W 1745 roku w czasie bitwy pod Fontenoy doszło do znamiennego wydarzenia, które „Dictionnaire Historique des Sieges et Batailles" w roku 1808 tak opisał: „Linia francuska dochodzi od linii angielskiej na odległość strzału". Wówczas „oficerowie angielscy ukłonili się gwardiom francuskim, stojącym naprzeciw nich, uchylając kapeluszy; oficerowie gwardii francuskich oddali ukłon; książę de Biron i hrabia de Chabaune wystąpili z szeregów celem salutowania. Na rozkaz generała, milord Charles Hai, kapitan gwardii angielskich, zawołał: „Panowie gwardziści francuscy, strzelajcie!". Hrabia d'Auteroche, porucznik grenadierów, odpowiedział w imieniu swego pułkownika: „Panowie Anglicy, my nigdy pierwsi nie strzelamy, strzelajcie sami". Anglicy skłonili się ponownie, nabili swe karabiny i otworzyli ogień batalionami".
Czy w przeszłości bitwy prowadzono w sposób rycerski? Czy ludzie ginęli tylko w walce, czy też mordowani byli po wzięciu do niewoli? Od starożytności mamy wiele przykładów mordowania jeńców wojennych. W artykule 60. „Podręcznika Oksfordzkiego" w roku 1880 pisano jednak: „Niewola wojenna nie jest karą, którą się nakłada na jeńca, ani też nie jest aktem zemsty; jest ona jedynie chwilowym przetrzymywaniem pozbawionym wszelkiego charakteru karnego". Do sprawy traktowania jeńców wojennych odnoszono się między innymi w konwencjach genewskiej z lat 1864 i 1906 oraz haskiej z lat 1899 i 1907. To w tej ostatniej w artykule IV wiele miejsca poświęcono ludzkiemu traktowaniu jeńców wojennych.
Bolszewik znaczy mord
Początek wieku XX i wojny toczone w Europie przyniosły informacje o rozstrzeliwaniu jeńców po zakończeniu walk. Były to jednak przypadki odosobnione i niewystępujące na większą skalę. Dopiero rewolucja bolszewicka wprowadziła inne standardy w postępowaniu z jeńcami. Wziętych do niewoli „białych" oficerów bolszewicy rozstrzeliwali na miejscu w imię walki klasowej.
W czasie wojny 1920 roku w miejscowości Rzeczki-Wólki pod Ciechanowem doszło 19 sierpnia do walki oddziału 201. Pułku Piechoty z przeważającymi siłami wroga. Wśród poległych był 20-letni porucznik Tadeusz Wrześniewski, harcerz, student Uniwersytetu Warszawskiego. Bezbronny, zraniony w potyczce został zamordowany przez bolszewików w niezwykle bestialski sposób – przez odrąbanie głowy szablą.
W nocy z 21 na 22 sierpnia w rejonie Szydłowa doszło do zaciętych walk 1. i 3. batalionu 49. Pułku Piechoty z przebijającym się ku granicy pruskiej 3. Korpusem Kawalerii Gaj Chana, który swój dotychczasowy szlak znaczył licznymi zbrodniami dokonanymi na wziętych do niewoli jeńcach polskich. Większość żołnierzy polskich poległa, natomiast wziętych do niewoli 150 Polaków kawalerzyści bolszewiccy – Kozacy kubańscy – roznieśli szablami. Ich zwłoki bolszewicy bezcześcili, rozbijając im czaszki kolbami karabinów i wypruwając wnętrzności. Pomiędzy pomordowanymi leżeli również ranni, których zakopywano żywcem. Według niepełnych informacji żołnierze Korpusu Gaj Chana zamordowali w czasie wojny 1920 roku około tysiąc wziętych do niewoli żołnierzy polskich.
Z przejeżdżającego obok jeńców samochodu esesman otworzył ogień. Na wieść o tym dowództwo amerykańskie wydało rozkaz, aby w stosunku do wziętych do niewoli żołnierzy Waffen – SS nie stosować pardonu
Z kolei 23 sierpnia po Chorzelami po ciężkich walkach z kawalerią Gaja do niewoli bolszewickiej dostało się 73 żołnierzy z Brygady Syberyjskiej. Wszyscy zostali rozsiekani szablami lub zakłuci bagnetami.
Na wieść o zbrodni pod Szydłowem dowódca 5. armii gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz, w którym pisał: „Jako represje za wymordowanie 150 wziętych dziś do niewoli żołnierzy polskich oraz za gwałty na ludności cywilnej przy ataku na Płock nakazuję nie bronić jeńców z przedzierającej się kolumny nieprzyjacielskiej, odnosić to specjalnie do kozaków kubańskich, którzy właśnie spowodowali śmierć polskich żołnierzy". 24 sierpnia w pobliżu Kolna do niewoli wzięto 200 Kozaków kubańskich, którzy brali udział w wymordowaniu polskich żołnierzy pod Szydłowem. Wszystkich przetransportowano do tegoż Szydłowa, gdzie po procesie za zbrodnie wojenne zostali skazani na śmierć i rozstrzelani. Kary uniknął tylko jeden z nich, który po zakończeniu wojny pozostał w Polsce.
Krwawy Wrzesień ,39
W konwencji genewskiej z 27 lipca 1929 roku zapisano: „Jeńcy wojenni winni być zawsze traktowani w sposób humanitarny, a w szczególności mają być chronieni przed atakami gwałtu, obrazy i ciekawości publicznej". I dalej: „Środki odwetowe względem nich są zabronione". Podczas II wojny wielokrotnie łamano konwencję genewską. Do rozstrzeliwania jeńców doszło już w czasie kampanii wrześniowej 1939 roku. 9 września pod Ciepielowem żołnierze niemieckiego 15. Pułku Piechoty z 29. Dywizji Piechoty dowodzeni przez płk. Wesela po zakończeniu walk rozstrzelali 300 polskich żołnierzy. Dzięki anonimowej niemieckiej relacji oraz pięciu zdjęciom, które w 1950 r. otrzymał konsulat PRL w Monachium, wiemy, jak doszło do tej zbrodni.
Nieznany autor pisał: „A teraz w lesie ciepielowskim niedaleko Zwolenia znajdowała się w czołówce 11. kompania naszego batalionu. Posuwaliśmy się za nią. Słyszę ogień karabinów maszynowych. Czołówka jest ostrzeliwana. Wysiadać!... Brzęczą rykoszety. Teraz orientuję się, że Polacy także strzelają... Wtem upadł kpt. Lewinsky. Postrzał głowy z góry. A zatem strzelcy na drzewach. Podziwiam odwagę tych strzelców z drzew... W godzinę później zbieramy się wszyscy na szosie. Kompania ma 14 zabitych łącznie z kpt. Lewinskym. Dowódca pułku płk Wessel (z Kassel) szaleje. „Co za bezczelność, chcieli nas zatrzymać i zastrzelili mojego Lewinskyego"... [Pułkownik Wessel] stwierdził, że ma do czynienia z partyzantami, jakkolwiek każdy z polskich jeńców ma na sobie mundur. Zmusza ich do zdjęcia kurtek. No, teraz już prędzej wyglądają na partyzantów. Teraz odcina im się jeszcze szelki, widocznie po to, by nie mogli uciec. Następnie każe jeńcom iść brzegiem szosy, jeden za drugim. Nasuwa się pytanie, dokąd się ich prowadzi? W kierunku powrotnym do taborów, które ich wkrótce przekażą do jenieckiego punktu zbornego?
W pięć minut później usłyszałem terkot tuzina niemieckich automatów. Pośpieszyłem w tym kierunku i o 100 m w tyle ujrzałem rozstrzelanych 300 polskich jeńców, leżących w przydrożnym rowie. Zaryzykowałem zrobienie dwóch zdjęć, a wtedy stanął dumnie przed obiektywem jeden z tych strzelców motocyklistów, którzy na polecenie płk. Wessela dokonali tego dzieła". Do niedawna była to najbardziej znana i najlepiej udokumentowana egzekucja żołnierzy polskich podczas kampanii wrześniowej.
Do innej tragedii doszło 20 września w Majdanie Wielkim koło Tomaszowa Lubelskiego, gdzie zamordowano 43 polskich jeńców wojennych. Jeden z ocalałych żołnierzy wspominał: „Niemieccy żołnierze – było ich około 20 – zaczęli bić pasami i kolbami karabinowymi moich kolegów stojących na przedzie. Jeden z żołnierzy powiedział łamaną polszczyzną: „My bierzemy was do niewoli i puszczamy do domu, a wy mordujecie niemieckich żołnierzy", tu wskazał na leżącego opodal niemieckiego żołnierza. W trakcie bicia polskich żołnierzy przez żołnierzy niemieckich usłyszeliśmy w pobliżu czyjś donośny głos, a gdy spojrzałem w tym kierunku, ujrzałem niemieckiego oficera z rewolwerem w ręku. Myślałem, że zakazał on niemieckim żołnierzom bicia nas, lecz okazało się, że niemieccy żołnierze, którzy nas bili, po jego okrzyku odstąpili na stronę, wycelowali w nas karabiny i otworzyli ogień do naszej grupy. Po rozpoczęciu strzelaniny padli jeńcy na ziemię; i ja upadłem, a dwóch rannych polskich żołnierzy upadło na mnie".
To tylko dwa przykłady traktowania jeńców podczas kampanii wrześniowej. W tym miejscu należy podkreślić, że były również przypadki mordowania przez Polaków wziętych do niewoli żołnierzy niemieckich, z tymże nie miały one charakteru masowego, a dotyczyły przeważnie jednego żołnierza lub kilku.
Do roku 1989 nie mówiło się w Polsce o zbrodniach popełnionych przez Armię Czerwoną we wrześniu 1939 roku. Pierwszymi ofiarami byli żołnierze KOP, którzy stawili opór sowieckiej agresji na naszej wschodniej granicy. Większość wziętych do niewoli została natychmiast rozstrzelana. W trakcie dalszego marszu Armii Czerwonej na zachód liczba zamordowanych żołnierzy polskich wziętych do niewoli rosła. Ginęli walczący z oddziałów gen. Wilhelma Orlika-Rückemanna. Mordowano polskich oficerów. Przykładem złamania konwencji genewskiej było zamordowanie gen. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego i jego adiutanta kpt. Adama Strzemeskiego. Przykładem zbrodni wojennej były egzekucje dokonywane przez Sowietów po walkach o Grodno w dniach 21 i 22 września. Według relacji naocznych świadków Sowieci zamordowali około 300 obrońców miasta. Niektórzy zostali rozstrzelani bezpośrednio po zakończeniu walk w miejscach, które bronili.
Było to preludium Katynia.
Brunatna i czerwona kaźń 22 czerwca 1941 roku rozpoczęła się wojna na wschodzie. Jeszcze przed atakiem na ZSRS Hitler zatwierdził rozporządzenie o komisarzach, w którym pisano: „W walce przeciw bolszewizmowi nie należy spodziewać się, że nieprzyjaciel zachowa się zgodnie z zasadami ludzkości i prawa narodów. Szczególnie należy oczekiwać od wszelkiego rodzaju politycznych komisarzy, jako właściwych nosicieli oporu, pełnego nienawiści okrucieństwa i nieludzkości w traktowaniu naszych jeńców.
Dlatego wojsko musi zdawać sobie sprawę z następujących faktów: 1. W tej walce jest rzeczą fałszywą oszczędzanie tych elementów i stosowanie wobec nich prawa narodów. 2. Twórcami barbarzyńskich azjatyckich metod walki są komisarze polityczni. Dlatego należy przeciw nim wystąpić z całą surowością natychmiast i bez ceregieli. Dlatego należy ich schwytanych w walce czy przy stawianiu oporu zasadniczo natychmiast likwidować".
Kampania 1941 roku na froncie wschodnim była pasmem niemieckich sukcesów. Do niewoli dostały się ponad 2 mln żołnierzy Armii Czerwonej. Na miejscu rozstrzeliwano komisarzy oraz członków partii, natomiast pozostałych żołnierzy pędzono bez picia i jedzenia na zachód. Wielu z nich zmarło po drodze z wycieńczenia. Warto zauważyć, że dla Stalina i sowieckiego aparatu bezpieczeństwa wszyscy, którzy dostali się do niewoli, byli podejrzanymi osobnikami (zdrajcami).
Na podstawie informacji o likwidowaniu komisarzy Stalin wydał rozkaz nakazujący rozstrzeliwać na miejscu wszystkich wziętych do niewoli niemieckich żołnierzy: odznaczonych Krzyżem Żelaznym, służących w formacjach SS, mówiących w innym języku niż niemiecki, ale noszących mundury niemieckie.
W momencie, gdy Sowieci rozpoczęli swój zwycięski marsz w kierunku Berlina, zaczęli tak samo postępować jak Niemcy w 1941 roku. Można przypuszczać, że liczba rozstrzelanych przez obie strony jeńców wynosi kilkaset tysięcy w całej kampanii wschodniej.
Okrucieństwo rosło w trakcie posuwania się oddziałów Armii Czerwonej na Zachód. Na litość nie mogli liczyć wzięci do niewoli esesmani, a w szczególności żołnierze z jednostek Waffen-SS złożonych z Łotyszy, Litwinów, Estończyków, Ukraińców, Białorusinów i Rosjan. Należy podkreślić, że także jednostki SS złożone z tych narodowości nie brały jeńców, nie patrząc, czy byli to Rosjanie, czy Polacy z armii Berlinga. W czasie walk na Wale Pomorskim w 1945 roku łotewska 15. dywizja Waffen-SS wymordowała w Podgajach wziętych do niewoli żołnierzy polskich.
Obecnie niektórzy historycy na podstawie wspomnień żołnierzy łotewskiej dywizji próbują tłumaczyć fakt śmierci Polaków przypadkowym ostrzałem przez moździerze – oczywiście polskie – stodoły, w której byli przetrzymywani jeńcy. Tezie tej przeczy relacja por. Zbigniewa Furgały, jednego z dwóch żołnierzy, którym udała się ucieczka. Myślę, że bardziej wiarygodna jest relacja tego oficera, niż próbujących się tłumaczyć ze zbrodni wojennej łotewskich esesmanów.
Istnieje również druga strona medalu. Po odkryciu zwęglonych ciał polskich żołnierzy przez miesiąc 1. Dywizja Piechoty nie wykazywała wziętych do niewoli esesmanów – szczególnie z 15. dywizji. Natomiast inaczej przedstawiała się sprawa wziętych na Pomorzu do polskiej niewoli Francuzów z 33. Dywizji Grenadierów Waffen-SS „Charlemagne" – niektórzy z nich wbrew rozkazom nie zostali przekazani Rosjanom i dzięki temu uratowali się od niechybnej śmierci. W trakcie walk na Pomorzu żołnierze Armii Czerwonej „oszczędzając amunicję", rozjeżdżali wziętych do niewoli esesmanów czołgami.
Podczas walk pod Budziszynem doszło do kilku przypadków mordowania wziętych do niewoli żołnierzy. Najtragiczniejszy przypadek do wymordowanie pod Horką personelu i pacjentów polskiego szpitala polowego. Trudno w tej chwili ustalić, która niemiecka jednostka walczyła w tym rejonie. Miała działać na tym odcinku brygada SS „Wolna Ukraina", ale są to tylko poszlaki.
Amerykański odwet
Do pierwszych egzekucji na froncie zachodnim doszło już w czasie kampanii francuskiej 1940 roku. 26 czerwca w pobliżu wioski Le Paradis 4. kompania 1. batalionu 2. pułku z 3. Dywizji SS „Totenkopf" wzięła do niewoli kilkudziesięciu brytyjskich żołnierzy z Pułku Royal Norfolk. Po obrabowaniu Brytyjczyków z rzeczy osobistych dowódca 4. kompanii Fritz Knochlein rozkazał otworzyć ogień z karabinów maszynowych do idącej kolumny jeńców. Pod zwałami trupów przeżyło dwóch brytyjskich żołnierzy, którzy później zdali relację z tego, co się wydarzyło. Wszystkich rannych dla zatarcia śladu dobito strzałami w głowę. Sprawca zbrodni w 1948 roku został skazany przez brytyjski sąd wojskowy na karę śmierci. Wyrok wykonano.
Ale nie tylko Niemcy dopuszczali się łamania konwencji międzynarodowych. W trakcie walk na Krecie w 1941 roku mieszkańcy wyspy w okrutny sposób pozbawili życia wielu wziętych do niewoli niemieckich spadochroniarzy i strzelców górskich.
Jedynym frontem, gdzie obie strony walczyły w sposób rycerski, była Afryka Północna. Poza sporadycznymi przypadkami rozstrzelania pojedynczych żołnierzy nie dokonano tam żadnej grupowej egzekucji.
6 czerwca 1944 roku rozpoczęła się inwazja aliantów na kontynent. Już podczas pierwszych walk Amerykanie strzelali do wywieszających białe flagi Niemców. Także oddziały niemieckie dokonały kilku zbrodni wojennych na alianckich jeńcach.
17 grudnia w rejonie wioski Baugnez w pobliżu Malmedy w Belgii Kampfgruppe Peiper w czasie ofensywy w Ardenach wzięła do niewoli ponad 120 żołnierzy z amerykańskiego 285. Batalionu Obserwacyjnego Artylerii. Z przejeżdżającego obok jeńców samochodu esesman otworzył ogień. Amerykanie rozbiegli się. 43 żołnierzom udało się uciec i dotrzeć do własnych pozycji. Pozostali zginęli. W połowie stycznia 1945 roku w rejonie masakry znaleziono 74 ciała (12 następnych po kilku tygodniach). Z 86 zastrzelonych żołnierzy 50 miało ślady strzałów oddanych z bliskiej odległości lub rozbite głowy kolbami karabinowymi (po zakończeniu wojny amerykańska komisja stwierdziła, że nieprzyjaciel dobijał rannych żołnierzy). Na wieść o tym wydarzeniu dowództwo amerykańskie wydało rozkaz dla podległych dywizji, aby w stosunku do wziętych do niewoli żołnierzy Waffen-SS nie stosować pardonu. 21 grudnia 1944 roku dowódca 328. Pułku Piechoty w wydanym rozkazie nakazywał rozstrzeliwać wziętych do niewoli esesmanów i spadochroniarzy. Machina odwetu ruszyła. 27 grudnia w rejonie Chenogne żołnierze z amerykańskiej 11. Dywizji Pancernej zastrzelili 21 niemieckich żołnierzy pomimo wywieszenia białej flagi. 1 stycznia 1945 roku żołnierze amerykańskiego 36. Pułku Pancernego z zimną krwią rozstrzelali 60 wziętych do niewoli żołnierzy Waffen-SS. W tym miejscu należy wyjaśnić, że w tym czasie do niemieckich jednostek Waffen – SS jako uzupełnienia kierowano żołnierzy z Wehrmachtu i Luftwaffe. Ale o tym alianci nie wiedzieli.
Dalsze egzekucje wziętych do niewoli żołnierzy Waffen-SS (i nie tylko) związane były z traumą, jaką przeżyli młodzi amerykańscy żołnierze na widok wyzwalanych obozów koncentracyjnych. Do najbardziej znanej zbrodni wojennej z tym związanej doszło 29 kwietnia 1945 roku po wyzwoleniu obozu w Dachau. Zobaczyli krematorium i znajdujące się tam niedopalone ludzkie szczątki, obok obozu na bocznicy stał pociąg z więźniami ewakuowanymi z Buchenwaldu. Większość z nich była martwa, a pozostali przy życiu byli w stanie agonalnym. Na wieść o tym dowodzący 157. Pułkiem Piechoty z 45. Dywizji Piechoty „Thunderbird" płk F.L. Sparks nakazał rozstrzelanie na bocznicy kolejowej wziętych poprzedniego dnia do niewoli 122 esesmanów. Co ciekawe, nie byli to członkowie załogi obozowej, a młodzi chłopcy wcieleni niedawno do Waffen – SS. Przez kilka godzin w obozie trwało istne bezprawie. Przykładem tego było zastrzelenie przez por. Jacka Bushyheada z ckm-u 346 niemieckich jeńców. W maju 1945 roku prokurator amerykańskiej 7. armii nakazał przeprowadzenie śledztwa. Sprawą zajął się ppłk. Whitakers, który po śledztwie złożył wniosek o postawienie płk. Sparksa przed sądem. Raport prokuratora został w całości odrzucony przez gubernatora wojskowego Bawarii gen. Georga Pattona, a całe śledztwo utajnione. Na opublikowanie raportu trzeba było poczekać aż 46 lat.
* * *
Powyżej podałem tylko kilkanaście przykładów łamania konwencji genewskiej. Na osobny artykuł zasługują zbrodnie wojenne popełnione na żołnierzach Polskiego Państwa Podziemnego czy na żołnierzach w oflagach, stalagach. Pominąłem również Bałkany, działania wojenne na morzach i oceanach oraz cały front wojny z Japonią. Chciałem tylko wskazać, że wielu odpowiedzialnych za zbrodnie na jeńcach w czasie II wojny uniknęło odpowiedzialności.
Autor jest doktorem habilitowanym, profesorem Politechniki Koszalińskiej, historykiem specjalizującym się w dziedzinie historii Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w okresie II wojny światowej i producentem filmowym. Autor książek, artykułów i filmów dokumentalnych.
Skomentuj