Pogoń za legendą
Ludzie uwielbiają tajemnice. Nic tak nie pobudza do działania jak pragnienie ich wyjaśnienia. Kiedy jednak odkrywamy prawdę, zawsze jesteśmy rozczarowani jej banalnością.
Ludzie uwielbiają tajemnice. Nic tak nie pobudza do działania jak pragnienie ich wyjaśnienia. Kiedy jednak odkrywamy prawdę, zawsze jesteśmy rozczarowani jej banalnością.
Być może tak jest właśnie z wielkim skarbem Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, którego nikt nie odkrył. Legenda zrodziła się już w dniu aresztowania templariuszy francuskich 13 października 1307 r. Podobno dzień wcześniej widziano, jak z paryskiej siedziby wielkiego mistrza wyjeżdżały wozy z sianem. Czy w ten sposób wywożono złoto? A może zakonne archiwa lub dokumenty kredytowe? Od XIX w. modne stało się przekonanie, że skarbem nie było zmagazynowane złoto i srebro, ale jeden przedmiot o niezwykłym znaczeniu – Święty Graal, tajemniczy artefakt. Różnej maści ezoteryści uważają go za obiekt o cudownych właściwościach, niemal materialną manifestację boskiej wszechmocy.
Francuski pisarz i poeta Jean Markale (wł. Jean Bertrand) pisał: „Święty Graal, wszyscy o nim mówią, ale nikt nie wie, co to właściwie jest. Wszyscy jednak go szukają, niezależnie od tego, czy zostanie uznany za symbol sfery sacrum czy profanum; stanowi po prostu pewien cel, który wydaje się bliski osiągnięcia. Poszukiwacze Świętego Graala nie zważają na trudy wędrówki, którą często podejmują na oślep, nie znając przyczyny ani kresu”.
Graal, choć kojarzony z najcenniejszym składnikiem wielkiego skarbu templariuszy, ma zatem różnorodne znaczenie. Dla jednych był to kielich lub czara, którą wielki cieśla z Nazaretu wzniósł podczas ostatniego posiłku ze swoimi uczniami, obiecując, że kto będzie z tego naczynia pił wino, wspominając jego życie, ten dostąpi zbawienia i życia wiecznego. Inni nawiązywali do hebrajskiej baśni, opowiadającej jakoby Graal był wazą wykrojoną ze szmaragdu, który podczas buntu archanioła Lucyfera przeciwko Stwórcy i upadkowi do piekła wypadł mu z czoła.
Językoznawcy dowodzą, że słowo „graal” (i jego średniowieczne warianty) wskazuje na pochodzenie z południowych narzeczy języka francuskiego. Być może jest to jakaś aberracja średniowiecznego langwedockiego słowa „gradal” (w rodzaju żeńskim „cradal”). Stąd skojarzenie tego świętego artefaktu ze światem kultury frankońskiej, do której przecież należała elita zakonu templariuszy.
Choć w Europie zakon dzielił się aż na 12 prowincji – od Węgier po Portugalię – to sercem tej organizacji była Francja. Szczególnie w południowej Francji kultywowano przekonanie, że po zmartwychwstaniu Zbawiciela wielu jego bliskich uciekło przed prześladowaniami z Judei i dotarło drogą morską na Riwierę Francuską. Nie ma na to żadnych dowodów historycznych ani nawet poszlak kronikarskich. Mimo to wśród ludu Prowansji zrodził się szczególny kult Marii Magdaleny, która miała przybyć w te strony wraz z innymi uczniami Chrystusa już w 34 r. naszej ery. Mieszkańcy południowej Francji wierzą, że w okazałej bazylice w Saint-Maximin-la-Sainte-Baume pochowane są szczątki tej świętej. Od wieków pielgrzymują też do położonej 20 km dalej groty Sainte Baume, w której Maria Magdalena kontemplowała w ostatnich latach swojego życia. Tam w czasach religijnej rewolucji albigensów (in. katarów) zrodziła się legenda o potomkach Chrystusa i Marii Magdaleny, którzy w V stuleciu wyjechali do Rennes-le-Château, aby założyć królewską dynastię Merowingów.
Katarzy wierzyli, że świat materialny jest dziełem Szatana, który nieustannie toczy wojnę z Bogiem, źródłem wszelkiego dobra. Ich teologia przypominała zaratusztriański opis nieustannych zmagań boga dobra Ahury Mazdy (Pana Mądrości) z Angrą Mainju (Duchem Złym). Od ludzi zależało, która siła zdobędzie przewagę – czy Wszechświat ogarnie mrok, czy rozświetli go światło.
W 1244 r. upadł ostatni bastion katarów – zamek w Montségur, w którym, jak głosiły legendy arturiańskie, miał być ukryty Święty Graal przywieziony przez Marię Magdalenę. Nie będę rozwijał tu tego tematu, ponieważ wkrótce do niego powrócimy na naszych łamach. Dość powiedzieć, że Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona w tym czasie istniał już od ponad 100 lat i jego członkowie uczestniczyli w wyprawach karnych przeciwko katarom.
Niezależnie o tego, czym lub kim był Święty Graal, najpewniej nie znajdował się w posiadaniu templariuszy. Żadne dokumenty z czasów istnienia zakonu nie wspominają o takim artefakcie. Co nie oznacza wcale, że Ubodzy Rycerze Chrystusa i Świątyni Salomona nie posiadali wielkiego skarbu. Nie był to jednak jeden przedmiot, ale całe bogactwo skrupulatnie gromadzone przez blisko dwa stulecia.
Skomentuj