Soplicowo, rok 1812. Podkomorzy przypomina zasługi Jacka Soplicy, który pod Hohenlinden w ogniu walk przenosił rozkazy generała Kniaziewicza i był dwukrotnie ranny w szarży pod Somosierrą. Podkomorzy mówi, że śmierć Soplicy zbiegła się z nadaniem mu przez cesarza orderu Legii Honorowej.
To powiedziawszy, order wydobył z pokrowca I zawiesił na skromnym krzyżyku grobowca Uwiązaną w kokardę wstążeczkę czerwoną.
Dekret cesarza Napoleona I z 11 lipca 1804 roku ustanowił Order Legii Honorowej, najwyższe odznaczenie francuskie. Już miesiąc później odznaki Wielkiego Oficera Legii Honorowej otrzymał Jan Henryk Dąbrowski. Prawdopodobnie w tym czasie krzyżem komandorskim został uhonorowany Karol Kniaziewicz. Obaj generałowie należeli do tych, którzy wcześniej za swoje wojenne zasługi otrzymali broń honorową. Posiadacze takiego wyróżnienia otrzymali z urzędu Order Legii Honorowej po jego powstaniu.
– Burzliwe czasy wojen napoleońskich, pełne miłości Polaków do cesarza, który podarował nam namiastkę niepodległości, jaką było Księstwo Warszawskie, stworzyły kult Napoleona i sentyment do jego epoki. Przed wojną niemal w każdym polskim inteligenckim domu były książki Skałkowskiego o księciu Józefie, Kukiela „Wojny napoleońskie", album Łunińskiego „Napoleon, Legiony i Księstwo Warszawskie". To szczególne uczucie do Napoleona objęło także Order Legii Honorowej, którym cesarz dekorował swoich polskich żołnierzy – mówi historyk dr Zbigniew Dunin-Wilczyński, który od lat pracuje nad słownikiem biograficznym Polaków ozdobionych Legią Honorową.
Nie tylko Somosierra
Za szarże pod Somosierrą 30 listopada 1808 roku order otrzymał dowodzący atakiem Jan Hipolit Kozietulski. Salwa drugiej baterii dział hiszpańskich powaliła konia Kozietulskiego. Jeździec uległ kontuzji i opuścił pole bitwy.
Na sam szczyt przełęczy, do czwartej i ostatniej baterii, dotarł jako jedyny oficer Andrzej Niegolewski. Otrzymał 11 ran, dwie od kul i dziewięć od bagnetów. Myślał, że nie przeżyje. Adiutantowi Napoleona powiedział: „Monseigneur, umieram, oto armaty, które zdobyłem. Powiedz to cesarzowi". Rany nie okazały się śmiertelne. Niegolewski, według jego własnych słów, otrzymał Legię Honorową na polu bitwy od samego cesarza, w co powątpiewał historyk Robert Bielecki. Zwracał uwagę, że dekret nadający Legię Honorową podpisany przez cesarza został wydany cztery miesiące po szarży (zdumiewająco późno), podczas gdy pierwsze nadania dla szwoleżerów za Somosierrę, w tym dla wachmistrza Jakuba Dąbczewskiego, który „jako jeden z pierwszych wdarł się na ostatnią baterię", nastąpiły już 5 grudnia 1808 roku, a więc niecały tydzień po bitwie. Zbigniew Dunin-Wilczyński wskazuje natomiast na fragment wspomnień Dezyderego Chłapowskiego, który spotkał Niegolewskiego w grudniu 1808 roku („Nominację do krzyża Legii Honorowej już był odebrał"), i sądzi, że data przyznania Niegolewskiemu orderu jest w istocie datą wpisania na listę odznaczonych wcześniejszego nadania z Hiszpanii. Moment dekoracji Niegolewskiego przez Napoleona został przedstawiony na francuskiej grafice.
Józef Załuski wspominał, że gdy wojska francuskie stanęły pod Madrytem, „zjawił się bardzo młody małego wzrostu szwoleżer i prosto przypuściwszy konia do pułkownika Krasińskiego, żywo bardzo zaczął mu coś rozpowiadać. Napoleon zapytał, co to było takiego? – Pułkownik odrzekł, że ten młody człowiek z kilkoma żandarmami zdobył armatę pod samą bramą Madrytu. [...] Dodał przy tym pułkownik Krasiński, że był to syn zacnego obywatela, jeszcze konfederata barskiego, że z tego względu przyjął go do pułku pomimo młodych lat i niedostatecznego wzrostu, lecz że jest to młody chłopiec nadzwyczajnie ochoczy i odważny. Napoleon kazał sobie bliżej przedstawić młodziankowatego rycerza, kazał go ozdobić krzyżem Legii Honorowej, polecił go szczególniej pułkownikowi Krasińskiemu. Jakoż Wilczek odtąd zawsze się odznaczał [...] i prędko przechodząc od szeregowego, przez wszystkie stopnie doszedł do stopnia kapitana gwardii".
Michał Wilczek, mający wówczas 16 lat, późniejszy oficer armii Królestwa Polskiego, popełnił samobójstwo w proteście przeciw szykanom stosowanym przez wielkiego księcia Konstantego.
Zasługi braci Fredrów
W walce szwoleżerów pod Peterswalde we wrześniu 1813 roku, upamiętnionej na grafice Juliusza Kossaka, wykazał się Seweryn Fredro, brat komediopisarza. „Nasz szef szwadronu Fredro, mając pod sobą kapitana Jankowskiego, rozbił pułk huzarów pruskich o pięciu szwadronach, a brygadier Wojciechowski ujął ich pułkownika, syna Bluchera, Fritza (jak go ojciec nazywał). Wojciechowski, jak pisze do mnie pułkownik Mikułowski, przyprowadził do cesarza swego jeńca rannego lancą w szyję" – pisał Józef Załuski.
Napoleon nagrodził Wojciechowskiego Legią Honorową. Fredro otrzymał za Peterswalde krzyż oficerski.
30 października 1813 roku Bonaparte rozbił w bitwie pod Hanau Bawarczyków, swoich niedawnych sprzymierzeńców. Kolejny raz szarżowali na przeciwnika polscy szwoleżerowie.
„Na prawym zaś naszym skrzydle był nasz szwadron z luźnych samych oficerów i podoficerów złożony, dowodzony przez księcia Dominika Radziwiłła. Ten dostał rozkaz zdobycia armat. Trudno sobie wystawić, z jaką odwagą ci koledzy takowy atak wykonali, dużo ich zginęło, książę Radziwiłł dostał kartaczem w samo słońce czapki. Tam zginął także porucznik Giełgud, wielkich nadziei młodzieniec. Jenerał Nansouty podał mię do krzyża oficerskiego Legii Honorowej, i tem mnie doszedł, gdy byliśmy pod Bergen op Zoom" – pisał Wincenty Dobiecki, dodając, że po bitwie chorągiewki od lanc były tak zakrwawione, że musiał wydać rozkaz płukania ich w Menie.
Kilka miesięcy później – 10 lutego 1814 roku, podczas bitwy pod Montmirail – Dobiecki otrzymał rozkaz od cesarza ataku na pruski batalion: „Prusacy niespodziewanie napadnięci razem wystrzelili i tylko trzy konie i dwóch ludzi mi ranili, a jednego zabili. Potem rzucili broń i poddali się, było ich przeszło 400".
Cesarz widząc atak polskich szwoleżerów, przez generała Guyota zawiadomił Dobieckiego, że daje mu Legię Honorową. Dobiecki odrzekł, że ma już order, więc generał zaproponował, by porozmawiał z Napoleonem.
„Przyszedłem więc z boku do cesarza, gdym kilka razy powtórzył »Sire!«, obrócił się i zapytał: »Que me voluez-vous« (czego chcesz ode mnie). Odpowiedziałem więc, że jestem kapitanem, który zabrał batalion pruski.
– A więc daję ci krzyż.
– Już mam krzyż oficerski najjaśniejszy panie!
– A jakiż stopień masz młodzieńcze?
– Jestem kapitanem.
– A więc mianuję cię szefem szwadronu.
W tej chwili takem osłupiał, żem stał jak wryty; dopiero jenerał pociągnął mnie na stronę, bo nie miałem mocy odejść".
Aleksander Fredro, który służył jako oficer przy marszałku Bethierze, szefie sztabu Wielkiej Armii, zanotował w „Trzy po trzy" taki z nim dialog:
„– Jak to, nie masz pan jeszcze czerwonej wstążki (Legii Honorowej)?
– Nie, wasza wysokość, to już druga wojna, w której biorę udział w sztabie waszej książęcej mości.
– A więc dobrze, daję ci ją teraz".
Zaskoczony i uradowany Fredro nie zapytał o formalności związane z nadaniem orderu. „Późnej nie śmiałem się naprzykrzać, aż dopiero dany krzyż w Troyers otrzymałem w Fontainbleau. Jeszcze w pułku, a powtórnie w Moguncji, po bitwie pod Hanau, byłem do krzyża podawany. O, źle wychodzi, kto się nie przypomina i upomina".
Ratuj honor Francji!
W cieniu szwoleżerów, najsłynniejszej polskiej formacji epoki napoleońskiej, znaleźli się inni polscy kawalerzyści – ułani nadwiślańscy.
Dowodzący nimi pułkownik Jan Konopka za bitwę pod Tudelą, stoczoną 23 listopada 1808 roku, podczas której polscy ułani szarżowali na hiszpańskie armaty, co w dużej mierze przesądziło o zwycięstwie Francuzów, otrzymał krzyż komandorski 11 grudnia 1808 roku. „Przyznanie Komandorii Legii Honorowej płk. Konopce było rzeczą zupełnie wyjątkową. Tak wysokiego odznaczenia nie dostał nigdy Chłopicki" – pisał Stanisław Kirkor w książce „Legia nadwiślańska 1808–1814".
Historyk sugeruje, że Konopka i jego pułk cieszyli się specjalnymi względami marszałka Lannesa. A choć pod Tudelą dużą rolę odegrał także polski 1. Pułk Piechoty, nikt z jego szeregów nie dostał Legii Honorowej.
W krwawej bitwie z Anglikami pod Albuerą 16 maja 1811 roku była krytyczna chwila, gdy żołnierzy marszałka Soulta zaatakowały z boku pułki brygady gen. Colborne'a. Marszałek Soult miał wtedy zwrócić się „z rozpaczliwymi słowami" do Konopki: „Pułkowniku, ratuj honor Francji!". Pułk Konopki szarżami zmiótł brygadę angielskiej piechoty i zagarnął pięć sztandarów, jak relacjonował wydarzenia za polskim uczestnikiem Kajetanem Wojciechowskim historyk Marian Kukiel.
Inny jednak historyk Stanisław Kirkor wątpi w tak dramatyczną scenę. Marszałek Soult z pewnością wydawał rozkazy przez adiutanta i nie jest prawdopodobne, by osobiście prosił Konopkę o ratunek. „W niczym to nie umniejsza bohaterstwa Polaków. Szarża pułku ułanów nadwiślańskich na brygadę Colborne'a jest źródłem największej tego pułku chwały" – pisze Stanisław Kirkor.
Opłacona została stratami 130 zabitych, rannych i wziętych do niewoli (22 proc. żołnierzy). Za Albuerę ułani dostali 10 krzyży Legii Honorowej.
Rozbicie angielskiego desantu
Historyk Marian Kukiel uważał, że odpowiednikiem Somosierry była dla piechoty obrona nadmorskiego zamku-fortu w Fuengiroli, obsadzonego 150 żołnierzami z 4. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego pod dowództwem kpt. Franciszka Młokosiewicza. W sąsiednim Mijas stał z 60 żołnierzami por. Eustachy Chełmicki, w Alhaurin było 200 żołnierzy kpt. Ignacego Bronisza.
14 października 1810 roku dojrzano z fortu eskadrę brytyjską, która wysadziła na ląd 1600-osobowy desant. Jak pisze Stanisław Kirkor w pracy „Pod sztandarami Napoleona", tylko batalion angielski i 70-osobowy oddział artylerzystów miały żołnierzy o pełnej wartości bojowej, bo pułk hiszpański uchylał się od walki, podobnie jak oddział złożony z dezerterów.
„Młokosiewicz i jego ludzie nie mogli jednak tego przewidzieć, gdy kanonierki angielskie zaczęły ich ostrzeliwać i gdy widzieli liczne wrogie siły otaczające zamek. Nie mogli przewidzieć, że nocą dotrze do nich por. Chełmicki i że kpt. Bronisz zdąży na czas do walki. Mogli liczyć na odsiecz z Malagi nie wcześniej niż za dwa dni. Trzeba było dużej odwagi i hartu ducha tak ze strony dowódcy, jak i jego żołnierzy, by odrzucić wszelkie propozycje kapitulacyjne i by podjąć obronę, a potem walkę pod zamkiem. Nie tylko podjąć, ale ją w pełni wygrać".
Polscy żołnierze zaatakowali 15 października działa ostrzeliwujące zamek i rozbili desant Anglików, biorąc do niewoli dowódcę – lorda Blanleya. Jego szabla trafiła jako trofeum do Muzeum Czartoryskich. Młokosiewicz, Chełmicki i Bronisz (zginie w kampanii rosyjskiej 1812 roku) zostali odznaczeni za Fuengirolę Legią Honorową.
Zimna odwaga Chłopickiego
Bohaterem piechoty był Józef Chłopicki, pamiętany dziś jedynie z udziału w wojnie polsko-rosyjskiej 1831 roku i bitwy pod Olszynką Grochowską. Niemal ćwierć wieku wcześniej, jako dowódca Legii Nadwiślańskiej, doskonale się sprawdził w dramatycznym boju o Saragossę w czerwcu 1808 roku.
Dała o sobie znać jego „nieustraszona, zimna odwaga, żelazna wola" – jak pisał Kukiel. „Przedziera się Chłopicki, przebywa wyłom, wpada do klasztoru i wypędza ze wszystkich jego części nieprzyjaciela, a czując, jak korzystną rzeczą byłoby mieć już wewnątrz miasta plac broni, a więcej jeszcze, jak ważne skutki mieć mogło zajęcie klasztoru Encalzas, nie przestaje na swej zdobyczy, ale zaraz wdziera się do tego drugiego klasztoru, zdobywa wszystkie inne budowle zamykające plac Engracia i bierze baterię na ulicy tegoż imienia, którą zaraz przeciw nieprzyjacielowi obrócono" – wspominał Józef Mroziński, kapitan 1. Pułku Legii Nadwiślańskiej.
Dziewięć dni po rozpoczęciu ataku na Saragossę (26 czerwca 1808 roku) płk Chłopicki otrzymał krzyż kawalerski, a już 9 lipca krzyż oficerski Legii Honorowej za bitwę pod Epilą 24 czerwca, podczas której rozbił oddziały hiszpańskie i zdobył cztery działa, zadając nieprzyjacielowi duże straty.
„Na żołnierzy wywiał urok nieprzeparty. Gdy zjawiał się wśród nich, gdy osobiście dowodził atakiem, co często się zdarzało, promieniały twarze wszystkich i wszędzie szli za nim. Imponował im odwagą i niewzruszonym spokojem w ogniu" – pisał Stanisław Kirkor.
Za Smoleńsk
Dziesięć lat temu na wystawie „Z Napoleonem do Rosji" w warszawskim Muzeum Niepodległości wśród pokazanych na niej dokumentów z rosyjskich archiwów był spis 86 żołnierzy i oficerów polskiego V Korpusu Wielkiej Armii odznaczonych Legią Honorową, datowany na: „22 sierpnia 1812 roku. Smoleńsk". Dokument ten został znaleziony nad Berezyną. Zanim korpus Poniatowskiego znalazł się pod Smoleńskiem, już poniósł dotkliwe straty. Przyczynami znacznego przetrzebienia szeregów były choroby, wyczerpanie forsownymi marszami, a nawet dezercje. Wielu żołnierzy, młodych, niedoświadczonych, o słabej kondycji, nie wytrzymywało wojennych trudów. Źle działały służby kwatermistrzowskie, mające zapewnić właściwe wyżywienie i komfort bytowania wojska.
Raporty księcia Józefa o stanie jego korpusu wywołały gniewną, a nawet brutalną reakcję Napoleona. Zarzucał Polakom, że są złymi żołnierzami i mają niskie morale. Bój o Smoleńsk 17 sierpnia 1812 roku miał zmienić jego opinię i przynieść Polakom wiele Legii Honorowych.
W zaciekłej walce o wdarcie się do miasta na przedmieściach Smoleńska został zabity idący na czele żołnierzy gen. Michał Grabowski, ciężko ranny został płk Jan Krukowiecki. Na innym odcinku koło Bramy Nikolskiej, której także nie udało się sforsować, ranny został gen. Józef Zajączek.
Biuletyn Wielkiej Armii stwierdzał: „Konduita korpusu polskiego wprawiła w zdumienie Rosjan, nawykłych lekceważyć Polaków; uderzyła ich wytrwałość i wyższość, jakiej dali oni dowody w tej potrzebie".
Za walkę o Smoleńsk krzyż kawalerski otrzymał m.in. Józef Sowiński, szef szwadronu artylerii konnej, późniejszy generał poległy w 1831 roku na warszawskiej Woli.
Ze wściekłości gryźli karabiny
Dowodzony przez gen. Maurycego Haukego czterotysięczny garnizon w Zamościu bronił się przed Rosjanami od lutego do października 1813 roku. 27 kwietnia obrońcy dokonali udanego wypadu pod dowództwem ppłk. Jana Kąsinowskiego. Celem była rosyjska reduta. „Z okrzykiem »Niech żyje Napoleon, niech żyje król!« przebiegł oddział kapitana Reszki ośmset kroków pod ogniem kartaczowym i wdarł się do reduty; nadbiegły kolumny boczne; zaczęła się rzeź straszliwa. Skłuto 300 Rosjan broniących się zacięcie. Legł komendant reduty i 8 oficerów; 4 oficerów i 28 żołnierzy wzięto do niewoli. Zabrano 4 armaty" – opisywał walkę Marian Kukiel w „Dziejach oręża polskiego w epoce napoleońskiej". Za zwycięski wypad Legię Honorową otrzymali m.in. kapitan Antoni Reszka z 13. Pułku Piechoty oraz ranny w akcji ppłk Kąsinowski.
Jednym z dramatycznych epizodów walk we Francji w 1814 roku była obrona i poddanie się Soissons w marcu 1814 roku, w którym znaleźli się żołnierze pułku nadwiślańskiego, stanowiący tam większość sił francuskich. „Tak więc głównie od waleczności polskich żołnierzy zależeć miała skuteczna obrona Soissons. Wypełniliby to zadanie chwalebnie, gdyby nie słabość charakteru gen. Moreau" – pisze Stanisław Kirkor w „Legii Nadwiślańskiej". Obrońcy oparli się atakowi Rosjan i Niemców. Co więcej, płk Michał Kosiński przeprowadził kontratak, odrzucając ich daleko od murów twierdzy. Gdy Rosjanie zagrozili szturmem, wymordowaniem załogi i oddaniem miasta na łup sołdatów (według Kukiela zaproponowali świetne warunki kapitulacji...), Kosiński w dramatycznym apelu domagał się odrzucenia żądania kapitulacji. Generał Moreau postanowił poddać się. „Żołnierze polscy z wściekłości kąsali karabiny" – pisał Kukiel. Za obronę Soissons krzyżami oficerskimi Legii Honorowej cesarz odznaczył Pawła Muchowskiego i Jana Skrzyneckiego, późniejszego generała, nie najlepiej spisującego się w wojnie 1831 roku. Przyznał też 21 krzyży kawalerskich. Najbardziej zasłużony płk Kosiński (będący już posiadaczem krzyża kawalerskiego) został niestety, z niewiadomych przyczyn, pominięty i nie dostał orderu w wyższej klasie.
Bardzo go to bolało, bo po obaleniu Napoleona usiłował uzyskać order od Ludwika XVIII...
1,8 tys. odznaczonych Ordery Legii Honorowej przyznawano za zdobycie armat oraz sztandarów, uratowanie życia przełożonemu lub „pilność w pełnieniu obowiązków".
Wachmistrz krakusów Franciszek Godlewski zdobył sztandar pułku Kozaków gen. Grekowa pod Strahwalde we wrześniu roku 1813. Napoleon zdumiony konikami, których dosiadali krakusi, powiedział do księcia Poniatowskiego: „Właśnie oglądałem pańską jazdę pigmejską. Muszę mieć 3000 podobnej". Od pierwszego Godlewski dostał Legię Honorową, od drugiego Virtuti Militari.
Burbonowie, którzy powrócili na tron po upadku Napoleona, nakazali usunięcie podobizny cesarza z odznaki Legii Honorowej i zastąpienie jej głową króla Henryka IV.
Niezmienioną cesarską Legię Honorową można było nosić w Królestwie Polskim. Korpus oficerski armii Królestwa wywodził się z niedawnych żołnierzy Napoleona. Rosjanie nie tyle byli wyrozumiali, ile pragmatyczni, trudno im bowiem było sobie pozwolić na zmuszanie Polaków do porzucenia lub zmiany wyglądu odznaki orderu nadanego przez cesarza.
Zbigniew Dunin-Wilczyński ma biogramy ponad 1,8 tys. Polaków odznaczonych przez Napoleona I. Wydaniem tworzonego przez niego słownika biograficznego polskich kawalerów Legii Honorowej zainteresowało się Wojskowe Centrum Edukacji Obywatelskiej.
– Nie wiadomo, ile odznak Legii Honorowej nadanych Polakom mogło ocaleć z dziejowych burz. Niektóre są pieczołowicie przechowywane przez rodziny – mówi Zbigniew Dunin-Wilczyński, kolekcjoner tego orderu. Inne wiszą jako wota w kilkunastu polskich kościołach, między innymi na Jasnej Górze. Zapewne część „polskich" Legii trafiła za granicę, bo tam można ten order korzystniej spieniężyć.
Skomentuj