Początek i koniec publikacji czyta się jak kryminał i thriller. Autor zbeletryzował bowiem kilkanaście grudniowych dni 1922 roku z życia Niewiadomskiego i Narutowicza zakończonych strzałami
w Zachęcie , proces mordercy, jego ostatnie dni w celi, egzekucję pod murem cytadeli warszawskiej i pogrzeb na Cmentarzu Powązkowskim. To niemal scenariusz filmowy, w którym kulminacyjnymi momentami są śmierć ofiary i zabójcy.
Środkowa część książki nosi tytuł „Dlaczego". Autor przedstawia w niej życiorys Eligiusza Niewiadomskiego oraz kształtowanie się poglądów, które doprowadziły tego dość udanego malarza i krytyka sztuki do decyzji o zamordowaniu pierwszego prezydenta II Rzeczypospolitej.
I ten fragment książki także czyta się dobrze, bo autor wywiązał się z deklaracji: „Całą książkę starałem się napisać tak, by nie nużyła Czytelnika zbyt sztywnym i pseudonaukowym językiem, ale jednocześnie spełniała wszystkie wymogi rzetelności badawczej i warsztatu historyka".
Niewiadomski był boleśnie rozczarowany Polską po 1918 roku, orgią nienawiści pomiędzy partiami, oszczerstwami, demagogią i oszustwami polityków. I tu zaczynają się jego obsesje: wszystko jest winą socjalistów i Żydów. Skoro zdecydowali w jego mniemaniu o wyborze Narutowicza, postanowił go zabić, wierząc zresztą, że prezydent jest człowiekiem dobrym i szlachetnym. Z lektury książki można wyciągnąć wniosek, że to wcale nie prasowa kampania nienawiści doprowadziła Niewiadomskiego do decyzji o zabójstwie Narutowicza. Spowodowały to jego ugruntowane od 1918 roku przekonania. Uważał, że zabijając, poświęca się dla dobra narodu. Bał się, że zostanie uznany za psychicznie chorego, co pozbawiłoby go nimbu, w jego pojęciu, bohaterskiego czynu. Ale sąd nie zlecił badań psychiatrycznych. Żądał dla siebie kary śmierci, chciał być męczennikiem narodowym. Ale kult Niewiadomskiego uprawiają dziś marginalne grupki.
Patryk Pleskot Niewiadomski. Zabić prezydenta, Demart
Skomentuj