Obalanie średniowiecznych mitów
Z Tomaszem Zagożdżonem, politologiem, historykiem sportu, instruktorem boksu i archeologiem eksperymentalnym rozmawia Rafał Otoka-Frąckiewicz.
Z Tomaszem Zagożdżonem, politologiem, historykiem sportu, instruktorem boksu i archeologiem eksperymentalnym rozmawia Rafał Otoka-Frąckiewicz.
Historia będąca nauką opartą na faktach, paradoksalnieniez wykle często oparta jest na mitach. Które z nich są najbardziej rozpowszechnione? Zdaje się, że najmocniej obrosło w nie średniowiecze.
Warto może na początku zastanowić się, o czym tak naprawdęmówimy. Średniowiecze to okres od upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego do… No właśnie – tu bywa trudniej, bo padajądaty od okolic upadku Konstantynopola (1453 r.), odkryciaAmeryki (1492 r.), do, jak twierdzi historiografia rosyjska,końca tzw. wielkiej smuty (1613 r.). Z kolei na terenie Europypołudniowej skraca się ów okres, wprowadzając kurioza typupoczątek doby renesansu w początku XV w. Bez względu jednakna przyjęte ramy czasowe to średniowiecze ma najbardziej negatywną„gębę” przyczepianą nader często przez osoby uznającesię za „oświecone”.
Zacznijmy od najpopularniejszego, jak się zdaje, mitu,a więc od Świętej Inkwizycji: brutalna, bezduszna, zła,krwawa, ma na sumieniu setki tysięcy ofiar.
Zła, straszliwa i krwawa, a w istocie – w porównaniu do praktykstosowanych przed jej powołaniem – określana jest przezhistoryków jako – o ironio – najbardziej obiektywna instytucja swej epoki, obsadzona przez osoby wyspecjalizowane i wykształcone: aparat sądowo-śledczy, który wprowadził do współczesnejpraktyki konfrontację, przesłuchanie świadków, podważanie ichwiarygodności i wydawał wyrok skazujący w mniej niż dwóchprocentach spraw.
Mówimy tu o „najkrwawszej” inkwizycji toledańskiej. Ponadto pamiętajmy, że nie sposób analizować funkcjonowaniainkwizycji w oderwaniu od realiów średniowiecznej Europy,w której – czy się to komuś podoba, czy nie – nauka Kościoła katolickiego była fundamentem społecznym. W istocie zatemwystąpienie przeciw doktrynalnym elementom religii wiązało się najczęściej z wystąpieniem przeciw obowiązującemu porządkowispołecznemu (herezje katarów, albigensów, powstanie lollardówczy wojny husyckie).
Powszechne jest przekonanie, jakoby inkwizytorami byli ludzie o skłonnościach wręcz sadystycznych. To może w tym momencie jeden przykład – Bernard Gui, dla wszelkiej maści reżyserówi scenarzystów wręcz encyklopedyczny przykład okrutnego mnicha, pełniąc obowiązki inkwizytora Tuluzy w latach 1307–1323 wydawał jeden wyrok śmierci na około 100 spraw. By dodać sprawie odrobinę „talmudycznego smaczku”: co do zasady były to decyzje o przekazaniu świeckiemu wymiarowi sprawiedliwości– inkwizycja jako taka nie miała prawa stosować wyroków śmierci.
Przyznasz, że nieco odbiega to od przekazanejw „Imieniu róży” wizji fanatyka? Hiszpańska inkwizycja przez bliskotrzysta lat istnienia wydała takichwyroków około 1200, z czego zdecydowanawiększość to spalenie na stosie… wizerunków skazanych.
„Najkrwawszy” okres w działalnościtejże inkwizycji tak czy inaczej przypadana okres postśredniowieczny. Warto zaś dodać, że największą liczbę spaleń odnotowanona terenie Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, krainy ogarniętej przez żywioł protestancki, ale nawet jeśli odwołamy się doterenów „najkrwawszych z krwawych”, przez co rozumiem ziemie Półwyspu Iberyjskiego, to warto wspomnieć, że np. inkwizycja w okręgu Badajoz w ciągu 106 lat (1493–1599) skazała na stos 20 osób. Nie kwestionując zjawiska – liczba ta raczej nie powala. Liczby te stoją w jaskrawej sprzeczności z wynikami prac sądów grodzkich działającychw oparciu o prawo magdeburskie, szczególnie na terenachogarniętych ruchem protestanckim.
By nie być gołosłownym: Strassburg – o ironio, symbol zjednoczonej Europy – październik1582 r. – 134 stosy. Genewa – 1545 r. – Kalwin doprowadza doskazania na stos, bez sądu, 31 osób. Podsumować można tylkoklasycznym cytatem: „znaj proporcjum, mocium panie”.Wtedy też narodziło się powiedzenie „do trzech razy sztuka”, pochodzące z przepisu mówiącego, że tortury odbywaćsię mogą jedynie trzy razy.Tak, ale warto podkreślić, że pierwszym z tych kroków była „tortura psychiczna”, czyli prezentacja narzędzi tortur.
By oddać sprawiedliwość, trzeba również zaznaczyć, że prowadzący postępowania inkwizycyjne byli na współczesne im czasy elitą naukową,musieli bowiem posiadać wykształcenie uniwersyteckie, zarównoprawnicze, jak i w dziedzinie „sztuk wyzwolonych”, a do „pełniszczęścia” doprowadza porównanie ze świeckim aparatem sądowniczym opierającym się na wspomnianym już prawie magdeburskim,które to prawo dopuszczało pięciokrotne torturowanie– po których to uznawano niewinność oskarżonego.
No dobrze, inkwizycja nie była taka zła, bo wprowadziłaławników i obrońców na sale sądowe, ale wszyscy przecież znają narzędzia tortur, z których miała korzystać. Smażeniena rusztach, rwanie pasów, rozrywanie końmi czy żelaznadama to też mit?
Po pierwsze, na przestrzeni dziejów mamy do czynienia z tworzeniem fałszywej propagandy poprzez przypisywanie inkwizycji stosowanie narzędzi, które pojawiły się dopiero później, wymyślanie urządzeń, które nie istniały lub ich zastosowanie odbiega od spopularyzowanego.
Które to?
Na przykład tzw. „łamanie kołem” – które co do zasady było sposobemzadania śmierci, a nie narzędziem „wydobywczym”; czy tzw. „gruszka”, wedle legendy służąca do wkładania w usta lub końcówkę jelita, by następnie rozerwać ciało w tych miejscach. Odporność „otworów naturalnych” była wyższa niż sprężystość dostępnych wtedy materiałów, ale najbardziej spektakularna jest próba wsadzenia inkwizycji do jednego worka z tzw. „wahadłem”, czyli stopniowo przybliżającym się dorozciągniętego skazańca ostrzem wprawionym w ruch wahadłowy.
Nie ma tak naprawdę dowodów, by takie narzędzia tortur były używane – przynajmniej w instrumentarium inkwizycyjnym, nie wiem bowiem, co zrodzić się może w umysłach wszelkiej maści masochistów. Warto też pamiętać o nagminnej praktyce przypisywania inkwizycji używania narzędzi zadawania śmierci– co do których wyłączność stosowania miała władza świecka.
Skąd więc wzięły się owe przerażające relacje i eksponaty muzealne?
Inkwizycja była wdzięcznym tematem dla czarnych legend tworzonych przez renesansowych historyków. Faktem jest przypisanie jej narzędzi wymyślonych później, ewidentnie w celu wybielaniajej następców, tych już bardziej oświeconych, lecz na pewnonie mniej okrutnych.
Czyli co? Nie karano ludzi za wątpliwości co do płaskości Ziemi?
Kwestią podstawową jest konieczność należytego sformułowania oskarżenia. Karze za herezję podlegało polemizowanie z przyjętą przez Kościół kosmogonią. Inaczej mówiąc: ze zjawiskiem centralizacji Ziemi jako najważniejszego tworu bożego. Kwestia kulistości Ziemi, wbrew współczesnym mitom, pozostawała poza rozważaniami. W toku średniowiecza obserwujemy stopniowy powrót do dorobku filozofów starożytnych, ci zaś (nurt „filozofiiprzyrody”) kwestię kulistości Ziemi rozwiązali w sposób na tyle zaawansowany, iż pozwalali sobie na dywagacje co do jej obwodu.
Jak to powrót do starożytnych filozofów?
Przecież średniowiecze to upadek nauki, ciemnota i zabobon. I smród wszechobecny, oczywiście. A już bardziej na poważnie: tak, owszem – to w ciągu średniowiecza, okresu „ciemnoty i zaprzaństwa, upadku i nietolerancji” miał miejsce powrót (by oddać sprawiedliwość – po okresie „wyklęcia” we wczesnym średniowieczu polemizującym z dokonaniami starożytności) do filozoficznego dorobku starożytności. Co ciekawe, powrót ten miał m.in. charakter wtórnych tłumaczeń z języka arabskiego.To bowiem kultura arabska, pre- i wczesnoislamska, przechowała dorobek filozoficzny Arystotelesa, Platona czy filozofów przyrody.
By nie być gołosłownym, warto wspomnieć tu niejakiego Awerroesa, wygnanego za „nieprawomyślność” z Kordowy. Nieprawomyślność owa przejawiała się zainteresowaniem (i tłumaczeniem) dzieł m.in. Arystotelesa – w okresie średniowiecza to pisma Awerroesa stały się materią do wtórnych tłumaczeń i do renesansu filozofii greckiej.
Arabskie biblioteki to jeden z najciekawszych współcześnie elementów historii. Islam, uważany za ciemny jak tabakaw rogu, zabezpieczył przed zapomnieniem dokonania intelektualne starożytnych Europejczyków. Tu pada mito wstecznictwie islamu i jego ciągłej pogoni za europejską światłością.
Po pierwsze: odróżnijmy historycznie kraje Lewantu od islamu– początek średniowiecza w Europie daje nam około 200 lat „zapasu”przed pojawieniem się proroka Mahometa. Drugą kwestiąjest fakt niszczącego, również dla kultury rejonu Lewantu, najazdu mongolskiego. To owi „przybysze z piekła” raczyli spalić spore fragmenty dorobku intelektualnego Arabów. Faktem jest jednak niezbitym, że okres krucjat to – przynajmniej w początkowej fazie– transfer wiedzy o dominującym ruchu z Azji do Europy.
Okres krucjat to skomplikowany czas, należy jednak unikać postrzeganiago przez pryzmat filmów typu „Królestwo Niebieskie”.To czas zetknięcia kultur, a nie tylko „walk i męczeństwa”, moment dialogu międzykulturowego szczególnie w obrębie księstw i królestw chrześcijańskich, a także zakonów rycerskich, które dokonywały jeśli nie asymilacji z zakresu nauki i kultury, to przynajmniej przeprowadzały złożoną kwerendę „materiału zastanego”.
A jak w średniowieczu wyglądała kwestia praw kobiet?
A to bardzo ciekawy wątek, nie do końca bowiem jestem w staniestwierdzić, skąd powszechne mniemanie o tym, że w średniowiecznej Europie niewiasty praw nie miały… Zachowane materiały źródłowe pozwalają stwierdzić, że kobiety w średniowieczumiały pozycję co najmniej nawiązującą, by nie rzec – lepszą niż w „oświeconym” wieku XVIII, a i w XIX w. nie było różowo.
Na czym ta pozycja polegała?
Co do zasady: „domyślną rolą” kobiety było zamążpójście bądź oddanie się Bogu, jak w skrócie nazwać można złożenie ślubów zakonnych. Warto tu podkreślić, że owa domyślna predestynacja była również nałożona na synów (nagminne było przeznaczenie trzeciego/najmłodszego syna do stanu kościelnego). By jednak nie uciekać w męskie przykłady: w toku całego średniowiecza mamy do czynienia z dowodami na to, że kobieta nie byłali tylko „dodatkiem do mężczyzny”, czy to w wypadku np. samodzielnych rządów Ireny, cesarzowej bizantyjskiej, czy będących podobno kanwą dla „Pieśni o Nibelungach” dziejów współzawodnictwao władzę w wykonaniu Brunhildy i Fredegundy, królowych frankijskich
Bardzo ciekawym dowodem na „uciemiężenie” kobiet jest rola, jaką w historii Hiszpanii odegrała Izabela Kastylijska, która, według opinii niektórych historyków, mając umysł o wiele bardziej otwarty od męża, zdecydowała się udzielić ekonomicznego błogosławieństwa wyprawie Krzysztofa Kolumba, wcześniej zakończywszy rekonkwistę Półwyspu Iberyjskiego, na co jej mąż się nie zdecydował. Ona też stała za powstaniem wspominanej już hiszpańskiej inkwizycjii unowocześnieniem procesów sądowych. W zgodnej opinii badaczy była jednym z najskuteczniejszych gospodarzy w historii imperium hiszpańskiego. Faktycznie warto podkreślić rolę Izabeli w powołaniu inkwizycji jako organu, który przeciwdziałać miał samosądom i doraźnemu wykonywaniu wyroków. Możemy oczywiście nie akceptować sposobu przeprowadzania postępowania sądowego, jednak przed powołaniem Najświętszego Oficjum potrafiło go nie być w ogóle, a wyroki wydawanebyły od ręki, przez silniejszego.
To, że kobieta była w stanie sfinalizować proces rekonkwisty, trwający około 700 lat, świadczy co najmniej o silnym charakterze, to zaś, jak sądzę, przeczy teorii o roli kobiet w społeczeństwie tego okresu…
No dobrze, ale ktoś może powiedzieć, żerozmawiamy o wysoko urodzonych kobietach, tymczasem szare myszki narażone były na prawo pierwszej nocy i pasy cnoty.
Oba wspomniane zjawiska są bardzo ciekawe…Nie znamy bowiem ani jednego przypadku źródłowego tego rodzaju praktyki (mówię o prawie pierwszej nocy). W znanych mi materiałach źródłowych nie znajdujemy również zachowanego średniowiecznego zabytku w postaci „pasa cnoty”. Można domniemywać, iż oba te wymysły, które pojawiły się w „oświeconym” XIX w., to w istocie próba szkalowania uprzednich dziejów – by na ich tle prezentować się nieco bardziej korzystnie…
Ciekawym przykładem wydaje się równieżkwestia organizacji społecznej w Brugii okresu XIV w. Oto w rejonie, który według niektórych badaczy nazywany jest „kolebką kapitalizmu”, kobiety zdominowały handel żywnością (1304 r. to moment, w którym wynajmują 55 z 60 straganów oraz 83 z 93 kramów wielkopostnych). Co ciekawe – w tym samym mieście mamy do czynienia z istnieniem „mestrigghe”, czyli mistrzyń cechowych,a to już sprawa poważna, rzec można – obalająca powszechne mniemanie o eliminacji kobiet z całokształtu społecznego „życia ekonomicznego”… Warto zakończyć wątek stwierdzeniem, żenie były to jedyne gałęzie handlu czy usług zdominowane przez kobiety.
Skoro jesteśmy przy kobietach, zajmijmy się kwestią higieny osobistej. Brudna woda, brak kanalizacji: bród, smródi ubóstwo. Tak wygląda obraz średniowiecza w kulturze masowej. Faktycznie było aż tak źle?
Postawiłbym tezę, że w stosunku do okresów późniejszych, to jeśli nie lepiej, to na pewno nie tak źle… W licznych zapisach cechowych mamy dowody o obowiązku nakazowym korzystania z łaźni, wspomniane zaś łaźnie nader często stawały się miejscem spotkań, również z przedstawicielkami płci odmiennej, co piętnowano jako przejaw rozpusty: równie nieskutecznie, co nadmiernie bogaty ubiór zresztą…
Oczywiście, w całym średniowieczu napotykamy praktyki „umartwiania ciała”. Warto jednak podkreślić, że tego rodzaju filozofia utrzymywała się długo po okresie średniowiecza,ale miała charakter raczej wyjątkowy niż nagminny.
Jednocześnie historycy browarnictwa twierdzą, że piwo powstało, by unikać kontaktu z zanieczyszczoną wodą pitną.
Faktycznie fermentacja alkoholowa ma charakter „oczyszczający”. Jak jednak w takim razie ustosunkować się do kwestii bardzoczęstego rozrabiania wina wodą? Warto pamiętać, że piwo tegookresu również nie charakteryzowało się przesadnie długą trwałościądo spożycia. Ogólnym problemem była konserwacja, ale z tym poradzono sobie dopiero w czasach nam współczesnych. Owszem,piwo pito nagminnie, był to jednak trunek głęboko inny od znanego nam dziś (niefiltrowany, pełen pływających w nim „zakąsek”). Początki browarniczego biznesu to okolice wieku XIII – czas odkryciadobroczynnych dla piwa właściwości domieszki chmielu.
Czy źródła mówią coś o pladze pijaństwa,czy średniowieczny lud raczej nie szalał z trunkami?
Brnąc bezmyślnie przez materiał źródłowy, możemy zapędzićsię na manowce. Cóż bowiem myśleć o osobniku, o którymwiemy, że spożywał dziennie trzy litry piwa? Alkoholik, prawda?Gdy jednak dowiemy się, że piwo to mogło mieć około 1–2 proc.alkoholu, sprawa nieco się zmienia. Przestrzegałbym przed rozumowaniem„na skróty”. Piwo czy alkohol spożywano, natomiast warto podkreślić, że nie znano alkoholi „stężonych”, poddanych zaawansowanemu procesowi destylacji.
Wina jednak już swą moc miały, o miodach nie wspominając.Tak, dlatego wina – często o konsystencji galarety – nagminnie rozrabiano wodą… co do zasady zaś miód pitny nie osiągał w wyniku fermentacji „spontanicznej” tak wysokich wskazań procentowych jak dziś...
Coś zbyt prosto nam idzie to obalanie mitów. Może przynajmniej ludzie masowo umierali przed trzydziestką? Pomijając rycerzy, których fach w naturalny sposób groził szybkimzejściem z tego świata.
Cóż powiedzieć: wchodzimy na nielubiane przeze mnie obszary tzw. „średniej”. Tryb życia oczywiście negatywnie wpływał na jego długość, ale przede wszystkim ową „średnią” zaniżała wysokaśmiertelność noworodków. Szacuje się, że od 5 do 8 dziecina 10 nie przeżywało pierwszych dwóch lat. Jak łatwo policzyć,powoduje to dramatyczny spadek średniej populacyjnej. Jeśli dotego dołożymy statystycznie istotny wskaźnik śmiertelności okołoporodowej kobiet – z czym poradzono sobie dopiero w czasach współczesnych – sprawa staje się nieco jaśniejsza, a mitprzestaje być mitem…
Jeśli dodamy do tego np. epidemię dżumy albo spustoszenie kraju przez obce wojska (wojna 100-letnia we Francji, Wojna Dwóch Róż w Anglii czy wojna trzynastoletnia na obszarze państwa zakonu krzyżackiego), łatwo możemy podaćw wątpliwość sformułowania o tym, iż „ludzie natenczas dożywali trzydziestki i umierali”
Komentarze
Krzysztof Monday, May 28, 2018, 10:38 PM
Proponuję zrobić korektę. Po kilku zdaniach gdzie brakuje mnóstwa spacji odpuściłem choć tematyka skądinąd ciekawa. Po publikacji zawsze warto jeszcze raz przeczytać bo wrzutka do sieci potrafi nieco namieszać w składni zdań... Pozdrawiam
Alicja Wednesday, December 5, 2018, 9:35 AM
Ciekawy wywiad, ale ciężko się go czyta, proszę o korektę- chciałabym tekst ten podesłać kilku osobom.