Poleskie żółte piaski
Powtarzamy często, że nigdzie jak w Polsce nie jest obchodzony dzień Wszystkich Świętych, nigdzie też Świętu Zmarłych nie towarzyszy takie skupienie i poczucie bliskości z tymi, którzy odeszli.
Powtarzamy często, że nigdzie jak w Polsce nie jest obchodzony dzień Wszystkich Świętych, nigdzie też Świętu Zmarłych nie towarzyszy takie skupienie i poczucie bliskości z tymi, którzy odeszli.
Ale czy wiemy o tym, że gdzie indziej obrzęd dziadów – wypełniony myśleniem o zmarłych, obchodzi się cztery razy w roku, na czele z radunicą przypadającą dziewięć dni po Wielkanocy. Na cmentarz przychodzą wtedy całe rodziny, które modlą się, jedzą, piją i pozostawiają posiłek dla tych, którzy tam spoczywają.
Tak właśnie dzieje się na, niegdyś polskim, Polesiu, gdzie jeszcze dzisiaj gdzieniegdzie, np. na cmentarzu w Krycewiczach, zobaczyć można na grobach tzw. naruby zwane inaczej prykładem. To ociosane i wydrążone pnie drzewne lub niskie, podłużne budki obrzędowo związane z kultem zmarłych. Tam też widzi się krzyże przepasane wotywnymi ręcznikami zdobionymi haftem.
„Sposób wiązania ręczników – pisze Katarzyna Rzehak w tekście towarzyszącym przepięknemu albumowi „Polesie”, jaki mistrz fotografii Krzysztof Hejke wydał na początku tego roku w wydawnictwie Zysk i S-ka – jest uświęcony tradycją, inaczej wiąże się tkaninę na krzyżach stojących nad grobami kobiet, inny sposób wiązania jest charakterystyczny dla grobów mężczyzn. Ręczniki są formą wotów: wiesza się je z intencją, prosząc zmarłych o pomoc lub dziękując im za łaski”. A w czasie pogrzebu, gdy trumna spuszczana jest do grobu, żałobnicy wielokrotnie wypowiadają życzenia „szczęśliwego spokoju”.
„Do Europy – tak, ale z naszymi umarłymi” – przypomina Katarzyna Rzehak tytuł głośnej książki prof. Marii Janion. Niewiele poza grobami zostało z polskiego Polesia. Dawne rezydencje, pałace, kościoły znajdują się często w pożałowania godnym stanie (zasadą jest: im wyższa klasa budowli, tym gorszy stan zachowania). Ale we wsi Kudrycze nad Jasiołdą – pisze Katarzyna Rzehak – można „zobaczyć naturalny skansen wsi polskiej”, „zachowały się tu autentyczne drewniane domy kryte strzechą, malowane okiennice, studnie – żurawie i płoty z łozy. Niemal nie dociera tu cywilizacja, a mieszkańcy to prawie wyłącznie starzy ludzie, którzy żyją tutaj tak, jak żyło się 100 lat temu”.
Właśnie, ludzie – ci najważniejsi. Międzywojenny poeta Grzegorz Winogrodzki tak opisywał Poleszuków:
Tu cichy zbożny lud odcięty przez pustkowie
Pierwotny wiedzie byt, jak żyli praojcowie:
Z konopi, wełny, lnu, gdy przyjdzie zima smutna,
Poleskich kobiet dłoń tka sukna oraz płótna;
W pustotach z łyka lip, odziany w samodziały
Praojców naszych typ, Prasłowian typ wspaniały.
17 września 1939 r. tereny te – Polesie z Brześciem, Pińskiem i Łuckiem – zajęła Armia Czerwona. Żyło tam wówczas 1 mln 150 tys. Polaków. Dziś polskich śladów szukamy w tych miejscach ze świecą. Ale przecież są i wciąż – jak pisał Władysław Syrokomla:
Tajemny jakiś urok w mych oczach owiewa
Żółte Polesia piaski i ponure drzewa...
Gdzie w spokojnej mogile pomieszał się społem
Stary popiół pradziada z prawnuka popiołem.
Krzysztof Hejke we wstępie do swego albumu tak wspomina podróże na Polesie: „Bywało, że dom witał zapachem chleba z mąki gryczanej i dzielił się prastarym przepisem na pranie koszul w popiele ugniatanymi nogami. Poznałem tam receptę, jak pozbyć się kołtuna, oraz drogę do starej baby, co »zamawia i masuje«. Odkryłem genezę nazwy rzeki Prypeć, która pochodzi od »trzy razy pięć« i oznacza liczbę dopływów trudnych do policzenia w dawnych czasach przez niewykształconą społeczność.
To tu, w zaściankach szlacheckich przetrwała świadomość lepszego pochodzenia, mimo że mało kto potrafi dziś przywołać swoje zawołanie lub określić herb. Tu spotkałem szczery i szalony gniew przedwojennego wiarusa na zmianę języka w modlitwie (teraz obowiązuje białoruski). Bo polski od wieków swą melodią i oddaniem wpisywał się w krajobraz miejsko-wiejski. Mój rozmówca, były zakrystianin, nie mogąc znieść myśli o liturgii po białorusku, spalił pierwsze wydanie Biblii w tym języku, uważając, że jest dowodem... działalności szatana”.
Skomentuj