Missisipi do dzisiaj nie oddało zaciągniętych w XIX w. pożyczek. W 1838 r. inwestorzy płacili równowartość dzisiejszych 51 tys. USD (ok. 150 tys. zł) za obligację stanu Missisipi, która dziś ma jedynie kolekcjonerską wartość ok. 500 USD, czyli 1500 zł. Na obligacji widnieją odręczne podpisy ówczesnego gubernatora stanu Alexandra McNutta i stanowego skarbnika Jamesa Philipsa. Jak doszło do tego, że papiery wartościowe jednego ze stanów USA, największego współczesnego mocarstwa, służą tylko jako kolekcjonerski rarytas?
Klęska planu polityków
Jak pisze prof. Alasdair Roberts w książce „America’s First Great Depression: Economic Crisis and Political Disorder After the Panic of 1837” (Pierwszy wielki kryzys w Ameryce: Zapaść ekonomiczna i polityczny bałagan po panice z 1837 r.), w połowie lat 30. XIX w. amerykańska gospodarka kwitła. Wyborcy domagali się budowy torów kolejowych, dróg i kanałów. Chcieli również dostępu do kredytów, by móc kupować nieruchomości i zarabiać na ich rosnących cenach. Politycy wpadli na pomysł, że mogą spełnić te żądania, pożyczając pieniądze na 3 proc. w Londynie, a następnie zakładając za nie banki, które będą udzielały kredytów na 6 proc. Uważali, że w ostateczności spłacą długi z opłat za korzystanie z nowej infrastruktury. W latach 1836–1838 amerykańskie stany wzięły na siebie zobowiązania równe ówczesnemu łącznemu długowi Rosji, Prus i Holandii.
Tymczasem seria kryzysów finansowych doprowadziła w 1839 r. do zapaści gospodarczej. Spadła aktywność firm, a wraz z nią przychody z infrastruktury. Władze stanowe nie miały z czego płacić rat zadłużenia. W lipcu 1841 r. jako pierwsze ogłosiły bankructwo Michigan i Indiana. W październiku dołączyły do nich Arkansas, Illinois i Maryland. W 1842 r. tak samo postąpiły władze Florydy, Missisipi i Pensylwanii, a w 1843 r. Luizjany. W sumie było to 9 stanów, które zaciągnęły dwie trzecie wszystkich rządowych długów wobec prywatnych wierzycieli.
Inwestorzy z Londynu, który był wówczas finansowym centrum świata, zawrzeli. Sam sekretarz stanu USA Daniel Webster zapewniał ich, że obligacje amerykańskich stanów to „pewniaki”. W 1839 r. miał powiedzieć, że żaden stan USA nie zaryzykowałby „hańby i kompromitacji” w wyniku zaniechania spłaty długu. Jednak już po ogłoszeniu niewypłacalności prezydent USA John Tyler (pełnił urząd w latach 1841–1845) oświadczył brytyjskim inwestorom, że nie zamierza wywierać nacisku na niesolidne stany, a w 1843 r. odrzucił sugestie, by rząd federalny spłacił ich zobowiązania, argumentując, że byłaby to zachęta do nierozsądnego zadłużania się w przyszłości.
Zlicytować Amerykanów
W ówczesnych czasach realną groźbą dla rządów, które nie spłacały pożyczek, była wojskowa inwazja (np. w czasie debaty o spłacie długów w parlamencie Missisipi w 1843 r. informowano o statkach brytyjskiej marynarki wojennej u wybrzeży USA). Jednak zgodnie z konstytucją rząd USA miał obowiązek bronić stanów bez względu na powód interwencji. Były prezydent John Quincy Adams zgłosił wprawdzie w Kongresie propozycję rezolucji, by w razie inwazji na Missisipi rząd federalny miał prawo odmówić wsparcia władzom stanowym, ale została ona odrzucona.
Jak pisze Ron Chernov w książce „The House of Morgan. An American Banking Dynasty and the Rise of Modern Finance” (Dom Morgana. Amerykańska dynastia bankowa i powstanie współczesnego sektora finansowego), po ogłoszeniu bankructwa zaczęto uważać Amerykę za kraj „oszustów i łajdaków”. Popularny wówczas anglikański duchowny i pisarz Sydney Smith mawiał, że kiedy spotyka mieszkańca Pensylwanii na obiedzie w Londynie, ma ochotę go zlicytować. „Jak taki człowiek może siadać przy angielskim stole bez poczucia, że jest winny dwa albo trzy funty każdej osobie w towarzystwie. Ma takie prawo do biesiadowania z uczciwymi ludźmi, jak trędowaty do jadania ze zdrowymi” – pomstował Smith. Nawet słynny pisarz Charles Dickens w jednej z powieści utyskiwał, że brytyjskie inwestycje stały się „amerykańskim papierem wartościowym”, co oczywiście miało być synonimem niskiej wiarygodności.
Amerykański bankier i przedsiębiorca George Peabody (prowadził m.in. firmę z Juniusem Spencerem Morganem, ojcem J.P. Morgana, założyciela słynnego banku), który osobiście sprzedał europejskim inwestorom około połowy papierów wartościowych stanu Maryland, stał się w Londynie persona non grata (wyrzucono go m.in. z renomowanego Reform Club, który do dziś ma siedzibę przy Pall Mall Street). W liście do jednego z przyjaciół Peabody pisał, że wierzy, iż „nadejdzie ten szczęśliwy dzień, kiedy Amerykanie w kontaktach z Europejczykami nie będą musieli czerwienić się ze wstydu za swoje państwo”.
Ale konsekwencje odmowy spłaty zobowiązań były także bardziej wymierne. Kiedy w 1842 r. władze USA wysłały do Europy swoich przedstawicieli, aby wysondować możliwość uzyskania kredytu (co powinno być tylko formalnością, ponieważ 6 lat wcześniej rząd federalny spłacił cały swój dług), słynny bankier James de Rothschild odprawił ich ze słowami: „Powiedzcie swoim szefom, że rozmawialiście z człowiekiem, który zarządza finansami Europy, i on powiedział wam, że nie dostaniecie ani dolara”.
Missisipi ścigane za długi
Peabody wraz z władzami angielskiego banku Barings postanowili działać. Chcieli doprowadzić do tego, by amerykańskie stany, które odmówiły spłaty długu, zmieniły zdanie. W 1845 r. złożyli się na tysiącfuntowy fundusz (900 funtów wyłożył Barings, 100 funtów Peabody, w sumie była to równowartość dzisiejszych ok. 400 tys. zł), z którego finansowali w Maryland, a później w Pensylwanii, artykuły w prasie nawołujące do wznowienia spłaty długów. Wspierali także polityków, którzy byli zwolennikami takiego działania. Zapłacono m.in. byłemu sekretarzowi stanu Danielowi Websterowi, aby wygłaszał apele o wznowienie spłat.
Kampania okazała się skuteczna. W Maryland i Pensylwanii wybrano do parlamentów stanowych zwolenników spłaty długu i wierzyciele znowu zaczęli otrzymywać raty i odsetki od obligacji. Ostatecznie prawie wszystkie stany uregulowały swoje zobowiązania, choć wymagało to wielu wyrzeczeń (np. w Indianie i Ohio stawki podatku od nieruchomości wzrosły ośmiokrotnie). Wyjątkiem okazało się Missisipi (dlatego George Peabody zabronił powołanym przez siebie fundacjom charytatywnym finansowania jakichkolwiek projektów w tym stanie). Ówczesny gubernator Missisipi Alexander McNutt oświadczył, że nie zamierza oddawać pieniędzy „baronowi Rothschildowi, w którego żyłach płynie krew Judasza i Shylocka” (to imię skąpego Żyda z dramatów Szekspira – aluzja do żydowskiego pochodzenia słynnej rodziny bankierów). W 1852 r. kwestię spłaty długu postanowiono rozstrzygnąć w stanowym referendum, w którym oczywiście większość mieszkańców opowiedziała się przeciw. Aby nikt nie miał co do tego wątpliwości, w 1875 r. do nowej konstytucji stanu wpisano, że Missisipi nie będzie oddawać długów z lat 30.
Ale sprawa wówczas się nie zakończyła. W grudniu 1933 r. rząd Monako, który był w posiadaniu części niespłaconych obligacji Missisipi, zadał pytanie prawne Sądowi Najwyższemu USA. 21 maja 1934 r. otrzymał jednogłośną odpowiedź, że zgodnie z 11. poprawką do konstytucji USA władze stanowe mają immunitet i zagraniczni wierzyciele nie mogą ich pozwać do sądu. Zawiązane jeszcze w 1868 r. londyńskie Stowarzyszenie Właścicieli Zagranicznych Obligacji (Corporation of Foreign Bond Holders – CFBH), które skupiało m.in. posiadaczy obligacji stanu Missisipi, działało do lat 80. XX w. Kiedy w 1986 r. władze Związku Radzieckiego zgodziły się wykupić obligacje z czasów carskiej Rosji, Michael Gough, dyrektor CFBH, oświadczył: „Niespłacone długi nie znikają. Błędem każdego wierzyciela byłoby sądzić, że zapomnimy. Minęło 145 lat, a my ciągle ścigamy za długi stan Missisipi”. Ostatnią, nieskuteczną sądową próbę wyegzekwowania należności podjęto w 1993 r.
Całe Stany Zjednoczone długo ponosiły skutki odmowy spłaty długów. Aż do końca XIX stulecia (czyli ponad pół wieku po bankructwie 9 stanów) inwestorzy za pieniądze pożyczane Amerykanom domagali się o punkt procentowy więcej niż od Kanadyjczyków. Między innymi z powodu nadszarpniętej reputacji amerykański rząd w XIX w. mógł liczyć na znacznie mniej zagranicznych pożyczek niż władze Kanady czy Australii. Nawet dzisiaj, gdy prezydent Barack Obama mówi, że Stany Zjednoczone nigdy nie odmówiły spłaty długów, musi podkreślać, że chodzi o długi federalne, by nie zostać oskarżonym o kłamstwo. n
W połowie XIX w. Amerykanów uważano w Europie za oszustów i łajdaków. To skutek ogłoszenia bankructwa i odmowy spłaty długów przez 9 z ówczesnych 28 stanów USA
W 1979 r. rząd USA nie zwrócił pożyczonych pieniędzy w terminie. 26 kwietnia właściciele bonów skarbowych (rodzaj krótkoterminowych obligacji emitowanych przez rząd), których
termin spłaty mijał tego dnia, otrzymali informację, że nie dostaną pieniędzy na czas. Taką samą wiadomość otrzymali także właściciele bonów skarbowych z terminem spłaty 3 i 10
maja. Winę za to ponosił Kongres, który spóźnił się z podniesieniem maksymalnego dozwolonego pułapu zadłużenia. Inwestorzy w końcu odzyskali swoje pieniądze, choć musieli się upominać o odsetki za dodatkowe dni. Na rynku wzrosło ryzyko inwestowania w amerykańskie papiery wartościowe. W efekcie oprocentowanie amerykańskich bonów skarbowych zwiększyło się o 0,6 proc. i utrzymywało się na podwyższonym poziomie przez kilka miesięcy.
Skomentuj