Chcę całą siłą mego ducha wziąć z Wami udział w przeprowadzeniu rewolucyjnej przemiany życia społeczeństwa polskiego. [...] Oddaję się z ufnością Waszej decyzji jako kierowników budującej się rewolucyjnie Nowej Polski". Tak pisał w maju 1945 r., pół roku po aresztowaniu przez NKWD, Bolesław Piasecki – przedwojenny lider ONR-Falanga, a następnie przywódca antykomunistycznej Konfederacji Narodu oraz dowódca oddziału partyzanckiego, który walczył na Nowogródczyźnie zarówno z Niemcami, jak i Sowietami.
Między NKWD a bezpieką
Jednym z adresatów memoriału Piaseckiego był sekretarz generalny KC PPR Władysław Gomułka, który dwa lata wcześniej następująco charakteryzował Konfederację Narodu: „Skrajni nacjonaliści, faszyści (...) współpracujący z Gestapo na odcinku antykomunistycznym".
Taka opinia wydawała się najlepszą rekomendacją do spotkania z plutonem egzekucyjnym, a jednak Piasecki zamiast kuli otrzymał koncesję na wydawanie tygodnika „Dziś i Jutro", który stał się zalążkiem późniejszego Stowarzyszenia PAX. Ceną było zaangażowanie się Piaseckiego w epoce stalinowskiej w walkę z Kościołem katolickim, a także – pod pseudonimem Tatar – wspieranie operacji komunistycznego wywiadu prowadzonych w środowiskach polskiej emigracji politycznej na Zachodzie.
Piotr Gontarczyk, który przed kilku laty ujawnił informację o związkach Piaseckiego z bezpieką, przytoczył następujący fragment raportu dyrektor Departamentu V MBP płk Julii Brystygierowej z 1949 r. na temat „Tatara": „Jestem [...] skłonna przyjąć, że pragnie on przez doprowadzenie do zmontowania sieci wywiadu wzmocnić swe stanowisko wobec nas. Równocześnie pragnie przez oddziaływanie na pewne koła na emigracji zachować i wzmocnić swą »führerowską« pozycję". Wprawdzie teczka „Tatara" nie została odnaleziona, ale już ten krótki cytat wskazuje, że w przypadku Piaseckiego bezpieka miała do czynienia z kimś więcej niż z klasycznym agentem. Co więcej, zachowały się dokumenty, z których wynika, że Piasecki nawet w okresie największej supremacji bezpieki nie był tylko jej bezwolnym narzędziem. Jeden z działaczy PAX, Stanisław Dalewski, w następujący sposób relacjonował Piaseckiemu w 1954 r. rozmowę z dyrektorem Departamentu Śledczego Józefem Różańskim i jego zastępcą Adamem Humerem: „Piasecki [...] ma także niewłaściwy stosunek do Władz Bezpieczeństwa. Pozwolił sobie na interweniowanie u Władz Bezpieczeństwa w sprawie zwolnienia członków środowiska PAX z funkcji informatorów. Bezpieczeństwo nie chcąc robić z tej sprawy wielkiego zagadnienia, ustąpiło, ale oczywiście w odpowiednim czasie z tymi, którzy zdradzili tajemnicę ich rozmów z Bezpieczeństwem, odpowiednio się policzy".
Tak silną pozycję Piaseckiego wobec bezpieki tłumaczyłoby bezpośrednie powiązanie „gienialnowo malczika", jak miał nazwać Piaseckiego gen. Iwan Sierow z NKWD, ale i w tym względzie istnieją wątpliwości. Wiążą się one z wielokrotnymi i przez dłuższy czas bezskutecznymi próbami nawiązania przez przywódcę PAX kontaktu z Moskwą w latach 50., m.in. za pośrednictwem specjalnych wysłanników.
Tak długo, jak niedostępne pozostają archiwa sowieckich służb specjalnych, jesteśmy skazani w tej sprawie na domysły. Nie można jednak wykluczyć, że pozycja Piaseckiego wynikała z roli, jaką odgrywał w polityce władz wobec Kościoła. Najpierw jako działacz katolicki próbujący „zmiękczyć" podczas wielu spotkań prymasa Stefana Wyszyńskiego, a następnie po jego uwięzieniu w 1953 r. jako przyjaciel i doradca biskupa Michała Klepacza, przeforsowanego przez władze na stanowisko przewodniczącego episkopatu.
Istotna była też rola PAX w podtrzymywaniu kontaktów ze środowiskami „postępowych" katolików na Zachodzie, co miało znaczenie propagandowe, ale i – być może – wywiadowcze. Przyznawali to w cytowanej już notatce rozmówcy Dalewskiego z MBP: „Środowisko PAX ma w tej chwili duże znaczenie polityczne z uwagi na zagranicę, ponieważ ZBoWiD się ostatecznie skompromitował". Zarazem jednak deklarowali otwarcie, że zbierają „haki" na Piaseckiego, także te dotyczące jego życia osobistego: „Piasecki jest kobieciarzem. Co pewien czas wynikają z tego tragedie. Byłoby bardzo kłopotliwym dla pana Piaseckiego, gdyby Bezpieczeństwo ujawniło listy sekretarki Piaseckiego, która popełniła samobójstwo w kwietniu 1953 r.". Nie wiadomo, czy do tego ostatecznie doszło, ale dla mającego charakter politycznej sekty środowiska, jakie stworzył Piasecki, i tak nie miałoby to większego znaczenia, bowiem w jego otoczeniu nigdy nie brakowało ludzi bezkrytycznie mu oddanych.
Pójdź za mną! I szli...
„Już na pierwszym roku studiów fascynował kolegów i koleżanki, osobistymi rozmowami wciągając ich do OWP czy Młodzieży Wszechpolskiej. Porównywaliśmy go do Chrystusa, który mówił rybakom, celnikom, przyszłym apostołom po prostu: »Pójdź za mną«, i szliśmy, oddając mu się na długie lata" – w ten sposób pisał o Piaseckim Włodzimierz Sznarbachowski, jeden z jego współpracowników w okresie międzywojennym. Siłą Piaseckiego była niezwykła umiejętność zjednywania sobie ludzi, w której jedni doszukiwali się charyzmatu, inni zaś zdolności parapsychologicznych. „Od czasów szkolnych tak było, że zwierzchnicy robili, co chciał Piasecki, a nie odwrotnie" – wspominał Wojciech Wasiutyński.
W przeciwieństwie bowiem do tzw. księży patriotów, którzy stanowili całkowicie bezwolne narzędzie w rękach bezpieki, Piasecki znalazł dla swej powojennej aktywności ideologiczne uzasadnienie, do którego potrafił przekonać wielu młodych, zagubionych w nowej rzeczywistości.
Po upadku przedwojennej koncepcji budowy totalitarnego Katolickiego Państwa Narodu Polskiego i utopii Imperium Słowiańskiego lansowanej w latach wojny nowym wyznaniem wiary stała się idea „przezwyciężenia zwycięzcy", czyli chrystianizacji komunizmu. W następujący sposób ujmowały tę sprawę poufne „Wytyczne" środowiska skupionego wokół tygodnika „Dziś i Jutro" ze stycznia 1950 r.: „Uważamy za najbliższe zadanie próbę rekonstrukcji światopoglądu katolickiego (...) odnośnie światowego konfliktu ideologicznego między marksizmem a kapitalizmem. Stoimy na stanowisku, że zwycięzcą w tym konflikcie będzie marksizm, który z kolei zostanie przezwyciężony w swoich błędach filozoficznych przez katolicyzm. Taka jest treść tezy o przezwyciężeniu zwycięzcy". Komunizm miał zwyciężyć, ale katolicyzm – oczywiście taki, jakim go chciał widzieć Piasecki – miał w następnym etapie „nawrócić" marksizm. Doraźnie oznaczało to konieczność przekonania hierarchii kościelnej do opuszczenia „reakcyjnych" pozycji i poparcia rządów PZPR.
Ekskomunika św. Officium
Ta karkołomna konstrukcja i próba jej teologicznego uzasadnienia doprowadziła Piaseckiego do ekskomuniki, jaką w 1955 r. nałożyła na jego książkę „Zagadnienia istotne" watykańska Kongregacja św. Officium. Wydarzenie to, podobnie jak dwa kolejne rozłamy, jakie dotknęły PAX w latach 1955–1956 (w ich konsekwencji odeszli m.in. Tadeusz Mazowiecki i Andrzej Micewski), oraz burza wywołana przez artykuł „Instynkt państwowy" opublikowany w najgorętszych dniach polskiego Października, nie skłoniły jednak Piaseckiego do porzucenia polityki.
Najbliższy takiej decyzji był chyba po porwaniu i zamordowaniu w styczniu 1957 r. przez grupę byłych milicjantów i funkcjonariuszy UB żydowskiego pochodzenia swego najstarszego syna Bohdana. Ta zbrodnia, której rzeczywiste motywy wciąż pozostają niejasne, nastąpiła niespełna miesiąc po rozstrzygającym spotkaniu Piaseckiego z Gomułką. W jego trakcie nowy I sekretarz KC PZPR nie tylko wyraził zgodę na utrzymanie PAX pod wodzą Piaseckiego, ale także zaakceptował jego rozwój organizacyjny.
Po 1956 r. Piasecki nie chciał już jednak odgrywać roli pionka na gomułkowskiej szachownicy i coraz śmielej głosił swoją doktrynę, którą oficjalnie nazwał „wieloświatopoglądowością socjalizmu". Praktyczną konsekwencją jej realizacji miało się stać podniesienie PAX do rangi partii politycznej, a w dalszej perspektywie dopuszczenie do udziału w rządach.
Piasecki był przekonany, że Moskwa prędzej czy później pogodzi się z katolickim charakterem Polski i spojrzy życzliwym okiem na organizację, która deklarując swe przywiązanie do religii, równocześnie dawała do zrozumienia, że PZPR nie przykłada się wystarczająco w realizacji takich dyrektyw „naukowego komunizmu" jak kolektywizacja wsi, rozbudowa przemysłu ciężkiego czy likwidacja szerzących się w polskim społeczeństwie „postaw kosmopolitycznych".
Bariera „imponderabiliów przeszłości"
Ambicje Piaseckiego czyniły zeń stały obiekt zainteresowania ze strony bezpieki, która po przełomie październikowym kontynuowała inwigilację PAX zarówno za pośrednictwem agentury, jak i podsłuchu, który zainstalowano m.in. w gabinecie Piaseckiego w siedzibie stowarzyszenia przy ul. Mokotowskiej w Warszawie. W archiwum IPN zachowało się 400 stron raportów z tych podsłuchów, wykonanych w ciągu kilku miesięcy 1959 r. (obiekt o kryptonimie Kogut) i 1961 r. (obiekt „Bazar"). Nie wiadomo, dlaczego przetrwały zapisy z tego właśnie okresu, ale nie ulega wątpliwości, że jest to jedynie niewielki fragment dokumentacji stworzonej podczas wielu lat inwigilacji. Daje ona możliwość zajrzenia znacznie głębiej niż dotąd za kulisy Stowarzyszenia PAX i odtworzenia przynajmniej części metod, jakie Piasecki stosował, by podtrzymać istnienie swej organizacji.
Informacje zawarte w podsłuchach są interesującym źródłem historii systemu politycznego PRL, bezlitośnie ujawniając jego fasadowość. W styczniu 1961 r., na trzy miesiące przed wyborami do Sejmu, funkcjonariusz SB podsłuchujący gabinet Piaseckiego zanotował przebieg jego rozmowy z jednym z najbliższych współpracowników Jerzym Hagmajerem, którego po wizycie w Komitecie Centralnym poinformował, że zostanie posłem. „Hagmajer oświadczył, że nie będzie chciał zostać posłem. Figurant [czyli Piasecki] powiedział: »Posłem będziesz, właściwie już zostałeś. W myśl tej rozmowy [w KC PZPR] to tyś już został, tylko nie masz dokumentu, ale to jest tylko kwestia wystawienia go. Będziesz miał szalone korzyści: przepustki graniczne, będziesz mógł sobie jeździć w pasie granicznym z Czechami, z NRD. I jeszcze szereg innych korzyści«".
Posłem nie został natomiast bliski współpracownik Piaseckiego Ryszard Reiff, gdyż Kliszko miał uznać, że ten 38-letni wówczas człowiek „jest za młodym na posła i może poczekać do następnej kadencji". Tak też się stało. Do 1965 r. na mandat poselski musiał też poczekać sam Piasecki, ale już nie z uwagi na wiek, ale – jak mu to powiedział sam Gomułka – „z uwagi na imponderabilia przeszłości".
Piasecki znalazł dla swej powojennej aktywności ideologiczne uzasadnienie, do którego potrafił przekonać wielu młodych, zagubionych w nowej rzeczywistości
Na początku 1959 r., gdy rozmiary PAX przekroczyły już znacząco próg kilkudziesięcioosobowego środowiska, Piasecki czuł się coraz bardziej zaniepokojony niebezpieczeństwem utraty kontroli nad stowarzyszeniem. Dlatego za konieczne uznał, jak napisał w sprawozdaniu z podsłuchanej rozmowy Piaseckiego z jedną z działaczek stowarzyszenia funkcjonariusz SB, „zapewnienie mu stałego dopływu informacji o sytuacji w PAX". Polecił jej „powołanie przy komórce kadr referatu wywiadu – instytucji, która musi być wysoce ideowo-moralna, a nie wypaczona", a jej najważniejszym zadaniem miało być „zebranie danych i ocena powiązań politycznych członków PAX". Zdaniem Piaseckiego konieczne było „założenie teczek dla każdego z członków PAX. Zebrane materiały w teczce posłużą nie tylko do tego, że będzie stale wiadomo, kto kim jest, ale ponadto do ewentualnego »prostowania«". Zdając sobie sprawę, że osoby pracujące w tej swoistej policji wewnętrznej uzyskają bardzo dużą wiedzę, podkreślał, że „pracownicy referatu [...] nie mogą być wprowadzeni w całość, bo przeistoczyliby się w generalnych personalników, a ja tego nie chcę. Zadania powinny być im przydzielane wyrywkowo: raz sprawy polityczne, raz finansowe, ale nigdy na stałe".
Do sprawy utworzenia wewnętrznej sieci wywiadowczej w PAX Piasecki powracał kilkakrotnie w rozmowach z najbardziej zaufanymi osobami ze ścisłego kierownictwa stowarzyszenia. Niepokoiła go w tym kontekście zwłaszcza działalność Jana Frankowskiego i Andrzeja Micewskiego, którzy byli w przeszłości związani z PAX, ale odeszli z niego po tzw. secesji w 1956 r. i pod szyldem Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego konkurowali teraz z Piaseckim o względy władz PRL. „Micewski powiedział, że kiedyś PAX politycznie przegra i wtedy będzie walka o sukcesję i wtedy wiadomo, że Frankowski będzie miał szansę na tę sukcesję. Ale przecież Frankowski sam sobie nie da rady. I to jest ta szansa Micewskiego, że on na Mokotowską wróci" – relacjonował Piaseckiemu uzyskane informacje związany z PAX Mikołaj Rostworowski. Poinformował go też, że Micewski ma bieżącą wiedzę na temat przebiegu dyskusji toczonych w zarządzie PAX, i wspólnie zastanawiali się nad tym, kto może być jego informatorem.
Cat na podsłuchu SB
Widoczne w wypowiedziach i zachowaniach Piaseckiego obsesyjne poczucie zagrożenia utratą władzy nad PAX dotyczyło też oczywiście inwigilacji ze strony bezpieki. Dlatego Piasecki przewidywał, że jego gabinet „zostanie zabezpieczony przed podsłuchem akustycznym". „Mówił o zmniejszeniu się objętości pokoju i jakiejś warstwie i 15 cm" – raportował zaniepokojony funkcjonariusz. Nie wiadomo, czy do remontu gabinetu ostatecznie doszło, ale jeśli nawet, to okazał się on nieskuteczny, dwa lata później podsłuch bowiem dalej działał. Inna rzecz, że Piasecki kilkakrotnie dawał swoim rozmówcom wprost do zrozumienia, iż nie wyklucza, że jest „słuchany". Niektórym to jednak nie przeszkadzało, czego najbardziej wyrazistym przykładem w sprawozdaniach z podsłuchu był Stanisław Cat-Mackiewicz, którego książki po powrocie z emigracji do Polski wydawał PAX. „Polityka Adenauera – klarował Cat Piaseckiemu w kwietniu 1961 r. – dąży do tego, aby Polska była możliwie małym czynnikiem międzynarodowym. I wszystko robi Gomułka w tym samym kierunku. Powiedzenie, że my nie mamy stosunków dyplomatycznych z Niemcami, z którymi rozmawia Rosja, jest zaprzepaszczeniem tego największego waloru polityki komunistów polskich, że Rosja broni Szczecina i Wrocławia. On to pomniejsza, bo przecież ta Rosja utrzymuje stosunki dyplomatyczne z Niemcami, a on powiada, że ten, który broni Szczecina i Wrocławia, nie może mieć stosunków dyplomatycznych z Niemcami. Czyli z tego wynikałoby, że jest to obniżenie wartości tej zasłony rosyjskiej nad Szczecinem i Wrocławiem. Polityka Gomułki w sprawie niemieckiej jest moim zdaniem przykładem najgłupszej dyplomacji".
Szczodrość prezesa
Cat-Mackiewicz przyszedł do Piaseckiego, by uzyskać nieco więcej swobody przy pisaniu do PAX-owskiego tygodnika „Kierunki". „Ja bym proponował, abym ja reprezentował swoją własną linię, a nie linię PAX" – mówił Piaseckiemu. Na co ten odpowiedział: „Myślę, że w szeregu tematów jest to zupełnie możliwe. Tylko wtedy trzeba [to] zaznaczyć". W tym ujawniał się jeszcze jeden z sekretów działania Piaseckiego.
Gomułka, podczas spotkania z Piaseckim, uznał koncepcję „wieloświatopoglądowości socjalizmu" za formę rewizjonizmu i ukarał stowarzyszenie PAX redukcją budżetu
Wobec ludzi, których uważał za potrzebnych, a zarazem niezagrażających jego pozycji, potrafił być czarujący i szczodry. „Na zakończenie rozmowy – głosił raport z podsłuchu spotkania Piaseckiego z PAX-owskim parlamentarzystą Maciejem Kononowiczewem w styczniu 1961 r. – poseł pytał figuranta [czyli Piaseckiego], czy może dostać pewien »zastrzyk finansowy«, ponieważ ma długi. Figurant odpowiedział, że w środę, kiedy ponownie przyjedzie do Warszawy, to tę sprawę załatwi".
W czerwcu 1961 r. esbek zanotował: „O godz. 11.05 do figuranta przyszła kobieta z jakiegoś zespołu artystycznego PAX w sprawie wypłacenia honorarium za udział w występach. Zażądała 12 180 zł. Figurant wypłacił jej 14 tys. zł, z tym że za 1 tys. zł ma kupić Cichoszowi jakiś prezent. [...] Jej osobiście figurant chciał wręczyć 5 tys. zł. Ona odmówiła, twierdząc, że nic jej się nie należy, prosiła go tylko, aby zabrał ją na wycieczkę". Najwyraźniej „wycieczka" z panem prezesem, jak najczęściej tytułowano Piaseckiego, była dla niej więcej warta niż kwota stanowiąca trzykrotność ówczesnej średniej płacy w tzw. gospodarce uspołecznionej.
Baza gospodarcza PAX, której rdzeń tworzyły firmy Inco i Veritas, była nazywana jedynym koncernem kapitalistycznym od Łaby do Władywostoku i ludzie, którzy mieli szczęście w niej pracować, zarabiali więcej niż w większości przedsiębiorstw państwowych. Wypracowywali też pokaźne zyski, które pozwalały Piaseckiemu rozwijać zarówno aktywność polityczną, jak i kulturalną, lider PAX lubił bowiem występować w roli mecenasa wspierającego twórców, czemu służyły m.in. działalność Instytutu Wydawniczego PAX oraz lukratywna Nagroda im. Włodzimierza Pietrzaka.
Na marginesie tej unikalnej w skali całej PRL aktywności Piasecki uprawiał proceder, który dziś nazwalibyśmy korupcją polityczną. „Przy opracowywaniu budżetu – mówił Piasecki w styczniu 1959 r. – musi być uwzględniona suma 200 tys. zł, która ma stanowić fundusz interwencyjny". Nie precyzował, na co dokładnie ma być przeznaczony, ale „podkreślił możliwość powstania po zjeździe PZPR takiej sytuacji politycznej, w której PAX będzie potrzebował dla swojej działalności wynikającej z tej sytuacji pewnej sumy pieniędzy nieprzewidzianej w wydatkach budżetu". Skądinąd wiadomo, że przewodniczący nie szczędził nigdy środków, by podtrzymywać jak najlepsze stosunki z wyższymi funkcjonariuszami MSW, Urzędu ds. Wyznań i Komitetu Centralnego. Nie zawsze okazywało się to jednak skuteczne.
Gomułka karze za „wieloświatopoglądowość"
Rozrost liczebny PAX w II połowie lat 50., a zwłaszcza głoszone przez jego lidera hasła, rozzłościły w końcu Gomułkę. Kroplą, która przelała czarę, było zorganizowanie w końcu 1960 r., bez zgody KC PZPR, uroczystej akademii z okazji 15-lecia „ruchu społecznie postępowego", jak określali się PAX-owcy. Ponad 1,7 tys. zgromadzonych, w tym 400 księży, wysłuchało wówczas referatu Piaseckiego i przyjęło tekst telegramu do Gomułki, w którym napisano, że celem PAX jest zwiększanie „socjalistycznego zaangażowania Polaków w oparciu o twórczą ideę wieloświatopoglądowości". Ta ostatnia stanowiła właśnie teoretyczną podbudowę uzasadniającą konieczność awansu PAX do rangi partii politycznej. W styczniu 1961 r. Gomułka podczas spotkania z Piaseckim uznał koncepcję „wieloświatopoglądowości socjalizmu" za formę rewizjonizmu i ukarał stowarzyszenie redukcją budżetu (z poziomu 67 do 50 mln zł) oraz administracyjnym ograniczeniem liczebności.
Przez kilka kolejnych miesięcy Piasecki miotał się w trójkącie MSW – Urząd ds. Wyznań – Ministerstwo Finansów, usiłując rozmiękczyć decyzję Gomułki. Z podsłuchów wynika, że konieczność jej wykonania zmusiła PAX do komasacji niektórych tytułów prasowych, a także zwolnienia części pracowników lub ich przesunięcia od prowadzenia „pracy politycznej" do „bazy gospodarczej". Z relacji Jerzego Rutkowskiego, swoistego PAX-owskiego ministra gospodarki, wynika, że posunięto się wręcz do stworzenia dwóch budżetów: oficjalnego, wyraźnie zredukowanego, który wszakże istniał jedynie na papierze, oraz drugiego – realnie obowiązującego. Dzięki kreatywnej księgowości, ale przede wszystkim przekonaniu Gomułki, że bez PAX jego walka z prymasem Stefanem Wyszyńskim będzie mniej skuteczna, stowarzyszenie przetrwało styczniowy kryzys i w kwietniu 1961 r. Piasecki zapewniał Mackiewicza, że jest to jedynie „uderzenie finansowe, z którego, przypuszczam, wyjdziemy po kilku miesiącach".
Tak też się stało i już w czerwcu lider PAX mówił jednemu z lokalnych działaczy stowarzyszenia, że „jego marzeniem jest doprowadzić do 3 tys. członków i 10 tys. kandydatów. W ten sposób PAX stałby się problemem dla partii". Jednak mimo osiągnięcia tego pułapu, a także – już w okresie rządów Gierka – wejścia Piaseckiego w skład Rady Państwa, awans polityczny całego PAX pozostał w sferze marzeń. Przekreśliła go ostatecznie nowelizacja konstytucji PRL z 1976 r., sankcjonująca system trójpartyjny (PZPR, ZSL, SD), za którą Piasecki zmuszony był głosować. Nie wiadomo tylko, czy i wówczas podsłuch w jego gabinecie działał równie dobrze jak w czasach Gomułki.
Autor jest politologiem i historykiem, profesorem nauk humanistycznych, członkiem Rady Instytutu Pamięci Narodowej. Współautor książki „Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej".
Skomentuj