Jak dawniej bito monety
Pracownicy mennicy musieli wykazać się nie tylko poczuciem odpowiedzialności i uczciwością, ale też nie lada umiejętnościami
Pracownicy mennicy musieli wykazać się nie tylko poczuciem odpowiedzialności i uczciwością, ale też nie lada umiejętnościami
Średniowieczna mennica zazwyczaj składała się z zespołu budynków, zwykle wzniesionych w granicach dużego grodu czy miasta i w miejscu dobrze chronionym – ze względu na zgromadzony w warsztatach cenny kruszec przeznaczony na monety. W poszczególnych budynkach przechowywano także narzędzia służące do przetopu kruszcu, formowania krążków (ewentualnie innego kształtu) i obrabiania ich. Warto przy tym zaznaczyć, że w zależności od swej wielkości i znaczenia mennica mogła posiadać jeden lub więcej tzw. warsztatów menniczych, z których każdy był samowystarczalny w trakcie procesu bicia monet. Obok zwykłych pieniędzy wytwarzano w takich miejscach monety okolicznościowe, pamiątkowe medale i żelazne stemple mennicze.
Podział obowiązków w mennicy
Zarówno w średniowiecznej Polsce, jak i w dobie Jagiellonów, a następnie w czasach królów elekcyjnych pracą mennicy kierował mincmistrz, który był także często jej dzierżawcą wybranym przez księcia lub króla. Odpowiadał za rzeczywistą zawartość kruszcu w monecie, a także za jej ostateczny wygląd – pełnił więc rolę nadzorcy. Do pomocy miał nawet do kilkudziesięciu mincerzy, którzy zajmowali się poszczególnymi etapami wyrobu monet, takimi jak: oczyszczanie metalu, odlewanie blach, wybijanie bądź wycinanie krążków (czasem też oklepywanie ich krawędzi młotkiem), wreszcie wybijanie wyobrażeń za pomocą stempli, uprzednio rytowanych przez wyspecjalizowanych w tym rzemieślników. Nad jakością merytoryczną przekazów umieszczanych na stemplach czuwał tzw. pisarz (w Polsce na stałe w mennicy od czasów Bolesława Kędzierzawego).
Mincmistrz, w zależności od umowy z władcą, mógł być także zobligowany do zdobywania kruszcu na potrzeby mennicy, przede wszystkim zaś do osobistego kierowania operacją renovatio monetae (łac. „odnowienie monety”), co w średniowieczu oznaczało wymianę wszystkich monet znajdujących się w obiegu w państwie na nowe, z potrąceniem podatku – nie powinno więc nikogo dziwić, że często mincmistrzowie nie byli zbytnio lubiani, zwłaszcza gdy wymieniali pieniądz lepszy na gorszy, o znacznie mniejszej zawartości kruszcu.
W dawnej Polsce, gdy do bicia monet używano głównie srebra, podstawową jednostką wagi, której używano przy ustalaniu stopy menniczej, była grzywna lub jej odpowiednik – marka. Na podstawie ordynacji menniczej z jednej grzywny srebra o określonej próbie bito ustaloną liczbę monet. Grzywna dzieliła się na 16 łutów, dlatego czyste srebro nazywano 16-łutowym. Łut, który podobnie jak karat dla stopów złota był miarą próby srebra, zaczął tracić swoje znaczenie, kiedy to waluty krajowe przestały opierać się na srebrze, przechodząc na złoto. Odtąd zawartość srebra w stopie podawana jest w promilach, choć nawet dziś używane w jubilerstwie stopy srebra mają podaną próbę łutową.
Zanim jednak w dawnej mennicy ze zgromadzonego kruszcu mincerze rozpoczęli bicie nowych monet, musieli się do tego odpowiednio przygotować i przysposobić niezbędny materiał.
Przygotowanie masowej produkcji
Najważniejszym zadaniem było oczyszczenie srebra z różnych domieszek, ponieważ zarówno srebro w postaci wycofanych monet, srebrnych przedmiotów, jak i srebro pochodzące prosto z kopalni nigdy nie było w czystej postaci. Pokruszone na kawałki srebro z dodatkiem ołowiu prażono w glinianych naczyniach wyłożonych popiołem bukowym zmieszanym z przepalonymi kośćmi i przykrytych warstwą węgla drzewnego. Po każdym prażeniu pobierano próby aż do chwili uzyskania czystego kruszcu w postaci drobnych kulek. Z czystego srebra i miedzi śrutowanej sporządzano stop zgodny z ordynacją, a czuwał nad tym generalny nadzorca mennicy, tzw. wardajn. Płynny stop formowano w sztabki, które następnie rozklepywano, aby uzyskać blachy odpowiedniej grubości. Z blachy z kolei wycinano nożycami małe prostokąciki, klepane następnie młotkiem, aż się zaokrągliły, bądź też wycinano regularne krążki za pomocą przebijaka.
Krążki oczyszczano z brudu, a następnie bielono, grzejąc je w ogniu, oraz poddawano działaniu soli i kwasu winnego. Chodziło o maksymalne usunięcie miedzi z powierzchni krążka, co podnosiło walory zewnętrzne monety. Tak przygotowane krążki sprawdzano pod względem ciężaru, a jeśli się on zgadzał z wymogami, przystępowano do bicia monet.
Stemple mennicze
Do ręcznej produkcji pieniądza wykorzystywano stemple mennicze. Zwykle wykonywano je z żelaza, którego powierzchnię rozhartowywano, dzięki czemu łatwiej było nanieść wzór. W starożytności stemple grawerowano, uzyskując głęboki relief. W okresie średniowiecza stosowano, zwłaszcza dla denarów, szybszą technikę puncowania, czyli wybijania puncami na powierzchni stempla kresek, kółek i trójkątów układających się w rysunki i litery. Jeden stempel można było w ten sposób sporządzić nawet w 15 minut (zwykle dwukrotnie dłużej powstawał bardziej złożony stempel awersu).
Do wytłaczania na krążkach stempli używano nieruchomego, osadzonego w pniu drzewa stempla dolnego (awersu) i ruchomego, trzymanego w ręku stempla górnego (rewersu), w który uderzano z góry młotem. Stempel górny, narażony na bezpośrednie ciosy młota, szybciej się niszczył, dlatego średnio do jednego stempla dolnego dorabiano 3–4 górne. Średniowieczne cienkie monety o płaskim reliefie mogła bić jedna osoba trzymająca w jednej dłoni stempel górny, a w drugiej młot. Głębszy relief wymagał kilku uderzeń młotem. Parą stempli można było wybić do 10 tys. monet. Jednostronne brakteaty bito jednym górnym stemplem, a zamiast stempla dolnego podkładano pod cienkie blaszki kawałek skóry.
Nie tylko siłą rąk
Dopiero w XVI i XVII stuleciu do mennic europejskich zaczęła wkraczać mechanizacja. Na przykład w latach 40. XVII w. Szwedzi zainstalowali w mennicy inflanckiej dwie prasy walcowe, które wytłaczały na paskach metalu, przeciskających się przez parę walców, stemple wyryte ośmiokrotnie na obwodzie walców. Produkcja walcowa znacznie przyspieszyła pracę mennic: w ciągu 1 minuty ośmiostemplowe walce obracały się 10 razy, wybijając 80 monet.
Prasy do tłoczenia monet wykorzystywała także np. mennica w Bydgoszczy (to tu w 1621 r. wybito największą i najwartościowszą monetę doby staropolskiej – złote 100-dukatówki Zygmunta III Wazy z okazji zwycięstwa nad Turkami pod Chocimiem; średnica monety wynosi 69,2 mm, masa: 348,2 g złota. W styczniu 2018 r. na aukcji CNG za jeden egzemplarz zapłacono rekordową kwotę 2,16 mln dolarów!). Do napędu urządzeń bydgoskiej mennicy szeroko wykorzystywano siłę wodną rzeki Brdy (kanału Międzywodzie), co na równi z dogodnym położeniem Bydgoszczy przy wodnym szlaku komunikacyjnym (Brda, Wisła), przyczyniło się do rozwoju zakładu. Kompleks budowli menniczych liczył dwanaście obiektów, wśród których znalazło się miejsca na m.in.: piekarnię, kuźnię, koła młyńskie, kierat konny, strzygalnię, piece do topienia srebra. W zakładzie przerabiano dziennie ok. 700 kg kruszcu, a pracowało tam jednocześnie minimum 50 wykwalifikowanych rzemieślników, nie licząc dostawców surowca (m.in. miedź, srebro) i pośredników.
Choć dzierżawca mennicy, jako ten wymieniający lepszy pieniądz na gorszy, bywał nielubiany, to mincerze zawsze cieszyli się szacunkiem społecznym.
Skomentuj