1 Aleksander Kamiński „Kamienie na szaniec" (1943)
– legendarna książka, bodaj najpopularniejszy tytuł okupacyjny. Podpisana była nazwiskiem Juliusza Góreckiego, pseudonimem popularnego Kamyka, wybitnego działacza harcerskiego, pedagoga, szefa organizacji małego sabotażu „Wawer", założyciela i redaktora „Biuletynu Informacyjnego", najważniejszego podziemnego pisma. Przypisuje się mu autorstwo pieśni harcerskiej „Płonie ognisko i szumią knieje". „Kamienie na szaniec" opowiadają o prawdziwych wydarzeniach, takich jak akcja pod Arsenałem. Ukazują arcydzielną młodzież, prawdziwych młodych bohaterów, takich jak Janek Bytnar – „Rudy", Tadeusz Zawadzki – „Zośka" i Aleksy Dawidowski – „Alek", którzy dla ojczyzny gotowi są poświęcić wszystko, włącznie z życiem. I poświęcają je. Co prawda nie tylko zachwycano się bardzo potrzebną książką Kamińskiego, ale i krytykowano ją, m.in. za „bohaterszczyznę" jej protagonistów, którzy podczas okupacji zatracili zmysł moralnej kontroli nad własnymi czynami, dając porwać się wielkiej przygodzie.
Do szaroszeregowej tematyki „Kamieni na szaniec" Aleksander Kamiński (1903–1978) wrócił po wojnie, pisząc również niezwykle poczytną książkę „Zośka i Parasol. Opowieść o niektórych ludziach i niektórych akcjach dwóch batalionów harcerskich".
2 Stefan Korboński „Polskie Państwo Podziemne" (1975)
– w okupowanych krajach zachodnich działania podziemne ograniczały się do sabotażu, propagandy i dywersji, podczas gdy w Polsce odtworzono w konspiracji niemal wszystkie instytucje normalnego życia narodowego. Stąd wzięła się nazwa „Polskie Państwo Podziemne". Opowieść o nim, pióra Stefana Korbońskiego, kończy się datą 1 lipca 1945 roku, z chwilą wydania przez Radę Jedności Narodowej odezwy, w której uchwala swoje samorozwiązanie.
„Rozwiązanie RJN i Delegatury Rządu – pisał Stefan Korboński (1901–1989) – nie pozostało także bez wpływu na Delegaturę Sił Zbrojnych w kraju. Pułkownik Rzepecki, wbrew wnioskowi Korbońskiego nieawansowany na generała, opracował najpierw wytyczne z 11 kwietnia 1945 roku dla dalszego pozostania w konspiracji, ale trzy miesiące później zmienił zdanie, wydając odezwę z 24 lipca 1945 roku, nawołującą podwładnych do powrotu do normalnego życia. Gdy w dodatku pod koniec lipca został aresztowany dowódca obszaru centralnego ppłk Mazurkiewicz (Radosław), Rzepecki rozkazem z 6 sierpnia 1945 roku rozwiązał Delegaturę Sił Zbrojnych na Kraj, a w jej miejsce powołał do życia decyzją z 2 września 1945 roku organizację odmiennego typu niż Delegatura, względnie AK, a zbliżoną do Służby Zwycięstwu Polski, gdyż mieszanego polityczno-wojskowego charakteru pod nazwą Wolność i Niezawisłość (WiN). Była ona oparta na koncepcji rozwiązanej organizacji NIE i jej formy konspiracyjne oraz działalność miały odpowiadać zmienionym warunkom okupacji sowieckiej". Ale to już inna historia, nie mniej tragiczna.
3 Józef Mackiewicz „Droga donikąd" (1955), „Nie trzeba głośno mówić" (1969)
– akcja pierwszej powieści urywa się około 20 czerwca 1941 roku, w obliczu nasilającej się deportacji ludności państw bałtyckich w głąb sowieckiego imperium, tuż przed atakiem Hitlera na ZSRS; akcja drugiej rozpoczyna się następnego dnia, gdy niemiecka agresja w swojej konsekwencji uwalnia północno-wschodnią Europę (wraz z Wileńszczyzną) od okupanta sowieckiego. I niemal z dnia na dzień ten ostatni uznany zostaje przez Wielką Brytanię za sojusznika w walce z hitlerowcami, a w ślad za tym rząd polski w Londynie i Komenda Główna Armii Krajowej nakazują traktowanie go jako „sojusznika naszych sojuszników". Implikacje tego fatalnego rozpoznania rzeczywistości przedstawia Józef Mackiewicz. O ile w czasie pierwszej sowieckiej okupacji Wilna – o czym traktuje „Droga donikąd" – bolszewicy infiltrowali konspirację polską, o tyle później, występując w roli sojusznika i alianta, nie musieli „bawić się w podchody". Tym bardziej że AK-owska gorliwość w realizowaniu w istocie polityki sowieckiej, może angielskiej, ale na pewno nie polskiej była zdumiewająca. W „Nie trzeba głośno mówić" trafiamy na znamienny dialog: „– Nasi kurierzy kontaktują się z tajną siecią sowiecką i przekazują materiał kurierom bolszewickim, który ci przenoszą następnie przez front bądź wylatują samolotami. Jest to jednostronna robota na rzecz bolszewików [...].
– Dlaczego?
– Dlatego, że jest to zdrada".
„Chciałbym podkreślić – pisał Józef Mackiewicz (1902–1985) do swego wydawcy Jerzego Giedroycia w 1968 roku – że nie było moim zamiarem »rozprawiać się« w jakikolwiek sposób z AK. W przeciwnym wypadku napisałbym zupełnie inną książkę. W tej – możliwie w granicach nieodbiegających od prawdy – stonowałem niejedną rzecz. Naprawdę było o wiele gorzej. O czym nie piszę. »Polski Londyn« zatrząsł się jednak z oburzenia i XI Zjazd Delegatów Koła AK wezwał naczelne władze Koła AK do złożenia protestu przeciw propagowaniu tej książki [»Nie trzeba głośno mówić« – przyp. K.M.], która jest paszkwilem i zniesławia władze Polski Podziemnej oraz dowództwo i żołnierzy AK".
Bez znajomości tego „paszkwilu" nie zrozumiemy niczego z naszej XX-wiecznej historii.
4 Jan Karski „Tajne państwo. Opowieść o polskim podziemiu" (w Ameryce książka ukazała się w 1944 roku, w Polsce – ze względów politycznych – dopiero w 1999 roku)
– najważniejsza relacja o Polsce czasu pogardy, jaka ukazała się w czasie wojny w wolnym świecie. Jan Karski (naprawdę Jan Kozielewski) był bezpośrednim świadkiem, informującym Zachód o sytuacji w okupowanym kraju i dokonującej się zagładzie Żydów. W lipcu 1943 roku został przyjęty na audiencji przez prezydenta Roosevelta.
Książka Jana Karskiego (1914–2000) – jak pisze w przedmowie do polskiego wydania „Tajnego państwa" Waldemar Piasecki – „wchodziła na rynek w czasie zaiste dramatycznym dla rządu londyńskiego. 24 listopada 1944 roku, na cztery dni przed ukazaniem się »Story of a Secret State«, Stanisław Mikołajczyk zrezygnował ze stanowiska premiera. [...] W Polsce [...] rząd lubelski, zorientowany promoskiewsko, nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany w legitymizowaniu Państwa Podziemnego i jego organów. Los powstania warszawskiego dowiódł tego z całą bezwzględnością. PKWN został obojętny wobec braku pomocy Armii Czerwonej dla walczącej Warszawy. Na terenach »Polski lubelskiej« trwał terror wobec żołnierzy Armii Krajowej i przedstawicieli podziemnych władz administracyjnych. Propaganda szydziła z »londyńskiego podziemia«, przedstawiając je jako »antynarodowe« czy wręcz »faszystowskie«. Kpiła ze struktur Państwa Podziemnego jako »fikcyjnych« i powstałych dla »mydlenia oczu«. W takiej sytuacji książka Karskiego stawała się nie tylko świadectwem elementarnej prawdy o Państwie Podziemnym, ale także wyrzutem sumienia czynionym Zachodowi, który coraz bardziej ulegał Stalinowi".
5 Marek Celt (Tadeusz Chciuk) „Biali kurierzy" (1991)
– książka, w której jest jakieś – jak powiadał Zdzisław Jagodziński – „sienkiewiczowskie tchnienie – w innej oczywiście skali – takiegoż pokrewieństwa są tam właśnie sceny i ludzie, i zdarzenia, i charaktery, i skutki dziejowego huraganu, i tło kresowe tych ziem południowego wschodu Rzeczypospolitej". Urodzony w Drohobyczu autor po wybuchu wojny był kurierem ZWZ pomiędzy okupowanym krajem a Budapesztem. „Z Polski na Zachód – pisał w przedmowie do »Białych kurierów« Mieczysław Młotek – przynosili wiadomości straszne, od których ciemno się w oczach robiło, ale które ktoś przecie przynieść musiał, aby można je było przeciwstawiać wrogiej, zakłamanej propagandzie o entuzjazmie ludności dla Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi [...]". To Tadeusz Chciuk (1916–2001) w lutym 1940 roku przekazał pierwsze dane o masowych wywózkach ludności polskiej z terenów Rzeczypospolitej zajętych przez Sowietów. „Służba »białych kurierów« – czytamy dalej w przedmowie – a więc ludzi chodzących pod okupację sowiecką, na pozór nie różniła się od służby kurierskiej pod okupacją niemiecką. W rzeczywistości różnice były wielkie. »Biali kurierzy« po przejściu granicy węgiersko-polskiej (choć jedną ją tylko mieli do przekroczenia, a nie dwie jak ich koledzy) wchodzili w kraj groźny, zamieszkany przez ludność często wrogo do Polski nastawioną, narażeni byli na niebezpieczeństwa z wielu stron, NKWD zaś, m.in. dzięki lokalnym sługusom komunistycznym, o wiele bardziej niebezpiecznym było wrogiem niż gestapo, skuteczniejsze miało metody walki i z ludnością polską, i ze stawiającym pierwsze kroki Podziemiem".
6 Władysław Bartoszewski „1859 dni Warszawy" (1974)
– książka zupełnie nieliteracka, ale przy takich tematach, jakie porusza, jej lapidarność, rzeczowość i przyjęta przez autora zasada niekomentowania faktów stają się zaletami. Ta oschła kronika życia i walki okupowanej stolicy – od września 1939 roku do października 1944 roku – robi na czytelniku wstrząsające wrażenie.
„Forma kroniki jest wąska – pisał o »1859 dniach Warszawy« Józef Garliński – ale jednocześnie pozwala na objęcie, choćby w największym skrócie, wszystkich przejawów życia w danym okresie. Bartoszewski sięgnął jak najszerzej i pokazał Warszawę całą, nie zapomniał o dzielnicy żydowskiej i jej straszliwej tragedii, nie pominął bohaterskiego zrywu żydowskich bojowców, gdy Niemcy przystąpili do ostatecznej likwidacji tej części miasta, której ludność skazali na zagładę.
Wiele stron poświęcono walce, a przede wszystkim Warszawskiemu Powstaniu, podjętemu przez Armię Krajową w ostatecznym rozrachunku z niemieckimi okupantami i w finałowej próbie ocalenia polskiej niezawisłości. Dobór faktów, dokumentów, wyjątków z prasy podziemnej i ilustracji wyraźnie wskazuje, jak Bartoszewski ocenia tę walkę i jaki ma do niej rozumowy i uczuciowy stosunek".
7 Jan Nowak-Jeziorański „Kurier z Warszawy" (1978) (1913–2005)
– ta relacja o dramatycznych przygodach kuriera Armii Krajowej w okupowanej Europie jest zarazem historią Polskiego Państwa Podziemnego i jego armii. W zakończeniu tej legendarnej już książki autor – po wymienieniu nazwisk poległych i zamordowanych w czasie wojny przyjaciół, kolegów oraz współpracowników – wyraża nadzieję, że ich „śmierć i męka nie były daremne. Nadejdzie także i nasz polski V-Day. Krakowskim Przedmieściem, Alejami, Marszałkowską – przewalą się ze śpiewem »Warszawianki« w wielkim pochodzie tłumy pijane radością i szczęściem. Dzięki Wam POLSKA POZOSTAŁA SOBĄ – żyje zawsze ta sama – nasza Polska Walcząca, Wolna i Niezawisła w swej nieśmiertelnej duszy". Trudno się oprzeć wrażeniu, że takiego polskiego V-Dnia, choć komunizm skończył się w Polsce rzekomo w 1989 roku, nie doczekaliśmy się do dziś.
8 Stanisław Podlewski „Przemarsz przez piekło" (1949), „Rapsodia żoliborska" (1957)
– dziś, po dziesiątkach książek o powstaniu warszawskim, po niezliczonych relacjach i monografiach tej rangi co „Powstanie '44" Normana Daviesa, znaczenie tych powstańczych opowieści zmalało, a przecież przez lata, szczególnie „Przemarsz przez piekło", były to w kraju lektury obowiązkowe. Stanisław Podlewski (1906–1979) zamierzał napisać pięciotomowe dzieło pod ogólnym tytułem „Stolica wolności". Poświęcone miało być walkom w pięciu dzielnicach Warszawy: na Starówce, Żoliborzu, Woli, Powiślu i Mokotowie. Ukazały się jedynie dwa pierwsze tomy, rozrastające się w miarę kolejnych edycji. Składają się z niezliczonych małych rozdziałów, z których każdy to oddzielny wielki dramat. Razem ułożyły się w wielką budowlę literacko-historyczną, gigantyczny fresk obfitujący w szczegóły, detale, epizody. Ta introspekcja wciąga i fascynuje czytelnika.
9 Andrzej Trzebiński „Kwiaty z drzew zakazanych", „Pamiętnik" (wydanie pośmiertne w 1972 roku)
– podobne utwory za bohatera mające tę samą postać – autora. Pokazany jest on jako rzecznik Ruchu Kulturowego, którego ta dokonująca się ideowa rewolucja zdaje się pochłaniać bez reszty. Książki, mimo wszystkich swoich niedociągnięć, znacznie rozszerzają horyzonty Polskiego Państwa Podziemnego, bynajmniej niejednowymiarowego. Bohater Trzebińskiego otoczony jest przecież fanatycznymi zapaleńcami sympatyzującymi z... faszyzmem. A na pewno niechętni są „demoliberalnej" kulturze Zachodu. Andrzej Trzebiński (1922–1943) wypowiedział się również w dramacie, poezji i... piosence. W tej ostatniej w charakterystycznych słowach „Wymarszu uderzenia": „Słowiańska ziemia miękka poniesie nas na bój/Imperium gdy powstanie, to tylko z naszej krwi!".
»Kwiaty z drzew zakazanych« – pisał Jerzy Święch – pozostawił autor w formie brulionowej, nie zdążył pousuwać »szwów« łączących poszczególne fragmenty, ale mimo to pozostaje ona ciekawym okazem świadomości pokolenia oddanego pracy i walce podziemnej, próbą ukazującą cenę, jaką przychodzi płacić za tę działalność".
10 Melchior Wańkowicz „Wojna i pióro" (1974)
– jeden z rozdziałów tej książki, zatytułowany „By stał się twierdzą nowej siły nasz dom...", poświęcony jest w dużej mierze konspiracyjnemu ruchowi wydawniczemu podczas okupacji, a więc bardzo istotnej części działań Polskiego Państwa Podziemnego. „Drugi obieg" zapoczątkowany w PRL w drugiej połowie lat 70. miał się do czego odwoływać i z czego brać wzory. Melchior Wańkowicz (1892–1974) wyliczał: „Konspiracyjna działalność wydawnicza opierała się w przeszło dziewięćdziesięciu procentach na około czterystu tajnych drukarniach i powielarniach, z których co najmniej połowa znajdowała się w stolicy. Pierwsze z nich powstały już w październiku 1939 roku. [...]
Tajne Wojskowe Zakłady Wydawnicze (TWZW) w Warszawie podległe Biuru Informacji i Propagandy KG ZWZ (AK), założone w 1941 roku, rozrosły się na przełomie lat 1943 i 1944 do sześciu warsztatów drukarskich oraz introligatorni, litografii i chemigrafii". A w jakich nakładach drukowano podziemną prasę! „Biuletyn Informacyjny" wydawany był w 43 tys. egzemplarzy, a zatem – pisał Wańkowicz – „większym niż nakłady przedwojennych dzienników warszawskich i omal równym nakładowi »Kuriera Warszawskiego«. [...] Ostatni przed powstaniem numer »Biuletynu" ukazał się w nakładzie stu tysięcy!«.
Skomentuj