Ksiądz z Dachau
Ks. Ludwik Walkowiak
Wydawnictwo Replika
Ks. Ludwik Walkowiak
Wydawnictwo Replika
Ksiądz Ludwik Walkowiak był ważnym świadkiem historii. Gdy był młodym kapłanem, został wywieziony wraz z grupą innych księży Archidiecezji Poznańskiej do obozu w Forcie VII, a następnie do Dachau i Gusen. Jego wspomnienia z tych miejsc zagłady są bardzo drobiazgowe i pozbawione upiększeń. Pisze o niemieckim okrucieństwie, o głodzie, pracy ponad siły, obozowych strategiach przetrwania oraz tym, co dawało więźniom nadzieję. Dużo miejsca poświęca praktykom religijnym za drutami obozowymi. Wspomina choćby swoje rozmowy z księżmi innych narodowości osadzonymi w obozach – w tym z Włochami i Niemcami, czyli obywatelami państw Osi. W jego wspomnieniach znajdziemy też fragmenty zdumiewające. Opisuje choćby to, jak pod koniec 1944 r. reżim obozowy w Dachau zaczął łagodnieć. Esesmani mieli świadomość zbliżającej się klęski III Rzeszy, zaczęli więc traktować więźniów nieco inaczej. Z inicjatywy komendanta więźniowie wystawili m.in. przedstawienie z polskimi elementami narodowymi! Ta „odwilż” nie była jednak konsekwentna. W kwietniu 1945 r. Niemcy przygotowywali się bowiem do wymordowania wszystkich więźniów Dachau, co miało zostać upozorowane na „stłumienie buntu”. Masakra miała nastąpić 29 kwietnia, ale niespodziewanie tego samego dnia do obozu dotarły wojska amerykańskie. Księża z Dachau przypisali ten cudowny zbieg okoliczności wstawiennictwu św. Józefa, do którego zaczęli siedem dni wcześniej odprawiać nowennę. Niewątpliwie opieki sił nadprzyrodzonych zabrakło wówczas tym esesmanom, którzy znajdowali się w Dachau. Ks. Walkowiak opisuje, jak Amerykanie rozstrzeliwali ich po wzięciu do niewoli. W końcowych rozdziałach krótko kreśli swoje – już dużo mniej dramatyczne – przeżycia na emigracji oraz w PRL. Zmarł w 1989 r. jako popularny i powszechnie szanowany kapłan.
Skomentuj