Pułkownik Desmond Young był jednym z oficerów brytyjskich, którzy w czerwcu 1942 r. zostali wzięci do niewoli w Libii przez Afrika Korps. Gdy angielska artyleria zaczęła ostrzeliwać niemieckie pozycje, na których zgromadzono alianckich jeńców, jeden z oficerów zażądał, aby Young – jako najstarszy rangą Brytyjczyk – udał się na pozycje angielskie i wymógł wstrzymanie ognia. Pułkownik wyjaśnił, że jako jeniec nie ma obowiązku słuchać rozkazów nieprzyjaciela. Rozwścieczony Niemiec zapowiedział, że zmusi go do tego. I wtedy został wezwany przed oblicze stojącego na nieodległym wzgórzu niemieckiego dowódcy. Po chwili wrócił zmieszany i wymamrotał do Younga: „Feldmarszałek przyznał panu rację". Tym feldmarszałkiem był sam Erwin Rommel, który życzliwie pomachał brytyjskiemu jeńcowi buławą.
Wskrzeszenie legendy
Po wojnie Young – z zawodu dziennikarz, wciąż zafascynowany niemieckim dowódcą – dowiedział się o plotkach, że Rommel został zmuszony do samobójstwa na rozkaz Hitlera. Amerykanin spotkał się z wdową po Rommlu i jego synem oraz dotarł zarówno do oficerów Wehrmachtu, którzy go znali, jak i Brytyjczyków, którzy z nim walczyli.
Owocem tych badań była wydana w Londynie w 1950 r. biografia Rommla, która rok potem została sfilmowana przez wytwórnię z USA 20th Century Fox. W roli feldmarszałka obsadzono Jamesa Masona, bardzo popularną gwiazdę Hollywood. Film w reżyserii Henry'ego Hathaweya „The Desert Fox" to opowieść o rycerskim dowódcy Afrika Korps, który powoli odkrywa szaleństwo wodza III Rzeszy.
Film stawia tezę, że w połowie lipca 1944 r. Rommel był już gotowy stanąć na czele buntu sił Wehrmachtu we Francji. Tylko ciężkie rany, jakie Rommel odniósł 17 lipca wskutek przypadkowego ataku alianckich myśliwców na jego samochód, uniemożliwić miały feldmarszałkowi otwarte stanięcie po stronie puczu generałów 20 lipca 1944 r.
Niemiecka premiera odbyła się 21 sierpnia 1952 r. w Stuttgarcie – stolicy Szwabii, z której wywodzi się rodzina Rommlów. Nastrój przyjemnego zaskoczenia przesłaniem hollywoodzkiej produkcji dobrze oddała „Stuttgarter Zeitung" z 29 sierpnia 1952 r., określająca film jako „epos o bohaterze wyśpiewany przez jego przeciwników".
Mythos Rommel, czyli mit Rommla wykreowany w latach 1941–1944 przez propagandę Goebbelsa, wrócił jako dozwolony przez aliantów mit generała Wehrmachtu o czystych rękach, który próbował wyplątać Niemcy z katastrofy, w jaką wepchnął ją szalony Hitler.
Oficerowie, którzy otarli się i o Rommla, i o spisek 20 lipca, z przyjemnością podkoloryzowali na użytek Desmonta Younga swoje opowieści o spisku 20 lipca i udziale w nim Rommla. Historycy do dziś nie są w stanie stwierdzić, ile Rommel wiedział o spisku i w jakim stopniu akceptował zgładzenie Hitlera. Świadkowie z Niemiec wiedzieli za to dobrze, że im silniej wykreują Rommla na lidera puczu i podkreślą swoje z nim kontakty, tym bardziej wzrośnie ich pozycja w powojennej RFN. Dla Niemców fakt, że sławny marszałek 14 października 1944 r. został zmuszony do samobójstwa z rozkazu Hitlera, był z kolei wystarczającym dowodem na to, że stał się on uczestnikiem spisku 20 lipca.
Wdowa Lucie Rommel tuż po zakończeniu wojny we wrześniu 1945 r. oświadczyła zdecydowanie, że nieprawdziwe są wszelkie sugestie, że jej mąż miał coś wspólnego ze spiskiem 20 lipca. Potem zaczęła powoli zmieniać zdanie i już w filmie przedstawiona jest jako osoba wspierająca męża w jego antyhitlerowskiej ewolucji duchowej.
Nie przeszkadzało to jednocześnie wdowie po Rommlu przyjąć w 1954 r. zaproszenie do Egiptu, gdzie była gwiazdą dobroczynnej kwesty z okazji premiery dokumentalnego filmu „Taki był nasz Rommel". Zjawiła się na niej elita oficerów rewolucji płk. Gamala Nassera i znany ze współpracy z Heinrichem Himmlerem Mohammad Amin Al-Husajni – wielki mufti Jerozolimy. Dla Arabów mit wodza Afrika Korps był okazją do demonstrowania antybrytyjskich i antyżydowskich emocji.
W zachodnich Niemczech najważniejszym promotorem kultu Rommla był generalny inspektor Bundeswehry – generał Hans Speidel.
Miał osobiste powody do kreowania Rommla na czołową postać spisku. To on jako szef jego sztabu we Francji poinformował feldmarszałka o sprzysiężeniu przeciw Hitlerowi.
W czasie późniejszego śledztwa Gestapo wyjawił swoje spiskowe kontakty z Rommlem, głosząc, że jedynie zameldował swojemu zwierzchnikowi o sprzysiężeniu. Ponieważ większość sądu honorowego Wehrmachtu nie cierpiała Rommla, wybrano korzystną dla Speidla interpretację, że jako lojalny podwładny zameldował zwierzchnikowi wszystko, co wiedział o zdradzie, a dopiero ten informacje zataił. W rezultacie Speidel ocalił głowę, ale po wojnie, walcząc z opinią kogoś, kto ściągnął na swego szefa śmierć, stał się najgorętszym promotorem kultu feldmarszałka w nowej niemieckiej armii.
Już w1949 r. ogłosił on, że Erwin Rommel „pozostanie na zawsze wcieleniem dobrych i czystych cech niemieckiego żołnierza".
W 1956 r. Speidel wraz z Lucie Rommel odsłonili pomnik w miejscu, w którym dowódcę Afrika Korps zmuszono do samobójstwa. Ku czci Rommla wmurowano też tablicę w Goslarze – mieście, gdzie pełnił służbę w latach 30. Do dziś jest on patronem koszar w Dornstadt w Szwabii, w Osterode w Dolnej Saksonii i w Augustdorfie – w Nadrenii-Westfalii.
W Muzeum Niemieckiej Broni Pancernej w Munster jak relikwie wystawione są do dziś jego maska pośmiertna i mundur z Afryki.
W 1968 r. swoją własną ulicę Rommel otrzymał w Stuttgarcie, a potem w Bad Cannstatt i Hammelburgu.
Wreszcie w 1969 r. nazwę „Rommel" otrzymał niszczyciel Bundesmarine – pierwszy duży okręt wojenny morskich sił RFN. I znów Lucie Rommel była w świetle fleszów, rozbijając szampana o burtę okrętu. Syn Manfred zrobił nie tylko dzięki magii nazwiska, ale także swoim talentom, karierę w CDU. W roku 1974 Rommel junior wygrał wybory na burmistrza Stuttgartu i utrzymał tę funkcję, zwyciężając w kolejnych wyborach, aż do 1996 r. Od roku 1996 jest Honorowym Obywatelem Stuttgartu.
Rysy na pomniku
Początki negowania kultu Rommla związane były z rewoltą 1968 r., w ramach której zaczęto negować podział na Wehrmacht „o czystych rękach" i skompromitowane SS i NSDAP. Zaczęto przypominać objawy łaski Hitlera wobec jego ulubionego generała i wskazywać, że spiskowcy z 20 lipca 1944 r. zaczęli buntować się, dopiero gdy przed oczami stanęła im wizja totalnej klęski.
Jest kaprysem historii, że to Brytyjczyk pomógł wykreować po wojnie Rommla na bohatera RFN, a inny Brytyjczyk rozpoczął demontaż tego mitu. Był to słynny dziś David Irving, zachwycony Rommlem, ale jako „generałem nazistą". W 1977 r. ukazuje się błyskotliwa
biografia wodza Afrika Korps pióra Irvinga pod nazwą „Szlak lisa" („Trail of the Fox"). Rok później trafia na półki księgarń w RFN.
Irving podkreśił rolę, jaką w karierze przyszłego zdobywcy Afryki odegrało spotkanie z Hitlerem w 1934 r., gdy Rommla jako dowódcę miejscowego garnizonu przydzielono do ochrony Führera w czasie ogólnoniemieckich dożynek. Potem wodza III Rzeszy zachwycił tom wspomnień wojennych Rommla „Piechota atakuje". To spowodowało, że Rommel był szefem wojskowej ochrony Hitlera w czasie jego wyjazdu do Czech w marcu 1939 r., a potem wizyty w zdobytej we wrześniu 1939 r. Polsce. W nagrodę Hitler za pierwszorzędną ochronę swojej kwatery wyznaczył Rommla do dowodzenia dywizją pancerną w czasie inwazji na Francję w 1940 r. To sam Hitler wreszcie zadecydował o wysłaniu go na czele Afrika Korps do Libii na pomoc Włochom. Dzięki wsparciu wojskowego adiutanta Hitlera generała Rudolfa Schmundta i sympatii wodza Rommel uzyskiwał rzadki przywilej bezpośrednich kontaktów z Führerem z pominięciem sztabu generalnego.
Goebbels potrzebował sukcesów Lisa Pustyni i jego rajdów pancernych do zamaskowania umiarkowanych sukcesów ofensywy 1942 r. w Sowietach. Feldmarszałek posłusznie pozował fotografom i jako jedyny niemiecki generał komentował dla niemieckiego walki o Tobruku. Swoim podwładnym z Afrika Korps nakazał spełniać wszelkie zachcianki ekip prasowych i operatorów filmowych Goebbelsa. Na dodatek sam miał dobre wyczucie w kreowaniu własnego, nieco nonszalanckiego image'u. Do skórzanego płaszcza nosił zupełnie nieregulaminowy szalik w kratkę, a jakby dla zademonstrowania swego szacunku dla rywali zakładał brytyjskie gogle wojskowe.
Na zdjęciach jako dowódca ustawiał się na czele, ale zawsze blisko zwykłych żołnierzy, którymi nie gardził jak inni „reakcyjni generałowie arystokraci". „On nie tylko z nami sympatyzuje, on jest narodowym socjalistą" – mówił zachwycony Hitler. Propaganda Goebbelsa sfałszowała nawet życiorys Rommla, aby w imię narodowo-socjalistycznych ideałów przerobić jego drobnomieszczańskich rodziców na „uświadomionych narodowo" przedstawicieli klasy robotniczej.
W swojej książce brytyjski historyk oskarżył generała Speidla o „wrobienie" Rommla w spisek 20 lipca najpierw dla ratowania własnej skóry, a potem dla wykreowania siebie na ważną postać konspiracji antyhitlerowskiej. Raczej podzielał opinie swoich rozmówców, że niezbędne jest zawieszenie broni na zachodnim froncie, aby wszystkie siły skupić na zatrzymaniu Rosjan. Jak można podejrzewać, Rommel łudził się, że uda się przekonać do tej koncepcji Hitlera. A ten lekceważył już od dawna rady feldmarszałka, który zaczął go drażnić swoim pesymizmem. A po 20 lipca 1944 r. Führer zapłonął gniewem, że ktoś tak szczodrze obsypywany zaszczytami i orderami w ogóle mógł być tak niewdzięczny i mieć choćby najlżejszy kontakt ze spiskiem. Kazał go zgładzić.
Okładka „Spiegla" z 21 sierpnia 1978 r. głosi: „Rommel – koniec pewnej legendy". Książka Irvinga zadziałała równie mocno co niegdyś film na podstawie książki Desmonda Younga.
W Goslar rozpoczęła się długoletnia dyskusja zakończona w 2001 r. decyzją zielono-socjaldemokratycznych władz miasta o usunięciu tablic ku czci Rommla z centrum miasta. Większy opór stawiła Bundeswehra, która odrzuciła postulaty usunięcia patronatu feldmarszałka z koszar. W muzeum pancerniaków w Münster maska pośmiertna Lisa Pustyni nadal tkwi w wystawowej gablocie. Jednakże wystawa „Mythos Rommel" w Stuttgarcie z 2008 r. zadawała szereg bardzo krytycznych pytań na temat powojennego kultu wodza Afrika Korps.
Niemiecka lewica też nie próżnuje. Pomnik w Heidenheim bywa co rusz przykrywany hasłem „Pomnik dla nazistowskiego bohatera?". Innym razem sprayem napisano wyzwiska „Faschist" i „Nazi-sau"(faszysta i nazistowska świnia).
Kim był feldmarszałek?
Czy Rommel była nazistą? I tak, i nie. Był, bo został uwiedziony przez Hitlera jak miliony innych Niemców – kochał i wierzył w wodza ślepo i bez żadnej refleksji. Był nazistą, bo zaakceptował i wykonywał plan Hitlera podboju całego świata. Gdyby jego czołgi dotarły do Palestyny, pędziłby dalej ku Iranowi czy Kaukazowi, a zagładą Żydów w Tel Awiwie czy Hajfie zajęłyby się komanda Eichmanna, które zapewne kreowałyby rękoma Arabów pogromy w stylu Jedwabnego. I jednocześnie nie był stuprocentowym nazistą, bo gdy przyszły klęski, nie potrafił zaakceptować posępnej wizji walki do końca ani samozagłady Niemiec jako konsekwencji klęski. Był megalomanem – roił sobie, że jego prestiż u Anglików wystarczy, by przekonać ich do wstrzymania walki i porzucenia postulatu bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy. Na korzyść Rommla przemawia jednak to, że ignorował zalecenia Berlina, by rozstrzeliwać na miejscu pojmanych żołnierzy tzw. Wolnej Francji i by trzymać osobno białych, czarnych i hinduskich jeńców brytyjskich.
Mało kto do dziś rozumie, że jego wojskowe sukcesy i rycerski sposób prowadzenia walk były wynikiem bardzo specyficznego teatru wojny, jakim była pustynia. Nie pacyfikował więc miast i wsi, co miało miejsce w Polsce i w Sowietach.
Po porażce Afrika Korps w Libii i Tunezji krótka misja we Włoszech oraz funkcja inspektora przygotowań niemieckich do inwazji aliantów we Francji nie dały mu szansy na wykazanie swoich talentów wojskowych. Był jak aktor jednej roli – po Afryce nie znalazł odpowiedniego dla siebie engagementu, czym rozdrażnił swojego najważniejsza widza – Hitlera.
Los zakpił z niego okrutnie. Po półrocznym przygotowywaniu się do odparcia inwazji aliantów w Normandii, akurat w przededniu lądowania, wyjechał do rodziny. A gdy wrócił do Francji, Amerykanów i Brytyjczyków nie dało się już wypchnąć z plaż. Można zaryzykować tezę, że coś wiedział o spisku, ale do końca szarpał się między przerażeniem wizją klęski a lojalnością wobec Hitlera. Zawistni oficerowie ze sztabu generalnego w okresie jego sukcesów nazywali go clownem w cyrku Hitlera. Rommel nie zauważył na czas, że był to brutalny rodzaj cyrku, w którym clown niespełniający już swej roli natychmiast jest likwidowany.
Skomentuj