W poniedziałek 2 listopada 1981 roku o godz. 13 w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego w Warszawie miała miejsce wyjątkowa narada. Atmosfera przypominała pogrzebową stypę. Przy wielkim stole w kształcie litery „T" siedziało pięciu ufających sobie wysokich rangą oficerów komunistycznego wojska: gen. dyw. Jerzy Skalski, gen. bryg. Wacław Szklarski, płk Ryszard Kukliński, który był zastępcą szefa Zarządu I Operacyjnego WP ds. planowania obronno-strategicznego, płk Franciszek Puchała i płk Czesław Witt. Wszyscy byli po szkołach i odpowiednich kursach w sowieckiej Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRS. Sami swoi. Gospodarz spotkania gen. Skalski miał w zasadzie do przekazania tylko jedną informację: Centralna Agencja Wywiadowcza zdobyła najnowszą, sporządzoną jedynie w dwóch egzemplarzach wersję planów wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, a to oznacza, że w Sztabie Generalnym jest amerykański kret!
Było oczywiste, że gen. armii Wojciech Jaruzelski – premier, minister obrony narodowej i I sekretarz KC PZPR w jednej osobie – rozkaże tajnym służbom niezwłoczne odszukanie szpiega. W Wojskowej Służbie Wewnętrznej (kontrwywiad) i Zarządzie II Sztabu Generalnego (wywiad) ogłoszono alarm. W poszukiwaniu wroga wewnętrznego wsparcia udzielić miała cywilna bezpieka, którą od niedawna kierował przecież wojskowy kontrwywiadowca gen. dyw. Czesław Kiszczak.
Współpracujący od 1972 roku z CIA płk Kukliński ps. Jack Strong i Mewa zachował zimną krew. Zdając sobie sprawę z zaciskającej się pętli, wrócił do domu i przez ustalony system łączności radiowej „Iskra" nadał komunikat: „Dzisiaj [Skalski] powiadomił wąską grupę osób, że władze odebrały wiadomość od informatora z Rzymu, iż CIA dysponuje najnowszą wersją planów dotyczących wprowadzenia stanu wojennego. Wskazał także na inne informacje przekazane wywiadowi amerykańskiemu, które umożliwią zdemaskowanie agenta. Zwracam się z pilną prośbą o instrukcje w sprawie ewakuacji z kraju mnie i mojej rodziny. Proszę wziąć pod uwagę, że granice państwowe są już prawdopodobnie dla nas zamknięte. Czekam na bezpośredni kontakt 3 listopada na »Straży«, 4 listopada na »Klatce«, 5 listopada na »Skoku« lub na »wezwanie« dziennie na »Chmurze«. Koniec".
W życiu Ryszarda Kuklińskiego rozpoczynał się wyścig z czasem, którego stawką było uniknięcie śmierci. Natomiast Ludowe Wojsko Polskie – gotująca się do rozprawy z „Solidarnością" druga co do wielkości armia Układu Warszawskiego – jesienią 1981 roku zostało w całości zdekonspirowane. Nie tylko zresztą za sprawą płk. Kuklińskiego...
Łańcuch klęsk
Tylko w ciągu 1981 roku zbiegło na Zachód kilkunastu oficerów LWP, w tym pracowników i agentów wojskowych służb kontrwywiadowczych oraz wywiadowczych. Najważniejszym z nich był kpt. Jerzy Sumiński, który w czerwcu 1981 roku wyjechał z PRL i w Wiedniu zgłosił się do ambasady Stanów Zjednoczonych, prosząc o azyl polityczny. Przez pięć lat zajmował się bowiem zabezpieczeniem kontrwywiadowczym strategicznych jednostek organizacyjnych wywiadu, w tym m.in. komórek odpowiadających za prowadzenie działalności szpiegowskiej na odcinku niemiecko-skandynawskim, romańskim i wewnątrzkrajowym. Podczas wielu służbowych podróży zagranicznych poznał oficerów wywiadu oraz szczegóły realizowanych przez nich operacji.
Dezercja Sumińskiego „zdemolowała" dotychczasową działalność wywiadowczą wywiadu wojskowego PRL, który stracił w istocie jakąkolwiek zdolność operacyjną. Już w lutym 1982 roku skazano Sumińskiego zaocznie na karę śmierci. Jego ucieczka obciążała przede wszystkim gen. Kiszczaka, który stał się protektorem kariery Sumińskiego. Kiszczak wyznał po latach, że ucieczka Sumińskiego była dla niego „największą porażką".
We wrześniu 1981 roku uciekł na Zachód przez Grecję były zastępca szefa wywiadu wojskowego – płk Włodzimierz Ostaszewicz. Przekazał on Amerykanom niezwykle ważne informacje. Interesujący jest również fakt, że Ostaszewicz mieszkał w Warszawie przy ulicy Rajców i był sąsiadem płk. Kuklińskiego. Co ciekawe, okresowo kontaktował się z nimi ten sam oficer CIA – David Forden ps. Daniel. Od wielu lat Ostaszewicza i Kuklińskiego łączyły więzy koleżeństwa. Według ustaleń WSW Ostaszewicz miał w przeszłości załatwić Kuklińskiemu pracę w Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli w Wietnamie (1967–1968). Jego ucieczka wpłynęła pośrednio także na decyzję o ewakuacji płk. Kuklińskiego.
Kukliński był jednym z najlepiej poinformowanych oficerów LWP. Wynikało to z jego pozycji i usytuowania w Zarządzie Operacyjnym Sztabu Generalnego oraz udziału w pracach Rady Wojskowej Zjednoczonego Dowództwa Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego i Komitetu Ministrów Obrony Układu Warszawskiego, który zajmował się m.in. problematyką gier wojennych, ćwiczeń dowódczo-sztabowych, współpracy w zakresie szkolenia sztabów i wojsk, ujednolicenia regulaminów i przepisów wojskowych, wprowadzenia nowych wzorów uzbrojenia itd.
Wbrew popularnemu obecnie poglądowi, jakoby Kukliński nic istotnego nie wiedział, w dokumentach służb PRL dotyczących analizy jego ucieczki dość starannie odtworzono ówczesny stan wiedzy pułkownika o LWP i Układzie Warszawskim. Wiemy, że szczególnie cenne materiały przekazał wiosną 1980 roku. Były wśród nich sowieckie dokumenty na temat planów wojennych ZSRS, struktury organizacyjnej Układu Warszawskiego, struktury sił zbrojnych i frontów na wypadek konfrontacji z Zachodem. „W związku z wykonywanymi zadaniami korzystał z dokumentów o szczególnym znaczeniu dla obronności PRL i Układu Warszawskiego – czytamy w jednym z podsumowań. – W miejscu pracy płk Kukliński wykazywał dużą aktywność i zaangażowanie w realizacji stawianych mu zadań. Często pracował poza godzinami służbowymi, a także w wolne soboty i niedziele". Cechował go przy tym spory spryt, gdyż pobierał i przekazywał dokumenty podwładnym często bez pokwitowania. Wykorzystywał swoje stanowisko w Zarządzie Operacyjnym, by rozpytywać o najnowsze plany rozbudowy i reformy armii wielu wysokich oficerów Sztabu Generalnego, choć formalnie nie podlegali oni jego rozkazom. Przykładowo w ten sposób w 1980 roku zapoznał się z planami „rakietyzacji części jednostek WP", dezinformowania przeciwnika w kwestii uzbrojenia (maskowania operacyjnego i elektronicznego), systemów łączności i ćwiczeń wojsk Układu Warszawskiego o kryptonimie „Sojuz-81".
W latach 1980–1981 Kukliński uczestniczył w naradach i spotkaniach kierownictwa MON i MSW poświęconych koncepcjom wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Analitycy z WSW ustalili, że współredagował kluczowe dokumenty opisujące szczegóły operacyjnej dezintegracji i fizycznej rozprawy z „Solidarnością", takie jak „Myśl przewodnia wprowadzenia na terytorium PRL stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa", „Ocena aktualnej sytuacji wewnętrznej w kraju oraz hipotetyczny rozwój wydarzeń kryzysowych przed i po wprowadzeniu stanu wojennego", „Myśl przewodnia gry decyzyjnej organów partyjnych i rządowych PRL", „Ramowy plan działania Sił Zbrojnych", „Plan udziału wojska w przeciwdziałaniu marszom protestacyjnym" itd.
Zaufany WSW
Kukliński zdawał sobie sprawę, że dla bezpieczeństwa gry, którą prowadził od 1972 roku, niezwykle istotne było zneutralizowanie tajnych służb. Wiedział, że każdy oficer wojska podlega „osłonie kontrwywiadowczej" ze strony WSW, która na masową wręcz skalę werbowała kadrę zawodową LWP. Wykorzystał więc swoje agenturalne związki z WSW, by ostatecznie wyprowadzić kontrwywiad wojskowy w pole. Z karty operacyjnej WSW dotyczącej płk. Kuklińskiego wynika, że przynajmniej od 1962 roku współpracował on z kontrwywiadem jako osoba zaufana (OZ). W charakterystyce sporządzonej przez WSW czytamy: „Oficer pozytywnie do nas ustosunkowany. Informuje nas chętnie. W 1964 r. razem z oficerem kontrwywiadu [mjr Kominek z Zarządu II Szefostwa WSW] płynął do Szwecji swoim jachtem, maskując w ten sposób wykonywane przez nas zadanie".
Przez wiele lat WSW nie miała w zasadzie do postawy Kuklińskiego większych uwag, jeśli nie liczyć uszkodzonego zamka w jednej z jego szaf pancernych w 1975 roku czy mało interesujących informacji przekazanych po wspólnej z Jaruzelskim eskapadzie do Szwecji w 1976 roku. Jego częste wyjazdy do ZSRS i związki z wyższą kadrą oficerską LWP, w tym z Jaruzelskim czy Kiszczakiem, z którym zresztą przyjaźnił się od czasu pobytu w Moskwie na kursie w Akademii Sztabu Generalnego, skutecznie unieszkodliwiły służbę kontrwywiadu. Z czasem – co przyznano tuż po jego ucieczce – zaniechano wobec niego jakichkolwiek działań osłonowo-operacyjnych, mimo że miał dostęp do wielu tajemnic wojskowych, a w przeszłości (w latach 1970–1976) odbył aż osiem rejsów jachtowych za granicę, podczas których zawinął do portów w RFN, Szwecji, Danii, Belgii, Holandii i we Francji. W trakcie jednego z tych rejsów, w czasie pobytu w Hamburgu w 1972 roku, Kukliński zaproponował Amerykanom współpracę.
W opinii szefostwa WSW z lat 1980–1981, potwierdzonej również przez usytuowanych wokół Kuklińskiego tajnych współpracowników, był to oficer „oddany sprawie socjalizmu", „psychicznie wytrzymały", „wobec kolegów uprzejmy i taktowny", „o dużej wiedzy merytorycznej, posiadający dobrą rękę do pisania, dbający o swoich podwładnych, strona moralno-polityczna bez zastrzeżeń". Inaczej oceniano jego życie osobiste. Pułkownik znany był bowiem z licznych romansów, które także wykorzystywał do zbierania informacji. Jego partnerkami, a zarazem informatorkami, były pracownice zatrudnione w Gabinecie MON, Sztabie Generalnym, Departamencie Uzbrojenia, MSW i MSZ!
Deptanie po piętach
Kiedy jesienią 1981 roku okazało się, że w Sztabie Generalnym znajduje się kret CIA, rozpoczęto poszukiwania. Jego schwytanie leżało nie tylko w interesie Warszawy, ale także Moskwy. W ramach działań operacyjno-śledczych WSW analizowano obieg tajnych dokumentów, w Sztabie Generalnym poddano zaś kontroli wszystkie osoby mające do nich dostęp. Rozpoczęły się rozmowy z oficerami kontrwywiadu i intensywna obserwacja wszystkich agentów rezydentury CIA w Polsce. Na celowniku tajnych służb PRL znalazła się wówczas Sue Burggraf, która od jesieni 1979 roku była oficerem kontaktowym płk. Kuklińskiego. Zgodnie z decyzją centrali CIA miała ona odegrać istotną rolę w ewakuacji „Mewy" z Polski.
Kukliński się niecierpliwił. 3 listopada wysłał informację o końcu swojej misji. „Mam do wyboru – pisał – odebrać sobie życie albo czekać na aresztowanie lub na pomoc, którą mi wczoraj zaoferowano". Jeszcze tego samego dnia późnym wieczorem, podczas krótkiej wymiany informacji, Burggraf zapewniła Kuklińskiego, że w ciągu najbliższych dni wraz z rodziną zostanie ewakuowany. Ustaliła z nim alarmowe znaki kredowe, za pomocą których mieli się komunikować w sprawie wyjazdu z Polski. Dzień później bezpieka zaczęła ją śledzić. W komunikacie z obserwacji prowadzonej w środę 4 listopada napisano, że Burggraf „udała się na Stare Miasto, odbywając w godzinach 20.35–20.56 samotny spacer ulicami: Krakowskie Przedmieście, Plac Zamkowy, Piwna, Zapiecek, Rynek Starego Miasta, Świętojańska, Pl. Zamkowy. Sprawdzając trasę przejścia figurantki, ustalono na kamiennej framudze okna wystawowego sklepu z kryształami położonego róg Starego Miasta i Zapiecek klasyczny znak sygnalizacyjny w postaci jednej pionowej kreski wykonanej kredą. Z dotychczasowej praktyki wiadomo, że ustalony znak (jedna kreska) może wskazywać złożenie lub odebranie materiału wywiadowczego. Burggraf dwukrotnie przeszła koło tego znaku, zatrzymując się przy nim w drodze powrotnej".
Amerykanka zorientowała się, że jest obserwowana. Wywiezienie Kuklińskiego znów zostało odsunięte w czasie. Kukliński odczytał z „Iskry" wiadomość: „Nasi agenci byli śledzeni wieczorem 4 listopada. Nie mogli spotkać się z wami na »Klatce«. Jeśli nie będziemy śledzeni, spotkamy się z Tobą i Twoją rodziną 5 listopada na »Skoku«. 6 listopada na »Klatce«. 7 listopada na »Skoku« lub 8 listopada na »Straży«. Plan zakłada natychmiastową ewakuację na Zachód. Zniszcz wszystkie kompromitujące materiały. Przynieś [Iskrę], a jeśli nie będziesz mógł, wrzuć do rzeki. Koniec X. Koniec X. Koniec".
Ostatecznie plan ewakuacji wypalił w nocy z soboty na niedzielę (7/8 listopada). Szef rezydentury CIA w Warszawie Tom Ryan wywiózł z Warszawy Ryszarda Kuklińskiego, jego żonę Joannę oraz synów Bogusława i Waldemara. W niedzielę o godz. 9.55 cała czwórka była już bezpieczna i znajdowała się na terenie amerykańskiej bazy wojskowej w Berlinie. Nie wiedzieć dlaczego, bezpieka początkowo nie zauważyła wyjazdu Ryana z Polski. W kolejnych komunikatach z obserwacji Ryana napisano, że noc z 7 na 8 listopada spędził on w Warszawie, a następnego dnia spacerował z psem...
Szukając „Renegata"
Zniknięcie Kuklińskiego dało odpowiedź na pytanie, kto był kretem CIA w Sztabie Generalnym. W WSW wszczęto sprawę operacyjnego rozpracowania (SOR) kryptonim „Renegat", która miała wyjaśnić okoliczności ucieczki Kuklińskich, ustalić zakres wiedzy przekazanej Zachodowi i wskazać ewentualne miejsce nowego pobytu. Nadzór nad sprawą objął szef WSW gen. Edward Poradko, który domagał się szybkiego osądzenia Kuklińskiego, Ostaszewicza i Sumińskiego. Zwrócono się o pomoc do „bratnich" służb wywiadowczych i kontrwywiadowczych. Chodziło o fizyczną likwidację Kuklińskiego. On sam przyznał po latach, że przynajmniej dwukrotnie tajne służby PRL i ZSRS próbowały porwać go na terytorium Stanów Zjednoczonych.
Założono, że Kukliński został zwerbowany do współpracy przez którąś ze służb wywiadowczych na terenie Wietnamu (1967–1968) lub podczas rejsów jachtowych (1966–1976). Za bardzo prawdopodobną wersję przyjęto pozyskanie przez służby zachodnioniemieckie ze względu na niemieckie pochodzenie żony Kuklińskiego. Szybko ustalono również, że został on wraz z rodziną wywieziony furgonetką ambasady amerykańskiej Dodge do Berlina Zachodniego. Aktywnej inwigilacji poddano rodzinę oraz wszystkich przyjaciół i znajomych Kuklińskich. Bliscy współpracownicy płk. Kuklińskiego ze Sztabu Generalnego popadli w kłopoty. W pierwszej kolejności represjonowano i rozpracowywano Krystynę Jastrzębską (Oddział Szkolenia Operacyjnego), płk. Mieczysława Matczaka (Sztab Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego w Moskwie), ppłk. Macieja Łukowicza (Zarząd I Sztabu Generalnego) i ppłk. Stanisława Kozieja. Poza związkami z Kuklińskim obecnemu szefowi Biura Bezpieczeństwa Narodowego kontrwywiad zarzucił „malkontencką postawę polityczną na zebraniach POP PZPR".
Tajne służby nie były w stanie uzyskać wiarygodnych informacji na temat pobytu Kuklińskiego w USA. Dopiero wiosną 1983 roku zarejestrowano rozmowę telefoniczną nieznanego mężczyzny z teściową płk. Kuklińskiego Elżbietą Christ, podczas której przekazano wiadomość, że „uciekinierzy czują się dobrze i żeby rodzina nie martwiła się o ich los". W maju 1983 roku do kontrolowanej operacyjnie przez WSW Mirosławy Zawadzkiej, matki Izabeli – narzeczonej Bogdana Kuklińskiego, nadszedł list od Eugeniusza Haciskiego ze Stanów Zjednoczonych, z którego wynikało, że rodzina Haciskich utrzymuje kontakty z Kuklińskimi. Później okazało się również, że Bogdan Kukliński telefonował do Izabeli Zawadzkiej.
W związku z tym próbowano ustalić rzeczywiste miejsca zamieszkania Haciskich w USA. W 1985 roku gen. Poradko zwrócił się m.in. o pomoc do towarzyszy kubańskich. Służby kubańskie zdołały zlokalizować Hacisków w Stanach Zjednoczonych. Przesłały do Warszawy szczegółowe informacje adresowe, dokładny opis okolicy zamieszkania koło Baltimore, fotografie i charakterystykę Hacisków. Zaoferowali również wprowadzenie agenta polskiego pochodzenia w tę rodzinę. Wydawało się, że sprawa jest rozwojowa. Okazało się jednak, że Kuklińscy nie mieszkają w tym rejonie, a sam Eugeniusz Hacisk powiązany jest ze służbami amerykańskimi i przez nie skrzętnie chroniony. Komuniści ustąpili, uznając swoją porażkę... Odszukanie Ryszarda Kuklińskiego przekraczało ich możliwości, ale sprawę o kryptonimie „Renegat" realizowano jeszcze w 1991 roku.
Bezradność czerwonych generałów
Raz jeszcze płk Ryszard Kukliński ograł ekipę Jaruzelskiego i Moskwę. Prawdopodobnie zapłacił za to straszliwą cenę, tracąc w niejasnych okolicznościach obu synów. Sam również przedwcześnie zmarł.
W ramach unieważniania jego zasług absolwent Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRS i wieloletni oficer Sztabu Generalnego LWP/WP (1980–2001!) gen. Franciszek Puchała bez większych wątpliwości, choć w jego przypadku wydaje się to szczególnie groteskowe, uznał niedawno Kuklińskiego za agenta GRU. Jest to z jego strony rodzaj osobistego odwetu, gdyż ujawniony przez Amerykanów raport Kuklińskiego z 4 grudnia 1980 roku dowodzi, że Puchała konsultował z Sowietami plan interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Polsce:
„Na polecenie ministra obrony Jaruzelskiego gen. Hupałowski i płk Puchała zatwierdzili w siedzibie Sztabu Generalnego ZSRR plan wprowadzenia (pod pretekstem manewrów) oddziałów Armii Czerwonej, armii NRD i armii czechosłowackiej na terytorium Polski. Z gotowych planów, które zostały im przedstawione do wglądu i częściowego skopiowania, jasno wynika, że mają zostać wysłane trzy armie radzieckie w liczbie piętnastu dywizji, jedna czechosłowacka w liczbie dwóch dywizji oraz sztab i jedna dywizja z Niemiec Wschodnich. W sumie w pierwszej fazie operacji weźmie udział osiemnaście dywizji wojsk interwencyjnych. Do armii czeskiej i wschodnioniemieckiej dołączą dodatkowo cztery dywizje (polska 5. i 11. dywizja pancerna oraz 4. i 12. dywizja zmechanizowana). Termin gotowości do przekroczenia granic Polski wyznaczono na 8 grudnia. W chwili obecnej przedstawiciele »bratnich armii« w cywilnym przebraniu przeprowadzają rozpoznanie dróg przemarszu, poligonów oraz rejonów planowanej operacji". —Sławomir Cenckiewicz
Autor jest historykiem i publicystą, byłym pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej. Zajmuje się szczególnie historią opozycji antykomunistycznej w PRL. Współautor książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii".
Skomentuj