym XVI wieku, który przyniósł wiele prac historyczno-kronikarskich, zachowujących swoje znaczenie również do dnia dzisiejszego.
W takim klimacie żył i działał Maciej z Miechowa, który – niezależnie od zabiegów Łaskiego – już stosunkowo wcześnie, bo około 1492 roku zaczął gromadzić materiały do kompendium dziejów ojczystych, przede wszystkim dokonując stosownych wypisów z Roczników Długosza. Przemawiało za słusznością takiego przedsięwzięcia osobiste doświadczenie Miechowity, zarówno nabyte w czasie studiów zagranicznych i rozległych kontaktów międzynarodowych, jak również za pośrednictwem lektur, o których świadczy jego biblioteka. To doświadczenie łączy się także z jego ogólnym nastawieniem, którego cechą charakterystyczną była troska o odpowiednie, oparte na cnocie, kształtowanie nowych pokoleń Polaków i usilne zabieganie o wszechstronny prestiż Polski; była to niewątpliwie postawa jak najbardziej patriotyczna i uniwersalna zarazem, typowa dla ludzi Renesansu.
„Chronica Polonorum”, czyli „Kronika Polaków”
Rozpatrując pisarstwo Miechowity z polskiej perspektywy, bardzo wpływowym jego dziełem okazała się właśnie „Chronica Polonorum”. Była to pierwsza drukowana synteza dziejów Polski, która trafiła do rąk Polaków, ale także za granicę. Dzieło Długosza, oczywiście starszego pochodzeniem i sprawniejszego w pisarstwie historycznym, nie było jeszcze szerzej znane. Pełne wydanie dzieła Długosza miało miejsce dopiero w latach 1711–1712, i to we Frankfurcie. Miechowita dopracował i uzupełnił przygotowywaną kronikę w latach 1515–1518. Wyszła ona ostatecznie w znakomitej drukarni krakowskiej Hieronima Wietora w grudniu 1519 roku, staraniem wybitnego dyplomaty, historyka i sekretarza króla Zygmunta Starego, Justusa Ludwika Decjusza (ok. 1485–1545), który wydał ją własnym sumptem. „Kronika...” nie została początkowo dobrze przyjęta na dworze królewskim. Po interwencji prymasa Łaskiego zarządzono jej konfiskatę, wskazując na potrzebę przeredagowania dzieła z powodu niektórych krytycznych sądów na temat Jagiellonów danych przez Miechowitę. Chodziło głownie o krytykę: 1. klęski bukowińskiej poniesionej przez Jana Olbrachta; 2. rządów panującego krótko, zaledwie 5 lat, Aleksandra Jagiellończyka. Stosowne korekty wprowadził Decjusz, łagodząc niektóre sądy Miechowity. Nowa edycja ukazała się prawdopodobnie w pierwszej połowie 1521 roku również z inicjatywy i z pomocą Decjusza.
Maciej z Miechowa we wprowadzeniu jednoznacznie określił cel, jaki przyświecał mu przy opracowywaniu „Chronica Polonorum”. Był to przede wszystkim cel dydaktyczno-formacyjny ujmowany w duchu tamtej epoki. Pisał więc: „Zachętą do cnót jest odczytywanie i słuchanie dawnych dziejów i historii, szczególniej własnej ojczyzny. Ziemia ojczysta bowiem więcej pociąga i zachęca swą słodyczą oraz każe wszystkim pamiętać o tym, że młodzież jak miękki wosk, jak długo młodociany jej umysł, jak długo zmienny wiek, poddaje się i kształci oraz przyjmuje wrażenie obrazu dobrych obyczajów i świetnych czynów”. A dalej dodawał: „Tego w tej ojczyźnie i Rzeczypospolitej aż do naszych czasów bynajmniej nie przestrzegano, gdyż nie ukazał się widokowi publicznemu żaden ani prawdziwy, ani prawdopodobny opis dziejów dla podniesienia i wykształcenia umysłów bardzo dzielnych młodzieńców, których bardzo wielka liczba jest w tym Królestwie. Tę więc historię przedkładam, aby za naszych dni zakwitła i zajaśniała jako kompendium (nie jest ani rozległa, ani zbyt krótka), aby ukazała się pod opieką i przy wsparciu świętego Stanisława, naszego sławnego patrona”.
Stawiając taki cel swojej „Kronice...”, Miechowita jawi się nam jako profesor i obywatel, któremu zależy na pomyślnych losach ojczyzny i na jej duchowym kształcie, w których zamierza czynnie uczestniczyć jako pedagog, a historia służy mu jako bardzo odpowiednie narzędzie do osiągnięcia stawianych sobie celów. Nie jest to przekonanie nowatorskie, ale na pewno ma ono swoje utrwalone uzasadnienie, do którego często odwoływali się historycy epoki Renesansu.
„Kronika...” Miechowity do roku 1480 stanowi swego rodzaju streszczenie „Roczników” Długosza. Końcowa jej część zawiera opis wydarzeń z lat 1481–1506, oparty na własnych, systematycznie prowadzonych przez Miechowitę zapisach pamiętnikarskich, relacjach ustnych, osobistych obserwacjach oraz nielicznych źródłach rękopiśmiennych i drukowanych. Warto dodać, że Decjusz w drugim wydaniu „Chronica Polonorum” zamieścił także trzy własne rozprawy historyczne, z których „De Sigismundi regis temporibus” oparł, jak pokazały prowadzone badania, na zapiskach z lat 1506–1516 udostępnionych mu przez Miechowitę.
Mimo braków, które zresztą w swym dziele widział sam Miechowita, „Chronica Polonorum” odegrała poważną rolę w polskiej historiografii, inspirując bezpośrednio twórczość Decjusza, Bernarda Wapowskiego, Emeryka Węgra. W XVI wieku korzystali z niej między innymi Marcin Bielski, Stanisław Górski, Marcin Kromer, Stanisław Sarnicki, Stanisław Chwalczewski, Maciej Stryjkowski. Wprawdzie została ona wkrótce zepchnięta na margines przez „historię” Kromera, ale za granicą długo pozostawała w użyciu, służąc za podstawowe źródło znajomości polskich dziejów. Kronika Macieja Miechowity niewątpliwie zasługuje na dalsze badania, zarówno jeśli chodzi o jej treść, jak i „dzieje skutków”, u których początku stoi. (...)
Fragment przedmowy ks. prof. Janusza Królikowskiego do nowego wydania „Kroniki Polaków” Macieja Miechowity (tłumaczenie z łaciny: ks. Michał K. Cichoń), które ukazało się nakładem wydawnictwa Biały Kruk. Lead, część śródtytułów oraz skróty pochodzą od redakcji.
Skomentuj