W amerykańskim dramacie wojennym „Flyboys – bohaterska eskadra” z 2006 r., opowiadającym o amerykańskich lotnikach ochotnikach, którzy wraz z Francuzami walczyli przeciw Niemcom na froncie zachodnim, pojawiają się dwie ikony popkultury. Jedną jest sam Jean Reno, po mistrzowsku wcielający się w rolę roztropnego francuskiego kapitana Thenault, który dowodzi młodymi Amerykanami. Drugą ikoną jest terkoczący, zwinny trójpłatowiec z czarnymi krzyżami na skrzydłach, mrożący krew w żyłach sympatycznym jankesom.
Pojawienie się w filmie trójpłatowego fokkera to spora manipulacja. Akcja rozgrywa się bowiem od 1916 r. do sierpnia 1917 r., jeszcze przed przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do wojny. Tymczasem latający czarny charakter naprawdę pojawił się w walce dopiero w październiku 1917 r. Wystarczyło mu jednak zaledwie kilka miesięcy i jeden pilot, aby stać się legendą.
Nie byłoby Dr. I, gdyby nieco wcześniej Brytyjczycy nie wpadli na pomysł zbudowania lekkiego trójpłatowca o nazwie Sopwith Triplane, który zadebiutował na froncie pod koniec 1916 r. W konstrukcji prototypu, który wzniósł się w powietrze 28 maja, wykorzystano wiele elementów z używanego już z powodzeniem przez lotnictwo brytyjskie samolotu Sopwith Scout, znanego także nieoficjalnie jako Pup. Pup był jedną z najważniejszych i najbardziej przełomowych konstrukcji brytyjskich swoich czasów. Dorównywał osiągami konstrukcjom niemieckim, mając nad nimi przewagę w walce manewrowej. Był jednym z pierwszych samolotów operujących z pokładów okrętów. Zwalczał zeppeliny. Stał się też punktem wyjścia do budowy słynnego sopwitha camela i właśnie triplane’a.
Triplane nie był ideałem. Słabo uzbrojony i wolny w locie nurkowym. Kiedy pilot nurkował zbyt szybko, zdarzało mu się złożyć lub zgubić skrzydła. Dzięki świetnej zwrotności i niezwykle pewnemu prowadzeniu górował jednak nad samolotami przeciwnika. Do tego stopnia, że w ciągu zaledwie trzech miesięcy jedna brytyjska eskadra zestrzeliła aż 87 maszyn wroga.
W odpowiedzi berlińska fabryka samolotów, założona cztery lata wcześniej przez Holendra Antoniego Fokkera, opracowała wolnonośny trójpłat z kratownicowym kadłubem krytym płótnem, bardzo grubym profilem płatów i ich niewielką rozpiętością. To właśnie te elementy sprawiały, że nowa konstrukcja, wyposażona w słaby silnik rotacyjny o mocy zaledwie 110 KM, cechowała się bezkonkurencyjną zwrotnością i prędkością wznoszenia.
Fokker Dr. I okazał się dosyć wolny – rozwijał prędkość tylko 166 km/h, co eliminowało go z wyścigów z dwupłatowcami. Był jednak bezkonkurencyjny w walce kołowej. O wprowadzeniu go do produkcji przesądziło poparcie najbardziej znanych niemieckich pilotów myśliwskich.
Kiedy jesienią 1917 r. pierwsze samoloty trafiły na front, wiadomo już było, że są konstrukcją przejściową i przestarzałą (powstało ich zresztą zaledwie 320). Anglicy zaczęli właśnie wycofywać triplane’y, zastępując je równie zwrotnymi i szybszymi camelami oraz mocnymi i szybkimi SE 5A. W fabryce Fokkera trwały zaś prace nad nowym myśliwcem o oznaczeniu D.VII, którego zbudowano aż 4300 egzemplarzy.
Najsłynniejszym pilotem Dr. I był Manfred von Richthofen, zwany Czerwonym Baronem, największy as myśliwski I wojny światowej, choć karierę wojskową zaczynał jako kawalerzysta. Urodził się 2 maja 1892 r. we Wrocławiu. Swoje samoloty od 1917 r. malował częściowo lub w całości na kolor czerwony. Za jego zestrzelenie Brytyjczycy oferowali Victoria Cross, samolot i zawrotną kwotę 5000 funtów szterlingów. Czerwony Baron, który miał na koncie 80 zwycięstw powietrznych, zginął od ognia z okopów. Prawdziwy chichot historii.
Do dziś trwają spory o to, który z Australijczyków zestrzelił niemieckiego asa. Czy był to sierżant Cedric Popkin z 53. baterii artylerii polowej czy sierżant Snowy Evans? Któryś z nich z odległości 750 metrów trafił pilota charakterystycznej trójpłatowej maszyny. Czerwony Baron nie miał szans przeżyć tego postrzału. Pocisk uszkodził mu wątrobę, płuca i serce, kończąc życie i karierę asa wśród asów I wojny światowej.
Skomentuj