„Kochanek królowej"
(En Kongelig Affaere)
reż. Nikolaj Arcel,
wyst. Mads Mikkelsen,
David Dencik, Alicia Vikander,
premiera 21.09,
dystrybucja Best Film
„Kochanek królowej" Nikolaja Arcela kusi znanym z filmu „Valhalla: mroczny wojownik" Madsem Mikkelsenem, tym razem obsadzonym w roli lekarza duńskiej królowej Karoliny Matyldy. Ją samą gra Alicia Vikander. Trzecim bokiem trójkąta (i aktorsko najlepszym) jest Mikkel Boe Fosgard jako król Christian VII.
Kiedyś było też tak, że europejskie kino historyczne mocno różniło się od beztroskich produkcji amerykańskich – dziś granica się zaciera. „Kochanek królowej" jest tego świetnym przykładem: to europrodukcja mieszająca dramat kostiumowy w starym stylu z serialami typu „Dynastia Tudorów" – niby jest o historii, ale sporo o seksie i jego wpływie na politykę. Kochanek królowej nie tylko zaspokaja ją fizycznie, ale także stymuluje umysłowo w kierunku reform. I zaczyna się parada schematów: kochanek jest oświecony, a kraj wsteczny. Kochanek nie lubi Kościoła i króla, bo są bardzo niedobrzy, a król w dodatku – szalony. Postęp jest super, tradycja – niefajna. Królowa chce dobrze (bo jest postępowo zaspokojona), a król chce źle (z wielu powodów, ale głównie dlatego, że jest królem). Niech państwo zauważą, jak zawsze w takich produkcjach tendencyjnie ustawia się antagonistów: piękna i uczuciowa dziewczyna kontra stary, okrutny wariat. Dlaczego nikt nie nakręci filmu, w którym to król jest dobry, a reformatorzy to bandziory? Znalazłoby się w historii przykładów aż nadto.
Skomentuj